Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 26 kwietnia 2004, 10:53

autor: Piotr Siejczuk

World of Warcraft - przedpremierowy test

Przed Wami kolejne "sprawozdanie" z trwających beta testów najnowszej produkcji firmy Blizzard - World of Warcraft. Zapraszamy do czytania!

Mijają kolejne dni testów, świat Azeroth ulega nieustannym przemianom. Przybywa nowych graczy, postacie już istniejących zdobywają kolejne poziomy oraz wykonują coraz to trudniejsze zlecenia. Jeśli zaś chodzi o mnie, to chęć podejmowania kolejnych zadań rośnie z każdą minutą przebywania w interaktywnej rzeczywistości World of WarCraft. Pamiętacie zapewne, jak zakończyłem poprzedni tekst zawierający moje wrażenia i odczucia z pierwszego tygodnia testowania najnowszego tytułu z gatunku MMOcRPG pochodzącego ze studia Blizzard Entertainment? Dla zasady przypomnę, iż moja postać przeżyła niezbyt przyjemną śmierć, spadając z wodospadu w stolicy krainy Nocnych Elfów - Teldressil. Cała historia skończyła się natomiast tak, iż postanowiłem skasować ówczesną wersję mojej wojowniczki i swoją przygodę w Azeroth rozpocząć raz jeszcze. Ponownie, jako młody, niedoświadczony wojownik, „narodziłem się” w Shadowglen i szybko postanowiłem uporać się z questami obszaru „szkoleniowego”. Wiedząc już znacznie więcej niż wcześniej z siłą i uporem parłem do przodu, tak aby jak najszybciej osiągnąć poziom skasowanej postaci oraz oczywiście równie szybko zdobyć kolejne.

Przy okazji powtórnego wykonywania misji w Aldrassil znalazłem także takie, które za pierwszym razem umknęły mojej uwadze. Pozwoliło mi to na zdobycie kolejnych i bardzo ważnych zarazem punktów doświadczenia. Po stosunkowo krótkim czasie, wypełniwszy wszystkie możliwe zadania w danym obszarze, zaplanowałem udanie się w dalszą podróż, aby tam przywracać świetność krainie Elfów. Przed tym jednak zdarzeniem postanowiłem udać się do pobliskiego kompleksu handlowego, gdzie wzmocniłem nieco oręż swej wojowniczki. Tuż obok sprzedawców znajduje się trenerka wojowników, u której postanowiłem zasięgnąć nieco języka. W owym momencie nie byłem jeszcze zbyt zasobnym w fundusze podróżnikiem, jednakże posiadane pieniądze (kwota około 5 srebrnych monet) dały mi możliwość nauczenia się kilku umiejętności bojowych. Zdolności te okazały się niezwykle przydatne podczas potyczek z kolejnymi napotkanymi stworzeniami. Sukcesywnie zdobywałem również nowe umiejętności, poprzez których nieustanny użytek zwiększałem ich skuteczność. Poniżej zobaczyć możecie krótkie zestawienie zdolności, których udało mi się do tej pory nauczyć:

Strike (15) - Dość przydatna umiejętność zarówno w początkowym okresie walk, jak i w późniejszych starciach. „Uderzenie”, to swego rodzaju kombinacja ciosów, która zwiększa zadawane obrażenia. Efekt wizualny umiejętności prezentuje się jako półobrót i zadanie niejednokrotnie śmiertelnego uderzenia (o ile wcześniej w dostateczny sposób osłabiliśmy naszego oponenta). Pod opisem pozostałych umiejętności zobaczyć możecie także użycie zdolności Strike w akcji.

Battle Stout (20) - Okrzyk bojowy, który wydawać by się mogło nie jest zbyt użyteczną zdolnością – zwiększa jedynie o 2 punkty (na pierwszym poziomie umiejętności, później współczynnik ten rośnie) wartość zadawanych obrażeń. Zapewniam Was jednak, że wspomniane 2 punkty przy każdym kolejnym zadawanym ciosie wielce przydatne są do ostatecznego rozstrzygnięcia wyniku starcia na naszą korzyść. Ponadto warto zauważyć także fakt, iż umiejętność ta działa również na członków naszej drużyny.

