Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 10 maja 2007, 14:47

autor: Bartłomiej Kossakowski

Transformers: The Game - zapowiedź

Transformersy wydoroślały i nie przypominają już zabawnych robotów, które pamiętacie z dziecięcych lat. Dokładnie widać każdy z elementów ich konstrukcji.

Wyobraźcie sobie następującą scenę: gracie w klona Grand Theft Auto. Wielkie miasto, w którym aż roi się od drapaczy chmur i Wy w samym jego środku. Znacie to doskonale. Jedziecie żółtym, sportowym samochodem do wyznaczonego wcześniej punktu na mapie. Po chodnikach chodzą ludzie, na drodze mijacie kolejne auta. Normalka. Problem pojawia się, gdy chcecie wysiąść z wozu, by zaatakować przeciwnika. Bo oto okazuje się, że – Ci z Was, którzy przed rozpoczęciem lektury zerknęli na tytuł gry, wiedzą do czego zmierzam – samochodem jesteście Wy. Na szczęście walka nie będzie polegać na jak najszybszym doprowadzeniu do wypadku drogowego. Auto zmienia się w gigantycznego robota. To nie powolny, wielki mech, jakiego być może znacie z Chromehounds czy Armored Core. Nasz bohater jest duży, ale całkiem zwinny – szybko wskakuje na budynek, ostrzeliwując swego wroga, który – jak już pewnie się domyślacie – również jest robotem. I to jednym z tych sprytniejszych, bo zmienia się w helikopter i odlatuje. Ludzie na ulicy są przerażeni, ale kto by się nimi teraz przejmował. Transformersy wróciły!

Tak nasi bohaterowie wyglądali 20 lat temu.

Maniacy łykną wszystko

Znacie ten schemat. Ktoś nagle przypomina sobie o komiksie, filmie animowanym lub serii zabawek sprzed kilkunastu (lub więcej) lat. Ktoś inny wykłada miliony dolarów na efekty specjalne i pensje dla aktorów, aby przywrócić słynnych bohaterów do życia. Młodzi ludzie biegną do kin, zainwestowane miliony zwracają się kilkukrotnie, recenzenci narzekają na wątpliwą jakość filmu, a pisma, w których pracują, umieszczają jego logo na okładce, by w tym miesiącu nakład był ciut większy. Każdy chce przecież zarobić.

Gdzieś w międzyczasie w całej tej historii pojawia się też duży wydawca gier wideo, który również jest wielkim fanem (niestety, nie wspomnianych wcześniej bohaterów) zielonych papierków. Powstaje kolejna gra na licencji, deweloperzy mają mało czasu, by zdążyć przed kinową premierą, ale w sumie kto by się przejmował – maniacy i tak łykną wszystko, co związane z tematem. Powstaje marna lub w najlepszym wypadku średnia gra i wszyscy zapominają o niej po miesiącu.

... a tu „Panowie Samochodzikowie” po transformacji A.D. 2007.

A teraz – niespodzianka. Studio deweloperskie Traveller’s Tales stworzyło w zeszłym roku grę na licencji (LEGO Star Wars II: The Original Trilogy), która była wyśmienita. Zdziwieni? To nie koniec szokujących wieści. Teraz kończą pracę nad Transformers: The Game, czyli adaptacją filmowej produkcji, która naprawdę ma szansę zarządzić. Pierwsze trailery nowego filmu rozbudzają wyobraźnię. Sami jego bohaterowie, którzy wyraźnie wydorośleli i nie przypominają już śmiesznych robocików z lat osiemdziesiątych, również robią wrażenie. Szykuje się kawałek porządnego kina science-fiction, a rozmach całego przedsięwzięcia i efekty specjalne mogą sprytnie zasłonić braki w fabule, która nawet jeśli będzie nieco infantylna, to kto by się przejmował. Transformersy wróciły! Tak, te Tranformersy, jeszcze kilkanaście lat temu uwielbiane przez większość chłopców. Założę się, że tęskniliście za nimi bardziej niż Supermanem, Spidermanem czy innym – manem.

Fabuła gry nawiązuje do filmowego pierwowzoru tylko w pewnym stopniu. Rozgrywkę rozpoczniemy od wyboru strony konfliktu. Jeśli większą sympatię wzbudzają u Was przyjazne ludziom Autoboty, wykonacie zadania, z którymi one musiały zmierzyć się w filmie. Ci, którzy zdecydują się pokierować charakteryzującymi się destrukcyjnymi skłonnościami Decepticonami, wezmą udział w zabawie z cyklu „co by było gdyby”. Krótko mówiąc – możecie doprowadzić do niekoniecznie szczęśliwego (dla ludzkości) zakończenia, a z tymi nie mamy często do czynienia w hollywoodzkich superprodukcjach. Jak być może wiecie z poprzednich odsłon serii lub dowiecie się odwiedzając kino tego lata, wojna między Autobotami i Decepticonami trwa od wielu lat. Stawka jest wysoka – chodzi o całą planetę (Cybertron), a gracze dołączą do konfliktu w najciekawszym jego momencie – gdy bitwa przeniesie się na Ziemię.

Na pustych ulicach miasta niełatwo znaleźć kumpli do zabawy.

Ukryta moc

Sama rozgrywka ma przypominać Grand Theft Auto czy Crackdowna. Lądujemy w samym środku wielkiego, żyjącego własnym życiem miasta i dostajemy niemal pełną swobodę działania. Oczywiście z tą drobną różnicą, że wspomniana metropolia to nic innego jak lokacje, które ujrzymy w nadchodzącym filmie, a zamiast drobnego przestępcy czy obdarzonego supermocami agenta wcielimy się w jednego z dziewięciu robotów.

