Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Nintendo Switch Sports Recenzja gry

Recenzja gry 4 maja 2022, 14:55

Recenzja Nintendo Switch Sports - Sony zrobiło to lepiej

Nintendo Switch Sports mogło być wielkim powrotem gier ruchowych. Zamiast tego cofa ten gatunek do 2006 roku, oferując mniej niż poprzednie pozycje z cyklu, seria Sports Champions Sony czy wiele innych produkcji dostępnych na Switchu.

Recenzja powstała na bazie wersji Switch.

PLUSY:
  1. zasady zabawy opanowuje się błyskawicznie;
  2. grając lokalnie ze znajomymi, można spędzić przyjemnie dwie czy trzy godzinki.
MINUSY:
  1. minigry są za proste – nuda dopada nas tu o wiele za szybko;
  2. grze bardzo brakuje zawartości, a obiecane darmowe aktualizacje aż tak wiele tu nie zmienią;
  3. po dwóch, trzech godzinach znamy już wszystkie atrakcje zabawy i nie mamy powodów, by do niej wracać;
  4. to duży regres względem poprzedniej odsłony cyklu;
  5. absurdalna cena za taką zawartość.

Kolekcja pięciu minigier wykorzystujących kontrolery ruchowe Wii Sports z 2006 roku była rewolucją, która zagwarantowała sukces konsoli Nintendo Wii, otworzyła świat gamingu przed całą rzeszą casualowych graczy (tutejsze kręgle cieszyły się dużą popularnością m.in. w amerykańskich domach starości) i wykreowała modę na gry ruchowe. To jednak było 16 lat temu. W tym czasie zarówno Nintendo, jak i konkurencja nie spały. W 2009 roku Wii Sports doczekało się mocno rozbudowującego formułę i oferującego wiele dyscyplin Wii Sports Resort. Rok później natomiast Sony stworzyło konkurencyjne Sports Champions, które z kolei wyróżniało się świetnie odwzorowaną fizyką – do dziś chętnie wracam do oferowanej tu odmiany disc golfa i walk gladiatorów, które pod względem realizmu nadal zachwycają. Na tle owych dwóch oraz wielu innych gier – również tych dostępnych na „Pstryczku” – Nintendo Switch Sports okazuje się wielkim krokiem... wstecz.

Minigry są bardzo proste i szybko się nudzą.

Łatwe do opanowania, trudne do... Jakie znowu trudne?

W skład Nintendo Switch Sports wchodzi sześć minigier ruchowych, w które możemy grać solo, ze znajomymi lub online. Są to siatkówka, piłka nożna, badminton, tenis, kręgle i odmiana szermierki zwana chanbarą. Wracając do porównań z poprzedniego akapitu – to tyle samo, ile znalazło się lata temu w Sports Champions, o jedną więcej niż w oryginalnym Wii Sports i zaledwie połowa tego, co oferowało Wii Sports Resort. Do zestawu za jakiś czas w formie darmowej aktualizacji ma jeszcze dołączyć siódma dyscyplina – golf.

Wszystkie zostały zaprojektowane w taki sposób, aby były bardzo proste do opanowania. I niestety przesadzono z tym, automatyzując wiele aspektów rozgrywki i sprowadzając ją do najprostszych, pozbawionych głębi podstaw. Przykładowo w kręglach możemy ustawić kierunek rzutu, ale już to, w jaki sposób wykonamy ruch, nie ma większego znaczenia. W badmintonie, tenisie czy siatkówce skupiamy się niemal wyłącznie na odbijaniu we właściwym momencie, mając minimalny albo żaden wpływ na ustawienie naszej postaci. W efekcie reguły gry wprawdzie faktycznie opanowujemy w trymiga, ale jednocześnie bardzo szybko osiągamy też najwyższy poziom umiejętności i zaczynamy się nudzić.

Piłka nożna to dla mnie najlepsza minigra dostępna w zestawie. A ja nawet nie lubię piłki nożnej.

