Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

The Elder Scrolls VI Publicystyka

Publicystyka 9 sierpnia 2016, 16:12

The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima?

Bethesda Softworks nie pozostawia nam złudzeń – upłynie jeszcze dużo czasu, zanim The Elder Scrolls VI trafi do naszych rąk. Jednak od premiery Skyrima minęło już prawie pięć lat, więc to pytanie samo ciśnie się na usta: czego oczekujemy od jego następcy?

Trudno wśród gier AAA z ostatniej dekady wskazać tytuł, który odniósłby równie wielki sukces co The Elder Scrolls V: Skyrim. Owszem, może zdołamy znaleźć produkcje mogące pochwalić się wyższymi ocenami krytyków czy lepszymi wynikami sprzedaży, ale Skyrim i tak będzie wyróżniać się pod jednym szczególnym względem – jako swoisty fenomen „geekowskiej” kultury, nieustannie obecny w naszej świadomości głównie dzięki memom czy modom. Jednak od premiery tej gry minęło już prawie pięć lat, więc uwaga graczy coraz częściej skupia się na przyszłości, a z ich ust regularnie zaczyna padać pytanie: co z The Elder Scrolls VI? Tak właściwie to Bethesda Softworks już udzieliła na nie odpowiedzi i wyjaśniła tę kwestię – firma zamierza wydać jeszcze dwa projekty o randze Skyrima czy Fallouta 4, zanim na dobre weźmie się za nowe „Pradawne zwoje”. Innymi słowy, musimy uzbroić się w cierpliwość jeszcze na ładnych parę lat. Ale dlaczego nie mielibyśmy umilić sobie oczekiwania, gdybając na temat tego, co możemy – i chcemy – zobaczyć w TES VI?

Dobranoc, Skyrim; dobranoc, Smocze Dziecię - pora na nową przygodę w Tamriel.

Gdzie?

Podstawowe pytanie w tych rozważaniach powinno brzmieć: gdzie będzie toczyć się akcja kolejnej gry? Do tej pory w głównych odsłonach The Elder Scrolls nie zwiedziliśmy nawet połowy kontynentu Tamriel, więc teoretycznie wybór jest bardzo duży. Trzeba jednak pamiętać, że nie każdy obszar nada się równie dobrze. Wybór krainy Skyrim na miejsce akcji TES V okazał się strzałem w dziesiątkę choćby dlatego, że ojczyzna Nordów z jednej strony reprezentowała coś powszechnie znanego i lubianego (realia jawnie inspirowane skandynawską mitologią), a z drugiej wyraźnie różniła się od sztampowych uniwersów fantasy z konkurencyjnych dzieł i miała silny „charakter”. Poza tym posiadała optymalny rozmiar i idealne naturalne granice, a także była odpowiednio zróżnicowana geograficznie, by zbudować w oparciu o nią grę z otwartym światem, w którym zatracą się miliony osób.

074 (2) Mapa kontynentu Tamriel (według stanu politycznego ze schyłku Trzeciej Ery). Gdzie by tu osadzić akcję kolejnego The Elder Scrolls?

Występowanie poszczególnych prowincji kontynentu Tamriel w serii The Elder Scrolls:

  • Cyrodiil – TES IV i Online (całość)
  • Czarne Mokradła – TES Online (skrawek)
  • Elsweyr – TES Online (skrawek)
  • Hammerfell – TES II i Online (spory fragment)
  • Morrowind – TES III i Online (większość)
  • Puszcza Valen – TES Online (całość)
  • Skyrim – TES V i Online (całość)
  • Wysoka Skała – TES II i Online (całość)
  • Wyspy Summerset – TES Online (skrawek)

Która z „niezagospodarowanych” jeszcze części Tamriel nadałaby się więc na miejsce akcji The Elder Scrolls VI? Sporo spośród rzekomych przecieków, jakie dotychczas się pojawiły, wskazywało na Puszczę Valen (porośniętą gigantycznymi drzewami ojczyznę leśnych elfów), ale stanowi ona raczej wątpliwą opcję. Powód jest prosty – cały obszar tej prowincji udostępniono w The Elder Scrolls Online, a w takiej sytuacji osadzenie tam kolejnej pełnoprawnej gry najpewniej zostałoby źle odebrane jako pójście przez Bethesdę po linii najmniejszego oporu. Dlatego bardziej prawdopodobne wydają się Czarne Mokradła, zwane też Argonią – składająca się w dużej mierze z bagien i innych terenów wodnych ojczyzna grywalnej rasy jaszczuroludzi (Argonian). To nieprzyjazne i egzotyczne, a przy tym rozległe środowisko, które też wyróżniałoby się na tle terytoriów z innych gier fantasy. Powyższe cechy przypisać da się również krainie Elsweyr, czyli siedlisku lubianej przez fanów rasy kotopodobnych Khajiitów, gdzie pustynie przeplatają się z dżunglami. Tylko z rozmiarem jest tutaj problem, bo mowa o obszarze mniej więcej o połowę mniejszym niż Skyrim. Inną opcją – raczej mniej oryginalną – byłby barwny, przesycony magią archipelag Wysp Summerset, będący ojczyzną elfów wysokiego rodu (Altmerów).

