Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 7 marca 2007, 10:02

autor: Marek Czajor

Gry pirackie, cz. 3

Gry pirackie na konsole kiełkowały w o wiele większych bólach, niż na komputerach domowych. Dopiero w II połowie lat osiemdziesiątych XX wieku drgnęło coś w tej materii i powoli acz nieśmiało zaczęły pojawiać się gry wideo o morskich rozbójnikach.

Konsole nie gęsi…

Gry pirackie na konsole kiełkowały w o wiele większych bólach, niż na komputerach domowych. Dopiero w II połowie lat osiemdziesiątych XX wieku drgnęło coś w tej materii i powoli acz nieśmiało zaczęły pojawiać się gry wideo o morskich rozbójnikach. Nie były to jakieś złożone symulatory pokroju Pirates! , lecz raczej proste zręcznościówki, ale jak to się mówi: początek został poczyniony.

W roku 1987 na NES-ie ukazała się gra HiGeMaru , w której wcielasz się w poszukiwacza skarbów. Pływasz sobie statkiem po morzu polując na jednostki z Jolly Rogerem na maszcie. Organizujesz również wyprawy na ląd w poszukiwaniu pirackiego skarbu. Kiedy twój okręt napotyka wrogą jednostkę, przedostajesz się na jej pokład w poszukiwaniu cennych łupów. W trakcie eksploracji przetrząsasz zawartość napotkanych beczek (zawsze można znaleźć coś cennego), zbierasz klucze do kolejnych pomieszczeń i potykasz się z piratami (a na samym końcu wykańczasz ich herszta). W trakcie wędrówki musisz niekiedy zerkać na zegarek, bo niektóre etapy rozgrywane są na czas.

Rok po HiGeMaru miała miejsce premiera gry Captain Silver (na NES-ie oraz na Master System Segi), będącej dwuwymiarową, scrollowaną platformówką. Jako młodzieniec o imieniu Jim masz za zadanie przebyć sześć ogromnych etapów (statek, wieś, jaskinia, tropikalna wyspa itp.), by odnaleźć ukryty przez piratów skarb. W każdej z lokacji dobierają ci się do skóry rozmaite uciążliwe stworzenia jak koty, nietoperze, szczury, szkielety, smoki czy wilkołaki. Oczywiście nie jesteś w walce z nimi bezbronny, dysponujesz różnoraką bronią białą i pociskami, a także ulepszaczami (np. butami do wyższego skakania) i dodatkowymi życiami. Jedne power-upy rozmieszczone są na planszach, w których przebywasz, inne kupujesz w napotykanych sklepach. Warto zaznaczyć, że konsolowy Captain Silver jest konwersją z popularnego automatu arcade.

W trakcie poszukiwań pirackiego skarbu warto ułożyć z uzbieranych literek napis „Captain Silver”. Przyda ci się dodatkowe życie.

Na konsolach wydano również wiele pirackich tytułów, znanych wcześniej z popularnych komputerów domowych. Mam tu na myśli m.in. opisywane już gry: Treasure Island Dizzy (1987), Pirates! (1987), Skull and Crossbones (1990), The Secret of Monkey Island (1990), Uncharted Waters I (1990)i II (1994), Pirates! Gold (1993), Alone in the Dark 2 (1994). Najwięcej konwersji pojawiło się na systemach Nintendo i Segi, choć jedna z inkarnacji Pirates! Gold przeznaczona jest np. dla CD-32, a Alone in the Dark 2 ma swoją wersję na 3DO.

Oczywiście, nawet 15 lat temu nie brakowało gier dedykowanych wyłącznie konsolom. W roku 1992 na wszystkie popularne systemy (nawet na GameBoy’a) zawitał Hook . Produkcja ta, mimo identycznego tytułu, nie ma nic wspólnego z wydaną rok wcześniej na komputery 16-bitowe przygodówką. Tutaj masz do czynienia z prostą, scrollowaną zręcznościówką, w której jako Piotruś Pan skaczesz z platformy na platformę, pływasz, latasz i rozprawiasz się ze złymi piratami, uwalniając przy okazji uwięzione przez Hooka dzieciaki.