Rend (10) - Piękna i bardzo przydatna zdolność. „Cięcie” powoduje zadanie pewnych obrażeń oraz wprawia naszego wroga w stan krwawienia, podczas którego co trzy sekundy traci dodatkowe punkty życia. Na pierwszym poziomie ciosu wartość ta wynosi 8 punktów. Mnie osobiście umiejętność ta szczególnie przypadła do gustu w walce z potworami, które przy osiągnięciu krytycznego poziomu ich zasobów witalnych, uciekają. Kiedy wiem, że zbliża się ich niechybny koniec staram się użyć właśnie „Cięcia”, aby po ucieczce bez mojej ingerencji padły nieżywe – później tylko podchodzę do zwłok ofiary i zabieram to, co prawnie należy się mnie :)

 

Charge (+15) - Zawsze interesowały mnie nagłe ataki przeciwnika w momentach, w których ten najmniej się tego spodziewa. Umiejętność ta pozwoliła mi na własnej skórze odczuć emocje związane z takim sposobem walki. Można użyć jej znajdując się w promieniu od 15 do 20 jednostek odległości od wrogiego stworzenia. Po użyciu zdolności tej nasz bohater szybkim i zwinnym ruchem podbiega (generując efektywną smugę rozbijanego powietrza) do wrogiego potwora. Oczywiście szarża oprócz momentalnego zbliżenia się do przeciwnika daje nam także inny pozytywny efekt - generuje ona 15 punktów Rage (Szału, bądź jak kto woli Wściekłości). O tym, do czego użyć możemy owych punktów, napiszę jednak za moment.

Hamstring (20) - Niektóre potwory potrafią być naprawdę męczące, szczególnie, jeśli szybkość ich ciosów przekracza szybkość naszych uderzeń. Właśnie z myślą o takich potworach powstała zdolność Hamstring, która, jeśli tylko osiągnie cel, spowalnia go na krótki okres czasu. Jest on jednak na tyle długi, iż możemy przesądzić wynik walki na naszą korzyść.

Thunderclap (20) - W czasie użycia tej zdolności zachowujemy się jak mityczny Zeus, sprowadzając na ziemię potęgę błyskawic. Ich siła rani znajdujących się w pobliżu naszej postaci wrogów. Największą skuteczność uzyskać można podczas walki z dwoma, ewentualnie trzema potworami (na szczęście nie musiałem toczyć jeszcze walki z większą ich ilością jednocześnie). Niejednokrotnie stosowałem błyskawice w zastępstwie „Cięcia”, kiedy chciałem uśmiercić swojego przeciwnika – zdolność ta jest do tego równie przydatna.

Arwena używająca umiejętności Strike na stworzeniu: Gnarlpine Augur

Teraz należy Wam się obiecane kilka słów wyjaśnienia o wspomnianym przy opisie Szarży współczynniku wściekłości. Jest to odpowiednik many u postaci, które w walce używają czarów. Jak wiadomo, rzucanie zaklęć jest równoznaczne z wydaniem pewnej ilości punktów sił magicznych. Podobnie właśnie rzecz ma się w przypadku szału. Otóż w opisach umiejętności, w nawiasach podałem wartość „reage”, jaką należy zdobyć aby mieć możliwość użycia poszczególnych zdolności. Oczywiście po użyciu wybranej umiejętności omawiany współczynnik spada o podaną w nawiasie wartość. Wydawać jest jednak jak zwykle dużo łatwiej niż zarabiać. Szał rośnie podczas zadawania ciosów potworom (zazwyczaj o około 3 – 4 punktów na uderzenie), po walce zaś ulega on stopniowemu zmniejszaniu się, aby spaść do wartości zerowej. Myślę, że teraz macie już jako taką orientację do czego potrzebny jest bohaterom „rage”.

