Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

My Memory of Us Publicystyka

Publicystyka 23 sierpnia 2017, 15:00

Widzieliśmy polskie My Memory of Us – Valiant Hearts ma godnego następcę

Debiutujące warszawskie studio Juggler Games udowadnia, że gry wideo mogą poruszać temat Holokaustu bez szokowania okrucieństwem. Ich projekt, My Memory of Us, to smutna, ale subtelna i opowiedziana w niedosłowny sposób historia o przyjaźni i podziałach.

My Memory of Us w skrócie:
  1. akcja osadzona w alternatywnej wersji II wojny światowej, podejmująca temat Holokaustu;
  2. dwuwymiarowy miks przygodówki, skradanki i gry logicznej;
  3. gracz kieruje na zmianę dwiema postaciami – chłopcem i dziewczynką – o indywidualnych zdolnościach;
  4. stylowa oprawa wizualna, nawiązująca do filmu Lista Schindlera;
  5. dzieło polskiego studia Juggler Games, wydawane przez firmę IMGN.PRO.

Pomimo tego – a może właśnie przez to – że Holokaust to najczarniejsza karta w historii II wojny światowej, gry osadzone w tamtym okresie nigdy nie kwapiły się, by o zagładzie Żydów i innych grup etnicznych mówić więcej, niż było to absolutnie niezbędne. Mieliśmy naturalnie misje w obozach koncentracyjnych, ale oprócz wyraźnie mroczniejszego klimatu były to po prostu kolejne lokacje, w których tradycyjnie strzelaliśmy do Niemców lub próbowaliśmy niepostrzeżenie przemknąć się obok strażników.

Niemal żaden tytuł nie przedstawiał horroru zmasowanych czystek etnicznych czy życia w getcie. Ale w ostatnich latach niektóre produkcje – chociażby This War of Mine czy Valiant Hearts – zaczęły pokazywać wojnę nie tylko oczami żołnierzy, generałów czy szpiegów, ale i zwyczajnych ludzi, dla których taki konflikt to walka o przetrwanie i zachowanie człowieczeństwa. A skoro interaktywna rozrywka udowodniła, że może mówić o tak ciężkich tematach, pojawienie się gry o Holokauście było tylko kwestią czasu. Stworzeniem jej zajmuje się obecnie polskie studio Juggler Games, którego debiutancki projekt, My Memory of Us, postara się przedstawić opowieść inspirowaną historią żydowskiego getta w okupowanej Polsce. Choć deweloperzy unikają dosłownych nawiązań do wydarzeń II wojny światowej – w grze zabraknie nazistowskiej symboliki, prawdziwych nazw państw czy nazwisk – bez oporów przyznają, że ich dzieło to alegoria tamtego okresu.

Poruszająca opowieść

Zamiast Adolfa Hitlera mamy Złego Króla, zamiast SS i Gestapo armię demonicznych robotów, zamiast opasek z gwiazdą Dawida na ramieniu – czerwone elementy stroju, wyróżniające się w czarno-białym otoczeniu. Taki zabieg współgra z głównymi bohaterami My Memory of Us, dwójką dzieci, które przed okrucieństwem uciekają w świat własnej wyobraźni. Jakub Jabłoński z Juggler Games bez ogródek wyznaje zresztą, że pomysł wcale nie jest szczególnie nowatorski – na podobnej idei opierał się chociażby film Labirynt fauna, który deweloperzy wymieniają jako jedną ze swoich inspiracji.

Sama historia ma być kluczowym aspektem gry i poruszać takie tematy jak dyskryminacja, poświęcenie, przyjaźń czy odpowiedzialność za bliskich. My Memory of Us stara się jednak przedstawić je w inny, mocno uproszczony sposób. Nie uświadczymy tu dialogów ani napisów, a wszelkie emocje wyrażane są poprzez dymki z uniwersalnymi symbolami: serce, smutna buzia, czaszka. Ktoś mógłby uznać, że to bagatelizowanie skrajnie poważnej tematyki, ale absolutnie tak nie jest. Zabieg ten raczej dodaje produkcji elementu dziecięcej naiwności, która poprzez kontrast z ponurą rzeczywistością jeszcze bardziej podkreśla horror tamtych czasów.

Deweloperzy nie ukrywają, że ich nadrzędnym celem jest poruszenie gracza poprzez przedstawioną historię, ale nie oznacza to, że My Memory of Us przechodzi się samo. Co rusz natkniemy się tu na segmenty skradankowe oraz łamigłówki – naturalnie dość proste, ale czasem wymagające chwili zastanowienia. Ba, w zademonstrowanym na gamescomie fragmencie mieliśmy nawet okazję zobaczyć ucieczkę samochodem przed złymi mechanicznymi ptakami.

Widzieliśmy polskie My Memory of Us – Valiant Hearts ma godnego następcę - ilustracja #2

Idea stworzenia gry o Holokauście to pomysł, na który przed warszawskim studiem wpadł również brytyjski deweloper Luc Bernard. Jego Imagination Is the Only Escape także miało podjąć ten ciężki temat, przedstawiając go oczami Samuela, chłopczyka żydowskiego pochodzenia.

