Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 19 grudnia 2011, 13:56

W to się grało - Star Wars: Knights of the Old Republic

Tuż przed premierą gry Star Wars: The Old Republic przypominamy produkcję, od której zaczęła się przygoda firmy BioWare z uniwersum Gwiezdnych Wojen.

Pomysł stworzenia komputerowego erpega osadzonego w uniwersum Gwiezdnych wojen narodził się w firmie LucasArts pod koniec 1999 roku. Właściciele popularnej licencji nie mieli zielonego pojęcia o tym gatunku, dlatego postanowili znaleźć odpowiedniego partnera i zrzucić na jego barki ciężar przygotowania produktu. Wybór padł na studio BioWare, które w tamtym czasie mogło pochwalić się zaledwie jednym przedstawicielem gier tego rodzaju, ale za to powszechnie wielbionym – mowa oczywiście o Baldur’s Gate. Dodatkowym atutem dewelopera okazało się doświadczenie z konsolami. Kanadyjczycy nie mieli żadnych oporów przed eksperymentami z innymi platformami sprzętowymi, co udowodnili kilka miesięcy później, dając światu drugą odsłonę cyklu MDK. Rozmowy były krótkie i obie strony szybko doszły do porozumienia. Postanowiono, że gra zostanie opracowana z myślą o PC i nowej konsoli firmy Microsoft, która miała stanąć do walki o klienta dopiero za dwa lata.

Ostatecznie wersja xboksowa okazała się tą priorytetową dla wydawcy i zadebiutowała jako pierwsza – stało się dokładnie 15 lipca 2003 roku. Zawiedzionym posiadaczom blaszaków nie pozostało nic innego, jak uzbroić się w cierpliwość. Dedykowana komputerom osobistym edycja trafiła do sklepów dopiero 19 listopada 2003 roku, a więc cztery lata po starcie projektu.

Knights of the Old Republic to pierwsze RPG, które opublikowano na Xboksa. Wydawca odrzucił pomysł stworzenia konwersji na pozostałe konsole ówczesnej generacji, mimo że autorzy mieli już na tym polu pewne sukcesy. Decyzja ta była jednak kanadyjskiej firmie na rękę, bowiem pisanie programu na platformę Microsoftu nie różniło się specjalnie od produkcji gry na PC. Miłość BioWare do urządzeń giganta z Redmond trwała długie lata: zarówno Jade Empire, jak i szalenie dziś popularny Mass Effect początkowo trafiły wyłącznie na „zielone” konsole.

Opracowywanie gry rozpoczęto od wymyślenia przekonującej opowieści. O nawiązaniu do pierwszej trylogii nie było oczywiście mowy – LucasArts chciał, by produkt był w jakiś sposób związany z nowym tryptykiem, nad którym w pocie czoła pracował wówczas George Lucas. Ludziom z BioWare podrzucono nawet propozycję, by ich dzieło zostało wirtualnym odpowiednikiem drugiego epizodu filmowej sagi, Ataku klonów. Na ten pomysł deweloperzy jednak zgodzić się nie chcieli. W końcu zdecydowano, że scenarzyści cofną się w czasie i skupią na wydarzeniach, które miały miejsce cztery tysiące lat przed historią opowiedzianą w Mrocznym widmie. Takie rozwiązanie pozwoliło zachować Kanadyjczykom twórczą wolność. Obie strony były z tego faktu zadowolone.