Jak na grę akcji przystało, czeka nas sporo walk. Każda z postaci jest od początku wyposażona w dwa rodzaje broni (których używa w zależności od przyjętej formy), ale gdy stanie już na dwóch nogach, może też walczyć po prostu okładając przeciwnika kończynami, co skończy się nie mniejszą demolką niż te, które serwuje nam co jakiś czas Godzilla z kumplami. Oczywiście wszystkie elementy otoczenia mogą być przydatne podczas pojedynku. W zależności od wielkości i masy przedmiotu, zada on naszemu przeciwnikowi mniejsze lub większe obrażenia. Co ciekawe, nasi milusińscy mogą nawet wspinać się po budynkach.

Transformacja pojazdów w roboty przebiega szybko (wystarczy wcisnąć jeden przycisk na padzie) i można jej dokonać w każdym momencie. Nie będzie za to możliwości wcielenia się w dowolną z dostępnych postaci w każdym momencie – w zależności od misji, którą będziemy mieć do wykonania, pokierujemy inną postacią. Nie wszystkie zadania będą też polegać na dorwaniu i pokonaniu przeciwnika – czasem trzeba będzie na przykład odebrać skądś zaprzyjaźnionych ludzi i bezpiecznie odeskortować we wskazane miejsce.

Walka dobra ze złem równie dobrze może rozegrać się na stadionie.

Autoboty wystawiły w swojej reprezentacji czterech poważnych graczy. Dowódca, czyli Optimus Prime, może zmieniać się w ciężarówkę. Bumblebee będzie szaleć na autostradach jako samochód osobowy (Chevrolet Camaro), walczący gigantycznym mieczem (!) Jazz to Pontiac Solstice w wersji ze zdejmowanym dachem, a Ironhide – średniej wielkości ciężarówka produkowana przez General Motors. Naprzeciwko nim stanie pięcioosobowa drużyna: Megatron (myśliwiec), Starscream (odrzutowiec), Blackout (helikopter), Scorponok (mechaniczny skorpion) i Barricade (radiowóz). Jak widać, autorzy dali nam spory wybór środków lokomocji. Co ważne, czeka nas też sporo misji, w których będzie można polatać. Tutaj powód do radości mają posiadacze PlayStation 3 – w ich wersji do kontroli maszyn w powietrzu zostaną wykorzystane czujniki ruchu, w które wyposażony jest pad konsoli.

Transformersy wydoroślały, a Ty?

Ekipa z Traveller’s Tales blisko współpracowała zarówno z odpowiedzialną za nowy przebój kinowy wytwórnią filmową (Dreamworks), jak i z tworzącą efekty specjalne do Transformersów firmą Industrial Light & Magic. Wyniki kooperacji robią wrażenie. Dość skomplikowane przemiany z pojazdów w wielkie roboty zostały odwzorowane dokładnie tak, jak w filmie. Również same modele są identyczne, a te – trzeba przyznać – robią wrażenie. Transformersy wydoroślały i nie przypominają już zabawnych robotów, które pamiętacie z dziecięcych lat. Dokładnie widać każdy z elementów ich konstrukcji. Części mające imitować twarz wyglądają na tyle groźnie i poważnie, na ile jest to możliwe w przypadku robotów.

Zwycięzca, jak zwykle, zadecyduje o losach kilku planet, w tym Ziemi.

Wstawki filmowe, które będziemy mogli oglądać pomiędzy misjami, tworzy Blur Studios, które ma już na koncie przerywniki do Marvel Ultimate Alliance. Największych fanów Transformersów ucieszy też pewnie fakt, że swych głosów użyczą Peter Cullen i Frank Welker, czyli Optimus Prime i Megatron ze starej wersji kreskówki. Będą udzielać rad i komentować wydarzenia.

Czy Traveller’s Tales dostarczy nam kolejny hit? Na razie lepiej wstrzymać się z werdyktem. Same założenia i tematyka mogą się bardzo podobać, ale wciąż nie pokazano zbyt wielu fragmentów gry w akcji, nie znamy też informacji na temat kilku ważnych aspektów rozgrywki. Co może martwić tym bardziej, że premiera zapowiedziana jest już na czerwiec. Póki co można przymknąć oko choćby na to, że ulice miasta bywają gdzieniegdzie puste. Prawie wcale nie ma tu przechodniów, co ostatecznie nie jest najważniejsze w wielkim polowaniu robotów w środku miasta. Polowaniu z elementami bijatyki, strzelaniny i emocjonującymi pościgami w wykonaniu wszelkich możliwych pojazdów. Kurczę, czy to może się nie udać?

No właśnie. Pytanie brzmi, czy twórcy mieli wystarczająco dużo czasu, by dopracować szczegóły tak ambitnego projektu? Czy nie spoczęli na laurach wiedząc, że mają w garści dobrą licencję? O ich zapędach do wyciągania kasy od graczy świadczy już choćby fakt, że Transformers: The Game na przenośną konsolę Nintendo DS ukaże się w dwóch wersjach. Jedna gra za cenę dwóch? Cóż, maniacy i tak łykną wszystko. Pozostali z Was niech poczekają jeszcze kilka tygodni – jeśli gra okaże się gniotem, zawsze pozostaje wycieczka do kina.

Bartłomiej Kossakowski

NADZIEJE:

  • możliwość transformacji w dowolnym momencie;
  • spory wybór środków lokomocji;
  • bohaterowie uwielbiani przez masy.

OBAWY:

  • puste miasta;
  • system walki – czy aby na pewno się sprawdzi?
  • czy deweloperzy mieli wystarczająco dużo czasu, żeby dopracować szczegóły?
Transformers: The Game

Transformers: The Game