Jedynie chanbara, wymagająca bacznej obserwacji ruchów przeciwników i wykorzystywania ich słabości, oraz piłka nożna, pozwalająca użyć obu kontrolerów ruchowych i dająca pełną swobodę biegania po boisku, oferują nieco więcej głębi. Tu jednak również nie ma mowy o zabawie na długie godziny – to dalej bardzo banalne minigry. Taka prostota mogła być akceptowana w zestawie dołączanym za darmo do konsoli Wii Sports, ale Japończycy liczą sobie za Nintendo Switch Sports tyle, ile za dużą grę – a w tej kategorii, gdy konkurencję stanowi chociażby pękający obecnie od zawartości Mario Golf Super Rush, cena wydaje się nieadekwatna do oferowanej zawartości.

Recenzja Nintendo Switch Sports - Sony zrobiło to lepiej - ilustracja #3

Kopnij piłkę

Nintendo Switch Sports sprzedawane jest w pakiecie ze znaną z Ring Fit Adventure opaską pozwalającą przymocować Joy-Cona do nogi. Funkcja ta obecnie wykorzystywana jest wyłącznie w specjalnym trybie piłki nożnej, w którym możemy strzelać karniaki, faktycznie wymachując nogą. I tak jak standardowa wersja tutejszej piłki nożnej nawet bawi, tak ten tryb nudzi się błyskawicznie. W ramach darmowej aktualizacji za jakiś czas obsługa opaski ma zostać dodana również do właściwej piłki nożnej. I dopiero wtedy ewentualnie będzie to coś więcej niż mało zajmująca ciekawostka.

Najlepiej grać w Nintendo Switch Sports ze znajomymi.

Samotnikom dziękujemy

Rozczarowaniem okazują się również oferowane warianty zabawy. Samotnicy nie znajdą tu nic dla siebie – jedyne, co Nintendo Switch Sports ma im do zaproponowania, to bezcelowe sparingi ze sztuczną inteligencją. Najlepiej gra się lokalnie z grupą znajomych, choć znowu mamy tu do dyspozycji jedynie podstawowe możliwości stoczenia pojedynczych meczów w poszczególnych minigrach – żadnych opcji tworzenia lokalnych turniejów czy imprez, które mogłyby dodać całości kolorytu.

To, czym Nintendo Switch Sports wyróżnia się na tle swoich poprzedniczek, to tryb sieciowy. Ten zresztą jesteśmy zmuszeni przetestować, jeśli chcemy odblokować ciekawsze możliwości dostosowania swojego awatara – system progresji obdarowujący kosmetyką funkcjonuje wyłącznie w tym wariancie zabawy. Podstawowy pakiet ciuszków okazuje się mocno okrojony, więc jeśli wyrażanie siebie w grze jest dla nas istotne, to – chcąc nie chcąc – będziemy musieli spędzić trochę czasu na mierzeniu się z innymi graczami z całego świata. Kod sieciowy działa w porządku i nie natrafiłem na żadne problemy, choć opcje komunikacji z innymi są tak ubogie, że często trudno stwierdzić, czy faktycznie gramy z innymi ludźmi, czy z podstawionymi za nich botami. W obu przypadkach zresztą prostota minigier sprawia, że i tak taka forma rozgrywki szybko się nudzi – bez kumpli wymachujących obok mnie, z którymi można pogadać i się pośmiać, to zdecydowanie nie jest to samo.

W siatkówce głównie chodzi o machnięcie kontrolerem w odpowiednim momencie.

Niektóre dyscypliny posiadają różne warianty zabawy, ale znowu są to zmiany o wiele mniej wpływające na grę, niż by się chciało. W kręglach możemy włączyć obecność przeszkód na torach, ale są one na tyle proste do omijania, że praktycznie nie robią różnicy. Chanbara oferuje trzy typy potyczek – bronią standardową, ładowaną oraz na dwa miecze. Na papierze brzmi to jak fajne urozmaicenie, ale w praktyce oznacza raptem pojawienie się jednego dodatkowego rodzaju ataku. Najciekawiej znowu wypada piłka nożna, gdzie możemy grać 1 na 1 albo w drużynach 4 na 4 (oraz odpalić tryb strzelania karniaków wykorzystujący opaskę na nogę, o którym wspominam w ramce) – i dopiero tutaj różnice są faktycznie zauważalne.

