Tropico 2: Zatoka Piratów - zapowiedź
W Tropico 2: Zatoka Piratów mamy okazję zostać prawdziwym władcą mórz południowych z okresu XVII wieku. W przeciwieństwie do pierwszej części gry, teraz jako król piratów zarządzamy bazą wypadową, ukrytą na jednej z wysp archipelagu.
Maciej Hajnrich
Do grona najoryginalniejszych gier strategicznych z pewnością zaliczymy Tropico, o którym trudno będzie zapomnieć. I to nie tylko dlatego, że była (i jest) to świetna gra ekonomiczna, ale przede wszystkim z powodu jego kontynuacji, która ma ukazać się przed końcem pierwszego kwartału br. Tropico 2: Pirate Cove, bo tak brzmi pełna nazwa, przygotowywany jest przez zespół Frog City Software (Imperialism, Trade Empires), którego ambicją jest stworzenie jeszcze lepszej i, co więcej, nowatorskiej gry. O ile w pierwszym wypadku można zdziałać wiele, to z bardziej poważnymi innowacjami może być gorzej. Ale czy na pewno? Na szczęście nie! Oto bowiem przychodzi czas, w którym przed uruchomieniem programu będziemy zakładać piracką przepaskę, bowiem w świecie gry pojawiają się najzwyklejsi (jeśli można tak powiedzieć) piraci. A przyznać trzeba, że tytułów „zahaczających” o tą tematykę ukazało się niewiele (najpopularniejsze to Sea Dogs, Pirates i Monkey Island).
Zamiast republiki bananowej dostajemy wyspę zamieszkałą przez złodziejaszków wszelkiej maści, a rolę dyktatora zastępuje Król Piratów. Tym razem akcja rozegra się trzysta lat wcześniej niż w oryginale, tj. w siedemnastym wieku. Podstawową różnicą między tytułami jest sposób pozyskiwania bogactw. O ile zyski w Tropico pochodziły z eksportu dóbr (rum, zboże czy cokolwiek), o tyle w Pirate Cove dobra te pozyskujemy grabiąc statki handlowe. I tu pojawia się swego rodzaju novum, jeśli chodzi o obywateli. Otóż zostali oni podzieleni na dwie grupy, piratów oraz jeńców. Ci pierwsi regularnie doskonalą się w swojej profesji wzbogacając tym samym zasoby złota, a zadaniem gracza będzie zapewnienie im alkoholu, dziewek, hazardu i wszelkiego rodzaju biesiad, przy czym potrzeby te mogą ulec zmianie, w zależności od sytuacji. Ponadto dzielą się na grupy, w zależności od posiadanych bogactw. Natomiast więźniowie pracują dla gracza pod przymusem, co oznacza, że każdą chwilę nieuwagi wykorzystają na ucieczkę. Surowe i bezwzględne postępowanie wybije im z głowy tego typu zagrania – zamykając ich w ogrodzeniach, bądź umieszczając gdzieniegdzie odstraszające kukły. Wszelkie próby „łagodnej polityki” nie mają większego sensu – innymi słowy, będzie naprawdę trudno być miłym. I warto zapamiętać sobie, że tym razem nie jesteśmy jakimś tam szarym plantatorem trzciny cukrowej czy skromnym kupcem.
Jednak, jakby na to nie patrzeć, historia rozpoczyna się właśnie od robotnika, który porzuca swoją pracę i opuszcza plantację zostając piratem. Bohater, korzystając z pomocy, pozyskuje pierwszy statek i udaje się na wyspę zamieszkałą przez miłujących ponad wszystko piwo korsarzy. I to właśnie budowa browarów i tawern podniesie im poziom zadowolenia. Wraz z biegiem gry, misje wchodzące w skład kampanii stają się coraz trudniejsze, a zadania bardziej skomplikowane. Druga część Tropico zawierać będzie około 15 misji rozgrywających się w latach 1660 – 1730. Jedną z kluczowych czynności będzie wybór wyspy, którą gracz będzie rządzić. Położenie geograficzne ma niebagatelny wpływ na charakter gry – sąsiedztwo innych wysp ma swoje plusy i minusy, podobnie zresztą jak wyspa znajdująca się na środku oceanu, niedaleko szlaków handlowych.
Bezsensem będzie założenie siedziby w Wenezueli, jeśli wyprawy mają być skierowane do Meksyku. Taka wyprawa będzie wymagać największego statku, ale czy będziesz mógł z niej powrócić? Autorzy zrezygnowali ze sztywnego ustalenia poziomu trudności pozwalając graczom na ustalenie swojego własnego poziomu, w zależności od postępów w grze. Natomiast za utrzymanie piratów w szczęślciu, przygotowane są bonusy i dodatkowe punkty, które wpłyną na końcowy wynik.
Gracz nie będzie w stanie bezpośrednio kontrolować przebiegu walki, poza wskazaniem celu. Jednak znajdzie się wiele wpływających nań czynników, które będą zależne tylko od gracza. Za dobry przykład mogą posłużyć kapitanowie. Rekrutując ich zapewniamy odpowiednie do umiejętności wynagrodzenie – wiadomo, że lepszy kapitan zarabia więcej, ale jednocześnie jest większe prawdopodobieństwo, że wracając z wyprawy przywiezie większe łupy (np. lepszy statek). Podniesienie umiejętności możliwe będzie dzięki specjalnym szkołom treningowym, oraz dzięki odnoszonym sukcesom. Dodatkowo każdy z nich ma jakąś specjalizację. Wszelakie rewolty albo zamachy prowadzą do przegranej.
Praktycznie jedynym surowcem w Tropico 2 jest drewno, z którego zbudowane są wszystkie budowle. Każdy budynek może być ulepszany aż siedmiokrotnie, zmieniając przy tym swój wygląd. Przykładowo jakiś zwykły dom w pierwszej fazie przypomina prosty szałas, jednak po dokonaniu upgrade’a widać, że jego dach powstał ze starej łodzi. W rezultacie będzie można zabudować wyspę ponad 70cioma obiektami. Oczywiście jest też złoto, jednak służy ono tylko do opłacenia piratów.
Częścią wspólną tych dwóch tytułów będzie oprawa graficzna bazująca na tym samym silniku graficznym. Duża rozdzielczość, dużo szczegółów, zabawne animacje i ukryte gdzieniegdzie ‘easter eggs’ znane są z pierwowzoru. Przeglądając zdjęcia mam nieodłączne skojarzenia z The Settlers, a dokładnie z dwoma pierwszymi częściami. Szczególnie, kiedy kamera umieszczona jest dosyć wysoko. Tropico 2 powstaje od mniej więcej półtorej roku i chociaż zespół odpowiedzialny za część pierwszą pochłonięty był pracą nad Railroad Tycoon III, to na potrzeby T2 przygotował kilka filmików. Tak, czy inaczej, ja rozglądam się za opaską, hakiem, drewnianą nogą i, oczywiście, papugą. Bo o statek może być trochę trudniej...
Maciek „Valpurgius” Hajnrich