Niestety, zanim prace nad produkcją mogły się na dobre rozpocząć, pomysł gry, której podstawą jest Holokaust, wzbudził na tyle duże kontrowersje, że wydawca, firma Alten8, zrezygnował z projektu. Bernard próbował później zebrać pieniądze za pośrednictwem serwisu IndieGoGo, ale zdołał uzyskać zaledwie 5 z planowanych 125 tysięcy dolarów. Od tamtego czasu o Imagination Is the Only Escape nic nie słychać, można więc założyć, że tytuł trafił do kosza.

Polskie Valiant Hearts

Pojawią się również walki z bossami, choć twórcy od razu zaznaczają, że będą one po prostu wymagać znalezienia sposobu na danego przeciwnika – nikt nie da nam do ręki karabinu i nie każe nagle strzelać do wrogów. Przemocy w dziele Juggler Games zresztą w ogóle ma być jak na lekarstwo. Najbardziej „drastyczny” moment z pokazu w Kolonii to ten, kiedy złapany przez patrolujące roboty uciekinier zamienia się w pył w świetle strażniczych świateł.

Przemierzając kolejne etapy, zrobimy więc użytek nie z broni, a z umiejętności dwojga dziecięcych bohaterów. Dziewczynka jest większa, silniejsza i szybsza, boi się jednak ciemności, chłopiec natomiast doskonale się skrada, kryje i przeciska przez ciasne przejścia. Przyjaciele często będą musieli się rozdzielać, by samodzielnie uporać się z fragmentem łamigłówki lub otworzyć drzwi swojemu towarzyszowi. Dziwi więc nieco decyzja deweloperów o braku jakiegoś trybu kooperacji, jednak ci tłumaczą, że czekanie, aż partner wykona swoje zadania, byłoby zbyt frustrujące.

To wyjaśnienie nie do końca do mnie przemawia, bo same zagadki są na tyle proste, że nawet dla całkowitych nowicjuszy nie powinny stanowić większego problemu. Niektóre wymagają jedynie poprzestawiania kabli w taki sposób, by połączyć ze sobą dwa punkty i otworzyć bramę, inne, nieco bardziej skomplikowane, opierają się na manipulacji poszczególnymi elementami otoczenia. Ciekawym urozmaiceniem są natomiast łamigłówki, które nie służą konkretnemu celowi, a jedynie ubarwiają świat gry.

W pewnym momencie prowadzący prezentację deweloper podłubał przez chwilę przy jakichś kablach, psując monitor, który dotychczas wyświetlał propagandowy materiał z rodziną radośnie kroczącą w stronę obozu. Pokazywany obraz zmienił się od razu na bardziej odpowiadający rzeczywistości wizerunek załamanych ludzi, idących ze spuszczonymi głowami ku swojej zagładzie. To mały smaczek, ale doskonale wpasowujący się w specyfikę tej gry.

Idealnie wypada też charakterystyczna oprawa audiowizualna. Skrajnie kreskówkowa, przerysowana grafika została tu sparowana z ponurą, czarno-białą rzeczywistością, w której od czasu do czasu pojawiają się czerwone elementy: stroje postaci, oczy robotów, propagandowe plakaty na ścianach. Do stylistyki tej trzeba się przyzwyczaić – sam na początku nie byłem do końca przekonany, czy aż tak dziecinna, naiwna oprawa to trafione tło dla historii o żydowskim getcie – ale ostatecznie sprawdza się to bardzo dobrze. Zresztą już Valiant Hearts, z którego My Memory of Us czerpie całymi garściami, udowodniło, że do zaprezentowania poważnej wojennej opowieści nie potrzeba realistycznej grafiki. Swoje trzy grosze dodaje także muzyka, będąca połączeniem elektroniki, utworów rodem z filmów Tima Burtona oraz starych tradycyjnych melodii żydowskich.

Dwa pokazane na gamescomie etapy z produkcji Juggler Games utwierdziły mnie w przekonaniu, że My Memory of Us ma potencjał, by stać się kolejną – obok wspomnianych już This War of Mine i Valiant Hearts – produkcją, która wojnę traktuje jako coś więcej niż tylko pretekst do prucia ołowiem we wszystko, co się rusza. To projekt wyraźnie tworzony z pasją, szacunkiem do podejmowanego tematu i pomysłem, na który składają się rozwiązania z rozmaitych filmów i gier. Nie sposób oczywiście stwierdzić z całą pewnością, że tytuł odniesie taki sam sukces, jak wymienione wyżej dzieła, bo przy ambitnych projektach o potknięcie nietrudno. Możliwe, że okaże się za łatwy, za krótki, serwujący zbyt wiele uproszczeń. Ale już za samo zmierzenie się z tematem, który bardziej doświadczeni deweloperzy omijają jak najszerszym łukiem, należą się twórcom gratulacje.

Koszt wyjazdu autora na niemieckie targi gamescom 2017 w Kolonii opłaciliśmy we własnym zakresie.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

My Memory of Us

My Memory of Us