Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 24 sierpnia 2010, 13:54

Torchlight II - Już graliśmy! - gamescom 2010

Drugi kwartał 2011 roku będzie wyjątkowy dla fanów Torchlighta. Premierę ma mieć bowiem kontynuacja tej gry, która – o czym mogliśmy przekonać się na targach gamescom 2010 – już teraz prezentuje się nadzwyczaj dobrze.

W jednej z hal wystawowych w Kolonii znaleźliśmy okrągłe, pokryte czarnym materiałem stoisko z napisem Torchlight II. W środku mieściły się cztery stanowiska komputerowe z zainstalowaną tą właśnie grą. Nie omieszkaliśmy sprawdzić, jak sprawuje się kolejna produkcja Runic Games.

Wystarczy jeden rzut oka, by stwierdzić, z jaką grą mamy do czynienia. Torchlight II to hack’n’slash utrzymany w lekkiej – w porównaniu do serii Diablo – stylistyce. Kolorowa, momentami nieco uboga w detale, grafika wyraźnie odstaje od tematu, jaki ta produkcja porusza. Kilka pierwszych chwil spędziłem w lochach, gdzie walczyłem nielicho wyposażonym bohaterem. Katakumby cechowały się akurat całkiem bogatym wystrojem i niemal w każdym kącie stały skrzynki i sarkofagi do przeszukania. Ich zawartość jest generowana losowo, podobnie jak w innych produkcjach tego gatunku. Zanim udało mi się dotrzeć do większej grupki potworów (przeciwnicy nie odradzają się, a wiele pomieszczeń oczyścił gracz, który odwiedził stoisko targowe przede mną), gra zdążyła się zawiesić, a po powrocie do zabawy znalazłem się w środku osady, która stanowi bazę wypadową dla głównego bohatera.

Baśniowy styl nadal jest domeną Torchlighta.

Tu spotkała mnie miła niespodzianka, podobnie jak w przypadku Diablo II. Twórcy zdecydowali się wprowadzić etapy rozgrywające się na świeżym powietrzu, a nie w podziemiach. Kraina, którą odwiedziłem, wyglądała iście bajkowo, aczkolwiek nie brakowało w niej złowrogich kreatur. Mamy tu do czynienia ze zmiennymi warunkami pogodowymi oraz cyklem dnia i nocy. Uruchamiając grę ponownie po jej awarii, skazany byłem na wybór predefiniowanej klasy postaci, która nie dysponowała żadnym doświadczeniem. Rozgrywka była dość trudna – napotkane już na samym początku zabawy potwory sporo sobą reprezentowały. Albo musiałem stawiać czoła potężnym, pojedynczym rywalom, albo większym grupkom słabszych wojowników.

Do tego każdy znaleziony przedmiot okazywał się dla mnie praktycznie bezużyteczny. Dopiero po wejściu na trzeci poziom mogłem przywdziać hełm i rękawice, a do ręki wziąć coś lepszego niż domyślnie ustawiony kij. W ekwipunku niewiele się zmieniło – przedmioty wciąż zajmują jedną kratkę, przy czym te same elementy wyposażenia (np. zwoje do ich identyfikacji) są grupowane. Z wrogów wypada mnóstwo różnego rodzaju atrakcji. Wiele z nich ma magiczne właściwości, toteż przeważnie, zanim je zbadamy, trzymamy je w plecaku, który – jak zwykle w tego typu produkcjach – okazuje się w pewnym momencie za mały. Na pocieszenie możemy wziąć do kieszeni niezliczone ilości złotych monet. Bohater podnosi je automatycznie, wystarczy, że tylko przejdziemy obok pozostawionej przez zabitego potwora sakiewki. Torchlight II, podobnie jak część pierwsza, nie kryje się więc z tym, że większość zasad i prawie wszystkie aspekty mechaniki wzorowane są na Diablo.

Za bohaterem wciąż biega zwierzak (w prezentowanej wersji przypominał on tchórzofretkę), który nie tylko nosi przedmioty, ale i aktywnie bierze udział w walce. Ciężko powiedzieć, jak to wygląda podczas bardziej zaawansowanej rozgrywki, natomiast na samym początku zabawy kompan okazywał się bardzo użyteczny. Jego ciosy, choć nie były mocne, przydawały się, gdy głównemu bohaterowi zaczynało brakować many. Czary dostępne dla postaci na tak niskim poziomie doświadczenia niczym nie zaskakiwały – były to standardowe zaklęcia polegające na ogłuszaniu i zwiększaniu zadawanych obrażeń. Znając jednak możliwości ludzi pracujących w Runic Games, o ten element rozgrywki możemy być raczej spokojni.

Każda klasa może występować zarówno w formie męskiej, jak i żeńskiej.

Po zagraniu w udostępnioną wersję wydaje się, że Torchlight II ma szansę stanowić pewne wyzwanie nawet dla fanów tego typu gier. Poziom trudności może się jednak jeszcze zmienić, wszak premiera nastąpi dopiero w drugim kwartale 2011 roku. Prawdopodobnie pewnym ułatwieniem będzie system portali przenoszących gracza z powrotem do miasta, które aktualnie jest jego bazą wypadową. Tego typu portal może oczywiście posłużyć też do ewakuacji, gdy sytuacja na polu bitwy zrobi się nieciekawa.

Wszystkie cztery stanowiska na hali były ze sobą połączone, dzięki czemu gracze mogli sprawdzić, jak wygląda w praktyce najważniejsza nowość w stosunku do pierwowzoru, czyli tryb kooperacji. Z powodu kilkukrotnych awarii gry często byłem odłączany od moich współtowarzyszy (każde kolejne uruchomienie zaczynało się od wizyty w osadzie), co raczej nie pozwalało mi w pełni cieszyć się zabawą wieloosobową. Przechodzenie kolejnych etapów ramię w ramię z drugim użytkownikiem – zwłaszcza jeśli grał inną klasą postaci – było łatwiejsze i zdecydowanie ciekawsze od zmagania się z przeciwnikami w pojedynkę. Pewnym problemem był pozdział znajdowanych przedmiotów, lecz dotyczyło to głównie tych znalezisk, które mogą być używane przez wszystkie klasy postaci. Tych akurat w zaprezentowanym fragmencie nie było dużo.

Każdy fan pierwszego Torchlighta powinien nastawić się na to, że sequel zaoferuje kawał dobrej zabawy. Jak wspomniałem, tytuł ukaże się w drugim kwartale 2011 roku, a konkretnie na przełomie kwietnia i maja. Zanim jednak ruszymy do sklepu po własny egzemplarz, najlepiej jeszcze sprawdzić demo, które poprzedzi premierę pełnej wersji Torchlighta II.

Maciej „Sandro” Jałowiec

Maciej Jałowiec

Maciej Jałowiec

Specjalista do spraw marketingu gier wideo. Łączy pasję do gier ze spostrzeżeniami na temat branży i światowej gospodarki. Zawodowo związany z firmą Techland, a wcześniej m. in. z Activision i Perfect World.

więcej

Torchlight II

Torchlight II