Za mało jak na dużą grę

Wszystkiego w Nintendo Switch Sports jest za mało – dyscyplin, wariantów zabawy, atrakcji dla samotników, no i przede wszystkim głębi. Nie możemy nawet liczyć na jakieś urozmaicenia wizualne – mecze odbywają się zawsze na tych samych boiskach, kortach czy arenach. Jak to u Nintendo bywa, całość działa tak, jak działać powinna, nie natrafiamy na błędy techniczne, kontrolery ruchowe poprawnie rejestrują nasze wymachy. Ale co z tego, skoro rozrywki wystarcza na dwie, góra trzy godziny, jeśli mamy pod ręką paczkę znajomych – i na o wiele krócej, gdy gramy sami albo przez sieć.

Jeśli nie pogramy trochę po sieci, możliwości dostosowania naszego avatara będą bardzo ubogie.

Dlatego w obecnej formie nie mogę polecić tego zestawu. Na Switchu nie brakuje lepszych gier, czy to imprezowych (Mario Golf Super Rush, Super Mario Party, Snipperclips), czy skupionych na wykorzystaniu kontrolerów ruchowych (znowu Mario Golf, ale również Ring Fit Adventure czy Fitness Boxing 2). Nintendo Switch Sports nie robi niczego lepiej od wyżej wymienionych. A w porównaniu ze swoimi poprzedniczkami czy ze Sports Champions Sony wypada po prostu biednie. Ta gra powinna była wyjść 5 lat temu i być oferowana jako darmowy dodatek dla nabywców konsolki Nintendo Switch, tak jak 16 lat temu wspierane było Wii Sports. Jako samodzielny produkt, sprzedawany w cenie dużej gry, Nintendo Switch Sports zwyczajnie się nie sprawdza.

O AUTORZE

Bardzo lubię gry ruchowe – obecnie PlayStation 3 odpalam głównie po to, żeby pograć sobie w Sports Champions albo jakieś szynowe shootery. Na PlayStation VR tryumfy święci u mnie Box VR i Beat Saber, w które łącznie grałem już więcej niż we wszystkie inne wykorzystujące technologię wirtualnej rzeczywistości gry razem wzięte. Na Switchu wiele godzin spędziłem przy Ring Ficie, Fitness Boxingu czy serii Just Dance. I każdy z tych tytułów zapewnił mi więcej frajdy niż Nintendo Switch Sports. O popkulturze piszę i rozmawiam na swoim Twitterze.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry otrzymaliśmy nieodpłatnie od firmy ConQuest Entertainment, dystrybutora Nintendo na rynek polski.

Michał Grygorcewicz | GRYOnline.pl

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Lubisz gry sportowe?

Tak
53,4%
Nie
46,6%
Zobacz inne ankiety
Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra
Recenzja EA Sports FC 24 - nowa nazwa i (prawie) nowa gra

Recenzja gry

EA Sports FC 24 to duchowy spadkobierca serii FIFA, który na każdym kroku stara się podkreślać swoją odmienność od poprzednich odsłon serii. Nie jest to jednak rewolucja, EA Sports nie wywróciło gry do góry nogami – i dobrze.

FIFA 23 - recenzja. Nie wyrabiam, ta gra jest jak TikTok
FIFA 23 - recenzja. Nie wyrabiam, ta gra jest jak TikTok

Recenzja gry

Ostatnia FIFA autorstwa EA Sports. Koniec pewnej ery. Przyszłość serii rodzi wiele pytań, więc wypada cieszyć się tym, co jest. Sęk w tym, że nie do końca potrafię. Dostałem grę, w którą chciałbym wsiąknąć, ale za nią nie nadążam. FIFA 23 jest jak TikTok.

Recenzja Mario Strikers: Battle League - świetnej gry zasługującej na żółtą kartkę
Recenzja Mario Strikers: Battle League - świetnej gry zasługującej na żółtą kartkę

Recenzja gry

Żółta kartka to nie żarty, ale Mario Strikers, pomimo całej swojej fajności, w pełni na nią zasługuje. W tytuł ten naprawdę dobrze się gra, a z piłką przy nodze łatwo jest się zatracić, ale po końcowym gwizdku człowiek traci chęci do dalszej zabawy.