Inną, podobną gatunkowo do Hooka pozycją jest wydana na Segę Genesis gra High Seas Havoc (1994). Możesz się skrzywić, bo w zręcznościówce tej główne role grają zwierzaki, ty zaś wcielasz się w jednego z nich – tytułowego Havoka. Ów przystojny poszukiwacz przygód ma na pieńku ze złym piratem Barnabą, bowiem łotr porwał jego przyjaciół i ukradł cenną mapę skarbu. Twój cel jest jasny – odzyskać i kompanów, i skarb. W tym celu przemierzasz kolejne lokacje, eliminujesz siepaczy Barnaby oraz zbierasz szkatuły pełne klejnotów u inne przydatne przedmioty. Gra jest klasyczną dwuwymiarową platformówką typu „idź ciągle w prawo”.

Hook w wersji na GameBoy’a wygląda o wiele gorzej niż na stacjonarnych konsolach, ale za to można w niego grać wszędzie.

W Goof Troop (1993) również masz do czynienia ze zwierzakami, ale gra diametralnie różni się od produkcji opisanych wcześniej. To tytuł mniej zręcznościowy, a bardziej podobny do pecetowego Bombermana. Animując znanych z kreskówek Disney’a Goofy’iego lub Maxa (albo obydwóch – w trybie kooperacji) przemierzasz kolejne lokacje zamieszkałej przez złych piratów wyspy. Aby przejść do następnego levelu, musisz zdobyć klucz do wyjścia i zlikwidować wszystkich wrogów na planszy. Czasami chlastasz piratów szablą, innym razem ciskasz w nich kamieniami, a jeszcze innym wysadzasz w powietrze przy pomocy bomb. W każdym bądź razie w grze tej, wydanej na SNES-a trzeba pomyśleć, nim się wykona jakąś akcję.

Kiedy w 1995 roku w kinach pojawił się obraz Cutthroat Island (Wyspa Piratów) i odniósł sukces komercyjny, przeniesienie filmu na ekrany telewizorów stało się tylko kwestią czasu. I rzeczywiście, rok później za sprawą Software Creations nadobna Morgan Adams (w którą w filmie wciela się Geena Davis) zadebiutowała na konsolach Segi i Nintendo. Cutthroat Island to chodzona, dziesięcioetapowa zręcznościówka, w której wybierając Adams lub Williama Shawa przebijasz się przez wypełnione piratami etapy, pomagając sobie rapierem tudzież szablą. W trakcie eksplorowania kolejnych lokacji zbierasz klucze do bram oraz cenne kawałki mapy, która po złożeniu zaprowadzi cię do skarbu.

Po udanym, konsolowym debiucie hardware’u Sony również jej PSX otrzymał dość szybko swoją grę piracką. Mam na myśli dynamiczną grę akcji Overboard! (1997), w USA wydaną pod nazwą Shipwreckers! . Zasady zabawy są proste jak drut: sterując niewielkim, pirackim stateczkiem naparzasz do innych pływających jednostek, atakujesz miasta i gromadzisz majątek (pod postacią np. dryfujących skrzyń ze skarbami). Twój arsenał to typowe działa i miny oraz nietypowe miotacze płomieni i błyskawice. Do dyspozycji fanów autorzy oddali pięć wielkich światów, ubrali je w ładną grafikę 3D i... gra osiągnęła sukces. Na popularność Overboard! oprócz olbrzymiej grywalności samego tytułu wpływa również tryb multiplayer – po podłączeniu multitapa może się zabawiać nawet pięciu graczy równocześnie!

Zwolennicy realizmu z pewnością zawiodą się na Overboard!, ale miłośnicy czystej akcji w morskim wydaniu będą zachwyceni.

