Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Tom Clancy's The Division Publicystyka

Publicystyka 13 czerwca 2014, 13:00

Tom Clancy's The Division - apokalipsa w sieciowym RPG

Ubisoft powoli odsłania karty na temat swojej flagowej produkcji przyszłego roku. Choć o najważniejszych aspektach rozgrywki Tom Clancy's The Division wiemy wciąż bardzo niewiele, to powoli zaczyna się wyłaniać obraz dość intrygującej pozycji.

Gra Tom Clancy’s The Division powoli wyrasta na czarnego konia w portfolio Ubisoftu. Z produktem studia Massive Entertainment już rok temu na targach E3 wiązano wielkie nadzieje, głównie ze względu na świetną oprawę graficzną, przygnębiającą atmosferę oraz otwartą strukturę rozgrywki, premiującą działanie w zespole. Od tamtego czasu kurz jednak nieco opadł i francuski wydawca musiał na nowo rozniecić ogień w sercach fanów nowej marki. Czy to się udało, sprawdziliśmy wczoraj podczas prezentacji gry w Los Angeles.

Zamknięty pokaz The Division na targach E3 został podzielony na dwie części. W pierwszej z nich jeszcze raz obejrzeliśmy przygotowany wcześniej zapis rozgrywki, który stanowił część poniedziałkowej konferencji Microsoftu. W drugiej natomiast Szwedzi uruchomili wreszcie swoje dzieło, by pozwolić nam poobserwować swobodną eksplorację skażonego chorobą Nowego Jorku. Takie prezentacje lubimy najbardziej, bo wiele mówią nie tylko o ogólnej kondycji produktu, ale omawiają również kwestie na ogół pomijane w nastawionych na efektowną akcję zwiastunach. W przypadku The Division należały do nich przede wszystkim elementy typowe dla tytułów z gatunku RPG.

Zacznijmy od samego miasta, bo budzi ono bardzo pozytywne wrażenie. Szybki wgląd w mapę daje do zrozumienia, że dostępny obszar jest bardzo duży, ale my zwiedzamy zaledwie niewielki jego wycinek. Ubisoft przyzwyczaił nas w serii Assassin’s Creed, że w przypadku prawdziwych miejscówek stara się maksymalnie wiernie odtworzyć istniejące w rzeczywistości budowle. Studio Massive Entertainment podąża dokładnie tym samym torem. W wirtualnym Wielkim Jabłku nie brakuje charakterystycznych dla tej metropolii obiektów, choć trzeba pamiętać, że znajdują się w różnym stanie fizycznego rozkładu. Nowym Jorkiem targa wszak wojna domowa, ślady zniszczeń widoczne są praktycznie na każdym kroku.

Wykonane z dużą dbałością o detale budynki nie stanowią jedynie dekoracji, ale pełnią też funkcję baz wypadowych dla drużyn SHD, czyli tytułowych dywizji. Opanowanie terenu w danym sektorze zwiększa poziom bezpieczeństwa w całej dzielnicy. W wyzwolonych częściach miasta można przez chwilę odetchnąć, zregenerować zapasy i przygotować się do dalszej wędrówki. W The Division eksploracja wymaga zachowania ostrożności, bo na ulicy wręcz roi się od różnej maści bandytów, wykorzystujących panujący w mieście zamęt do siania jeszcze większego chaosu. Mimo że choroba rujnuje Nowy Jork dopiero od kilku dni, już zdążyły wytworzyć się tam rozmaite frakcje, jak np. grupa Czyścieli, która uważa, że jedynym skutecznym sposobem na przywrócenie ładu jest strawienie wszystkiego i wszystkich ogniem.

The Division to gra stawiająca na działanie w zespole, ale oczywistym jest, że priorytetem każdego z uczestników zabawy będzie myślenie przede wszystkim o sobie. W drużynie mogą znajdować się maksymalnie cztery osoby – dodatkowa, piąta, może dołączyć pod postacią drona, jeżeli uruchomi specjalnie zaprojektowaną aplikację na tablecie. Produkt firmy Massive Entertainment nie zmusza nas jednak do gorączkowego poszukiwania kompanów. Grać z powodzeniem można nawet we dwójkę, chociaż trzeba liczyć się z tym, że pokonanie choćby niewielkiej grupy bandytów stanowić będzie duże wyzwanie.