W Star Wars: Knights of the Old Republic, bo taki tytuł ostatecznie otrzymał ów produkt, wcielamy się w żołnierza odbywającego służbę na republikańskim krążowniku Endar Spire. Zmagania rozpoczynają się w chwili, gdy okręt zostaje zaatakowany przez flotę Sithów, dowodzoną przez głównego antagonistę gry, Dartha Malaka. Celem Lorda jest schwytanie Bastili Shan, członkini Zakonu Jedi, której jako jednej z niewielu udało się ujarzmić bitewną medytację – bardzo rzadką umiejętność, potrafiącą wpłynąć na morale zarówno wrogich, jak i sojuszniczych armii. Sith nie ma jednak szczęścia, bo kobieta wymyka się obławie i ucieka z oblężonego statku za pomocą kapsuły ratunkowej, awaryjnie lądując na pobliskiej planecie Taris. W podobny sposób z Endar Spire wydostaje się również nasz podopieczny i w tym samym momencie rozpoczyna się jego wielka przygoda. Wykorzystując Moc, wynikające z jej opanowania nadprzyrodzone talenty oraz pomoc spotykanych w trakcie zmagań sojuszników, musi przywrócić pokój galaktyce. A jak to zwykle bywa, nie jest to łatwe zadanie.

Darth Malak

Wydawca zapewnił deweloperowi zaskakująco dużo luzu, dzięki czemu Kanadyjczycy mogli stworzyć dokładnie taki produkt, jaki chcieli. LucasArts decydował oczywiście o wielu aspektach gry, zatwierdzając wszelkie propozycje płynące z Kanady, ale jak przyznali po latach ich autorzy – z akceptacją podsuwanych pomysłów nie było najmniejszego problemu. Tak naprawdę imperium George’a Lucasa w całości wzięło na siebie jedynie oprawę audio i tradycyjnie już, bardzo mocno się do niej przyłożyło – w samych nagraniach dialogów uczestniczyło ponad pięćdziesięciu aktorów, czyli niemal tylu co np. w hicie ostatnich tygodni The Elder Scrolls V: Skyrim.

Kto jest kim w Knights of the Old Republic?

Twórcy gry zaserwowali w Knights of the Old Republic zwrot fabularny, którego nie powstydziłby się żaden dobry film. Ze zrozumiałych względów nie będziemy go w tym miejscu przedstawiać, ale możecie wierzyć nam na słowo – niespodzianka przygotowana przez BioWare jest naprawdę szokująca. Potwierdzają to zresztą publikowane w Internecie rankingi najlepszych „twistów”. Prawda wyjawiona graczowi w KotOR-ze zawsze znajduje się w ścisłej czołówce tego typu podsumowań.

Mimo że akcja gry Knights of the Republic rozgrywa się kilka tysięcy lat przed powstaniem Galaktycznego Imperium, nie oznacza to, że gra nie odwołuje się do miejsc i postaci znanych ze starej trylogii. W trakcie przygody odwiedzamy m.in. doskonale znane planety Tatooine i Dantooine, a wśród bohaterów niezależnych spotkamy wiele osób o znajomo brzmiących nazwiskach, np. Galdurana Calrissiana, Cassusa Fetta, Forna Dodonnę czy Komada Fortunę. Na rodzinnej planecie Luke’a będziemy też poszukiwać niejakiego Bendaka Starkillera. Takie nazwisko miał pierwotnie nosić Skywalker, ale ostatecznie przypadło ono głównemu bohaterowi serii The Force Unleashed.

Sam KotOR okazał się rasowym, w pełni trójwymiarowym i bardzo ładnym wizualnie RPG, w którym akcję oglądamy z perspektywy trzeciej osoby. Oparty na zasadach fabularnej gry Star Wars: Roleplaying Game firmy Wizard of the Coast, oferował rozbudowany system rozwoju postaci, który uwzględniał nie tylko podstawowe atrybuty i umiejętności, ale również rozmaite cechy dodatkowe i – w późniejszej fazie zmagań – zdolności wynikające z posługiwania się Mocą. Dużą zaletą tej produkcji była swoboda w podejmowaniu działań, pozwalająca rozwiązywać napotykane problemy na różne sposoby (skojarzenia z Deus Ex jak najbardziej na miejscu), a także świetnie zrealizowany system walk, pozornie rozgrywanych w czasie rzeczywistym, ale tak naprawdę wykorzystujących sztywny podział na tury. Gry tej w żadnej mierze nie można było określić mianem prostej rąbanki, wręcz przeciwnie. Dzięki opcji zatrzymania zmagań pod koniec każdej rundy i wydania rozkazów swoim towarzyszom kanadyjskie dzieło umożliwiało wprowadzenie w życie różnych założeń taktycznych. Warto również w tym miejscu zaznaczyć, że Knights of the Old Republic okazało się produktem bardzo obszernym. Na ukończenie przygody trzeba było przeznaczyć około sześćdziesięciu godzin.

