Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

RoboCop: Rogue City Recenzja gry

Źródło fot. Nacon
i
Recenzja gry 3 listopada 2023, 15:30

Recenzja gry RoboCop - filmowa demolka z domieszką drewna

RoboCop: Rogue City to gra wyważona niemal równie dobrze jak kroki tytułowego cyborga. Niemal – bo obok filmowego klimatu, niezłej fabuły i dobrego modelu strzelania znalazły się w niej także nieco głupawa SI oraz niedoróbki techniczne.

Recenzja powstała na bazie wersji PS5.

Dawno, dawno temu, hen w latach 90., miałem okazję grać na Pegasusie w pierwszą grę o RoboCopie. Jakaż ona wydawała się wtedy realistyczna, jakąż frajdę sprawiała dzieciakowi, który naoglądał się Supergliny na VHS-ie. Gdy jednak zdejmę różowe okulary nostalgii i obejrzę dowolny gameplay na YouTubie, nawet wysokie oceny, które owa produkcja otrzymała, nie są w stanie zmazać z moich ust uśmiechu politowania, wywołanego „atrakcyjnością” gier z tamtej ery.

Choć dziś trącą myszką, to właśnie ta oraz dwie kolejne produkcje z tytułowym cyborgiem w roli głównej przez wiele lat były najlepszym, co elektroniczna rozrywka „wycisnęła” z tej popularnej filmowej marki (grę z 2003 roku i gościnny występ RoboCopa w Mortal Kombat 11 podsumujmy chwilą ciszy). Aż do teraz – polskie studio Teyon stworzyło bowiem strzelankę, która może na nowo osadzić w świadomości graczy postać wykreowaną przez Edwarda Neumeiera i Michaela Minera.

To jest – o ile lekko zacisną oni zęby i pozwolą jej rozwinąć ciężkie, metalowe skrzydła. RoboCop: Rogue City nie robi bowiem dobrego pierwszego wrażenia – wizualia są tu bardzo nierówne, a gameplay początkowo wydaje się „drewniany” i niezbyt porywający. Klimat, owszem, jest – ale mógłby nie wystarczyć do utrzymania zainteresowania młodszej widowni. Na szczęście w sukurs przychodzi mu fabuła, która – choć daleka od wybitnej czy nawet bardzo dobrej – zaciekawia w dostatecznym stopniu, by nieźle wyważone tempo pozwoliło zawiązać się intrydze, w której fani filmowego pierwowzoru dostrzegą wiele znajomych postaci oraz motywów.

You’re no true soul, you’ll never be

PLUSY:

  • dobry model strzelania, soczyste headshoty;
  • klimat oryginalnych filmów o RoboCopie;
  • masa easter eggów i nawiązań dla fanów uniwersum;
  • ładne, pełne szczegółów lokacje;
  • niezły angielski dubbing i Peter Weller jako RoboCop;
  • w miarę poprawna polska kinowa lokalizacja;
  • dobrze działający system punktów kontrolnych;
  • na ogół interesujące zadania poboczne;
  • przyzwoita, choć dość przewidywalna fabuła...

MINUSY:

  • ...którą trochę niepotrzebnie rozciągnięto tu i ówdzie;
  • głupawa SI wrogów;
  • nużące walki z bossami;
  • mimika postaci;
  • optymalizacja, drobne bugi i glitche.

Sierżant Alex Murphy umarł, ale jednak żyje. Korporacja Omni Consumer Products wykonała pierwszy w historii udany przeszczep mózgu, powołując do służby RoboCopa – pół człowieka, pół maszynę. Ma on bez pardonu wymierzać sprawiedliwość na ulicach skorumpowanego starego Detroit. Jednak przeszłość nie omieszka upomnieć się o Robo – jak zdrobniale nazywają protagonistę koledzy i koleżanki z posterunku (bardzo pokrótce streściłem Wam właśnie dwa filmy). Pomoże jej w tym Nowy Gracz, z którego pojawieniem się w mieście RoboCop zaczyna doznawać coraz poważniejszych awarii systemu, przypominających flashbacki z poprzedniego życia.

