Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 28 sierpnia 2004, 12:55

autor: Borys Zajączkowski

GOL Adventure 2004: Rafting

21 sierpnia odbyła się trzecia impreza z tegorocznej edycji GOL Adventure – spływ pontonem Przełomem Dunajca. Przygoda łącząca w sobie przeżycia na górskiej rzece z wystawną kolacją w pienińskiej bacówce.

21 sierpnia odbyła się trzecia impreza z tegorocznej edycji GOL Adventure – spływ pontonem Przełomem Dunajca. Przygoda, moim skromnym zdaniem, najatrakcyjniejsza ze wszystkich, łącząca w sobie przeżycia na górskiej rzece z wystawną kolacją w pienińskiej bacówce, a ciesząca się stosunkowo najmniejszym zainteresowaniem czytelników. Spośród chętnych wylosowanych zostało sześć osób – EG2004_42261522, Slonik 1, Smig77, Coalao, MarinePL oraz L.Ola – i o ich przeżyciach opowiadać będzie niniejsze sprawozdanie.

Spotkanie uczestników odbyło się w tradycyjnym miejscu – pod Skarbonką na Rynku w Krakowie, w samo południe. Prócz osób wylosowanych spośród klubowiczów na miejsce przybyli jeszcze czterej redaktorzy Gier-OnLine wraz z osobami im towarzyszącymi. W ten sposób uzbierało się ponad dziesięć osób i w takim składzie wyruszyliśmy, w trzy samochody, w góry. Przez niemal całą drogę pogoda trzymała nas w niepewności, czy aby spływu nie przyjdzie nam odbywać w strugach wody lejących się z nieba. Obawy okazały się płonne – na miejscu rozpogodziło się.

„Gdy kajak się przewróci, a wy się jakimś cudem nie potopicie, przyjmijcie relaksującą pozycję i odprężcie się.”

Nad Dunajec przybyliśmy po godzinie trzeciej po południu. Jednak zanim dane nam było zasiąść do pontonu (uczestnicy) oraz do kajaka (ja z redakcyjnym kolegą), zmuszeni byliśmy poubierać się w kamizelki ratunkowe i odbyć przyspieszony kurs wodowania, pływania oraz ratowania-się-jakoś w sytuacji krytycznej. Potem jeszcze rozgrzewka i na wodę!

„Bo nie zna życia, kto nie służył w marynarce...!”

Dunajec był dla nas łaskawy i przez cały czas trwania spływu nie wydarzyło się nic bardziej dramatycznego ponad bliskie spotkanie kajaka z przybrzeżnymi kamieniami – w wydaniu moim oraz towarzyszącego mi Miszy. Prawdopodobnie zbyt ostro weszliśmy w zakręt. :-) Miłych wrażeń wynikających z poruszania się po górskiej rzece dostarczyło kilka nieco bystrzejszych fragmentów jej nurtu, na którym tworzyły się półmetrowe fale. Od biedy dałoby się na nich wywrócić, ale odrobina zastanowienia i skupienia przy machaniu wiosłami wystarczyła, by obyło się bez niechcianych niespodzianek. Płynęliśmy przez godzinę i był to dobrze obliczony czas na to, aby ręce – przywykłe raczej do stukania w klawiaturę niźli trzymania wiosła – nie zdążyły nam poodpadać.

Wpływających do Szczawnicy przywitała śliczna dziewczyna siedząca nad brzegiem. Niestety nie było odważnego zabrać na wodę cyfrówkę...

Po przybiciu do brzegu przebraliśmy się w suche ubrania, bo chociaż groźby, że będziemy przemoczeni do suchej nitki, nie spełniły się, to susi z wody nie wyszliśmy. Było fajnie i wszyscy dopłynęli w doskonałych humorach, lecz reszta programu dopiero na nas czekała w bacówce „Czardzie” – po wysiłku fizycznym nie ma nic lepszego ponad ciepły posiłek przy kuflu zimnego piwa!

Ukryta w wąwozie „Czarda” wznosi się tuż nad bystrym potokiem.

Nie wszyscy uczestnicy imprezy zdecydowali się zostać w Szczawnicy do następnego dnia, lecz nie było takiego, który odmówiłby sobie pysznej kolacji. Do bacówki przybyliśmy w pełnym składzie.

O, rany! Chyba nie zjem całego...!

Na stół został wniesiony pieczony prosiak, półmiski z sałatkami, pieczywo, herbata i piwo wedle uznania. Nie ucztowaliśmy wprawdzie do samego rana, lecz wystarczająco długo, by pojeść i popić jak nie za wszystkie czasy, to przynajmniej na tydzień naprzód. Było wesoło, a jedzenie było przepyszne. Zawsze po fakcie trzeba żałować, że człowiek nie był w stanie zjeść więcej, gdy była po temu jeszcze okazja... :-)

„Czarda” pozdrawia czytelników Gier-OnLine!

Kto nie mógł zostać w Szczawnicy na noc, wrócił do Krakowa. Kto mógł – a zastało nas pięć osób – zagościł w pensjonacie „Koziniec” na Białej Wodzie. Komu się chciało, bawił oglądając filmy do rana... Niestety następnego dnia pogoda popsuła nam plany zostania w górach na cały dzień. Bywa i tak – jeden dzień musiał nam wystarczyć, a dostarczył wystarczająco dużo wrażeń, by było co wspominać. Tym bardziej, że za rok pośród imprez GOL Adventure spływu Przełomem Dunajca prawdopodobnie już nie będzie...

Borys „Shuck” Zajączkowski

GOL Adventure 2004: Paintball

Ostatnia z imprez tegorocznej edycji GOL Adventure – paintball – odbyła się w sobotę, 18 września. Strzelaliśmy się w krakowskim Borku Fałęckim, dzielnicy porośniętej zagajnikami. Zabudowa występująca nieczęsto. Zbiorniki wodne w postaci kałuż.

GOL Adventure 2004: Piper Cub

Druga impreza z cyklu GOL Adventure 2004 już za nami, była to ostatnia z lotniczych imprez w tym roku. Jak to bywa w imprezach organizowanych w Krakowie, tradycyjnie wszyscy uczestnicy spotkali się na płycie Rynku Krakowskiego pod skarbonką...

GOL Adventure 2004: Akrobacje lotnicze

17 lipca w Gdańsku rozpoczął się drugi cykl imprez GOL ADVENTURE. Do Gdańska dotarło dwóch szczęśliwców wylosowanych do tego arcyzakręconego zadania. Wyglądali na odważnych, choć w duszy pewnie tlił się płomyk strachu przed tym, co ich czekało.