Wracając jednak do meritum. Po wykonaniu zamierzonych czynności w Drzewie Życia w Aldrassil, udałem się w podróż w kierunku Darnassus, po drodze zahaczając o opisywaną w pierwszym artykule osadę Dolannar. Podczas pokonywania tejże drogi w pamięć zapadło mi szczególnie jedno zadanie. Związane było ono ze studniami wieczności Nocnych Elfów i tajemnicą nieśmiertelności, które skrywały. Cykl odnajdywania kolejnych studni, napełniania naczyń wodą z każdej z nich oraz późniejsze dostarczanie tak napełnionych pojemników do odpowiedniej osoby, rozpoczął się jeszcze w lokacji szkoleniowej. Zakończył się natomiast po dłuższym czasie w stolicy krainy, tj. mieście Darnassus. Nie powiem, że było łatwo podołać temu zadaniu, jednak dzięki uporowi i silnej woli oraz walce z przeciwnościami losu w postaci różnych potworów, udało mi się szczęśliwie zakończyć cały cykl. Jeden z jegomości, z którymi przyszło mi walczyć w pobliżu jednej z omawianych studni, prezentuje się następująco:

Gnarlpine Gardener – Potwór, którego napotkałem w pobliżu jednej z studni wieczności

Tak zaś prezentowały się opisywane studnie:

Swoją drogą, to po walkach z kilkoma stworzeniami z rodzaju Gnarlpine Gardener doszedłem do wniosku, iż misie i innej maści niedźwiadki, to nie są przyjemne zwierzątka. Zwłaszcza jeśli dodatkowo, tak, jak chociażby ten ze screena powyżej, dzierży w łapie coś podobnego do łopaty, którą potrafią dość odczuwalnie zdzielić po głowie :) Po wypełnieniu kilku innych pomniejszych questów dotarłem nareszcie do wspomnianego już wcześniej Darnassus. Zdarzenie to powiązało się także ze zdobyciem przez moją Elfkę 10 poziomu doświadczenia, który to poziom w grze jest jednym z pierwszych dość charakterystycznych. Otwierają się przed nami nowe możliwości poznawcze – opuszczenie krainy ojczystej czy też nauczenie się nowych, bardziej skutecznych zdolności bojowych. O tym jednak za sekundę, gdyż warto tutaj zwrócić uwagę na stolicę krainy Elfów. Jest to największe miasto tego obszaru. Ze względu na wielkość tej miejscowości podzielono ją na kilka pomniejszych „dzielnic”. Wyróżnić można np. Taras Wojowników, dzielnicę Kupców oraz obszar, w których znajdziemy rzemieślników zajmujących się różnymi aspektami życia (garbarze, alchemicy, sprzedawcy różnej klasy broni oraz pancerzy i wielu, wielu innych).

Bramy Darnassus stoją dla nas otworem

Tutaj zaś widzimy widok tuż po wejściu do miasta

Tak, jak już powiedziałem, podczas eksploracji miasta napotkałem na ogromną ilość bohaterów niezależnych oraz rzecz jasna innych graczy. Mnie natomiast interesowała szczególna postać - trener wojowników, Elfka o imieniu Elanaria - to dzięki jej pomocy mogłem zgłębić bardziej zaawansowane sztuki walki. Aby jednak to zrobić, musiałem wykonać kolejne zadanie. Jego celem było odnalezienie i uśmiercenie demona Vurlusa Vilehofa, który znajdować miał się w pobliżu znanych mi już studni wieczności. Za wykonanie tego zadania otrzymać miałem książkę, a właściwie podręcznik: The Path of Defense (Scieżki Obrony). Jako dowód zabicia stworzenia Elanaria zażądała jednego z jego rogów. Po pewnym czasie poszukiwań, gdzieś w połowie drogi pomiędzy Dolannar a Darnassus, znalazłem kryjówkę demona. Gdy go zobaczyłem, postanowiłem najpierw wybadać nieco sytuację; okazało się, iż posiada on 10 poziom doświadczenia - czyli taki sam, jak moja Arwena. Pomyślałem, że lepiej zachować ostrożność, gdyż może być niewesoło. Moje zabiegi okazały się jednak bezcelowe. Dość szybko i bez większych uszczerbków na zdrowiu pokonałem potwora. Zapakowałem jego róg do plecaka i wyruszyłem w drogę powrotną do Elanarii. Po samym potworze zaś nie pozostało już nic innego, jak poniższy screen:

