Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Conan Exiles Publicystyka

Publicystyka 6 lutego 2017, 17:22

autor: Szymon Liebert

Testujemy Conan Exiles – falujące fallusy i impotencja serwerów

Firma znana z MMO bierze się za survival. Czy Conan Exiles może podskoczyć dotychczasowym królom gatunku, czyli grom Rust i ARK?

Nie jest łatwo utrzymać się na powierzchni oceanu znanego kartografom jako MMO – tak wiele łajb ze słowem „online” w nazwie poszło w ostatnich latach na dno. Nawet największe zwodowane jednostki pływające pod znanymi banderami, pokroju The Elder Scrolls Online czy Star Wars: The Old Republic, muszą szybko brać gratis nowych pasażerów na pokład. Przy tak niepomyślnych wiatrach i szalejącej busoli da się zrozumieć decyzję sternika firmy FunCom o drastycznej zmianie obranego kierunku. Chociaż może w przypadku studia znanego z Age of Conan czy The Secret World chodzi nie tyle o całkowity zwrot, co raczej o zawinięcie do portu, w którym ostatnio wielu się wzbogaciło.

Po horrorze The Park, mającym wstrzelić się w oddolne odrodzenie tego gatunku (prześledźmy drogę od Slendera aż do Resident Evil VII), norweska firma stawia na tytuły survivalowe z wczesnego dostępu. Uzbrojeni w licencję na opowieść o pewnym barbarzyńcy, producenci celują w fanów takich gier jak Rust, ARK: Survival Evolved czy Hurtworld. Czy zarzucenie sieci na miłośników i miłośniczki zabawy w jaskiniowców przyniesie dobry połów? Cóż, ten rynek wydaje się tak chłonny, że Conan może złapać parę duszyczek, nawet jeśli jego niewód nie jest w najlepszym stanie.

Falujące fallusy, ale o co tu chodzi?

Conan Exiles zaliczyło „interesującą”, że się tak wyrażę, premierę, bo na moment grze udało się mocno skupić na sobie uwagę. Szczyt zainteresowania osiągnięto za pośrednictwem dyndających na wietrze fallusów oraz dorodnych kobiecych piersi. FunCom umieścił w grze pełną nagość i dopracował jej każdy detal. Oczywiście pamiętamy, że podobne zamieszanie wywołał swego czasu Rust, który losował rozmiar członka na podstawie numeru użytkownika, ale można powiedzieć, że kwestia genitaliów jest w świecie gier świeża, więc wciąż atrakcyjna.

Pytanie brzmi: czy ten ruch wynikał z chęci zbudowania pełnokrwistego uniwersum, w którym kobieta i mężczyzna prowadzą nieustanne starcie na tle seksualnym? W obecnej wersji gry nie znajdziemy na nie odpowiedzi, bo seksu czy przemocy seksualnej, które towarzyszyły opowieściom o Conanie w tej czy innej postaci, w Conan Exiles nie uświadczymy (chyba nie liczy się możliwość zaprzęgnięcia niewolników do pracy w naszym imperium). Na szczęście, chciałoby się powiedzieć, bo w innym przypadku gra stałaby się symulatorem dla frustratów i zapewne wzbudziłaby tak duże kontrowersje, że szybko zniknęłaby z radarów.

Goło i wesoło – ale czy to ma sens?

Fabuła? W pierwszym rozdziale zbieramy kamień i żelazo.

Męskie zwisy i kobiece krągłości przysłaniają jednak esencję tego, czym jest nowa produkcja FunComu. Conan Exiles to dość typowy przedstawiciel gatunku survivalowych gier online funkcjonujących we wczesnym dostępie. FunCom wydaje się podążać sprawdzoną, chociaż dość wyboistą drogą, obraną wcześniej przez chociażby Rusta czy Hurtworlda. Zabawę rozpoczynamy więc na wydmach hyboryjskiej pustyni jako wesoły nagusek. Zalążek fabuły każe nam podążać w stronę miasta, chociaż tak naprawdę gra szybko odrzuca jakiekolwiek formy odgórnego opowiadania historii.

Miast wikłać się w intrygi, gracz momentalnie musi zabrać się do pracy: z zebranego włókna uszyć pierwsze ciuchy, z kamieni i patyków sklecić kilof oraz toporek, a z setek brył piaskowca zbudować małą lepiankę. W tym wszystkim przeszkadzają mniej lub bardziej agresywne zwierzęta, inni gracze oraz oczywiście konieczność zaspokajania potrzeb. Tu uproszczono sprawę do właściwie dwóch istotnych wskaźników: pragnienia oraz głodu. W obecnej wersji gry nie trzeba więc przynajmniej troszczyć się o takie detale jak ciepło organizmu. I dobrze, powiedzą niektórzy, bo dzięki temu można cały czas latać na golasa.

