Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

XCOM: Chimera Squad Recenzja gry

Recenzja gry 23 kwietnia 2020, 15:00

autor: Bartosz Świątek

XCOM: Chimera Squad – nowy XCOM jest tani, ale nie jest biedny

Zapowiedź XCOM: Chimera Squad uderzyła w graczy niczym latający spodek w wieżę radiową. Nim zdążyliśmy się dobrze otrząsnąć i wygrzebać z gruzów, gra wylądowała na Steamie.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Fani serii XCOM musieli czekać blisko cztery lata na zapowiedź jej kolejnej odsłony. A kiedy ta wreszcie nadeszła, okazało się, że otrzymaliśmy produkcję inną, niż można się było spodziewać. Zamiast tradycyjnej walki z pasażerami latających spodków lub partyzantki na opanowanej przez obcych planecie dostajemy tym razem możliwość pokierowania oddziałem, który przypomina raczej coś na kształt... udziwnionej wersji jednostki SWAT. Czy to źle? Niekoniecznie. W grze XCOM: Chimera Squad jest sporo rzeczy, które mają szansę się spodobać. Równocześnie jednak jest to produkcja, która może nie przypaść do gustu najbardziej hardcore’owym miłośnikom tego cyklu.

ALE O CO CHODZI?

Pamiętacie XCOM-a 2? Tam biliśmy się z kosmitami, którzy okupowali Ziemię. Tę walkę ludzkość wygrała i teraz obcy oraz homo sapiens starają się żyć w zgodzie. Przenosimy się więc do Miasta 31 i jako specjalny oddział międzygatunkowy zwalczamy wszystkich tych, którzy zagrażają z trudem wywalczonemu pokojowi.

Mamy nowego XCOM-a. Zaraz... co to, do cholery, jest? - XCOM: Chimera Squad – nowy XCOM jest tani, ale nie jest biedny - dokument - 2020-04-29
Mamy nowego XCOM-a. Zaraz... co to, do cholery, jest?
PLUSY:
  1. dobrze przemyślany turowy system walki;
  2. granie „policją” w XCOM ma swój urok;
  3. gra toczy się kilka lat po wydarzeniach XCOM 2 i pokazuje, jak zmienił się świat;
  4. oddział składa się z gotowych postaci z określonymi osobowościami (dla niektórych to plus);
  5. Chimera Squad wnosi powiew świeżości, bo różni się od poprzednich części…
MINUSY:
  1. …ale być może za bardzo, by spodobać się najbardziej hardcore’owym miłośnikom cyklu;
  2. oddział nie składa się z losowo wygenerowanych, samodzielnie nazwanych postaci (dla niektórych to minus);
  3. gra jest prostsza niż poprzednie odsłony, a bohaterowie nie mogą w niej umrzeć na stałe;
  4. momentami widać, że to produkcja o nieco mniejszym budżecie;
  5. z czasem wkrada się monotonia.

No dobrze, zacznę może od tego, że mnie osobiście ten nowy XCOM całkiem do siebie przekonał. Owszem, po kilku godzinach spędzonych z grą mam wrażenie, że jest zauważalnie prostsza od poprzednich części, a charakterystyczna komiksowa stylistyka nie całkiem mi odpowiada. Trochę przez nią, a trochę z uwagi na inne rzeczy – np. fakt, że w niektórych animowanych przerywnikach bohaterowie nagle tracą głos i zostajemy z napisami – momentami trudno jest też nie odnieść wrażenia, że obcuje się z produkcją o mniejszym budżecie. Wiecie, jednym z tych swoistych „zapychaczy”, które są opatrzone fajnie brzmiącym podtytułem zamiast następnej cyfry (check) i czasem pojawiają się pod koniec generacji (check), gdy wydawca nie chce wypuszczać kolejnej pełnoprawnej części serii na tych samych platformach (check) albo czuje potrzebę wybadania rynku.