Po roku 1997 nastał dziwny okres zastoju w konsolowych grach pirackich. Ani na PSX, Saturna i N-64, ani nawet na Dreamcasta nie pojawiały się tytuły z morskimi rozbójnikami. Dopiero nadejście nowej generacji maszyn otwarł worek z pirackimi produkcjami. Pierwszą jaskółką była premiera w 2001 roku na PlayStation 2 czwartej części Monkey Island – Escape from Monkey Island . Warto zaznaczyć, że nie była to gra dedykowana stricte konsoli Sony, a jedynie konwersja z PC, ale ważne, że coś w temacie ruszyło.

Natomiast w kolejną pozycję, pod tytułem Pirates: The Legend of Black Kat , zagrasz już wyłącznie na systemach Sony i Microsoftu. Ta, wydana w 2002 roku przygodowa gra akcji umożliwia ci na wcielenie się w postać pięknej niewiasty – kapitan Katariny De Leon (zwanej też Black Kat). Po dojściu do dorosłości, młoda dziewczyna postanawia pójść w ślady ukochanych rodziców i stać się tym, czy oni – przestępczynią! Twoim głównym zadaniem, oprócz uprawiania rzecz jasna rzemiosła pirackiego, jest wyrwanie z rąk kapitana Hawka wysp Voodoo.

Przez większą część rozgrywki przemieszczasz się po lądzie w skórze Katariny. Bohaterka dysponuje niezwykłą sprawnością fizyczną i doskonałymi zdolnościami bojowymi, dzięki którym wychodzi bez szwanku nawet z najgorszych opresji. A ma wiele do roboty: musi fechtować się ze zgrajami piratów, siekać na plasterki kraby, zamieniać w kupki kości rozmaite szkielety itd. W trakcie wędrówki odwiedza tropikalne wyspy, zwiedza pokryte śniegiem i lodem lądy, eksploruje podziemia i jaskinie itd. Od czasu do czasu przesiada się na swój piracki statek i wtedy zatapia nieprzyjacielskie statki oraz atakuje obce forty. Jak na grę akcji przystało, w Pirates: The Legend of Black Kat do zgromadzenia masz mnóstwo „zbierajek”: broni, magicznych przedmiotów, skrzyń ze złotem, stron z tajemniczej księgi, kluczy itd.

Ten krab to jeden z mniejszych skorupiaków, jakie atakują bohaterkę Pirates: The Legend of Black Kat.

Rok po przygodach Czarnej Kat na rynku pojawiła się kolejna gra piracka, tym razem na GBA – Pirates of the Caribbean: The Curse of the Black Pearl . Tytuł ten nie ma oczywiście nic wspólnego z Pirates of the Caribbean Akelli, który w tym samym czasie królował na pecetach i Xboksie. W handheldowej produkcji wcielasz się w młodego pirata o imieniu Jack, który, zdradzony przez kapitana Barbossę, postanawia dać mu nauczkę kradnąc jego skarb. Ta skomplikowana fabuła przekłada się na prostą zręcznościówkę 2D z widokiem izometrycznym, w której odwiedzasz kolejne karaibskie wyspy, tocząc po drodze pojedynki z żołnierzami, piratami i innymi niespokojnymi duszami. Z każdego ubitego wroga wylatują złote monety, które następnie możesz zamienić na coś dla siebie przydatnego. Od czasu do czasu przesiadasz się na okręt i toczysz bitwy na morzu z innymi statkami. Gra dysponuje niezłą jak na GBA grafiką, lecz razi zbyt mała jej złożoność i w efekcie nuda wiejąca z ekranu.

Opisuję głównie dość proste zręcznościówki na konsole, a co z poważniejszymi symulatorami życia pirata? Niestety, z tym nie jest aż tak dobrze jak na PC. W zasadzie jedyną sensowną pozycją wydają się... Sid Meier’s Pirates! (2004). Niestety, dzieło genialnego Sida Meiera pojawiło się wyłącznie na konsolach Xbox. Gra niczym się praktycznie nie różni od wersji na blaszakowej, no może poza jednym – posiada tryb multiplayer. Na jednym ekranie może toczyć morskie pojedynki maksymalnie czterech graczy. To taki mały bonusik w stosunku do pececiarzy.

