Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 4 marca 2012, 16:30

autor: Szymon Liebert

Prosto z indie #3 - magia gier niezależnych

W tym miesiąciu w zapowiedziach przyglądamy się intrygującej skradance Qasir al-Wasat oraz postapokaliptycznej grze RPG Krater. Oprócz tego grarść newsów, konkurs oraz przegląd najciekawszych premier.

Spis treści

Sprawdź to!

Krater

INFO:

Gier postapokaliptycznych na pewno nie brakuje. Doczekaliśmy się też wielu klonów Diablo. Piszę o tym dlatego, gdyż Krater na pierwszy rzut oka łączy dwa elementy – pozwala pokierować pewnymi postaciami w podziemiach mieszczących się w kraterze i walczyć z potworami. Na szczęście studio Fatshark, znane między innymi z westernowego Lead and Gold, nie idzie na łatwiznę. Krater rzeczywiście zestawia motyw zniszczonego świata z diablopodobną strukturą wielu lokacji. Produkcja dodaje do tego jednak elementy takich dzieł jak Syndicate czy X-COM. Chodzi oczywiście o taktykę i konieczność rozwijania postaci.

Akcja tej pozycji będzie rozgrywała się w nietypowym miejscu – tytułowym kraterze gdzieś na terenach Szwecji. „Krater to charakterystyczna sceneria, która jest pozostałością wielkiej wojny, znanej jako Untergang” – wytłumaczył mi Robert Backstrom ze studia Fatshark – „jego sekrety staną się motywacją dla graczy, aby drążyć coraz głębiej”. Co ciekawe, krajobraz jest inspirowany projektem filmowym sprzed lat, który nie doszedł do skutku. „Kluczową inspiracją był szwedzki postapokaliptyczny film Och solen gick ned (...). Miał dziać się w zachodniej części Szwecji, nieopodal miasta Karlstad. Weszliśmy w posiadanie grafik koncepcyjnych do tego dzieła, które wyglądały świetnie” – zdradził Backstrom.

Znaczenie krateru będzie dwojakie. Ma on zapewniać niezwykle urodzajną glebę, a jego mieszkańcy odkryją też tajemniczą dziurę, prowadzącą do podziemi wypełnionych zaawansowanym sprzętem i potworami. Takie właściwości tego miejsca okażą się atrakcyjne dla wielu grup ludzi. Pierwszą z nich poznamy w podstawowej części gry, która później otrzyma kilka dodatków fabularnych i nie tylko. Sama konstrukcja tytułu będzie dość otwarta. „Staramy się nie wprowadzać zbyt wielu granic, które zmniejszałyby swobodę poruszania się gracza” – obiecuje Bäckström. Przedstawiciel studia Fatshark przyznał, że główna kampania będzie liniowa, ale na uczestników zabawy czeka mnóstwo pobocznych wyzwań i zadań.

Siłą Kratera ma być system walki i rozwoju postaci. W grze pokierujemy trzyosobową drużyną bohaterów, którzy w starciach prowadzonych w czasie rzeczywistym będą mogli odnieść obrażenia lub nawet zginąć (niczym we wspomnianym X-COM-ie). Ogromne znaczenie będzie miało więc wytwarzanie nowych przedmiotów (gwarantujących dodatkowe umiejętności) oraz odpowiednie wybory taktyczne. „Ważne jest to, jak bardzo przyłożysz się do budowania drużyny z wielu różnych klas i postaci” – poradził nam jeden z twórców gry. Osiągnięcia z zabawy solowej przełożą się na tryby wieloosobowe, które będą dodawane stopniowo. „Zdecydowaliśmy się skupić na rozgrywce jednoosobowej, tworząc główną część gry, ale na krótko po premierze tryb multiplayer stanie się jedną z jej kluczowych atrakcji” – zapewnił Robert Backstrom. Wycieczka do postapokaliptycznej Szwecji zapowiada się zatem interesująco.

Dlaczego warto zwrócić uwagę na Krater?

Krater połączy elementy takich gier jak Diablo, Fallout czy X-COM, a przy okazji będzie rozgrywać się w unikatowej scenerii postapokaliptycznej (Skandynawia). Twórcy produkcji stawiają na taktyczny system walki w czasie rzeczywistym oraz rozbudowany o wytwarzanie nowych przedmiotów system rozwoju postaci. Studio Fatshark zapowiada też, że gra po premierze otrzyma ogromne i wielomiesięczne wsparcie.

Out There Somewhere

INFO:
  • Premiera: już jest
  • Cena: 4,99 dolarów
  • Dostępność: oficjalna strona
  • Producent: MiniBoss

Prosta platformówka retro z motywem teleportacji – tak najkrócej można opisać grę Out There Somewhere. Oczywiście takie uproszczenia są krzywdzące dla sympatycznych produkcji tworzonych przez niewielkie studia (a takim jest bez wątpienia MiniBoss). W dziele tego początkującego dewelopera wcielamy się w niejakiego Juriego, galaktycznego wojownika, który musi odeprzeć atak złej armii Grigoriego. Zabawa zaczyna się w kosmosie i początkowo przypomina strzelankę. Szybko okazuje się jednak, że to tylko wprowadzenie do właściwej rozgrywki.

W głównej mierze Out There Somewhere jest bowiem platformówką z prostą, ale przyjemną dla oka grafiką i świetną muzyką (utrzymaną naturalnie w stylistyce retro). Bohater gry dysponuje ciekawym „narzędziem” – karabinem teleportacyjnym, który przenosi go do miejsca trafienia pocisku. Broń pozwala omijać kolejne, coraz bardziej wyszukane pułapki i eksplorować otoczenie. Twórcy mają sporo pomysłów na to, jak skomplikować pozornie proste zadanie, a przy okazji wymagają od gracza niezłego refleksu. Dzięki temu zabawa jest przednia do samego końca przygody, który następuje dość szybko, ale gwarantuje satysfakcję.