Vurlus Vilehof - 10 poziomowy demon

Uszczęśliwiony powodzeniem misji, jak najszybciej udałem się do zleceniodawcy. Tutaj czekała mnie przykra niespodzianka. Okazało się, iż umiejętności, których mogłem nauczyć się z podręcznika, były mi już znane - no cóż, Polak potrafi :) Zważywszy na fakt, iż ksiązka ta jest przedmiotem questowym, nie można go ani sprzedać, ani wyrzucić na ziemię. Nie chciałem zagracać sobie posiadanego ekwipunku, dlatego też postanowiłem oddać księgę do swojego konta bankowego. W Darnassus występują trzej bankierzy, którzy obsługują interesantów. Jednak, tak jak to bywa w rzeczywistości, niczego nie zaoferują nam za darmo. Założenie konta bankowego wiąże się z zapłatą 10 srebrnych monet - akurat posiadałem wystarczającą ich ilość, więc konto założyłem, a następnie złożyłem w nim depozyt. Wróciłem po raz kolejny do swojego trenera; tym razem nagrodą za wykonanie zadania była broń, znacznie potężniejsza od tej którą posiadałem. Zmotywowany, z chęcią zapragnąłem wykonać nową misję. Aby tego dokonać musiałem jednak przedostać się do Kalimdoru (wpław jest to niemożliwe, dlatego też nikomu tego nie radzę próbować). Udałem się przez portal znajdujący się na środku Darnassus do małej wioski Rut'theran, znajdującej się na południowym wybrzeżu wyspy. Tam też dotarłem do właściciela Hipogryfów – Vespyrtusa, aby udostępnił on mojej skromnej osobie jedno z tych latających stworzeń. Sama podróż prezentuje się bardzo efektownie, co uwieczniłem także na screenie:

Sam proces przelotu jest aspektem, który nie zależy od naszej woli, jednakże podczas jego trwania możemy dobrowolnie obracać kamerę oraz podziwiać znajdujące się wokół nas krajobrazy. Po około minucie czy dwóch lotu, znalazłem się na wybrzeżu Kalimdoru, w krainie Darhshore, a dokładniej mówiąc w wiosce Auberdine. Przyznam Wam szczerze, że krajobraz krainy tej do malowniczych raczej nie należy, choć to kwestia gustu. Po bezpiecznym lądowaniu postanowiłem przystąpić do próby wykonania zadania Elanarii. Było to już dość późną porą, więc postanowiłem dokończyć je kolejnego ranka. No i tak nastała data 15 kwietnia 2004 roku, kiedy to Blizzard zdecydował się wydać patch do beta wersji World of WarCraft. O szczegółach związanych z tym zdarzeniem przeczytać możecie na łamach serwisu Gry-OnLine w newsie „World of WarCraft - Alliance and Horde Phase”. Dla mnie wydarzenie to związane było z koniecznością ponownego ściągnięcia zmodyfikowanej wersji gry. Nie chcę wam jednak mieszać w głowach, dlatego informacje o nowym patchu i o tym wszystkim, co wprowadził on do gry, zamieszczę w kolejnym artykule.

Na zakończenie chciałbym podziękować jednemu z moich znajomych – BeLialowi, który użyczył mi kilku screenów zamieszczonych w powyższym artykule (ma on jako jeden nielicznych Polaków możliwość oficjalnego testowania World of WarCraft). Niestety, ja momentami na tyle wciągnąłem się w wykonywanie kolejnych zadań, iż zapomniałem o robieniu screenów :)

Jako ciekawostkę podam, iż zanim Blizzard wprowadził patcha, dwóch Polaków osiągnęło górny pułap poziomu swojej postaci, tj. level 30. Byli to: BeLial oraz Yapa. Ze swojej strony składam serdeczne gratulacje za to osiągnięcie – niestety, osobiście nie posiadam tak dużo czasu, jak wspomniani osobnicy. A szkoda, wielka szkoda. Do usłyszenia niebawem! Za Hordę...

Piotr „Phoenix” Siejczuk

World of Warcraft

World of Warcraft