Wzorem rasowych produkcji spod znaku RPG gra ma wbudowany moduł rozwoju postaci w oparciu o doświadczenie, które zdobywamy nie tylko za zabijanie przeciwników, ale również za wykonywanie innych niestandardowych akcji, takich jak wyzwalanie budynków. W The Division zobaczymy spory zestaw wszelkiej maści atrybutów, odpowiadających przede wszystkim za obsługę wyrafinowanych zabawek, np. automatycznych wieżyczek strażniczych czy widzianych już w zwiastunach min samonaprowadzających. Cały system zrealizowany jest niezwykle ciekawie. Po odblokowaniu podstawowej umiejętności możemy zainwestować punkty w jej ulepszenia, które następnie można ustawiać według własnego widzimisię w dowolnym momencie rozgrywki. Wspomniane wyżej miny oferują na przykład ogłuszanie rywali. W sumie każdej ze zdolności można zaaplikować trzy takie upgrade’y – po jednym z każdej grupy jednocześnie.

Z erpegów zaczerpnięto też pomysł na loot, ułatwiający przeżycie w niegościnnym środowisku. W The Division, podobnie jak np. w Diablo, możemy wyposażyć naszego śmiałka w różne rodzaje ekwipunku, a każdy z ich atrybutów opisany jest procentowymi współczynnikami. Za przykład posłużył znaleziony przez deweloperów plecak, który sam w sobie nie tylko pozwolił nosić więcej amunicji oraz innego rodzaju przedmiotów, ale wpłynął w magiczny sposób na obrażenia zadawane przez wieżyczkę strażniczą i to aż o ponad 20% na plus. Odzienie pełni więc tutaj rolę drugiego czynnika zwiększającego wartość bojową bohatera – ciuchy warto kompletować w taki sposób, żeby maksymalnie wzmocnić nasze ulubione zdolności.

W kwestii systemu walki gra mocno przypomina wydane niedawno Watch_Dogs, z tą jednak różnicą, że znacznie większego znaczenia nabierają tutaj podręczne gadżety. Deweloperzy sprowokowali kilka sytuacji bojowych i załatwiali wrogów właśnie przy pomocy takich zabawek – trzeba przyznać, że wymiany ognia są dzięki temu bardziej różnorodne. Zdarza się, że niektórych przeciwników, np. Czyścicieli wyposażonych w miotacze ognia, nie da się łatwo wyeliminować w tradycyjny sposób, waląc ze strzelby czy z karabinu, ile fabryka dała. Otumanienie, oślepienie lub odwrócenie uwagi to w takich sytuacjach absolutna podstawa – nie dość, że zabawa staje się przez to bardziej widowiskowa, to jeszcze gra zmusza użytkownika do większego wysiłku.

Choć mechanika rozgrywki nie budzi zastrzeżeń, wciąż otwarte pozostaje pytanie o ewentualny wątek fabularny – w jaki sposób i czy w ogóle The Division będzie zmuszać nas do wykonywania z góry zaplanowanych misji. Nie mam nic przeciwko sandboksowemu stylowi rozgrywki, gdzie sami wytyczamy sobie cele w oparciu o ocenę sytuacji w aktualnie zwiedzanym sektorze, mam jednak duże obawy, czy ta formuła będzie skutecznie przyciągać nas przez długi czas do monitora. Szwedzi podkreślili co prawda, że w grze spotkamy się z wieloma różnego typu aktywnościami, ale na samym gadaniu na razie się jednak kończy. Poza odbijaniem sektorów z rąk innych frakcji nie zobaczyliśmy tak naprawdę niczego innego.

Cała reszta wygląda imponująco, łącznie z oprawą wizualną, która choć została stonowana w stosunku do tego, co widzieliśmy rok temu na pierwszym pokazie, nadal prezentuje się świetnie. Unikam wyświechtanych terminów w stylu „nowa generacja”, ale skok jakościowy pomiędzy The Division, a poprzednimi sandboksami Ubisoftu jest widoczny. Cóż, nie pozostaje nam nic innego, jak zacierać ręce w oczekiwaniu na kolejne wieści dotyczące tego ambitnego projektu. Miejmy nadzieję, że o grze szwedzkiego studia dowiemy się znacznie więcej długo przed jego planowaną premierą, która ma nastąpić w 2015 roku.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Tom Clancy's The Division

Tom Clancy's The Division