Więcej nie zdradzę, bo choć fabuła jest niezła i przyjemnie się ją śledzi, bywa do bólu przewidywalna nawet mimo kilku pozornie niespodziewanych zwrotów akcji, których część bez problemu powinni przewidzieć nie tylko fani uniwersum, ale również osoby poznające RoboCopa właśnie w Rogue City. Z jednej strony trudno o prawdziwe zaskoczenie w świecie, gdzie zaufanie jest na wagę złota, z drugiej twórcy nie żałowali dialogów ekspozycyjnych, które pozwalają łączyć fabularne kropki łatwiej i szybciej, niż udaje się to postaciom na ekranie.

Alex Murphy spotyka RoboCopa. Koloryzowane.RoboCop: Rogue City, Nacon, 2023.

Co gorsza, czasu na rysowanie owych punkcikowych szlaczków mamy nad wyraz dużo. O ile początkowe misje odpowiednio dawkują napięcie, o tyle w drugiej połowie gry miałem wrażenie, jakby twórcy wzięli niewielki fragment historii i – niczym zuchelek masła – rozsmarowali go na zbyt dużej pajdzie chleba.

Przed właściwym finałem co najmniej dwa razy można pomyśleć, że za chwilę wyświetlą się już napisy końcowe – zwłaszcza gdy nie zna się filmów. Wprawdzie ciągle jesteśmy świadkami wydarzeń ważnych, dopełniających fabularną układankę, lecz niekiedy dla jednego takiego „puzzelka” wykonujemy kilkudziesięciominutową misję, po brzegi wypełnioną strzelaniem dla samego tylko strzelania.

Każda misja ma osobną mapę. Wyjątkiem są te, w których wyruszamy na ulice Detroit. Miasto jest bardzo małe, cele oddalone są od siebie o maksymalnie 200 metrów.RoboCop: Rogue City, Nacon, 2023.

Długość większości z kilkunastu dostępnych etapów determinuje liczba zadań pobocznych, których zechcemy się podjąć w trakcie ich przechodzenia. Czasem są to całkiem sympatyczne questy – zebranie podpisów na kartce dla przebywającej w szpitalu ciężko rannej koleżanki; rozładowanie kolejki na komendzie; znalezienie odpowiedniego filmu dla bezdomnego; uratowanie kociaka z czeluści mrocznej piwnicy – lecz jest również kilka niechlubnych wyjątków, zadań, które nie pogłębiają immersji, które wykonuje się wyłącznie dla punktów doświadczenia i „wymaksowania” misji (np. drukowanie zdjęcia zmarłego policjanta albo któraś z rzędu fabularyzowana wizyta na strzelnicy).

Niemniej warto je odhaczać – nie tylko dla „expa”, ale również w celu budowania relacji z postaciami niezależnymi. Tutaj przykłady pominę, zwłaszcza że kilka pasujących wymieniłem w poprzednim akapicie. Ponadto sądzę, iż zauważyliście już pewien schemat – działania RoboCopa mają przynieść odpowiedź na pytanie, czy bliżej mu do człowieka, czy do maszyny. Mogą także wpłynąć na życie niektórych bohaterów, a nawet na wynik wyborów burmistrza Detroit. Tym samym gra ma kilka zakończeń, jednak różnią się one jedynie fragmentami dialogów czy cutscenek – zasadniczej narracji nie zmienimy.

Grube ryby cały czas próbują nas wciągać w politykę i wykorzystywać naszą dobrą prasę do własnych celów.RoboCop: Rogue City, Nacon, 2023.

You’re built to serve, to calculate

Nie zmienimy również gameplayu, który prezentuje się bardzo podobnie na początku i na końcu gry. RoboCop to nie tajny agent – nie bawi się w podchody czy ciche eliminowanie wrogów. Wchodzi, wymierza sprawiedliwość, wychodzi. Jego rozmiar i ciężar nie pozwalają mu szybko biegać ani kucać – potrzeba chwili, by przywyknąć do tego pierwszego – przez co efektywność bojowa cyborga jest wypadkową jego celności i nieprzebijalności pancerza. Ta pierwsza zależy wyłącznie od gracza, choć może on wspomagać się trybem namierzania, w którym cele – w tym wybuchające obiekty – są otoczone wyraźnym, zielonkawym konturem. Dzięki temu dostrzeglibyśmy nawet wystającą piętę mitologicznego Achillesa, gdyby raczył zawitać do Detroit.