Tylko że w tym przypadku temu poczuciu towarzyszy świadomość, że gra została odpowiednio wyceniona – bazowo na Steamie trzeba za nią zapłacić 89,99 zł, ale do 1 maja można ją nabyć aż o połowę taniej. W tej sytuacji staje się ona na tyle łakomym kąskiem, że aż trudno się złościć z powodu niedociągnięć.

Pomiędzy misjami spędzamy czas w centrum dowodzenia

Nowy stary XCOM

Jeszcze ważniejsze od ceny wydaje mi się jednak to, że u podstaw Chimera Squadu leży całkiem dobrze przemyślana rozgrywka strategiczna, która jest na tyle podobna do tego, co znamy z wcześniejszych części, by nie zrazić fanów serii, a jednocześnie na tyle inna, by ich zwyczajnie nie zanudzić. Powszechnie wiadomy jest fakt, że gracze uwielbiają kupować milion razy niemal tę samą grę. Równocześnie na ogół oczekujemy, że ulubiona seria będzie ewoluować (byle w dobrym kierunku!). Dla deweloperów zachowanie równowagi pomiędzy jednym a drugim czasem przypomina taniec na brzytwie z opaską na oczach (dla niektórych nie kończy się to najlepiej – na przykład dla studia Relic Entertainment przy Dawn of War 3), ale mam wrażenie, że twórcom z Firaxis Games udało się całkiem dobrze wywiązać z tego zadania.

Podobnie jak praktycznie każdy XCOM, gra składa się z grubsza z dwóch splecionych ze sobą warstw – strategicznej oraz taktycznej. Ta pierwsza rozgrywa się w centrum dowodzenia i obejmuje m.in. wybór misji na mapie miasta będącego miejscem akcji (prowadzimy swoiste dochodzenia, które wymagają od nas wykonania konkretnych zadań, musimy też dbać o ogólny porządek w metropolii), nadzorowanie rozwoju technologicznego i zakupu sprzętu oraz awansów poszczególnych postaci na wyższe stopnie (odblokowujemy w ten sposób nowe umiejętności).

Mamy też opcję wysłania postaci na trening (możemy dzięki niemu poprawiać statystyki oraz leczyć niektóre obrażenia będące wynikiem poprzednich starć) lub misje specjalną (pozwalają zebrać informacje i dodatkowe środki). Druga część gry to właściwe potyczki – na ogół podzielone na kilka następujących po sobie starć i zrealizowane w oparciu o turowy system walki.

A w systemie walki zaszło sporo zmian. Każde starcie rozpoczyna się teraz od tzw. „trybu wejścia”, podczas którego rozmieszczamy swoich podopiecznych przy konkretnych wejściach do pomieszczenia, a następnie możemy zdecydować, jakie będą ich pierwsze ruchy w danej potyczce, często bardzo mocno wpływając na jej przebieg. Co ważniejsze, w grze XCOM: Chimera Squad poszczególni walczący reagują naprzemiennie – tury naszych żołnierzy przeplatają się z ruchami przeciwników.

Z jednej strony powoduje to, że odpowiednio planując, jesteśmy w stanie w sporej mierze kontrolować przebieg starcia poprzez eliminowanie lub blokowanie konkretnych wrogów. Z drugiej utrudnia koordynowanie działań pomiędzy własnymi żołnierzami (choć specjalna mechanika pozwala raz na misję przyspieszyć turę danej postaci).

Na miejsce akcji pomykamy takim oto transporterem opancerzonym

Jest łatwiej

Na moje oko to właśnie w dużej mierze ta modyfikacja systemu sprawia, że w nowego XCOM-a gra się zdecydowanie łatwiej. Równocześnie jednak przeprowadzenie widowiskowej akcji, w której nasi zbrojni obezwładniają kilku wrogów, jeszcze zanim zajmą pozycje, potrafi sprawić sporą frajdę.

Nowością, która jednych zniechęci, a innych zachwyci, jest fakt, że poszczególni członkowie naszego oddziału tym razem nie są generowani losowo. Kontrolujemy konkretne postacie, które mają własne charaktery, rasy, osobowości i umiejętności specjalne. Z czasem wybór staje się dość bogaty, więc każdy powinien znaleźć swój optymalny skład, modyfikując go wedle potrzeb związanych z daną misją. Mimo to część fanów zapewne będzie mieć poczucie, że gra została pozbawiona czegoś ważnego – straty.