Złośliwi powiedzą, że Out There Somewhere żeruje na popularności retro w dzisiejszym świecie gier (nie tylko niezależnych). Nie ma wątpliwości, że ekipa ze studia MiniBoss uwielbia tytuły sprzed lat, ale jej zamiary są zupełnie szczere. Chodzi o danie graczom przyjemnej i pomysłowej zabawy. To zadanie zostało spełnione – chociaż może nie bez zgrzytów, bo niektórym poziomom przydałoby się parę zmian (chodzi np. o niezbyt czytelne pokazywanie celów). Tak czy inaczej, Out There Somewhere potrafi wciągnąć i dostarcza sporo radochy.

Wizorb

INFO:
  • Premiera: 14 marca 2012 na Steamie, dostępna już teraz na stronie twórców
  • Cena: 9,74 zł
  • Dostępność: oficjalna strona
  • Producent: Tribute

Pamiętacie Breakouta lub Arkanoida? Te charakterystyczne gierki zręcznościowe, w których odbijamy kulkę kładką i zbijamy klocki? Wydawałoby się, że mechanika rozgrywki znana z tych klasycznych dzieł sprzed lat jest zbyt archaiczna, aby aplikować ją do nowych, udanych produkcji pecetowych i konsolowych (bo na urządzeniach mobilnych sprawdza się wciąż nieźle). Wizorb pokazuje jednak, że na podstawie dobrze znanej formy zabawy można stworzyć coś świeżego i równie wciągającego jak przed laty. To pozycja łącząca przeszłość z teraźniejszością. Jeden z hołdów oddanych klasyce, który na szczęście jest też bardzo przyjemną grą.

W Wizorbie wcielamy się w pewnego maga i przenosimy do krainy Gorudo, aby uratować jej mieszkańców przed potworami. Nasz bohater trafia do wioski i dowiaduje się, że czeka go sporo pracy. Nie tylko musi pokonać przeciwników, ale też zebrać pieniądze na naprawę domów poszczególnych postaci (w zamian otrzymujemy dostęp do nowych funkcji). W grze znajdziemy odrobinkę elementów rodem z RPG, czyli chodzenia po lokacjach i rozmawiania z postaciami. Otoczka fantasy może być jednak myląca, bo sama treść produkcji – walka – została przedstawiona za pomocą mechaniki znanej ze wspomnianych dzieł.

Przechodząc na tereny okupowane przez wroga, automatycznie rozpoczynamy bitwę, składającą się najczęściej z kilku etapów. Każdy z nich to nic innego jak czystej krwi Arkanoid/Breakout. Bohaterski mag może bowiem zamieniać się w... kładkę i kulkę, W ten sposób niszczymy wrogów i blokady, zbierając przy okazji wypadające z nich pieniądze i ulepszenia. Autorzy rozwinęli ten patent w ciekawy sposób. Czarodziej dysponuje dwoma rodzajami magii, dzięki którym może manipulować piłką i strzelać kulami ognia. Potężne zaklęcia zostały ograniczone paskiem poziomu magii, więc nie zawsze z nich skorzystamy. W Wizorbie jest jeszcze wiele innych elementów nawiązujących tematyką do RPG: zbieramy klucze, aby odblokować dodatkowe elementy, nabywamy różne bonusowe przedmioty u kupców i zmagamy się z minibossami.

Dzieło studia Tribute zostało wydane najpierw na Xboksa 360 (w ramach Xbox LIVE Indie), a później trafiło na pecety. Wkrótce doczekamy się edycji na Steama, która zostanie wzbogacona o osiągnięcia. Wizorb jest grą wartą polecenia, bo łączy stylistykę retro ze świetnym wykonaniem i wciągającą rozgrywką (powyższy trailer nie do końca oddaje urok tej gry, gdyż chodzi ona nieco płynniej). Jeśli lubicie zręcznościowe tytuły, tęsknicie za Arkanoidem, a przy okazji uwielbiacie stare produkcje RPG, ta propozycja na pewno spełni Wasze oczekiwania.

Prosto z indie #7 - Zeno Clash II, taktyczny RPG Underrail, recenzja Penny Arcade
Prosto z indie #7 - Zeno Clash II, taktyczny RPG Underrail, recenzja Penny Arcade

Lipcowe wydanie "Proste z indie" jak zwykle pełne niezależnych perełek. Szczegóły o Zeno Clash II, taktycznym RPG-u Underrail i recenzja nowej gry z serii Penny Arcade to tylko część zawartości. Hed zaprasza.

Prosto z indie #5 - grafika to (nie) wszystko
Prosto z indie #5 - grafika to (nie) wszystko

W ostatnich dniach furorę zrobił zwiastun tajemniczej gry Reset - udało nam się porozmawiać z jej twórcami. Sporo miejsca poświęcamy na intrygującą produkcję A Valley Without Wind, której egzemplarz można wygrać w naszym konkursie.

Prosto z indie #4 - emocjonalna walka o przetrwanie
Prosto z indie #4 - emocjonalna walka o przetrwanie

Kwiecień to prawdziwy raj dla fanów gier niezależnych, pojawią się takie tytuły jak Legend of Grimrock, Fez, Botanicula oraz A Valley Without Wind. Ponadto w Prosto z indie zapowiedzi najciekawszych i newsy ze świata „indyków”.