Pozycją niepodobną ani do opisywanych wcześniej zręcznościówek, ani nawet do wspomnianych wyżej Sid Meier’s Pirates! jest One Piece: Pirates' Carnival . Produkcja ta, świeżo wydana (wrzesień 2006) na PS2 i GCN należy bowiem do tzw. party games, czyli mówiąc po ludzku gier towarzyskich. Fabuła oparta jest na popularnym anime i opowiada o siódemce młodych miłośników przygód, rywalizujących z sobą w dążeniu do zdobycia legendarnego skarbu króla piratów – Gold Rogera. Mimo iż teoretycznie w zabawie może brać udział jedna osoba, rozgrywka nabiera rumieńców i sensu dopiero po zebraniu kompletu (maksymalnie czterech) żywych graczy.

Jeżeli ktoś uwielbia Mario Party, w One Piece: Pirates' Carnival poczuje się jak ryba w wodzie. Prawdziwi piraci natomiast niekoniecznie będą zachwyceni.

Jak to w party games bywa, w One Piece: Pirates' Carnival rywalizujesz z innymi piratami w całej masie (ponad 30) mini-gierek, w trzech zróżnicowanych trybach. Zasady zabawy są proste: w trakcie rozgrywania danej konkurencji trzeba albo jak najszybciej wciskać określone przyciski, albo nacisnąć w danym momencie odpowiedni klawisz. Grafika jest dziecinna – taka, jak w kreskówkowym oryginale. Gra wydaje się być skazana na sukces, dlatego już teraz w produkcji (ale na Wii) jest kolejna pozycja z serii One Piece – One Piece: Unlimited Adventure .

Również niedawno, bo w połowie 2006 roku miała swoją premierę chodzona siekanina Pirates of the Caribbean: Dead Man’s Chest na NDS, GBA i PSP. Jako, że produkcja ta nawiązuje do kinowego hitu Piraci z Karaibów: Skrzynia Umarlaka, w każdym z dziesięciu etapów odnajdziesz lokacje znane z filmu. Wersje na poszczególne platformy różnią się między sobą grafiką oraz trybem multiplayer. Zdecydowanie najlepiej wygląda odsłona na PSP (pełen trójwymiar i wieloosobówka na cztery osoby), trochę gorzej na NDS (scrollowane pseudo 3D i możliwość pojedynku dwóch osób), a już całkiem prymitywnie na GBA (dwuwymiarówka, bez trybu multi). Paradoksalnie, najwięcej uznania zebrała najsłabsza wersja – na Advance’a, a teoretycznie najmocniejsze wydanie Portable’owe recenzenci zmieszali z błotem za chrupiącą animację i beznadziejne sterowanie.

Jeszcze świeższym towarem (sierpień-wrzesień 2006 r.), wydanym na duże konsole jest Pirates: Legend of the Black Buccaneer , przygodowa gra akcji z widokiem TPP. Jako młody marynarz Francis Blade zostajesz w wyniku sztormu rzucony na nieznaną ci wyspę, gdzie odnajdujesz magiczny amulet Voodoo i poznajesz tajemnicę ukrytego gdzieś skarbu piratów. Oczywiście, podejmujesz się odnaleźć skarb, a w osiągnięciu celu przydaje ci się amulet. Pozwala on bowiem na przemianę w Czarnego Korsarza, pod postacią którego dysponujesz nowymi, przydatnymi zdolnościami ruchowymi i umiejętnościami walki.

Czy to nie ironia losu, że z trzech handheldowych wersji Pirates of the Caribbean: Dead Man’s Chest, najlepsza okazała się ta z najsłabszą grafiką, na najsłabszą konsolkę?

Gra jako żywo zrzyna pomysł przemiany bohatera w alter ego z Prince of Persia: Dwa Trony. Jednocześnie do pięt nie dorównuje produktowi UbiSoftu. Błędy w grafice (słaba animacja bohatera, nienajlepsza praca kamer) oraz niespecjalna grywalność (kłopoty z wyczuciem perspektywy, częste zejścia) sprawiają, że na grze się zdrowo powyżywali zarówno gracze, jak i recenzenci. Niestety, przygody Blade’a, wraz z dość podobnym Pirates of the Caribbean: The Legend of Jack Sparrow (o którym wspominałem przy okazji opisu wersji na PC) należą do produktów nieudanych – o dużym, jednak ostatecznie zmarnowanym potencjale.

