Jakie filmy zarabiają nad Wisłą? Hity polskich kin
Wyniki polskiego box office’u mogą zaskoczyć niejednego znawcę rynku amerykańskiego – w czołówce próżno szukać kina superbohaterskiego. Nie brak tu za to przebojów Jamesa Camerona czy ekranizacji prozy Henryka Sienkiewicza i Adama Mickiewicza.
Aby łatwiej można było porównać produkcje polskie i zagraniczne (czyli w tym przypadku – hollywoodzkie), w zestawieniu przeliczyłem budżet w dolarach na złotówki, uwzględniając kurs z dnia premiery. Oczywiście to pewne uproszczenie, ale dzięki temu można się przekonać, że niektóre z rodzimych produkcji wcale nie są takie tanie… a Patryk Vega na kręceniu Pitbulli robi naprawdę dobry interes.
Pod uwagę brałem liczbę sprzedanych biletów. Jeżeli uwzględnilibyśmy inflację, mniej więcej przekładałoby się to na przychody filmu. Jednak jako że szacunki inflacyjne pozostają… no cóż, szacunkami inflacyjnymi, miejsce na liście zależy od liczby sprzedanych biletów. Poza filmami wymienionymi poniżej granicę 2,5 miliona widzów przekroczyły jeszcze: Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia, Lejdis oraz Harry Potter i Kamień filozoficzny. Nawet 2 milionów nie przekroczyły za to takie obrazy, jak: Pięćdziesiąt twarzy Greya, określane swego czasu w co niektórych memach jako najlepiej zarabiający polski film wszech czasów (to jeden z tych fake newsów, które najbardziej cieszą dystrybutorów – mit nakręcił zainteresowanie filmem) czy najbardziej zyskowny blockbuster na świecie – Endgame.
To prawda – chociaż epicki finał historii zmagań Avengersów z Szalonym Tytanem podbił niemal wszystkie rynki na świecie, w Polsce cieszył się niezbyt dużym zainteresowaniem. Zapewne wynika to z faktu, że w przeciwieństwie do sytuacji, która miała miejsce na rynkach zachodnich i azjatyckich, nad Wisłą solidne wyniki film uzyskał jedynie wśród widzów w przedziale wiekowym 25–35, lecz niemal zupełnie nie trafił w gusta pozostałej widowni. A które ze światowych hitów znalazły się na najwyższych miejscach listy polskiego box office’u po 1989? Oto te, na które sprzedano najwięcej biletów.
Król Lew
- Co to: Kultowa animacja Disneya przedstawiająca iście szekspirowski dramat w przepięknej scenerii afrykańskiej sawanny
- Czy jest cringe’owy: Absolutnie nie
- Liczba sprzedanych biletów: 2 722 832
- Budżet: 155 mln zł
- Przychody w Polsce: 10 mln zł
- Oceny (krytycy/widzowie): 93% / 93%
- Gdzie obejrzeć: HBO GO
Króla Lwa kochali wszyscy. Kto nie uronił łzy, widząc Mufasę spadającego w przepaść (a raczej pomiędzy pędzące antylopy), niech pierwszy rzuci kamieniem. Animacja okazała się zresztą sukcesem nie tylko na rynku amerykańskim, ale również w Polsce. Dużo biletów sprzedano dzięki szkołom, które tłumnie ruszyły do kin, fundując uczniom i nauczycielom zdrową dawkę rozrywki i intertekstualnej zabawy formą.
Bo opowieść o drodze do władzy Simby jest z gruntu szekspirowska. I dlatego sprawdziła się ona świetnie jako film dla dorosłych. Przy okazji jest to kawał wzruszającej baśni, więc wspaniale bawiły się także dzieci niemające bladego pojęcia, kto to Hamlet czy Makbet. I chyba właśnie dlatego Król Lew odniósł tak wielki sukces – przedtem Hollywood nigdy nie wyprodukowało animacji tak uniwersalnej. I przy okazji olśniewającej klimatem stworzonym dzięki mariażowi hipnotyzującej ścieżki dźwiękowej i barwnej warstwy wizualnej. W tej relacji chemię czuć było od samego początku!