Swoje szanse na przeżycie zwiększamy zaś, poprawiając żywotność i ulepszając pancerz RoboCopa. To dwie z ośmiu statystyk, w które możemy inwestować punkty doświadczenia, zdobywane za wykonywanie zadań i pokonywanie wrogów oraz zapewniane przez znajdowane dyskietki szkoleniowe. Grając na standardowym poziomie trudności – drugim z czterech dostępnych, licząc od najłatwiejszego – na początku musiałem polegać głównie na ograniczonej mobilności postaci i osłonach. Gdy jednak rozwinąłem te dwie cechy, nawet w końcowych misjach zdarzały się starcia, w których szedłem na żywioł, kompletnie się odsłaniając. Zwiększone obrażenia i lepsza defensywa uczyniły ze mnie prawdziwą maszynę do zabijania.

Trup ściele się tu gęsto.RoboCop: Rogue City, Nacon, 2023.

Problemy napotkałem dosłownie w dwóch walkach – z pierwszym robotem kroczącym ED-209 i w finałowej. W zasadzie są to pojedynki z bossami, więc z założenia powinny być trudniejsze od zwykłych wymian ognia. Niemniej w obu przypadkach odniosłem wrażenie, że napotkane wyzwanie nie wynika z mojego braku umiejętności czy z niedostatków „mojego” RoboCopa, tylko z kiepskiego projektu tych starć. Mierzymy się w nich bowiem z istnymi „gąbkami na pociski” tudzież „wybuchającymi beczkami”, które trzeba tłuc, tłuc i tłuc w jeden punkt, aż padną. Ani to ciekawe, ani satysfakcjonujące – co najwyżej irytujące i wystawiające cierpliwość gracza na próbę.

Na szczęście to tylko dwa starcia, bo model strzelania jest tu naprawdę niezły. Obcowałem z lepszymi, ale i polskie studio Teyon nie ma się czego wstydzić. Broń bardzo dobrze brzmi i wygląda, dzięki czemu aż chce się patrzeć, jak RoboCop ją przeładowuje. Soczystego dźwięku informującego o udanym headshocie nie sposób zaś pomylić z niczym innym. Sprawia on o tyle dużą frajdę, że pojedynczy strzał w środek głowy od razu uśmierca wiele typów wrogów (o ile nie mają hełmu etc.). Na dostępny arsenał również trudno narzekać – pistolety, karabiny, strzelby, snajperki, granatniki, wyrzutnie rakiet... a ja (ze względów estetycznych) i tak korzystałem głównie z podstawowego „gnata” Robo, mającego nielimitowaną amunicję, po drugą broń sięgając tylko przy specjalnych okazjach.

Starcia z kolejnymi ED-209 nie umywają się do tego pierwszego, bo możemy się wyposażyć w takie cacuszka.RoboCop: Rogue City, Nacon, 2023.

Problem w tym, że radochę ze strzelania dość mocno psuje niemrawa SI wrogów. Na otwartej przestrzeni pchają się oni pod lufę niczym tarcze na strzelnicy. Gdy mają się za czym skryć, starają się to wykorzystywać, ale zdarza im się zapomnieć, że zza osłony wypada się czasem wychylić i chociaż spróbować trafić koszącego ich kolegów RoboCopa. Kiedy indziej zaś chowają się tak nieudolnie, iż poza krawędź wystaje im pół głowy, fragment pleców czy noga... nie wspominając o „mądralach”, którym się wydaje, że metalowe rusztowanie stanowi świetną ochronę od kul. Znalezienie dobrej pozycji nierzadko umożliwia z kolei wyeliminowanie sporego zastępu wrogów przy zerowych bądź minimalnych stratach – tak duży miewają problem z wyszukiwaniem ścieżek.

