„Beyond the gates of mighty kingdoms, lies a vast unexplored world”
„Powyższymi słowami przedstawiciele firmy Blizzard Entertainment zapowiedzieli rozpoczęcie prac nad nową grą z gatunku MMOcRPG, która, znana jest obecnie pod nazwą World of WarCraft. Zdarzenie to miało miejsce w 2001 roku, kiedy to na początku września odbyły się targi ECTS. Zaś 19 marca bieżącego roku po wielu tygodniach oczekiwań, licznych obietnicach i zmianach terminów oficjalnie rozpoczęły się beta testy gry. Pracownicy firmy postanowili zastosować zupełnie nową metodę dystrybucji beta wersji najnowszego tytułu. Po tym, gdy uprzednio wybrani szczęśliwcy otrzymali odpowiednie wiadomości na swoje skrzynki e-mail nie pozostało im już nic innego, jak tylko rozpocząć pobieranie odpowiednich danych. BitTorrent dla jednych okazał się łaskawy, dla innych trochę mniej (pojawiały się problemy ze ściąganiem). Mi osobiście udało się pobrać betę w niedzielę 21 marca. Po wykonaniu odpowiednich czynności uruchomiłem grę... Moja radość w tym momencie była ogromna, wszakże na dzień ten czekałem z utęsknieniem już od prawie trzech lat. Moim oczom ukazał się poniższy obraz:

Po zalogowaniu się wybrałem opcję stworzenia nowej postaci. Zauważyć tutaj należy fakt, iż na dzień dzisiejszy grać można jedynie przedstawicielami Przymierza, w skład którego wchodzą następujące rasy: Ludzie, Krasnoludy, Gnomy oraz Nocne Elfy. Horda z Orkami na czele oraz Taurenami, Trollami i Nieumarłymi wprowadzona zostanie do świata Azeroth nieco później. Na szczęście rasa, którą obrałem sobie już kilka miesięcy temu udostępniona została już w pierwszej fazie testów. Mówię tu o Nocnych Elfach, niestety, jak się okazuje nie można mieć wszystkiego. Swoje podróże w świecie WarCrafta planowałem przeżywać jako Łowca.
Blizzard postanowił jednak udostępnić tą klasę postaci na serwerze bety w innym terminie. Los ten spotkał nie tylko Łowcę, nie można wybrać także profesji Druida i Szamana. Powiedziałem sobie trudno, trzeba będzie wybrać inną klasę, wśród dostępnych pojawiły się następujące: Paladyn (tylko Przymierze); Mag; Kapłan; Łotrzyk; Warlock oraz Wojownik. Po wejściu do panelu tworzenia postaci wybrałem wspomnianego już Nocnego Elfa a właściwie Elfkę. Nadałem jej imię i skupiłem się nad określeniem jej wyglądu. Blizzard dość duży akcent położył na szczegóły - można zmieniać następujące elementy bohatera: kolor skóry, wygląd twarzy, styl i kolor włosów, brodę i wąsy (w przypadku kobiet zmianom ulegają pewne elementy twarzy - u mojej Elfki chodzi o tatuaże).

Blizzard pomyślał tutaj także o nieco leniwszych graczach. Pojawiła się opcja losowego doboru wspomnianych powyżej cech. Klikać możemy ile nam się to tylko żywnie podoba. W momencie, kiedy uznamy, że zestawienie jest odpowiednie przechodzimy do dalszego etapu rozgrywki. Na koniec pozostawiłem sobie wybór profesji. Po odczytaniu informacji (znajdujących się z lewej strony postaci) o klasach wybrałem wojownika. W dwóch pozostałych „okienkach” znajdują się wiadomości o frakcji (Przymierze lub Horda) oraz o samej rasie – notka być może krótka, aczkolwiek w miarę treściwa. Wszystko wyglądało porządku, nie czekając ani sekundy dłużej wcisnąłem przycisk „Enter World”. Na ekranie monitora ukazał się ekran ładowania gry, proces ten nie trwał zbyt długo i w chwilę później po raz pierwszy me oczy ujrzały świat Azeroth. Jestem zobowiązany, aby poinformować Was, iż każda z ras zaczyna w innym miejscu, tzw. obszarze startowym. Arwena, gdyż takie imię nadałem swojej Elfce swoje zmagania zaczęła w „Shadowglen”, tuż obok większego miasta, jakim jest Aldrassil.
Obie z wymienionych lokacji znajdują się na wyspie Teldrassil, która wchodzi w skład kontynentu Kalimdor (na nim startować będą przedstawiciele Hordy). Co się zaś tyczy wspomnianego Teldrassil to przyznać należy iż jest to dość mały obszar, jeśli patrzy się na Kalimdor, czy ojczyznę Przymierza - Lordaeron.