Z gier, na które jeszcze czekamy, na pierwszy plan wybija się Pirates of Caribbean 3 na PS3. Jest to kolejna pozycja oparta na przeboju kinowym (wiadomo jakim). Grę przygotowuje zespół deweloperski Eurocam i z tego, co na razie wiadomo, będzie to zręcznościowa przygodówka w stylu Tomb Raider i Prince of Persia. Wcielisz się w skórę Jacka Sparrowa i dysponując szerokim wachlarzem broni oraz akrobatycznych umiejętności, przechodzić będziesz kolejne lokacje eliminując wrogów. Standard. Czy coś ambitnego z tego wyjdzie – zobaczymy. Premiera zapowiadana jest gdzieś na koniec 2007 roku.

Najważniejsze zapowiedzi na najbliższy okres to, oprócz Pirates of Caribbean 3 , oczywiście debiut kultowych Pirates! na PlayStation Portable oraz Pirate Battle (strategia/RPG) na GBA i NDS. Ale z pewnością softu będzie znacznie więcej, bo nie ma co ukrywać: gry pirackie na konsole mają się dobrze. Już teraz, oprócz zwykłych konwersji z PC pojawiają się tytuły dedykowane wyłącznie systemom wideo (np. wyżej wymienione Pirates of the Caribbean: Dead Man’s Chest czy One Piece: Unlimited Adventure ). Jeżeli dynamika rozwoju rynku konsolowego utrzyma się w najbliższych latach na podobnym do obecnego poziomie, być może zaciekli pececiarze nie będą mieli wyjścia: by zagrać w nowe, pirackie tytuły, będą musieli kupić next-gena.

Rozbój po sieci

Nadeszły nowe czasy, a wraz z nimi moda na wieloosobowe rozgrywki sieciowe. Wiele pirackich tytułów zawiera tryb multiplayer, czy to w formie szczątkowej (dwie osoby w kooperacji w Pirates of the Caribbean: The Legend of Jack Sparrow ), czy bardziej rozbudowanej (16 graczy przeciw sobie w Privateer’s Bounty: Age of Sail II , Age of Pirates: opowieści z Karaibów ). Jednak przyszłość należy do gier typu Massive Multiplayer Online (MMO) i w związku z tym spora część nowo wydanych oraz planowanych pozycji to właśnie massive’y.

Historia sieciowych gier MMO jest stosunkowo młoda i sięga nie więcej niż 10 lat wstecz (Ultima Online), a gry pirackie są pod tym względem jeszcze większymi młodzianami. Bodaj pierwszy tytuł tego typu pojawił się dopiero w 2004 roku i był to Uncharted Waters Online z Koei. W sieciowe realia przeniesione zostały cechy i pomysł z poprzednich odsłon Uncharted Waters . Zanim zaczniesz grać, budujesz swoją postać, wybierasz jedną z trzech nacji (Portugalia, Hiszpania, Anglia) oraz klasę (podróżnik, kupiec lub żeglarz). Po tej operacji wody XVI-wiecznej Europa stoją przed tobą otworem. Możesz zaangażować się w realizację zadań, jakie stawia przed tobą fabuła lub zostać wolnym strzelcem.

W trakcie zabawy zdobywasz sławę, pieniądze i doświadczenie potrzebne do przyswajania nowych, ciekawych profesji (łącznie jest ich 50). Podróżując między słynnymi europejskimi miastami (Londyn, Marsylia, Lizbona, Piza i inne) parasz się handlem lub też zajmujesz się żołnierką. W tym drugim przypadku w każdej chwili możesz zostać renegatem i wraz z innymi uczestnikami zabawy toczyć żywot morskiego rozbójnika łupiąc statki handlowe, atakując okręty innych graczy, napadając na forty itd. Uncharted Waters Online (razem z dodatkiem UWO: La Frontera )zyskał dużą popularność... na rynku azjatyckim! Niestety, brak jak na razie wersji angielskojęzycznej sprawia, że gra ta jest prawie u nas nieznana. Kolejny, przesuwany wielokrotnie termin językowej translacji to koniec 2006 roku. Raczej nie zostanie dotrzymany.

