Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 17 lutego 2009, 13:51

autor: Radosław Grabowski

Tom Clancy's EndWar - przedpremierowy test

Sterowanie głosem do spółki z klawiaturą i myszą to przyszłość komputerowych RTS-ów? Z pewnością na to pytanie odpowie gra Tom Clancy’s EndWar, która została dobrze przyjęta na konsolach, a teraz wielkimi krokami zbliża się ku PeCetom.

Na konsolach w zdecydowanej większości przypadków nie da się bezboleśnie grać w RTS-y i nawet szumnie zapowiadane Halo Wars nie będzie w stanie jakoś szczególnie poprawić tej sytuacji. Komputerowy tandem klawiatura-mysz zdecydowanie rządzi w strategiach czasu rzeczywistego i nie zanosi się na to, aby cokolwiek zagroziło mu w najbliższym czasie. Konsolowi miłośnicy RTS-ów nie są jednak skazani wyłącznie na męczący system sterowania rodem z Universe at War: Earth Assault czy innego Command & Conquer: Red Alert 3, ponieważ firma Ubisoft Entertainment przygotowała bardzo ciekawą alternatywę dla typowego szarpania się z padem. Francuski koncern postanowił stworzyć strategię czasu rzeczywistego pt. EndWar, w której komendy wydaje się przy pomocy głosu. Developingiem zajęło się filialne ubisoftowe studio z egzotycznego Szanghaju, a głównym projektantem został Michael de Plater. Z pewnością nie ma on tyle wdzięku, co słynna Jade Raymond, ale przynajmniej legitymuje się konkretnymi osiągnięciami w branży elektroniczno-rozrywkowej. Uczestniczył bowiem w produkcji większości dotychczasowych części bestsellerowego cyklu Total War, więc jego kwalifikacje są odpowiednie. Dodatkowo EndWar już na samym początku dostał solidnego marketingowego kopa, gdyż podłączono go pod markę gier, sygnowaną nazwiskiem Toma Clancy’ego. Posunięcie słuszne, bo obok tych wszystkich odsłon serii Splinter Cell, Rainbow Six i Ghost Recon brakowało właśnie czegoś takiego jak porządny RTS (niebawem do tego grona dołączy lotnicza zręcznościówka H.A.W.X. i wtedy to dopiero będzie różnorodnie).

Takiej kontroli pola bitwy EndWar jeszcze nie oferuje, ale zawiera innynowatorski element.

EndWar pojawił się na Zachodzie w wersji dla PS3 i X360, spotykając się z pozytywnym przyjęciem graczy i mediów – wyszły jeszcze wprawdzie edycje dla PlayStation Portable i Nintendo DS, ale o nich lepiej jak najszybciej zapomnieć. Na razie dystrybucja w Polsce nie wystartowała, ale już niebawem posiadacze konsol w naszym kraju wreszcie doczekają się premiery. Na dodatek gra ma być dostępna w całkowicie zlokalizowanej wersji językowej. Siłą rzeczy przełożony na polski zostanie także system komend głosowych, więc ta polonizacja powinna być szczególnie interesująca dla rodzimych posiadaczy PlayStation 3 i Xboksa 360. Przypominam jednak, że EndWar nie jest tytułem wyłącznie konsolowym. Wkrótce okres kilkumiesięcznej wyłączności dobiegnie końca i wówczas na sklepowe półki trafi edycja pecetowa. Ona również dostępna będzie w całości po polsku. Póki co przyjrzałem się dokładnie przedpremierowej wersji anglojęzycznej.

Jak to zwykle bywa w przypadku gier spod znaku Toma Clancy’ego, scenariusz przedstawia wydarzenia fikcyjne, ale mogące uchodzić za niewykluczone w niedalekiej przyszłości. Mamy tu więc globalny konflikt zbrojny z roku 2020, którego zarzewie stanowią takie czynniki jak kryzys paliwowy, ataki terrorystyczne itp. Świat dzieli się na trzy główne bloki polityczno-ekonomiczno-militarne, czyli Rosję, Europę i Stany Zjednoczone. Zgodnie z tradycją gatunkową, opowiadamy się po stronie jednego z tychże obozów i toczymy walkę w różnych zakątkach planety. Raz walczymy zatem na Przylądku Canaveral w sąsiedztwie gotowego do startu promu kosmicznego, a kiedy indziej na ulicach Paryża.

Nie budujemy żadnych baz czy fortyfikacji, gdyż esencję zabawy stanowi dowodzenie oddziałami bojowymi. Mogą to być żołnierze piechoty, śmigłowce, transportery opancerzone, czołgi etc. Każda ze stron konfliktu dysponuje innymi rodzajami jednostek, posiadającymi swoje wady i zalety w walce. Krótko mówiąc, typowa strategiczna litania: helikoptery świetnie radzą sobie z tankami, te z kolei wzorowo rozprawiają się z lekkimi pojazdami pancernymi itd. Podobna sztampa sprzedawała się jednak w czasach RTS-owego boomu sprzed kilkunastu lat, więc dlaczego EndWar powinien dziś kogoś w ogóle obchodzić?