Na początku zapoznałem się z kilkoma dość prostymi, aczkolwiek niezwykle przydatnymi w późniejszej rozgrywce poradami „samouczka”. Zwarty i gotowy do przeżycia jakiejś przygody postanowiłem zasięgnąć języka u najbliższego NPC (bohatera niezależnego), jakiego napotkałem. Okazał się nim „Conservator Ilthaine” posiadający 4 poziom doświadczenia. To właśnie on przydzielił mi dwa pierwsze zadania. Aby je wykonać musiałem zabić określoną liczbę wyznaczonych stworzeń. Pod ostrze mojego miecza poszło kilka następujących stworzeń: Boar - dzik, którego level wahał się od pierwszego do trzeciego poziomu, Nightsabre - swego rodzaju tygrys, który posiadał najczęściej 3 mlvl (monster level). Do wykonania tych dwóch questów podszedłem raczej ostrożnie – zabijałem potwory pojedynczo, tak aby nie zginąć podczas tak prostych zadań. Opłacało się, dość szybko uporałem się z moimi „towarzyszami”, których w okolicach Aldrassil jest stosunkowo wielu. Przyznam się szczerze, iż gra wywarła na mnie tyle pozytywnych emocji, że nie pamiętam już, jakie nagrody otrzymałem za wykonania tych dwóch zadań.
Co jest jednak pewne i potwierdziło się w moich późniejszych zmaganiach za wykonanie questów otrzymujemy naprawdę dobre przedmioty, których w sklepach, czy przy zwłokach zabitych potworów dotąd nie spotkałem.

Powyższy jegomość - Gilishalan Windwalker to mój kolejny pracodawca. Od niego, tak jak wcześniej w przypadku Conservatora Ilthaine'a otrzymałem dwa zlecenia. Pierwszym z nich było udanie się w pobliże Jaskini Shadowthread w celu zdobycia czterech przedmiotów questowych, posiadały je niektóre z Webwood Spiderów, jednakże nie wszystkie. W walce z nimi spotkałem się po raz pierwszy z użyciem przez przeciwnika własnej umiejętności, była nią Osłabiająca Trucizna, która jednak większego wrażenia na mojej postaci nie zrobiła. W niedługi czas po zebraniu czterech zamówionych przedmiotów udałem się ponownie do Aldressil, aby odebrać tam swoją nagrodę – wybrałem miecz, Thistlewood Blade, który charakteryzował się obrażeniami w przedziale 8-13 oraz szybkością o współczynniku 2.2. Moja bazowa broń posiadała obrażenia w wysokości 6-10 oraz szybkość 1.9 myślę więc, iż nagroda była warta poniesionego trudu. Kolejne zlecenie również dotyczyło napotkanych już Pająków i ich „legowiska” - Jaskini Shadowthread. Tyle tylko, że tym razem musiałem udać się do serca ich królestwa, aby zdobyć tam jajo jednego z pająków – nie powiem, że było łatwo, gdyż nie raz myślałem, iż rzeczona jaskinia stanie się miejscem mojej pierwszej śmierci. Moja Elfka okazała się jednak silniejsza i podołała przeciwnościom losu. Ponownie z uśmiechem na ustach powróciłem do miejsca, w którym zacząłem swoją historię. Tam za dostarczenie pajęczego jaja otrzymałem nowiusieńką tarczę, aby jeszcze lepiej chronić się przed atakami moich oponentów. Z nowym orężem udałem się za bramę Aldressil, tuż po wyjściu napotkałem nowego wroga – była nią Sowa (Owl). Pierwszą przedstawicielkę zabiłem z pewnym wysiłkiem, pomyślałem, że podobnie uda mi się z kolejną. Niestety wielce się myliłem.
Mimo kilkukrotnego użycia umiejętności Strike (zwiększającej obrażenia o 15 punktów) poległem na polu walki i musiałem uznać wyższości tego stworzenia. Potyczkę postanowiłem uwiecznić na screenach, które zobaczyć możecie poniżej:


No tak, pierwsza śmierć już za mną, pora więc powiedzieć kilka słów o tym aspekcie gry. Kiedy zginiemy pojawiamy się na świecie w pobliżu większych ośrodków cywilizacji, jako duch (charakteryzuje go zwiększona szybkość i niewidzialność). W tej formie musimy udać się w pobliże miejsce, gdzie polegliśmy, aby „zrespawnować”. Na dzień dzisiejszy śmierć nie wiąże się z utratą doświadczenia, ciekawe, czy pozostanie tak również w finalnej wersji World of WarCraft? Mi taka sytuacja wcale by nie wadziła. (Co się tyczy śmierci, to musze Wam powiedzieć coś śmiesznego, aczkolwiek irytującego zarazem, ale to nieco później). No tak, ale przecież nie samym zabijaniem żyje człowiek, ups Elf. Jeśli zabijamy odpowiednią ilość potworów otrzymujemy stosowną ilość doświadczenia. Na początku levelowanie odbywa się dość szybko 2 poziom to wydatek zaledwie 400 punktów doświadczenia (około 10 dzików). Później jednak nie jest już tak łatwo 900, 1450, 2900, ..., 5100, 6700 etc. Wartości być może niewielkie, aczkolwiek zauważyć należy, iż po zdobyciu wyższego poziomu pasek doświadczenia rośnie od zera. Ja osobiście do chwili obecnej za zabicie jednego stworzenia dostałem najwięcej około 90 punktów doświadczenia, więc jak łatwo sobie wykalkulować kilka istot trzeba posłać na tamten świat, aby uzyskać wymaganą wartość następnego poziomu doświadczenia.
Wracając do eksploracji świata to po przeżyciu kilkunastu kolejnych potyczek udałem się z Aldrassil do Dolanaar a następnie do stolicy Teldrassil - miasteczka Darnassus. Dolanaar strzeżone było przez kilka jednostek 20 poziomowych Sentinelów oraz jednego Ancient Protectora, który miał „tylko” 90 poziom doświadczenia. Przed bramą stolicy wyspy spotkałem kolejnego Protectora, za murami zaś miałem okazję natknąć się na kilku wojowników z 40-stych, 50-iątych i 70-iątych poziomów (byli to strażnicy miasta). Gdyż w Becie World of WarCraft istnieje obecnie ograniczenie dla zwykłych postaci, czyli także dla mojej Elfki. Tą górną granicą jest 30 level. Podejrzewam jednak, iż do zakończenia testów granica ta zostanie podniesiona, gdyż nawet dzisiaj spotkałem w Azerothcie 22 poziomowych wojowników. Poniżej zobaczyć możecie wspomnianego Ancient Protectora oraz wnętrze miasta Darnassus.


Zapewne chcielibyście poznać trochę szczegółów dotyczących robienia zakupów oraz trenowania poszczególnych umiejętności. Niestety z przykrością muszę przyznać, że na razie nie miałem dużej styczności z tymi aspektami rozgrywki, myślę jednak, iż ujmę te informację w kolejnej relacji poświeconej testowaniu World of WarCraft.
Jedyną przeszkodą, która może uniemożliwić mi tą obietnicę jest śmierć, którą poniosłem dzisiejszego ranka. Tak, tak to o tym wspominałem trochę wcześniej. Otóż zwiedzając Darnassus spostrzegłem zbiornik wodny znajdujący się w zachodniej części miasta – niby na pozór wszystko porządku. Bólem okazał się wodospad, który również i tam się znajdował. Mam dla Was wszystkich dobrą radę - nie sprawdzajcie co znajduje się po drugiej stronie pionowo płynącej wody (na mnie czyhała tam śmierć :)) Najgorsze jest zaś to, iż nie mogę w żaden sposób dostać się do swojego ciała. Przyznam się Wam szczerze, iż jest to tylko i wyłącznie moja wina i będę musiał sobie z tym mankamentem jakoś poradzić. Mam nadzieję, iż uda mi się to jak najszybciej, wszakże pozostało tak wiele zadań i jeszcze więcej potworów do zabicia.

Tak zaś prezentuje się mój pechowy wodospad
Piotr „Phoenix” Siejczuk