Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 18 marca 2004, 12:31

autor: Rafał Walczowski

Silent Storm - recenzja gry

Strategia osadzona realiach II Wojny Światowej. Gracz staje się dowódcą elitarnego oddziału żołnierzy, wykonującego bardzo niebezpieczne zadania głęboko na terytorium wroga.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Wyobraźcie sobie strategię turową dziejącą się w realiach II wojny światowej, w której rozgrywka taktyczna przypomina system znany z Jagged Alliance 2, ale zrealizowany nowocześniej i dynamiczniej, z grafiką 3D, która dech zapiera.....

Marzenie to czy slogan marketingowy ?

Nie, ani jedno ani drugie... Taka gra powstała i znajduje się w sprzedaży (niestety, jeszcze nie wszędzie dostępna). Tak po prostu, trochę po cichu, bez wielkiego marketingowego zadęcia została wydana, i już. Nie jestem pewny czy będzie wielkim kasowym sukcesem...,bo chyba w dzisiejszych czasach wielkie marketingowe zadęcie jest zdecydowanie ważniejsze od samego produktu. Osobiście nie spodziewałem się gry aż tak udanej – Nival, to taka rosyjska firma, która do tej pory robiła solidne produkcje (np. Blitzkrieg i seria Etherlords), ale nie były to znowu takie rewelacje. Widać, że ludzie, którzy zrobili tą grę, zjedli zęby na wszystkich turówkach, które do tej pory ukazały się, umiejętnie skompilowali to w jedno, dodali od siebie umiejętności, ogrom serca i zaangażowania, i do tego jakimś cudem większość zamierzeń udała im się.

Oczywiście, w tej beczce miodu pływa sobie odrobina dziegciu, o którym nie omieszkam wspomnieć. Ale po kolei...

Oprawa

Zanim przejdę do szczegółów chciałbym pokazać, z jakiego typu jakościową zmianą mamy do czynienia. Posłużę się przykładami filmowymi, a dokładniej filmami wojennymi. Wszyscy znamy klasyki z lat 60-tych i 70-tych w stylu „Tylko dla orłów”, czy „O jeden most za daleko” – świetni aktorzy, wielkie kino, ale co do przedstawienia realizmu scen batalistycznych, zwłaszcza strzelaniny, to mniej lub bardziej „lecieli Klosem”, (czyli strzelający strzela jak z kapiszona, a trafiony zastyga w powietrzu na parę sekund, najlepiej na jednej nodze, po czym wolno osuwa się). Cóż, taka była konwencja, jak i możliwości ówczesnego kina i w filmach wojennych trwało to całkiem długo (w innych gatunkach zmieniało się znacznie szybciej dzięki takim prekursorom jak Sam Peckinpah), a zmiany, które następowały były powolne i w charakterze ewolucyjne. Do czasu... pewnej rewolucji (moim zdaniem była to rewolucja w skali całego kina) – do powstałego w 1998 „Szeregowca Ryana”. Nie będę się rozpisywał – każdy, kto widział wie, o co chodzi. Dla żartu wraz ze znajomymi wprowadziliśmy nawet jednostkę określania realizacji nowych produkcji filmowych – ryan, np. taki „Wróg u bram” ma 0,6 ryana. Ciekawe, kiedy pojawi się film, którego realizację będzie można określić na np. 1,2 ryana... (Tak na marginesie, ile ryanów ma „Pasja” Gibsona ?).

Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization
Recenzja gry Millennia. Zły sen gracza marzącego o alternatywie dla Civilization

Recenzja gry

Millennia miały doprowadzić do ekstremum to, co najlepsze w serii Civilization. Niestety, twórcom przyszło do głowy nazbyt wiele pomysłów, jak tego dokonać, i potknęli się o własne nogi.

Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały
Recenzja gry Against the Storm. City builder prawie doskonały

Recenzja gry

Zdawałoby się, że przepis na współczesnego city buildera jest prosty – robimy to, co wszyscy, dodajemy tylko jakąś oryginalną nowinkę – i gotowe, pora na CS-a. Na szczęście polscy deweloperzy z Eremite Games podeszli do sprawy zupełnie inaczej.

Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy
Recenzja Cities: Skylines 2 - ten city builder potrzebuje przebudowy

Recenzja gry

Fani city builderów musieli długo czekać na kolejną odsłonę gry o tworzeniu nowoczesnych miast. Cities: Skylines 2 nie wprowadza rewolucji do gatunku i boryka się z technicznymi problemami. Nadal jednak wciąga na długie godziny.