Impotencja serwerów

Hiena jak zawsze uśmiechnięta.

Interakcje z gołymi facetami z fajami do kolan są w Conan Exiles na porządku dziennym, ale prawda jest też taka, że bez tych interakcji rozgrywka nie ma sensu. Chodzi o to, że gra FunComu jest nastawiona wybitnie na zabawę wieloosobową, którą można realizować na kilka sposobów. Mamy więc trzy rodzaje serwerów publicznych, dopuszczających lub ograniczających walkę między ludźmi. Do tego dochodzi specjalny tryb PvP Blitz, który ma za zadanie przyspieszać mozolną w normalnej postaci rozgrywkę.

Testujemy Conan Exiles – barbarzyńca z dużym... potencjałem - ilustracja #2

Serwery PvP Blitz w Conan Exiles są skierowane do osób, które dobrze poznały mechanikę i chcą większego tempa rozgrywki. Doświadczenie i sprzęt zdobywa się tutaj znacznie szybciej. Minus polega na tym, że tego typu światy będą co miesiąc resetowane.

Bardzo fajnie sprawdza się umieszczenie w menu gry prostego modułu stawiania własnego serwera dla znajomych – tu możemy ustalić parę podstawowych szczegółów, a później bawić się narzędziami administracyjnymi. Tak zorganizowana rozgrywka pozwala szybko sprawdzić atrakcje, jakie oferuje Conan Exiles, bo da się w niej zwiększyć współczynnik zbieranych przedmiotów czy zmniejszyć siłę wrogów. Jednak nawet w takiej konfiguracji zabawa solo bywa mozolna i trudna – szczególnie gdy chcemy zagłębić się w dalsze, a przez to najbardziej interesujące zakamarki mapy. Grać w pojedynkę można, ale raczej nie będzie to szczególnie przyjemne.

Znalezienie serwera dla siebie i znajomych w Conan Exiles jest, niestety, na razie głównym elementem survivalowym gry. Licząc na to, że sytuacja się ustabilizowała, zanim tekst przebył długą drogę od mojego programu biurowego przez korektę aż na stronę portalu, muszę stwierdzić, że popremierowa infrastruktura serwerowa nie stanęła na wysokości zadania. FunCom ogłosił, że dotychczasowy dostawca serwerów się nie sprawdził, więc rozwiązano z nim umowę.

Graczom pozostały tylko serwery tworzone przez samą społeczność. Wśród nich da się naturalnie znaleźć ciekawsze miejsca, ale z punktu widzenia użytkownika, który po prostu chce kupić grę i w nią zagrać, takie perturbacje są marnowaniem czasu. Tym bardziej że tak podstawowe kwestie jak przeglądarka serwerów czy kod sieciowy wciąż w Conan Exiles wymykają się spod kontroli. Zdarza się, że zanim rozpoczniemy grę, musimy poklikać kilka minut w menu, a później i tak okazuje się, iż serwer o wybitnie niskich opóźnieniach ma czkawkę tak okrutną, że postać nie potrafi dopełznąć do pierwszego lepszego krzaka. Ostrzegam – jeśli macie ochotę poudawać barbarzyńcę, spodziewajcie się barbarzyńskich warunków.

W świecie Conana miejsce kobiety jest w... zbrojowni.

Czuły barbarzyńca

Skłamałbym, gdybym napisał, że mimo kiepskiej infrastruktury i ogólnej atmosfery, jaka panuje wokół tej gry, bawiłem się źle. Conan Exiles realizuje koncepcję sieciowego survivalu w zgodzie ze współczesnym standardem, więc jeśli lubicie taką formę growego masochizmu, będziecie zadowoleni. Jak na eksperta przystało, mógłbym posłużyć się odniesieniami i napisać coś takiego: „produkcja, która wygląda jak Rust, ale gra się w nią jak w ARK-a, chociaż pod względem klimatu zahacza o The Forest”. Sterowanie postacią i obsługa wszystkich elementów wydają się więc dość intuicyjne, a mechanika zabawy kojarzy z dobrze znanymi tytułami.

Na większości serwerów po wylogowaniu nasza postać pozostaje w świecie gry, musimy zatem zbudować jej schronienie. Sam progres wymaga tytanicznej pracy i zbierania setek przedmiotów, tym bardziej że narzędzia i sprzęt z czasem się niszczą. Walka stanowi tu najsłabsze ogniwo, bo okazuje się trywialna – zarówno z powodu zachowania przeciwników, jak i drewnianego wyprowadzania ciosów (że o tragicznym strzelaniu z łuku nie wspomnę).