Choć w RoboCopie: Rogue City strzelania jest bardzo dużo, mimo wymienionych wyżej niedoskonałości nie nuży ono nawet po kilkunastu godzinach zabawy. Dlatego też tym bardziej uważam, że twórcy trochę niepotrzebnie próbowali urozmaicić owe sekwencje miernymi starciami z bossami. Całkiem umiejętnie wzbogacili za to te fragmenty gry, w których akcji jest mniej. Prowadząc śledztwo, w zależności od sytuacji musimy skanować otoczenie, rozwiązywać proste zagadki – zwykle polegające na znalezieniu odpowiedniej kolejności przycisków do wciśnięcia bądź kabli do przecięcia – rozmawiać z mieszkańcami Detroit czy podążać za znalezionymi śladami. Nie są to odkrywcze aktywności, ale ich obecność dowodzi, że autorzy próbowali dopilnować, by gracz nie nudził się, gdy ucichnie huk wystrzałów.

Odprawiając ludzi z kwitkiem, można poczuć się jak „prawdziwy glina”. Wlepiając mandat za niewłaściwe parkowanie również.RoboCop: Rogue City, Nacon, 2023.

Look at you now, you’re a dying machine

Można założyć, iż dobrych chęci nie brakowało także przy dopieszczaniu technikaliów. Tutaj jednak potrzeba było czegoś więcej, by osiągnąć zadowalający poziom. Na PlayStation 5 gra domyślnie uruchomiła mi się w trybie jakości. Raczej go unikam, ale skoro tak, uznałem, że trzeba dać mu szansę. Potrwała ona 40 minut, w trakcie których doświadczyłem ładowania się tekstur tuż przed moim wizjerem – którego, swoją drogą, nie oglądamy poza cutscenkami, nawet w odbiciach (podobnie rzecz ma się z nogami bohatera) – a klatki ewidentnie oscylowały poniżej 30.

W celującym w 60 FPS-ów trybie wydajności bawiłem się o niebo lepiej, choć wciąż nie było idealnie. Czasem gra mocno „chrupnęła”, migoczące tekstury (tzw. flickering) były standardem, a przy dłuższej – około pięciogodzinnej – sesji dźwięk zaczął lekko trzeszczeć i odrobinę rozsynchronizował się z obrazem. Ponowne uruchomienie aplikacji naprawiło ten problem.

Mniej radykalny krok musiałem wykonać, gdy nie wczytał się skrypt, co uniemożliwiło mi dalsze przejście jednej z końcowych misji. Na szczęście wystarczyło wczytać ostatni punkt kontrolny – tworzą się one tak często, że zupełnie nie brakowało mi opcji ręcznego „sejwowania” – ponownie pokonać grupę wrogów i droga naprzód stanęła otworem. Tego typu usterkę napotkałem dosłownie raz, ale niewykluczone, że miałem szczęście – dlatego o tym wspominam.

Za ocalenie tego przystojniaka jest osiągnięcie.RoboCop: Rogue City, Nacon, 2023.

Natrafiłem za to na sporo drobnych błędów w kinowej polskiej wersji językowej gry. Nie są one bardzo poważne – ot, literówki, błędy interpunkcyjne (ortografów na szczęście nie zauważyłem), brakujące słowa, kwestie i nazwy własne przetłumaczone niezbyt trafnie bądź niepotrzebnie (nazwisko Pickles to po naszemu Zakwas...) lub pozostawione w mowie Szekspira – i nie występują tak często, by skłaniały do wybrania angielskich napisów. Niemniej te drobnostki zapadają w pamięć, zwłaszcza że dialogi zostały napisane i udźwiękowione na niezłym poziomie, a Peter Weller udowodnił, iż jest niezastąpiony jako RoboCop. Wypowiedzi bohaterów czasem zalatują banałem, ale częściej bawią, niż żenują, a to już wystarczający powód, by ich nie pomijać.

Na pochwałę zasługują również zgrabny interfejs, czasy ładowania – wynoszące dosłownie kilka sekund – oraz wizualia. O ile jednak lokacje są całkiem ładne i pełne szczegółów – takich jak np. poprawnie przesuwające się wskazówki na zegarze ściennym – o tyle z twarzami postaci mam duży problem. Wymodelowane zostały przyzwoicie i pewnie bym o nich nie wspominał, gdyby nie te straszne animacje.

RoboCop: Prison Break.RoboCop: Rogue City, Nacon, 2023.

