Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 5 września 2005, 13:07

autor: Maciej Kurowiak

Total Overdose: A Gunslinger's Tale in Mexico - test przed premierą

Zastanawialiście się kiedyś, co by się stało, gdyby do sombrera napakować burrito, nachos, taco, zalać to tequilą i doprawić koką? Efekt tej piorunującej mieszanki może być tylko jeden: Total Overdose.

Hola gringos. Zastanawialiście się kiedyś, co by się stało, gdyby do sombrera napakować burrito, nachos, taco, zalać to tequilą i doprawić koką? Efekt tej piorunującej mieszanki może być tylko jeden: Total Overdose. Przedawkowanie szkodzi wszystkim, ale panowie z Deadline Games postanowili sprawdzić nasze możliwości w tym zakresie i zaserwowali nam prawdziwą meksykańską bombę atomową. Panie i Panowie, Senoras y Senores – oto pierwsza gra stworzona prawdopodobnie po dużym spożyciu tequili... łącznie z robalem.

Gra zrobiona po siedmiu tequilach.

Total Overdose przenosi nas w późne lata 80-te. W grze wcielamy się w rolę niejakiego Ramiro Cruz’a, syna agenta DEA (amerykańska agencja antynarkotykowa) zamordowanego w wyjątkowo tajemniczych okolicznościach. Cień podejrzeń pada na narkotykowego bossa i to właśnie nasz bohater postanawia rozwikłać zagadkę śmierci ojca. Oczywiście nim dokona zemsty, czeka go wiele przygód, a na swej drodze oprócz drobnych oprychów, dealerów i zabijaków natrafi też na prawdziwych tuzów świata rządzonego przez kartele. Jest też kobieta, są przyjaciele... rozmaici zdrowo stuknięci gringo, amigos i inni individuos.

Gra ukaże się za dwa tygodnie i można spokojnie stwierdzić, że właściwie wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Choć w wersji testowej nie było jeszcze wszystkich poziomów, a czasami zdarzały się drobne błędy techniczne, to wyraźnie widać, że termin premiery zapewne zostanie dotrzymany.

Total Overdose to wyjątkowo specyficzna hybryda. Wyobraźcie sobie Maxa Payne’a po siedmiu tequilach, balującego w anarchistycznym świecie Grand Theft Auto, a na to wszystko nałóżcie klimat filmu Desperado Roberta Rodrigueza. Naszym bohaterem przyjdzie nam sterować w trzeciej osobie, podobnie jak to miało miejsce w wymienionych produkcjach. Gra jest podzielona na główne misje, które będą popychać historię do przodu, oraz na zadania poboczne, które tak czy owak trzeba będzie wykonywać. Akcja rozgrywa się w głównej mierze w aglomeracji Los Toros, choć częste są wycieczki na pustynię, a później nawet do dżungli... Wersja testowa obejmuje całkiem pokaźną ilość misji, dlatego już teraz można spokojnie stwierdzić, że gra zapowiada się niezwykle smakowicie. Mieszanina wybuchowej strzelaniny, meksykańskich aluzji, latynoskich tekstów, muzyki, a wszystko okraszone czarnym, paskudnym humorem zapewne spodoba się miłośnikom Grand Theft Auto.

Jakby tego było mało, to nasz bohater oprócz celnego strzelania, może przemieszczać się po aglomeracji rozmaitymi pojazdami. Oczywiście nie kupuje ich w salonie, tylko wybiera wprost z ulicy model, który mu akurat najbardziej odpowiada. Gra zapewne nie zaoferuje nam takiej swobody w uprawianiu draństwa jak GTA, ale być może zrekompensuje to niezwykle bogata fabuła, nafaszerowana rozmaitymi, bardzo kolorowymi postaciami i absurdalnymi dialogami pełnymi latynoskich wtrąceń. Typowy dialog damsko-męski w Total Overdose wygląda mniej więcej tak:

- Hola chica guapa! (cześć ślicznotko)

Po czym chica, uderza naszego bohatera prosto w pysk.

