Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 9 września 2018, 14:18

autor: Patryk Fijałkowski

Jeśli coś ma ekran, to można na tym grać w Dooma

Jedna z najbardziej znanych strzelanek w historii działa na aparacie fotograficznym, termostacie i pokładowym komputerze Porsche 911. Dlaczego pasjonaci wciąż portują Dooma, choć od premiery minęło już ćwierć wieku?

Spis treści

Najdłuższy dowcip

Doom na bankomacie? Jasne, czemu nie. Australijczyk Ed Jones postanowił przenieść tam grę, nie zmieniając hardware’u maszyny. Za kontroler służyła klawiatura do wpisywania PIN-u. Miała to być arcade’owa wersja Dooma, pojawił się więc nawet pomysł, by bankomat drukował paragon z wynikiem, ale Jones nie poszedł ze swoim projektem aż tak daleko. Od początku była to po prostu efektowna ciekawostka, pięknie wzbogacająca krajobraz doomowych portów.\

Zresztą, ten sam człowiek zrobił wcześniej coś równie imponującego - przeniósł Dooma na LED-owy billboard przytwierdzony do ciężarówki. Wymagało to dużo gmerania w kodzie i odpowiednich linuksowych sterowników, które pozwoliły zamienić diody billboardu w pojedynczy wyświetlacz. Nie była to może najpraktyczniejsza platforma, ale za to jaka widowiskowa!

Gra swego czasu pojawiła się też na drukarce z wyświetlaczem. W tym przypadku chodziło zresztą o coś więcej niż zwykłą radochę przenoszenia gry na osobliwy sprzęt. Michael Jordon przez cztery miesiące rozpracowywał uruchomienie klasyka, by udowodnić, że bezprzewodowe drukarki Canona z serii Pixma mają poważną lukę w zabezpieczeniach. Maszyny te łączyły się bowiem z internetem i samodzielnie ściągały aktualizacje. Wprawny haker mógł z łatwością włamać się do takiej drukarki i użyć jej do własnych celów - choćby śledzenia drukowanych dokumentów czy wgrania szkodliwego wirusa. Zabezpieczenia Canona były bardzo łatwe do obejścia; na tyle łatwe, że Jordonowi - pracującemu na co dzień w firmie od zabezpieczeń - udało się wgrać tam Dooma. Nie działał może najlepiej… ale działał. To wystarczyło. Canon postanowił w końcu zrobić coś ze swoim sprzętem i przygotował odpowiednią aktualizację.

Na scenie portów ponownie odznaczył się również Bernd Kreimeier. Programista, który niegdyś czyścił kod źródłowy Dooma, po latach przeniósł grę do… Dooma 3. Doom mógł zsotać uruchomiony na terminalach znajdowanych na poziomach z trzeciej części. Grupa Flaming Sheep Software odtworzyła z kolei pierwszy rozdział gry - Knee Deep in the Dead - na samym silniku Dooma 3.

Wracając jednak do osobliwych urządzeń - Doom został przeniesiony na panel dotykowy MacBooka Pro. Tak, nie na MacBooka, tylko jego panel dotykowy, który ma wyświetlacz o rozdzielczości 2170x60. Nie było to zbytnio praktyczne, nie wyglądało dobrze… ale działało. A skoro coś może działać, to czemu tego nie zrobić? Adamowi Bellowi, deweloperowi iOS-a odpowiedzialnemu za ten projekt, z pewnością przyświecała podobna filozofia.

Zresztą, port na panel dotykowy MacBooka Pro był tylko naturalnym następstwem wcześniejszego portu na Apple Watcha. Ekipa pracowników Facebooka z Tel-Avivu w ramach dziesięciogodzinnego hackathonu bawiła się wersją beta watchOS 2 i postanowiła dla zabawy przenieść do zegarka prostszy port Dooma o nazwie nDoom. Przez te sześćset minut udało im się nie tylko uruchomić grę, ale i nanieść na dotykowy wyświetlacz siatkę niewidzialnych przycisków, by dało się sterować postacią.

DZIWNE PORTY TO NIE WSZYSTKO

Portowanie gry sprzed ponad dwóch dekad na sprzęt AGD to jedno. Dodatkowo cały czas, a za oknem mamy rok 2018, do sieci trafiają kolejne mody do Dooma i Dooma II i ich aktualizacje. Wśród nich znajdziemy mody w stylu zombie, cyberpunka, fantasy, czy historyczne. W 2017 roku na listę stu najlepszych modów portalu moddb.com trafił WolfenDoom – Blade of Agony do Dooma II i najnowsza wersja Brutal Dooma. Jeśli planujecie powrót do klasyka, warto najpierw sprawdzić ofertę moderów.

W tym szaleństwie urządzeń przenośnych można cofnąć się jeszcze dalej. Na przykład do Nokii 9210, która jak na „smartfona” z 2000 roku całkiem nieźle radziła sobie z Doomem. Uruchomiony na telefonie port pozwalał na wybór dowolnego poziomu i aż czterech trybów rozgrywki. Poza tym możliwe było granie w oknie o rozdzielczości 320x200. Gra klatkowała, ale była grywalna.

Godna podziwu jest też z pewnością obecność Dooma na termostacie (tak, termostacie) firmy Honeywell Prestige. Hardware urządzenia okazał się wystarczający, by uruchomić wersję gry opartą na porcie Chocolate Doom, który zamiast naprawiać błędy oryginału, stara się być jego jak najwierniejszą kopią. Poza tym gra pojawiła się choćby na cyfrowym aparacie z 1998 (Kodak DC260) czy starym odtwarzaczu MP3 Sansa Clip+, którego monochromatyczny ekran utrudniał już samo rozpoznanie gry.

Ba, dzięki użytkownikowi o nicku The Zombie Killer Doom pojawił się nawet w samym sobie. Odpowiedni mod sprawia, że możemy znaleźć w Doomie automat do gier i zagrać na nim w Dooma. Ba, mało tego: kiedy już zaczniemy grać w Dooma na automacie w Doomie, możemy przyjść w to samo miejsce, gdzie znaleźliśmy automat Dooma i zastrzelić siebie grającego w Dooma na automacie… Fenomen portowania tego tytułu zatacza tutaj pełne – jakże poetyckie i dziwaczne – koło.

TWOIM ZDANIEM

Grałeś/łaś w pierwszego Dooma?

Tak
76,2%
Nie
21,1%
Nie pamiętam
2,6%
Zobacz inne ankiety