Osadzenie akcji na obszarze tak wilgotnym jak Czarne Mokradła dałoby twórcom ciekawe możliwości w kwestii transportu. A gdyby tak gracz miał własną łódź (albo mały statek), którą dałoby się ulepszać i personalizować? (Obrazek z The Elder Scrolls Online)

A przecież na tym możliwości się nie kończą. Trzeba bowiem pamiętać, że świat serii The Elder Scrolls to nie tylko kontynent Tamriel – za morzami znajdują się egzotyczne lądy (opisane pobieżnie w wirtualnych książkach z gier), które również mogłyby się sprawdzić jako miejsce akcji nowej odsłony cyklu. Obiecujący jest zwłaszcza leżący na wschodzie Akavir, przypominający nieco światy z mitologii kultur Dalekiego Wschodu. To stąd wywodzą się walczący katanami wojownicy znani jako Ostrza (elitarna gwardia cesarzy Tamriel), a wśród rdzennych mieszkańców tego lądu występują cywilizacje m.in. smoków-tygrysów (Ka’Po’Tun) i humanoidalnych węży (Tsaesci). Poza tym Akavir byłby o tyle interesujący, że to właśnie tam po finale wydarzeń z Morrowinda miał udać się odrodzony Nerevar – główny bohater trzeciego The Elder Scrolls. Mimo to „przesiadka” z Tamriel na inny kontynent jest mało prawdopodobna. W końcu w ten sposób deweloper zerwałby w dużej mierze z dotychczasowym dorobkiem omawianej serii, co mogłoby odrzucić licznych fanów uniwersum. Z drugiej strony – skoro BioWare odważyło się na przeniesienie akcji do zupełnie innej galaktyki w Mass Effekcie: Andromedzie, to może Bethesda też pozwoli sobie na podobne ryzyko?

Kultura Akaviru - obecna w Tamriel szczątkowo dzięki Ostrzom - mocno odbiega od tego, co dotąd poznaliśmy w serii The Elder Scrolls, ale też mogłaby zdobyć grono zagorzałych fanów. (obrazek z Obliviona; źródło: deviantArt, użytkownik MsTaz511)

Kiedy?

Kolejna ciekawa kwestia to osadzenie The Elder Scrolls VI w chronologii wydarzeń w wirtualnym świecie. Zanim wyszedł Skyrim, fabuły kolejnych części dzieliły względnie krótkie odstępy czasu – przedstawiane we wszystkich grach historie miały miejsce pod koniec czwartego lub w piątym stuleciu Trzeciej Ery, za panowania cesarza Uriela Septima VII (choć w Oblivionie nastąpił koniec i owej epoki, i rządów wspomnianego władcy). Natomiast piąta część cyklu zaburzyła ten porządek, przenosząc akcję dwieście lat naprzód, dość głęboko w Czwartą Erę.

Względnie krótkie odstępy czasu dotyczą również terminów premier dotychczasowych odsłon The Elder Scrolls. Pierwsza gra – Arena – wyszła w 1994, Daggerfall w 1996, Morrowind w 2002, Oblivion w 2006, a Skyrim w 2011 roku. Jak widać, przerwa między ostatnimi częściami wynosiła 4–5 lat i wygląda na to, że również tej tradycji Bethesda nie zachowa przy okazji The Elder Scrolls VI.

Choć wydarzenia ze Skyrima zostały mocno odsunięte w czasie względem Obliviona, Bethesda w sprytny sposób zespoliła fabułę piątego The Elder Scrolls z poprzednikami za sprawą słynnej Ściany Alduina.