Efektowna grafika, spore możliwości zabawy i rodzinne rejony do zwiedzania – to wabik, który przyciągnąłby Europejczyków do Uncharted Waters Online. Tylko te krzaczki zamiast liter...

Problemów językowych nie ma natomiast z wydaną w 2005 roku grą Yohoho! Puzzle Pirates (znaczy się jest po angielsku). Pozycja ta różni się jednak mechanizmem rozgrywki od większości massive’ów, przypominając trochę wydaną rok wcześniej Pirates of Treasure Island . Razem z tysiącami fanów z całego świata żeglujesz po morzach i oceanach, odkrywasz tajemnicze lądy, zatapiasz kupieckie i pirackie jednostki, handlujesz, prowadzisz bujne życie towarzyskie w portach itd. Wszystko wygląda typowo do momentu, kiedy okazuje się, że powodzenie każdej akcji uwarunkowane jest od... poprawnego ułożenia kolorowych klocków w tetrisopodobnej łamigłówce!

Oprawa Yohoho! Puzzle Pirates nie zachwyca, bo w XXI wieku nikogo nie może cieszyć dwuwymiarowa, izometryczna grafika. Mimo to gra ze względu na luźny, kawiarniany wręcz charakter zabawy (zamiast grać, możesz chatować do woli), wygodę sterowania i spore możliwości współdziałania z innymi uczestnikami zabawy (służba pod jedną banderą) zyskała duże uznanie i popularność wśród graczy. Nie bez znaczenia jest również fakt, że wersję podstawową Yohoho! Puzzle Pirates można za darmo ściągnąć z sieci.

Za nami również premiera World of Pirates (2005), gry bardzo podobnej do legendarnych Pirates! Przed tobą wody XVII-wiecznych Karaibów, po których żeglujesz jako kupiec, łowca nagród lub pirat. Twój bohater opisany jest kilkoma cechami, które w miarę czynienia postępów w grze oraz zdobywania doświadczenia rozwija (handel, szermierka, strzelanie, nawigacja). Do zaliczenia masz wiele ciekawych, zlecanych m.in. przez gubernatorów misji, walczysz na morzu i lądzie, łupisz kupieckie statki, odwiedzasz miasta, bawisz się w dyplomatę itd. Twoja siła to tradycyjnie liczna flota oraz doświadczona załoga. Jeśli chodzi o ludzi, to gra jest bardziej rozbudowana niż oryginalni Pirates!. Możesz przyjmować pod swoje skrzydła nie tylko marynarzy, ale także różnorakich fachowców: nawigatorów, cieśli, kucharzy itd.

Oprawa graficzna World of Pirates jak na grę wydaną w XXI wieku wygląda rzeczywiście nieziemsko… w pejoratywnym tego słowa znaczeniu.

Odwiedzając witryny branżowe i fora dyskusyjne zauważyłem, że niewiele się o World of Pirates pisze i gra nie zdobyła chyba większej popularności. Trudno powiedzieć, czy spowodowane jest to zbyt drakońską jak na dzisiejsze czasy grafiką, czy może za wysokim abonamentem. W tej drugiej kwestii na szczęście podjęto ostatnio odpowiednie kroki, tzn. udostępniono za darmo 10-godzinny, darmowy trial i obniżono opłaty z 19,90 na 14,90 euro (przy czym jest to kwota jednorazowa, nie abonamentowa). Ponadto firma WOP-DevTeamwypuściła Language Converter – narzędzie dla amatorów umożliwiające konwersję językową gry. Może to pomoże i World of Pirates wreszciewypłynie na szerokie wody? Powiem szczerze, że nie wierzę, bowiem na horyzoncie są inne, bardziej dopracowane pirackie gry MMO.