Pewnym problemem jest też powtarzalność rozgrywki. Nowe dzieło Firaxis Games robi sporo, by urozmaicić graczowi zabawę – mamy sporo różnych postaci i umiejętności, a także możliwość zdecydowania o tym, z jaką frakcją będziemy chcieli zmierzyć się w pierwszej kolejności (co wpływa na to, na jakich przeciwników będziemy natrafiali). Niestety, scenariusze misji często się powtarzają i pewnym momencie całość robi się nieco monotonna, szczególnie, że bardzo często przez dłuższy czas walczymy z podobnymi typami wrogów.

W czasie walki to klasyczny XCOM… przynajmniej dopóki nie zagłębimy się w szczegóły

Warto?

Taka, a nie inna formuła wpływa na mechanikę śmierci – lub raczej jej braku. Niezależnie od wybranego poziomu trudności w Chimera Squadzie nie możemy na zawsze stracić żołnierza – jeśli któryś z nich padnie w walce i nie zdołamy ustabilizować jego stanu (i tak pozostaje wówczas nieprzytomny), misja automatycznie kończy się porażką. To naprawdę duża różnica i szczerze mówiąc, mam wrażenie, że na rezygnacji z tej mechaniki gra mogłaby wiele zyskać. Członków tytułowego oddziału da się polubić, więc ich strata potrafiłaby nas zaboleć jeszcze mocniej niż śmierć żołnierzy w poprzednich częściach cyklu. Niestety, do tego potrzebna byłaby produkcja o znacznie większym budżecie i poziomie skomplikowania, a tą Chimera Squad nie jest.

Mimo wszystko warto w ten tytuł zagrać. Nie mogę Wam zagwarantować, że to będzie XCOM dla Was i z pewnością nie będzie to pełnowymiarowe doświadczenie porównywalne z bardzo rozbudowaną „dwójką”. Niewątpliwie można tu jednak znaleźć całkiem sporą dawkę dobrej zabawy, a premierowa cena promocyjna, niecałe 45 zł, jest naprawdę uczciwa.

O AUTORZE

Serię XCOM darzę sympatią od samych jej początków – grałem w oryginalną pierwsza i drugą część, które ukazały się w połowie lat 90. Skończyłem też obydwie współczesne odsłony tego cyklu stworzone przez Firaxis Games, przy czym XCOM 2 z dodatkiem War of the Chosen zjadł mi spory kawałek życia. Na Chimera Squad poświęciłem około 30 godzin.

TWOIM ZDANIEM

Jakie oddziały wolisz prowadzić do boju w turowych grach taktycznych?

Jednostki od podstaw zaprojektowane przeze mnie. Lubię mieć pełną kontrolę nad statystykami.
45,9%
Oddział gotowych bohaterów z osobowością - zawsze to dodatkowa motywacja, by przetrwali.
54,1%
Zobacz inne ankiety
XCOM: Chimera Squad – nowy XCOM jest tani, ale nie jest biedny
XCOM: Chimera Squad – nowy XCOM jest tani, ale nie jest biedny

Recenzja gry

Zapowiedź XCOM: Chimera Squad uderzyła w graczy niczym latający spodek w wieżę radiową. Nim zdążyliśmy się dobrze otrząsnąć i wygrzebać z gruzów, gra wylądowała na Steamie.

Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne
Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne

Recenzja gry

Laysara: Summit Kingdom jest doskonałą pozycją dla graczy, którzy uwielbiają logistyczne przeszkody stające na drodze do budowy miasta idealnego. Polskie studio Quite OK Games zdecydowanie wie, co robi, oby tylko Early Access okazał się dla niego łaskawy.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Nic dziwnego, że to najbardziej wyczekiwana gra na Steamie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Nic dziwnego, że to najbardziej wyczekiwana gra na Steamie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.