W jakim okresie miałaby zatem zostać osadzona „szóstka”? Oczywiście nie sposób dokładnie tego ustalić, ale jedno wydaje się raczej pewne – Bethesda prawdopodobnie dokona kolejnego dużego przeskoku czasowego. W końcu w piątych „Pradawnych zwojach” pozwolono graczom odcisnąć wyraźne piętno na historii wirtualnego świata. Naturalnie nie byłoby to żadnym problemem, gdyby chodziło o główną linię fabuły – jednak kłopot pojawia się wówczas, gdy wątki poboczne umożliwiają takie sytuacje jak przechylenie szali zwycięstwa w wojnie domowej na jedną ze stron i wpłynięcie w ten sposób na losy całej krainy czy nawet zamordowanie cesarza Tamriel. Krótko mówiąc, zamiast trudzić się z budowaniem kanonu po czymś takim, deweloper mógłby postanowić przesunąć akcję tak daleko w przyszłość, by wybory graczy straciły na znaczeniu. Chyba że Bethesda wymyśli kolejną historyjkę o niewytłumaczalnym incydencie, uwzględniającą wszystkie możliwe opcje (tak jak po Daggerfallu). Albo przeniesie wydarzenia w miejsce, gdzie nikogo nie będzie to obchodzić (czyt. na kontynent inny niż Tamriel). Albo kompletnie zignoruje ten problem. Nie można też całkiem wykluczyć cofnięcia się w czasie, czyli zrobienia prequela.

Kto wygrał wojnę domową w Skyrim - wojska cesarstwa czy Gromowładni? To jedno z trudnych pytań, na które Bethesda musi jednoznacznie odpowiedzieć, budując przyszły kanon wydarzeń w Tamriel. (Obrazek ze Skyrima, źródło: The Elder Scrolls Wiki)

Poproszę klimat i może jeszcze jakąś fabułę

O ile Bethesda zwykle nie ma problemu z budowaniem kapitalnego klimatu swoich światów (por. Morrowind, Skyrim, Fallout 3 i 4), tak ciągle nie najlepiej radzi sobie z tym, co stanowi jeden z fundamentów gier RPG – pisaniem interesujących głównych linii fabularnych. Zwłaszcza seria The Elder Scrolls ciągle kuleje pod tym względem. Czy jest zatem sens łudzić się, że przy okazji The Elder Scrolls VI deweloper wreszcie wzniesie się na wyższy poziom? Obawiam się, że firma raczej nie zerwie z dotychczasową tradycją i ponownie przyjdzie nam wcielić się w jakiegoś wybrańca, ratującego świat od takiego czy innego Bardzo Straszliwego Zła. Może jednak sztampowy rdzeń opowieści autorzy nadrobią ciekawą otoczką? W końcu trzeba przyznać, że Bethesda z gry na grę czyni pewne postępy, jeśli chodzi o tworzenie interesujących postaci, zajmujących (i coraz bardziej interaktywnych) dialogów oraz wciągających zadań. Prywatnie wierzę, że studio rozwinie się dostatecznie w ciągu nadchodzących lat, by The Elder Scrolls VI okazało się przynajmniej satysfakcjonujące pod względem fabuły (czyt. nie sprawiło zawodu).

Z odsłony na odsłonę system dialogowy w serii The Elder Scrolls robi się coraz bardziej "RPG-owy". Oby tylko w "szóstce" nie nastąpił taki regres jak w Falloucie 4. (Obrazek ze Skyrima; źródło: MobyGames)

A jeśli nawet nie, to przynajmniej powinniśmy dostać do zwiedzania klimatyczny świat, z pięknymi krajobrazami, wspaniałą muzyką (pewnie Jeremy’ego Soule’a, tak jak do tej pory) i świetnie napisanymi tekstami w wirtualnych książkach rozsianych po całej krainie. Można też liczyć na dalsze pogłębienie immersji. Sądząc po trendach obserwowanych w ostatnich grach Bethesdy, będziemy mogli jeszcze lepiej wczuwać się w kierowaną postać, z jeszcze silniejszą świadomością osobistego przebywania w skórze bohatera żyjącego w fantastycznym świecie (przynajmniej przy korzystaniu z perspektywy pierwszoosobowej). Wystarczy, żeby zwiększono liczbę subtelnych, ale budujących to poczucie animacji, i ewentualnie zdecydowano się na stałe wyświetlanie ciała postaci w polu widzenia w widoku FPP, tak jak chociażby w Mirror’s Edge. Życzyłbym też sobie wprowadzenia rozwiązania, które ostatnio coraz częściej pojawia się w grach RPG – mowa o pełnym udźwiękowieniu kwestii dialogowych wypowiadanych przez bohatera. Skoro dało się zapewnić ten element w Dragon Age: Inkwizycji, ufam, że Bethesdę też na to stać... choć znacznie łatwiej jest nagrać głosy dla przedstawicieli czterech grywalnych ras niż dziesięciu (a co najmniej tyle powinno ich być w The Elder Scrolls VI).