Dość ciekawym, a na pewno oryginalnym podejściem do tematu morskich bitew jest Pirates: Constructible Strategy Game Online (2006). Jest to strategia turowa oparta na karciance (w której używa się również trójwymiarowych modeli) firmy WizKids pod tytułem Constructible Strategy Game . Dysponując własną flotą, masz za zadanie zdobycie jak największej ilości rozmieszczonych na planszy skarbów. Oczywiście twoi rywale mają ten sam cel, dlatego co chwila dochodzi między wami do potyczek. Tak jak wspomniałem, gra jest turówką, więc rywale planują pojedynki okrętów po kolei, jeden po drugim. Na wynik walki wpływ mają: liczba masztów, liczba dział, prędkość okrętu, pojemność ładowni oraz niewielki element losowy. Być może gra nie jest dokładnie tym, co morskie tygrysy lubią najbardziej, jednak wielu strategów, w tym fanów papierowej wersji karcianej będzie zainteresowanych.

Sympatycznie zapowiadającym się massivem, planowanym na połowę 2007 roku, jest Pirates of the Burning Sea ze studia Flying Lab Software. Po raz kolejny rzucony jesteś na XVII–wieczne wody Karaibów i po raz n-ty decydujesz, czy masz zostać kupcem, dowódcą okrętu Królewskiej Floty (brytyjskiej, hiszpańskiej lub francuskiej), korsarzem czy najzwyklejszym piratem. Do zaliczenia będzie mnóstwo questów w trybie fabularnym, choć jeśli zechcesz, będziesz mógł dać sobie spokój z historiami proponowanymi przez autorów i zająć się np. budową własnego imperium handlowego.

Jeśli w Pirates of the Burning Sea wybierzesz karierę pirata, takie pojedynki z dowódcami Królewskiej Floty staną się chlebem powszednim.

Esencją tytułów pokroju Pirates of the Burning Sea nie jest jednak handel lecz wojna, dlatego do twojej dyspozycji oddane zostanie 20 modeli okrętów z 12 typami amunicji. Wraz z graczami z całego świata będziesz mógł atakować konwoje handlowe, bronić orężem interesów swoich mocodawców, urządzać polowania na innych piratów, plądrować portowe miasta itd. Dzięki zastosowaniu zaawansowanego silnika 3D – Intrinsic Alchemy – pozycja ta wygląda naprawdę fantastycznie i już dziś, przed premierą wzbudza wiele emocji (uruchomiono m.in. online’owy kanał Yar! Radio informujący o postępach w procesie developingu gry). Według wstępnych prognoz, abonament miesięczny za zabawę w Pirates of the Burning Sea nie będzie duży i wyniesie ok. 10 dolarów.

Jeszcze jeden produkt MMO zapowiadany jest na 2007 rok, a mianowicie Pirates of the Caribbean Online . Tytuł brzmi jakby znajomo, ale to nie Akella jest producentem gry, a 10tacle Studios. Wydawcą ma być natomiast Disney, a więc oczywiste będą nawiązania do filmowych obrazów z Johnnym Deppem. Jednak ani Jack Sparrow, ani żadna z filmowych postaci nie mają być twoim growym alter ego (choć prawdopodobnie spotkasz ich na swojej drodze), a heros, którego sam stworzysz od zera. Autorzy duży nacisk położyli na swobodę w kreowaniu wyglądu bohatera: będziesz mógł przebierać w dziesiątkach ciuchów, dobrać sobie odpowiedni zarost, wytatuować pół ciała, założyć opaskę na oko, a nawet dodać drewnianą nogę!

Przed tobą cała questy rozgrywające się tak na morzu, jak i na lądzie. Atakując określone jednostki i dostarczając towar do określonych odbiorców (to na morzu) oraz osiągając pieszo wyznaczone cele (to na lądzie) będziesz zarabiał kasę, podnosił swoje umiejętności i zdobywał potrzebne doświadczenie. Nie zawsze jednak będziesz skazany na samotną żeglugę i walkę. Na wyższym poziomie doświadczenia otrzymasz możliwość przyłączenia się do którejś z „żywych” załóg i atakowania wspólnie z kamratami dużych, przynoszących cenne łupy celów. Na okręcie obowiązywał będzie podział prac: jedni będą stać za sterem, inni pilnować żagli, a jeszcze inni obsługiwać działa. Pełna współpraca.

