autor: Borys Zajączkowski
Deus Ex: Invisible War - recenzja gry
Sequel znakomitej gry akcji wydanej w roku 2000, która umiejętnie łączyła elementy cRPG z wciągającą cyberpunkową fabułą. Druga część rozgrywa się w roku 2072, w 20 lat po wielkiej ekonomicznej katastrofie i wydarzeniach, które miały miejsce w Deus Ex...
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Gdy w połowie dwutysięcznego roku pojawił się „Deus Ex”, powalił na kolana zarówno mnie jak i mój ówczesny komputer. Silnik zapożyczony z UT pozwalał na zobrazowanie olbrzymich przestrzeni, a kolejne lokacje nie dość na tym, że różniły się między sobą tak, jak tylko odległe rejony kuli ziemskiej różnić się potrafią, to każda z nich zaprojektowana była pomysłowo i ze smakiem. Już na samym początku gry dobre pół godziny trwało, nim gracz dostał się na szczyt Statui Wolności, a tam, stojąc na gzymsie, był w stanie przez lornetkę obserwować strażników chodzących hen, po przystani dla łodzi. A im dalej zagłębiał się w mroczną i soczystą fabułę, tym więcej podobnie oniemiających lokacji miał sposobność zwiedzić. Dość wspomnieć podwodny kompleks laboratoryjny... ach!
Trzy i pół roku dane było czekać na pojawienie się drugiej części hitu. I niech to powiem od razu: nie jest to szczególnie zła gra, ale... przy jedynce wypada bledziej niż Michael Jackson przy siostrze. Poszczególne lokacje są klaustrofobicznie małe – co kilkadziesiąt kroków ładuje się z dysku kolejna, fabuła jest porwana, następujące po sobie questy bez związku ze sobą, a Kair od Seattle różni się jak gołąb od gołębicy. Konstrukcja świata przywodzi na myśl „Anachronox’a”, lecz o ileż bardziej tamten był urozmaicony. Gdy powiedziałem koledze, że gram w drugą część „Deus Ex”, odparł: „służba nie drużba” i trudno mi było racji mu odmówić. Pograwszy chwilę w „Deus Ex 2”, zapragnąłem wrócić do jedynki. Przy czym o ile gracza na kolana „Deus Ex 2” powalić czym nie ma, o tyle obecne komputery powala śmiało.