Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 4 października 2011, 13:28

autor: Kamil Ostrowski

Testujemy Dominion - nowy dodatek do gry League of Legends

Do tej pory w grze League of Legends dostępny był tylko jeden wariant rozgrywki i raptem dwie plansze. Dominion niemal podwaja to, co oferuje pierwowzór.

Kilka lat temu, gdy na serwerach Battle.netu setki tysięcy osób grały w Defence of the Ancients, praprzodka gier MOBA (massive online battle arena), mało kto zdawał sobie sprawę, jak duży potencjał drzemie w tym gatunku. Przełomem okazało się pojawienie League of Legends. Gra zawdzięcza swój ogromny sukces oparciu modelu biznesowego na zasadzie free-to-play. Firma Riot Games wie, że aby jej produkt pozostawał na fali, muszą go cały czas rozwijać. Stąd częste aktualizacje, nowi bohaterowie, usprawnienia w interfejsie, a ostatnio także oczekiwane od dawna pierwsze duże rozszerzenie.

Postronnemu obserwatorowi może się wydawać, że Dominion wprowadza niewiele dodatkowej zawartości. Nowy tryb i nowa mapa? Śmiech na sali, wziąwszy pod uwagę, jaki zrobił się wokół tego szum. Należy się jednak liczyć z tym, że do tej pory w LoL-u dostępny był tylko jeden wariant rozgrywki i raptem dwie plansze. Dodatek niemal podwaja to, co oferuje pierwowzór.

Ci z Was, który grali w „klasyczne” PvP w tej produkcji, wiedzą, że pomysł niemal żywcem zaczerpnięto z Defence of the Ancients, legendarnego moda do ostatniego WarCrafta. Po trzech liniach dzielących mapę na części poruszają się miniony sterowane przez komputer, natomiast obszar pomiędzy nimi pozostaje neutralny – jako tzw. „dżungla”. Celem gry jest pchnięcie linii frontu w stronę bazy wroga i zniszczenie po drodze jego wież, a następnie głównego budynku – nexusa. Dominion zupełnie odchodzi od tej koncepcji rozgrywki, adaptując mechanikę do trybu dominacji, znanego ze strzelanin, a także z niektórych strategii czasu rzeczywistego.

Nowa mapa – Kryształowa Blizna – ma kształt okręgu, na granicy którego umieszczono pięć punktów i właśnie o kontrolę nad nimi toczy się walka. Każda z drużyn rozpoczyna mecz po przeciwnej stronie areny, gdzie bohaterowie odradzają się po śmierci, a także kupują przedmioty. Obydwa zespoły na starcie otrzymują 500 punktów – ich liczba maleje, kiedy w danej chwili jedna z grup kontroluje większość strategicznych miejsc na mapie lub gdy zabity zostanie sojuszniczy bohater.

Projektując nowy tryb (Riot Games twierdzi, że prace nad Dominionem trwały ponad rok), postawiono przede wszystkim na dynamikę rozgrywki. Jedna partia trwa od 15 do 20 minut, choć zdarzyło mi się grać mecz, w którym pokonaliśmy wroga w niecałe dziesięć. Ową dynamikę osiągnięto na kilka sposobów. Po pierwsze – miniony, których rola uległa zdegradowaniu, odżywają obecnie przy zajętych punktach, a nie w naszej bazie. Sprawia to, że sytuacja na polu bitwy i ukierunkowanie walki zależy wyłącznie od tymczasowego status quo, zupełnie inaczej niż w klasycznym trybie gry, gdzie kierunek ataku jest zawsze ten sam.

Po wtóre – nasi herosi zaczynają potyczkę już na trzecim poziomie doświadczenia, mając w kieszeni 1175 sztuk złota (475 w „podstawce”) i automatycznie pozyskują duże ilości jednego i drugiego. Wciąż możemy wysunąć się na prowadzenie, jeżeli będziemy wyraźnie lepsi od innych graczy, ponieważ zdobywanie wież oraz zabijanie bohaterów i minionów nadal jest dodatkowo premiowane. Nie spotkałem się jednak do tej pory z sytuacją, żeby dany czempion był tak przeładowany złotem i doświadczeniem, by w wyniku tego zmiażdżyć w pojedynkę kilku herosów przeciwników, jak zdarzało się to w klasycznym trybie PvP. Po trzecie wreszcie – potencjał defensywny wież, a raczej punktów, które pojawiły się w ich miejsce, został drastycznie zmniejszony. Obecnie strzelają one rzadko, zadając niezbyt wielkie obrażenia i nie są w stanie obronić się same (w momencie przejmowania przez bohatera staja się neutralne). Mogą one znacząco wspomóc nas w sytuacji jeden na jednego, ale jeżeli zostaniemy zaatakowani przez dwóch lub więcej oponentów, skuteczna obrona jest już bardzo trudna i wymaga dobrego manewrowania.

Poza wspomnianymi elementami wprowadzono też szereg mniej istotnych zmian. Zupełne przeobrażono „dżunglę”, nie znajdziemy tam już neutralnych stworów, których zabicie nagradzane było chwilowym „buffem”, czyli tymczasową premią do niektórych statystyk. Pojawiły się natomiast apteczki, spoty, po wejściu na które otrzymujemy chwilowe przyspieszenie, a także specjalna tarcza, ujawniająca się co kilka minut na środku mapy. Inną istotną nowością są zadania, automatycznie przydzielane obu drużynom co pewien czas. Polegają one na jednoczesnym obronieniu sojuszniczego i przejęciu wrogiego punktu, przy czym nie jest możliwe, aby obie drużyny zrealizowały swoje cele. Strona, której uda się spełnić wskazane warunki, otrzymuje chwilową, dziesięcioprocentową premią do obrażeń – jest to odpowiednik buffa, którego dostajemy w klasycznym trybie za zabicie Barona. Nie można nie wspomnieć też o puli przedmiotów, która została nieco zmodyfikowana na potrzeby Dominiona. Część z nich zablokowano, inne z kolei dostępne są tylko w tym trybie. Za tego typu zabiegiem przemawiają względy odpowiedniego zbalansowania rozgrywki. Większość oferty sklepu pozostała jednak niezmieniona, starzy wyjadacze będą musieli jedynie zmienić nieco swój styl zabawy, bez potrzeby składania zestawów przedmiotów od nowa.

Mój entuzjazm wywołany udostępnieniem Dominiona powoli już stygnie, pora więc, by w kilku zdaniach na chłodno podsumować dodatek do League of Legends. Zaoferowane przez twórców nowości wciąż kuszą, ale powoli zaczynam wracać do klasycznego trybu gry. Przejmowanie punktów, choć bardzo przyjemne, najprawdopodobniej nie wyprze rozgrywki opartej na liniach, do której zdążyliśmy się przecież przyzwyczaić. Stanowi jednak bardzo sympatyczną odmianę, oferując krótką, dynamiczną zabawę, w miejsce godzinnych batalii, w których każdy błąd może nas bardzo wiele kosztować. Od Was zależy, jaki rodzaj gry wybierzecie – ja prawdopodobnie ostatecznie będę przeplatał obydwa, w zależności od nastroju. Powinniście jednak przynajmniej dać szansę Dominionowi – Riot Games napracowało się, i to widać.

Kamil „Sathorn” Ostrowski

League of Legends

League of Legends