Ruszają się jedynie usta, brwi i oczy – jakby pozostałe fragmenty fizys mieszkańców Detroit zostały odlane z wosku. Efekt jest iście przerażający. Długo szukałem odpowiedniego porównania – oczywistym wyborem wydawał mi się Starfield, lecz ostatecznie uznałem, że Bethesda należy do innej „kategorii wagowej” niż Teyon. W końcu z pomocą przyszedł mi nowy materiał z nadchodzącego Vampire: The Masquerade – Bloodlines 2. Brrr...

Być może twórcy skoncentrowali się na ruchach ust, bo to właśnie je obserwujemy przez 95% czasu u RoboCopa. I tu trzeba im oddać, że „kłapy” – dopasowanie ruchu warg do wypowiadanych słów – wyszły bardzo dobrze. Tak czy owak, mimika jest tym elementem, który nie pozwala traktować RoboCopa: Rogue City jako produkcji z pogranicza segmentów AA i AAA, spychając ją do tej pierwszej grupy. I jeszcze może kuriozalny ragdoll oraz... „ragbike”? Chodzi o prześmieszne rzeczy, które wyczyniają pozbawione kierowców motocykle – od nieustannie kręcących się kół aż po zawisanie w pionie na pustym placu.

Detroit nocą ma niemal cyberpunkowy vibe.RoboCop: Rogue City, Nacon, 2023.

Mechanical cradle, synthetic embrace

Trochę ponarzekałem, trochę pochwaliłem, ale ostatecznie skłamałbym, mówiąc, że źle się bawiłem przy RoboCopie: Rogue City. To bardzo solidna strzelanka, w której dosłownie roi się od easter eggów i nawiązań do filmów o tytułowym cyborgu. Fani tego uniwersum powinni być więcej niż zadowoleni i im w pierwszej kolejności mogę polecić tę grę.

Osobom, które po prostu szukają solidnego shootera, radziłbym jednak poczekać na aktualizacje oraz promocje. Spędziłem bowiem w Detroit 24 godziny i poza „wymaksowaniem” kilku misji oraz strzelnicy nie zostało mi już w zasadzie nic do zrobienia (nie zdobyłem tylko czterech osiągnięć). Myślę, że bez „lizania ścian” główny wątek fabularny można przejść w około 17 godzin. Gra kosztuje zaś ponad 200 zł. Czy daje to zadowalający stosunek ceny do zawartości, niech każdy przekalkuluje sobie sam.

Hubert Śledziewski

Hubert Śledziewski

Zawodowo pisze od 2016 roku. Z GRYOnline.pl związał się pięć lat później – choć zna serwis, odkąd ma dostęp do Internetu – by połączyć zamiłowanie do słowa i gier. Zajmuje się głównie newsami i publicystyką. Z wykształcenia socjolog, z pasji gracz. Przygodę z gamingiem rozpoczął w wieku czterech lat – od Pegasusa. Obecnie preferuje PC i wymagające RPG-i, lecz nie stroni ani od konsol, ani od innych gatunków. Kiedy nie gra i nie pisze, najchętniej czyta, ogląda seriale (rzadziej filmy) i mecze Premier League, słucha ciężkiej muzyki, a także spaceruje z psem. Niemal bezkrytycznie kocha twórczość Stephena Kinga. Nie porzuca planów pójścia w jego ślady. Pierwsze „dokonania literackie” trzyma jednak zamknięte głęboko w szufladzie.

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Adrian Werner Ekspert 15 lutego 2024

(PC) Perełka. Idealnie odtwarza klimat, styl i przesłanie RoboCopa. Świetna walka, różnorodne misje i przepiękna grafika lokacji (za to postacie mocno straszą). No i uwielbiam małe otwarte światy, a Rogue City taki ma – powracamy do niego trzykrotnie o różnych porach dnia, aby na końcu odbić go podczas inwazji gangów. Cudowne zagranie. Jedna z najmilszych niespodzianek 2023 roku.

8.5
Recenzja gry RoboCop - filmowa demolka z domieszką drewna
Recenzja gry RoboCop - filmowa demolka z domieszką drewna

Recenzja gry

RoboCop: Rogue City to gra wyważona niemal równie dobrze jak kroki tytułowego cyborga. Niemal – bo obok filmowego klimatu, niezłej fabuły i dobrego modelu strzelania znalazły się w niej także nieco głupawa SI oraz niedoróbki techniczne.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.