Kiedy nasz podopieczny zlikwiduje Juhani (jedną ze swoich potencjalnych towarzyszek) w ruinach na Daintoone, ściągnie na siebie gniew innej przedstawicielki zakonu – jej rzekomej kochanki. Jeszcze ciekawiej robi się, gdy główny bohater zmagań jest kobietą. Wówczas to Juhani rozpoczyna flirt z prowadzoną przez nas niewiastą, a pod koniec gry okazuje nawet swoje uczucia. Juhani jest tak naprawdę pierwszą homoseksualistką w długoletniej historii Gwiezdnych Wojen.

Przeciągający się proces tworzenia programu, który ludzie z BioWare tłumaczyli chęcią jego dopracowania, nie odbił się negatywnie na zainteresowaniu grą. W ciągu dwóch tygodni od dnia premiery produkt nabyło 270 tysięcy amerykańskich posiadaczy Xboksów, przy czym 250 tysięcy kopii kupiono już w pierwszych czterech dniach sprzedaży. Wynik ten sprawił, że w 2003 roku KotOR stał się najszybciej sprzedającą się grą na konsolę Microsoftu w całej jego krótkiej historii. Kanadyjski deweloper mógł być też zadowolony z ocen, jakie jego dzieło uzyskało w branżowych pismach oraz w Internecie. Wszystkie liczący się na Zachodzie serwisy i magazyny oceniły produkt bardzo wysoko, dzięki czemu opowieść o rycerzach Starej Republiki może pochwalić się dziś niewiarygodną średnią na portalu GameRankings: dla wersji xboksowej wynosi ona 94%, dla wersji pecetowej 93%.

Koncern LucasArts wierzył w sukces KotOR-a, dlatego jeszcze przed jego premierą zadecydował o powstaniu kontynuacji. Niestety, z planów stworzenia sequela musiała zrezygnować firma BioWare – Kanadyjczycy rozpoczęli już intensywne prace nad grą Jade Empire i nie byli w stanie skupić się na kolejnej dużej produkcji. Z ich nadania zaszczytu tego dostąpiło studio Obsidian Entertainment, ale to, jak wywiązało się z powierzonego mu zadania, to już temat na zupełnie inną opowieść.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Star Wars: Knights of the Old Republic

Star Wars: Knights of the Old Republic

W to się grało - Guild Wars. Wydanie z konkursem
W to się grało - Guild Wars. Wydanie z konkursem

Guild Wars wyszło w 2005 roku i pokazało, że warto stawiać na oryginalność. Produkcja MMO studia ArenaNet nie miała abonamentu i wyznaczała standardy tego, jak powinny wyglądać i działać gry sieciowe. W tym wydaniu cyklu konkurs z atrakcyjnymi nagrodami.

W to się grało - Wolfenstein 3D kończy dziś 20 lat!
W to się grało - Wolfenstein 3D kończy dziś 20 lat!

Pierwszy FPS z prawdziwego zdarzenia zadebiutował 5 maja 1992 roku, czyli dokładnie dwadzieścia lat temu. Przyglądamy się co miał do zaoferowania przebój firmy id Software, dzieło późniejszych twórców Dooma i Quake'a.

W to się grało - Diablo
W to się grało - Diablo

Na miesiąc przed premierą trzeciej gry z serii Diablo przypominamy jej pamiętny pierwowzór. Jak prezentowała się osada Tristram, gdy po raz pierwszy odwiedzaliśmy ją szesnaście lat temu?