Widok pierwszoosobowy widokiem pierwszoosobowym, ale trzeba pamiętać, że The Elder Scrolls VI powinien być też w pełni grywalny przy użyciu kamery zza pleców bohatera (TPP).

Głębiej w głębszą mechanikę

Jeśli chodzi o mechanikę rozgrywki, Bethesda najpewniej będzie dalej podążać w kierunku wytyczonym przez Skyrima i Fallouta 4 – czyli w stronę gier nastawionych bardziej na sandboksową zabawę niż RPG-owe doświadczenie. Co to oznacza w praktyce? Według wszelkiego prawdopodobieństwa utrzymany zostanie przede wszystkim nacisk na budowanie, konstruowanie i personalizowanie. Nie zdziwiłbym się, gdyby w The Elder Scrolls VI pojawiła się opcja wzniesienia od podstaw – według własnego widzimisię – swojej twierdzy czy całej osady (w dzisiejszych czasach pojedynczy domek to już za mało). Pewnie dalszemu rozbudowaniu ulegnie też system rzemiosła i tworzenia bądź modyfikowania przedmiotów. Czy to źle? Wielu graczy zarzuca Bethesdzie, że z Fallouta 4 zrobiła „Simsy”, ale prywatnie uważam, iż taki element w niczym nie przeszkadza – o ile tylko stanowi poboczną, nieobowiązkową aktywność i/lub jest odpowiednio subtelnie wpleciony we właściwą rozgrywkę. No i gdy budowanie nie zostaje zaimplementowane kosztem innych ważnych aspektów gry.

Sandboksowa swoboda w Falloucie 4 miejscami ocierała się o absurd. Może The Elder Scrolls VI wprowadzi więcej sensu do ewentualnego zabudowywania i personalizowania świata? (Obrazek z Fallouta 4)

A co z mechaniką stricte RPG-ową? Tu również Skyrim i Fallout 4 wskazują kierunek rozwoju gier Bethesdy – i jest to, niestety, droga wiodąca ku upraszczaniu poszczególnych systemów, z rozwojem postaci na czele. Efektem ubocznym ogromnej popularności ostatniej odsłony jest fakt, że seria The Elder Scrolls stała się rozrywką dla mas graczy, również tych „casualowych” – a w takiej sytuacji nie ma co liczyć na powrót do opisywania postaci ośmioma podstawowymi atrybutami i dziesiątkami umiejętności. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że deweloper nie posunie się dalej i poprzestanie na uproszczeniach, które już zastosował w Skyrimie. Zwłaszcza że odpowiednie ulepszenie wprowadzonych w tej grze drzewek perków może poskutkować opracowaniem naprawdę satysfakcjonującego systemu doskonalenia bohatera.

Pamiętacie tę tonę statystyk z Morrowinda i dający się dowolnie konfigurować interfejs? Te czasy chyba już nie wrócą... (Źródło: Reddit, użytkownik rAmrOll)

Z drugiej strony z gry na grę w dziełach Bethesdy coraz lepszy staje się pierwiastek akcji. The Elder Scrolls V było przyzwoitym slasherem FPP (znacząco usprawnionym i zmodernizowanym w wielu aspektach względem Obliviona), a Fallout 4 okazał się bardzo porządną strzelanką – zatem można oczekiwać, że w szóstych „Pradawnych zwojach” walka jako taka będzie sprawiać dużo frajdy. Przydałoby się tylko bardziej responsywne sterowanie, więcej ataków specjalnych i/lub prosty system combo, a także – ewentualnie – bardziej interaktywne otoczenie. A już zupełnie idealnie byłoby, gdyby Bethesda poszła w ślady Dark Messiah of Might & Magic i pozwoliła np. kopniakami posyłać przeciwników w przepaść. Nie zaszkodzi też, jeśli deweloper zwiększy udział rozwiązywania łamigłówek i unikania wymyślnych pułapek w przemierzaniu lochów.

Pomijając rozbudowywanie mechaniki, walkę można byłoby też wzbogacić poprzez wydłużenie listy dostępnych rodzajów oręża. Czy tylko ja tęsknię za bronią drzewcową z Morrowinda? (Źródło: UESP Forums, użytkownik Mauin)

Silnik, głupcze!