Odgrywając Ramiro, będziemy mieli do dyspozycji bardzo pokaźny arsenał broni i rozmaitych efekciarskich skoków czy uników. Wrogich gringos potraktujemy koktajlem Mołotowa, granatami oraz tak wyświechtanymi metodami jak strzał z rewolweru, obrzyna czy karabinu maszynowego. Autorzy wyraźnie inspirowali się Max Payne’m przy tworzeniu wszelkiej maści wyskoków. Naciskając lewy spust możemy wykonywać różne akrobacje, chociażby wbiegać na ścianę, by zrobić salto. Wszystko to następuje w zwolnionym tempie, a my możemy cały czas strzelać do przeciwników. Podobnie jest ze spowolnionym wyskokiem do przodu, który przecież był znakiem firmowym Maxa (a wcześniej filmu The Matrix). Ludzie z Deadline Studios doszli wyraźnie do wniosku, że jeśli coś jest dobre, to nie warto tego zmieniać i zaserwowali nam całą gamę „maxowych” sztuczek w wersji latynoamerykańskiej. Jakby tego było mało, to za wykonanie odpowiednio długiego combo (zastrzelenie jak największej ilość wrogów w jak najkrótszym czasie), otrzymujemy w nagrodę jedną z czterech technik specjalnych. Są to efektowne i niszczycielskie ataki, z których najsilniejszy jest Mariachi. Na krótki czas Ramiro chwyta dwa futerały i naparza z nich we wszystko, co się rusza. Interesująco wygląda też system celowania rodem ze strzelanin w stylu Virtua Cop. Gdy namierzymy delikwenta, pojawia się wokół niego czerwone kółko, które wskazuje, że cel jest już w naszym zasięgu. Można też oddać superdokładny strzał w głowę – wymaga to jednak sporej zręczności i weterani strzelanin mogą już teraz zacząć zacierać ręce.

Hola chica guapa!

Wypada też szerzej rozwinąć sprawę poruszania się po Los Toros. Autorzy dali nam do dyspozycji mapkę, na której z łatwością znajdziemy czekające na nas nowe zadania. Jako, że odległości są spore, możemy udać się na miejsce taksówką lub też pożyczyć sobie wóz metodą znaną z niemieckich żartów o zaradności naszego narodu. Co ciekawe, wcale nie musimy wyrzucać osoby od której auto „pożyczamy” i możemy wziąć ją na wycieczkę po mieście. Diabelskie, nieprawdaż? Jazda jest lekka, łatwa i przyjemna. Samochód jest podatny na uszkodzenia, a gdy nadwerężymy jego wytrzymałość, zacznie płonąć i eksploduje. Jeśli auto jest zbyt powolne, zawsze możemy przesiąść się na motocykl.

Z nowinek, jakie przygotowali dla nas autorzy, warto wymienić możliwość zabawy w kaskadera. Już w pierwszej misji naszym zadaniem jest naprowadzić auto na cysternę z benzyną. Wystarczy po prostu ruszyć z kopyta, a przed samym celem nacisnąć górne spusty, by Ramiro wyskoczył z pędzącego auta. Misje, przynajmniej na początku, wydają się być dość zróżnicowane. Musimy na przykład wykończyć handlarzy sprzedających prochy w budkach z burrito lub zwędzić samochód spod willi wypełnionej agresywnymi gringo. Jeśli przytrafi nam się śmierć, a przytrafi się na pewno, możemy użyć przewijania. Brzmi to może enigmatycznie, ale przewijanie działa dokładnie tak samo jak cofanie czasu w Prince of Persia. Oczywiście ilość takich możliwości jest ograniczona.

Oprawa graficzna Total Overdose może nie jest specjalnie szczegółowa ani technicznie odjechana, za to z całą pewnością jest niezwykle stylowa. Bardzo kolorowe, komiksowe postaci i niezbyt skomplikowane, ale miłe dla oka otoczenia robią ogólnie bardzo pozytywne wrażenie. Choć w wersji na PC i Xboxa grafika będzie zapewne bardziej klarowna i wygładzona, to i tak przedawkowanie na Playstation 2 wygląda bardzo obiecująco. Najistotniejszy jest fakt, że podczas kilku godzin spędzonych przy Total Overdose trudno było zauważyć jakiekolwiek zwolnienia, mimo że na ekranie momentami działo się chwilami naprawdę bardzo dużo. Nie gorzej od grafiki prezentuje się ścieżka dźwiękowa, na której usłyszymy m. in. Control Machete czy Molotov’a.

Miłośnicy strzelanin powinni zainteresować się Total Overdose, gdyż jest ku temu co najmniej kilka powodów. Ciekawa atmosfera i diabelskie poczucie humoru, spora ilość rozmaitych technik, no i przede wszystkim – dzika i nieposkromiona strzelanina. Gra nie wygląda na specjalnie odkrywczą, ale zdaje się wykorzystywać sporo dobrych pomysłów z klasycznych już produkcji. Trudno obecnie jednoznacznie stwierdzić, czy jest to murowany hit, ale z całą ma on swój specyficzny klimat i koloryt no i spory potencjał. Gra powinna zagościć w sklepach gdzieś w połowie września, a cieszyć będą się nią mogli zarówno posiadacze komputerów PC, jak i konsol Xbox i Playstation 2.

Maciej „Shinobix” Kurowiak

Total Overdose: A Gunslinger's Tale in Mexico

Total Overdose: A Gunslinger's Tale in Mexico