Odpowiedź na to pytanie wiąże się z systemem sterowania, opracowanym przez ubisoftowych developerów z Szanghaju. Klawiatura i mysz służy głównie do kontrolowania ustawienia kamery, natomiast wszystkie polecenia wojskom wydaje się głosowo. Mikrofon zatem zdecydowanie wskazany, najlepiej w formie headsetu, aczkolwiek można sobie również poradzić bez niego – wtedy jednak okroi się zabawę z najważniejszej innowacji. Wygłaszanie komend jest oparte na strukturze drzewa. Przytrzymując spację, wywołujemy ekranowe menu z listą pierwszych członów rozkazu, a gdy wypowiemy jeden, pojawiają się następne fragmenty, po nich kolejne itd. Rozkazy składają się zwykle z około czterech słów, więc po kilku minutach rozgrywki można bez problemu opanować wszystkie dostępne schematy i używać ich bez spoglądania na wyświetlającą się ściągawkę. Jednostki bojowe występują w grupach o predefiniowanej liczebności, a każdemu takiemu zespołowi przyporządkowywany jest automatycznie numer wywoławczy. Wojska przemieszczają się do dowolnych miejsc, wskazanych przez użytkownika kursorem lub do z góry ustalonych punktów kontrolnych z przypisanymi nazwami kodowymi. Zatem przykładowo, jeśli chciałem wysłać drużynę piechoty („5”) do miejsca, oznaczonego na mapie jako „alpha”, mówiłem do mikrofonu: „unit five move to alpha”. Siłom wroga także przyporządkowane są numery, więc napotkanych po drodze nieprzyjacielskich żołnierzy („7”) zaatakowałem rozkazując: „unit five attack hostile seven”. Ponieważ moi wojacy ponieśli dotkliwe straty, wycofałem ich w bezpieczne miejsce krótkim: „unit five retreat”. Banalne, ale jakże ekscytujące.

Kto powiedział, że Rudy 102 tak nie wyglądał? Przecież serial byłczarno-biały.

Jak wygląda typowy fragment singlowej kampanii w EndWar? Startuje się z poziomu schematycznego widoku kuli ziemskiej, pokrytej różnokolorowymi sześciokątami, symbolizującymi terytoria zajmowane przez trzy supermocarstwa. Układ sił zmienia się w systemie turowym w zależności od wydarzeń na poszczególnych frontach. Z tego ekranu przechodzi się do konkretnej misji, która może polegać np. na bronieniu się przed wrogiem przez określony czas lub przejmowaniu od przeciwnika punktów kontrolnych. Właściwą rozgrywkę rozpoczyna się z pewną grupą jednostek, które zdobywają doświadczenie i jeśli nie zostaną doszczętnie zniszczone przez odpowiednią ilość bitew pod rząd, to uzyskują wyższe rangi, zwiększając tym samym swoją skuteczność w walce. Na miejsce poległych można wezwać posiłki, za co płaci się z odnawialnej puli punktów dowodzenia. Te ostatnie służą też w wyjątkowych sytuacjach do aktywowania niszczycielskiej broni masowego rażenia (m.in. atak potężnym laserem orbitalnym). Przewagę taktyczną uzyskuje się, wykorzystując specjalne zdolności wybranych oddziałów – np. stawianie pól minowych albo prowadzenie ognia z zajmowanych budynków. Natomiast za zwycięstwa otrzymuje się walutę, która służy do kupowania ulepszeń wojsk pomiędzy misjami. Wszystko po to, aby po długich bojach zająć stolice dwóch pozostałych stron globalnego konfliktu i stać się jedynym wygranym III wojny światowej.

Pecetowa wersja EndWar nie ustępuje w niczym edycji, przeznaczonej dla PS3 i X360. Oprawa graficzna wygląda nawet nieco lepiej – jednak dostrzec to w ruchu może tylko naprawdę wprawne oko. W dziedzinie sterowania nie dało się właściwie nic szczególnie poprawić lub zepsuć przy procesie konwertowania, gdyż opiera się ono przecież głównie na komendach głosowych. Klawiaturą i myszą nieznacznie wygodniej niż padem kontroluje się kamerę, ale na tym lista różnic się kończy. Pełna wersja gry na pewno też taka będzie, o czym posiadacze komputerów osobistych przekonają się w najbliższych tygodniach. Wtedy także nadarzy się okazja wypróbowania smakowicie zapowiadającego się trybu Theater of War. Walczyć mają w nim online gracze z całego świata i swoimi zwycięstwami/porażkami bezpośrednio wpływać na całościowy układ sił na globalnym froncie.

Z konsolową edycją EndWar wiązałem wielkie nadzieje, gdyż chciałem wreszcie dostać w swoje ręce konsolową strategię czasu rzeczywistego, która nie powoduje rozstroju nerwowego systemem sterowania. Moje oczekiwania się spełniły, aczkolwiek produkcja Ubisoft Entertainment nie dorównuje tak uznanym RTS-owym markom jak StarCraft czy Total War. Rozgrywka jest tu zbyt mało rozbudowana, aby usatysfakcjonować zagorzałych fanów gatunku. EndWar byłby zaledwie przeciętny, gdyby nie sterowanie głosem, które zrealizowano w sposób bardzo przystępny. Daje ono dużo satysfakcji, nawet w wariancie anglojęzycznym. Z niecierpliwością czekam więc na to, co już niebawem będzie w edycji polskiej. Takiej lokalizacji w naszym kraju jeszcze nigdy nie było, więc chociażby z tego względu warto dokładnie przyjrzeć się pełnej wersji EndWar. Zatem „wszystkie jednostki w stan gotowości”!

Radosław „eLKaeR” Grabowski

Tom Clancy's EndWar

Tom Clancy's EndWar