Ta kwestia nie ulega wątpliwości – sandboksy Bethesdy potrzebują nowego silnika. W sytuacji gdy Wiedźmin 3 czy Dragon Age: Inkwizycja oferują rozległe tereny bez ekranów wczytywania, rozbijanie podziemi czy wnętrz co większych budynków na ładowane osobno obszary w Falloucie 4 może wywoływać słuszny niesmak. Jednak już krytyka pod adresem ostatniej gry powinna była skłonić Bethesdę do refleksji, więc zanim produkcja The Elder Scrolls VI ruszy pełną parą, problem ten najpewniej będzie już należeć do odległej przeszłości... chyba że minie tak dużo czasu, iż nawet owa nowa technologia zdąży zrobić się przestarzała. W końcu kto wie, może kolejne odwiedziny na kontynencie Tamriel wypadną nie wcześniej niż dopiero za dziewiątej generacji konsol?

Tak czy inaczej serii świeży silnik przydałby się przede wszystkim do projektowania miast. Chciałoby się zobaczyć potężne aglomeracje z prawdziwego zdarzenia (wyglądające jak Novigrad – albo chociaż Oxenfurt – w Wiedźminie 3) zamiast otoczonych szczelnie murami skupisk kilkunastu budynków na krzyż. Również ulice mogłyby bardziej tętnić życiem.

Miastom w Skyrimie trudno odmówić ładnego zaprojektowania, ale chciałoby się, żeby były one znacznie większe - no i nieoddzielone od świata zewnętrznego ekranami wczytywania. (Źródło: The Elder Scrolls Wiki)

Jednak postulaty te mogą okazać się trudne do realizacji, jeśli Bethesda uprze się, by kontynuować tradycję i uczynić każdego NPC unikatową jednostką (z przypisanym odręcznie imieniem i nazwiskiem, wyglądem, a nawet kwestiami dialogowymi), zamiast zasiedlić świat dziesiątkami anonimowych klonów, jak to się robi w większości RPG.

Poza tym nie zaszkodzi, jeśli deweloper bardziej przyłoży się do kwestii grafiki i animacji (zwłaszcza bohaterów niezależnych). Wprawdzie ostatnie dzieła Bethesdy nie były brzydkie, ale przecież przed laty gry tego studia wyznaczały standardy, jeśli chodzi o poziom warstwy wizualnej. Natomiast definitywnie popracować trzeba nad fizyką, bo np. zachowanie ciał (ragdoll) w Skyrimie i Falloucie 4 wypada gorzej nawet niż w Oblivionie. Poza tym otoczenie mogłoby być bardziej interaktywne. No i jeszcze jeden szalenie ważny postulat – większy nacisk na eliminowanie błędów i optymalizację gry przed premierą. Można byłoby też wspomnieć o wsparciu dla modów, ale to jest akurat oczywista oczywistość w przypadku tytułów Bethesdy.

O ile miasta w Skyrimie były dość martwe, Bethesda bardzo udanie ożywiła szlaki w dziczy dzięki losowym spotkaniom. Ten element zdecydowanie powinien wrócić w The Elder Scrolls VI. (Źródło: Reddit, użytkownik MojaveMilkman)

Bethesdo, działaj!

The Elder Scrolls VI jest jeszcze tak odległą przyszłością, że spośród przypuszczeń, które znalazły się w niniejszym artykule, zarówno mogą spełnić się wszystkie, jak i może nie spełnić się żadne z nich. Jeśli Bethesda Game Studios utrzyma dotychczasowe tempo pracy i będzie zajmować się tylko jednym dużym projektem naraz, to na szóste “Pradawne zwoje” może przyjść nam poczekać nawet... dziesięć lat (o ile nie więcej). W takim czasie branża gier mogłaby zaś zmienić się nie do poznania, przekreślając całe nasze gdybanie. Może w międzyczasie gracze poczują przesyt sandboksami i pozycje z otwartym światem odejdą do lamusa? A może wirtualna rzeczywistość albo inna futurystyczna technologia upowszechni się i trafi pod każdą strzechę, wywracając do góry nogami filozofię tworzenia gier AAA? Nie sposób tego przewidzieć. Ja jednak mam nadzieję, że żadna rewolucja na rynku nie nastąpi i The Elder Scrolls VI trafi do nas w takim kształcie, jaki powinna mieć główna gra z tej serii – jako klimatyczne pierwszoosobowe RPG z otwartym światem, w który można wsiąknąć na setki godzin. Chciałbym też, by „szóstka” była bardziej grą fabularną aniżeli sandboksem, ale takie marzenia wypada chyba uznać już tylko za mrzonki. Przede wszystkim jednak życzę sobie i Wam, abym okazał się fałszywym prorokiem, jeśli chodzi o potencjalny czas oczekiwania na tę grę, i żeby trafiła ona w nasze ręce, zanim Skyrim na dobre odejdzie w niepamięć...

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej

The Elder Scrolls VI

The Elder Scrolls VI