Pierwszy rzut oka na Pirates of the Caribbean Online i od razu po grafice widać, że to gra disney’owska.

Pirates of the Caribbean Online zapowiada się niezwykle smakowicie. Przed tobą poszukiwanie skarbów, walki z morskimi potworami, bliskie spotkania z duchami piratów i wymiana zdań (a może raczej ognia) z okrętami Królewskiej Marynarki. Jak będziesz miał pecha, to łowcy piratów dobiorą ci się do skóry i skończysz w gubernatorskim lochu. Natomiast przy odrobinie szczęścia zostaniesz bogaczem w ogóle nie schodząc na „złą” drogę. Będziesz mógł bowiem zdobyć majątek uprawiając hazard (oczko, blackjack lub poker) w którejś z portowych knajp. Na koniec mam tylko nadzieję, że opłaty za użytkowanie Pirates of the Caribbean Online nie będą zbyt wygórowane.

Sieciowe gry MMO to dyscyplina stosunkowo młoda, a w przypadku gier pirackich – bardzo młoda. Nie ma na rynku jeszcze zbyt wielu „mocnych” tytułów do wyboru (nieprzetłumaczone na ludzki język Uncharted Waters Online , słabiutkie graficznie World of Pirates , udziwnione Yohoho! Puzzle Pirates ), ale te, które się wkrótce mają ukazać to, już pierwsza liga. Jeśli tylko Internet w Polsce stanie upowszechni się tak jak na Zachodzie (a progresja jest w ostatnich latach całkiem spora), prawdopodobnie nasza piracka przyszłość należeć będzie do massive’ów.

Dwa słowa na koniec

Gry pirackie to, jeśli spojrzeć z pewnego punktu widzenia, temat – rzeka. Ograniczając się do postawienia Pirates! jako jedynego słusznego wzoru do naśladowania i szukając pozycji jedynie mu pokrewnych, jestem w stanie wymienić około dziesięciu tytułów. Ale czy takie zestawienie będzie miarodajne i powie wszystko na temat pirackiej obecności w naszym growym świecie? Z pewnością nie. Mnie jako fanowi wszystkiego, co łączy się z Long Silver Johnem, Czarnobrodym, sir Francisem Drake’em, Henry Morganem, Black Bartem Robertem i innymi złoczyńcami to z pewnością nie wystarcza.

Gry spod znaku trupiej czachy to zarówno „symulatory pirackie”, jak i proste zręcznościówki. To również strategie, przygodówki i gry logiczne. To produkcje, w których można wcielić się bezpośrednio w morskich rzezimieszków, ale i te, w których owych zbójów posyła się do piachu lub na dno morza. Wreszcie to zarówno te tytuły, w których samemu można decydować o swoim i innych losie jak i te, w których wraz z „żywą”, sieciową społecznością tworzy się wspólną historię. To wszystkie gry, nad którymi powiewa przerażająca flaga Jolly Rogera.

Marek „Fulko de Lorche” Czajor

Gry pirackie, cz. 2
Gry pirackie, cz. 2

Otrząsanie się rynku po wydaniu Pirates! trwało kilka lat, jednak kiedy Pirates! Gold okazał się jedynie podrasowanym graficznie, niczego nowego nie wnoszącym do zabawy remakiem jedynki, producenci ruszyli do boju.

Gry pirackie, cz. 1
Gry pirackie, cz. 1

Dzieci uwielbiają zabawę w piratów. Niewiele trzeba do szczęścia: opaska na oko, chustka na głowę, zakrzywiony patyk (znaczy się: szabla) w dłoń i dalej łupić wrogie statki, porywać nadobne arystokratki i odkrywać schowane skarby!