autor: Bartłomiej Kossakowski
Mass Effect - już graliśmy! - Strona 4
Komandor Shepard jest od rozwiązywania kłopotów. Tych po roku 2138, kiedy odkryto tajemniczą energię, a potem inne rasy niż ludzka, pojawia się jakby więcej niż wcześniej, ale ostatnio, za sprawą niejakiego Sarena, sprawy w ogóle się skomplikowały.
Przeczytaj recenzję Mass Effect - recenzja gry
Nie taki znowu Eden
USS Normady dostaje sygnał z planety Eden Prime. Czas na pierwszą wycieczkę. Zabieram ze sobą dwie postaci i ruszamy. Na powierzchni dominują skały i trawa. Dookoła latają dziwne stwory – podobno są neutralne, ale nie mogłem się powstrzymać i strzeliłem, by zobaczyć, jak rozlatują się na kawałki.
Krótka rozmowa o tym co się dzieje, ocena sytuacji. Głównym zagrożeniem jest rasa zwana Geth. Skakać nie można, więc teren zwiedzania jest ograniczony. Na podręcznej mapie trzeba zaznaczyć punkt, by perspektywa była odpowiednia. Przytrzymanie A powoduje, że postać biegnie. W oddali widać monumentalne budowle, ale to nie one są celem podróży. Ten okazał się być o wiele bliżej.

Pierwsza prawdziwa walka udowadnia, że nie jest to gra zręcznościowa (jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości). Co prawda można przyklejać się do ścian niczym w Gearsach i nie wymaga to nawet wciśnięcia przycisku, bo postać robi to automatycznie, a bronie wyglądają na żywcem wyjęte z jakiegoś futurystycznego FPS-a (przy okazji: każda ma inny poziom zoomu, a niektóre nie mają go wcale), ale to wspomniane talenty i taktyka są tu najważniejsze.
Podczas pauzy wyświetla się specyficzny okrąg, podzielony na trzy części. Widnieją na nim imiona członków drużyny i polecenia, które można im wydawać. Jest on jednak na tyle dyskretny, że doskonale widać to, co się dzieje, można też poruszać kamerą, by na przykład zaznaczyć jakiegoś wroga, a potem użyć na nim mocy. Choćby sprawić, by obezwładniony zaczął lewitować, a potem strzelić do niego w powietrzu. Albo zabawić się w hakowanie wrogiego robota, by walczył po naszej stronie.
Na głównym ekranie widać energię całej trójki i w razie potrzeby można kogoś uleczyć, ale czasami to towarzysze przypominają Shepardowi o niebezpieczeństwie, głośno krzycząc, że jego „shields are down”. Prostsze polecenia, jak na przykład to, w którą stronę mają biec, wydajemy członkom drużyny z pomocą krzyżaka.
Jeśli jesteś więc fanem zręcznościówek – możesz po prostu biegać i strzelać. Jeśli nie – masz mnóstwo opcji i czasu, by przemyśleć strategię, wybrać talenty i sprzęt. Na dobrą sprawę nie trzeba nawet używać pistoletów, wystarczy moc i trochę kombinowania. I warto pamiętać, że tutaj naprawdę wiele zależy od tego, kogo masz w zespole, bo ich zadania nie ograniczają się do celnego strzelania.
Dalsza przechadzka po Eden Prime pozwoliła mi jeszcze stracić jednego członka drużyny i zyskać nowego, pobawić się w hakowanie drzwi i zdobyć trochę przedmiotów. Zdołałem też pogadać z grupą ocalałych ludzi i ogłuszyć jednego z nich (twierdził, że geniusz i szaleństwo to dwie strony tej samej monety – być może miał rację, ale jego szaleństwo, cóż, doprowadzało mnie do szału). No i dowiedziałem się, że jest opcja przewijania filmików.