autor: Luc
Najlepsze gry gangsterskie... które nie są GTA
Seria GTA jeszcze długo pozostanie na gangsterskim tronie, nie oznacza to bynajmniej, iż to jedyna gra mafijna, na którą warto zwrócić uwagę. Przyglądamy się bliżej produkcjom, które wprowadzały nas w przestępczy światek…
Spis treści
- Najlepsze gry gangsterskie... które nie są GTA
- Scarface: The World is Yours
- Seria Yakuza
- Sleeping Dogs
- Seria Payday
- Seria Saints Row
- Seria The Godfather
- Seria Mafia
Scarface: The World is Yours
Jeżeli musielibyśmy przypisać gangsterskiemu półświatkowi konkretną filmową osobowość, z pewnością byłby nią Al Pacino. Słynny aktor, choć ma na swoim koncie mnóstwo udanych ról, to właśnie te, w których wcielał się w mafiosów zapewniły mu wieczną sławę. Ojciec Chrzestny, Donnie Brasco, Życie Carlita – to zaledwie początek długiej listy kinematograficznych arcydzieł, w których Pacino dał popis swoich aktorskich umiejętności. Tym, który ostatecznie przypieczętował jego status hollywoodzkiej legendy, był jednak z pewnością Człowiek z blizną – produkcja na tyle kultowa, że doczekała się także i własnej gry wideo. W Scarface: The World is Yours nie odtwarzamy jednak scenariusza, lecz… podejmujemy wątek oryginalnie kończący film. W alternatywnej wersji historii Tony Montana cudem przeżywa masakrę w swojej posiadłości i choć stracił wszystko, na co do tej pory pracował to wciąż ma szansę, aby powrócić na szczyt. To czy mu się uda – zależy tylko i wyłącznie od nas.
Gra pod kątem rozgrywki niemal od samego początku do złudzenia przypomina Grand Theft Auto: Vice City – duże miasto do zwiedzenia, niepowtarzalny klimat Miami, mnóstwo pobocznych zadań do wykonania, jeszcze więcej samochodów do podkradnięcia i nieprzyzwoita ilość pocisków do wystrzelenia. Wszystko oczywiście w jednym, konkretnym celu – zbudowania kolejnego mafijnego imperium. Za zdobyte w napadach pieniądze, wymuszone haracze oraz nagrody za dopięcie lukratywnych umów kupujemy nowe bronie, ubrania czy chociażby ekskluzywne jachty. Jedynym, typowo „nowym”, gameplayowym elementem, który znalazł się w tej niepozornej produkcji był tzw. „szał”, w który Tony wpadał odpowiednio długo prowadząc wymianę ognia. Wówczas perspektywa z klasycznej trzecioosobowej przestawiała się na tryb FPS i pozwalała w spowolnionym czasie masakrować gangsterów, którzy ośmielili się nas zaatakować. O sile tytułu stanowiło jednak coś całkowicie innego – naprawdę świetnie odwzorowany mafijny klimat, za który kinomaniacy pokochali Człowieka z blizną. I nie chodzi tu jedynie o lokacje wyglądające jak na ówczesne czasy wprost bajecznie, ale także o wykreowane postacie czy chociażby odzywki wirtualnego Montany, które choć nie nagrywane przez Ala Pacino, brzmiały niczym żywcem wyjęte z filmu.