Za wszystkie te elementy, do spółki z dbaniem o parametry postaci, gracz nagradzany jest doświadczeniem, poziomami, punktami do statystyk oraz schematami przedmiotów do produkcji. Podsumowałbym to tak: widziałem gry z wczesnego dostępu, które na starcie oferowały znacznie mniej treści niż Conan Exiles, chociaż są też oczywiście tytuły bardziej rozbudowane.

Testujemy Conan Exiles – barbarzyńca z dużym... potencjałem - ilustracja #4

Jeden z ciekawszych elementów Conan Exiles to tzw. spaczenie – efekt, jaki stopniowo nakładany jest na postać w dalszych sektorach mapy. Skraca on pasek życia i wytrzymałości bohatera, a usunąć go można tylko poprzez pojmanie odpowiednich niewolników.

Własne cztery kąty i piec – marzenie każdego Conana.

Gra tego typu nie mogła obejść się bez długiej listy problemów technicznych – poza wspomnianym kiepskim kodem sieciowym popsute są nawet tak podstawowe rzeczy jak kolejkowanie wytwarzanych przedmiotów. Nieraz trzeba się przelogować, żeby zresetować wadliwe elementy. Czy warto wysilać się tak dla Conan Exiles? Odpowiedzią na to pytanie jest liczebność grupy znajomych, jakich uda nam się wciągnąć do zabawy. Granie ze współplemieńcami lub nawet przypadkowymi sprzymierzeńcami ma w zasadzie same plusy, bo można podzielić się robotą i wspólnie ustalać jakieś cele.

Na poruszanie się w grupie nastawione są też takie aspekty jak PvP czy dalsze segmenty mapy PvE ze szkieletami i skorpionami. Oczywiście w Conan Exiles zbiera się typowa społeczność Internetu: bipolarna i autoparodystyczna, więc spodziewajcie się jednocześnie najlepszego i najgorszego. W jednym momencie można spotkać nagiego typka, który głosem dwunastolatka bez wyraźnego powodu rzuci nam: „spierd***”, a w innej sytuacji trafimy na wczuwających się w swoją rolę plemiennych kanibali. Takie gry stwarzają olbrzymie pole do popisu dla kreatywności, a jednocześnie stanowią bezdenną studnię głupoty – przy każdej sesji rzucasz kością i czekasz na to, co wylosujesz.

Tym, co na pewno udało się w Conan Exiles, jest oprawa wizualna – to jedna z najładniejszych propozycji z wczesnego dostępu, w jakie grałem. Urzekają tu przede wszystkim krajobrazy i przeciwnicy na statycznych obrazkach, bo w ruchu efekt psują skokowe animacje i typowe dla MMO uproszczenia wizualne.

Wizualnie gra wydaje się nieco jednostajna, ale mimo wszystko ładna.

Conanić czy nie conanić?

Testujemy Conan Exiles – barbarzyńca z dużym... potencjałem - ilustracja #3

Najbardziej imponujący aspekt Conan Exiles, znany ze zwiastunów, stanowi możliwość przyzwania awatarów bóstw, np. gigantycznego kolosa lub uzbrojonej w macki kreatury. Żeby móc zyskać takiego sprzymierzeńca, trzeba zbudować odpowiednie ołtarze i pojmać kapłana.

Jako autor kilkudziesięciu filmów na temat gier z programu Early Access zawsze zadaję sobie pytanie: warto zagrać już teraz czy lepiej poczekać? A może w ogóle nie zaprzątać sobie tym głowy, bo gra niespecjalnie rokuje? Przykład Rusta, ARK-a, a nawet H1Z1 pokazuje jedno: nie ma co liczyć na to, że Conan Exiles prędko doczeka się debiutu pełnej wersji. Twórcy co prawda mówią o tym, że wczesny dostęp ma potrwać rok, ale życie pokazuje co innego. Podobne tytuły nie muszą martwić się o klasyczną premierę, bo mogą sobie spokojnie funkcjonować w bezpiecznym zawieszeniu, dodając tylko pomniejsze elementy ze stosowną regularnością.

Przed Conan Exiles zdecydowanie długa droga. Szczególnie odleglejsze segmenty mapy, zawierające ciekawie wyglądające świątynie i podziemia, są niesamowicie niedopracowane – kilkakrotnie udało mi się w nich zablokować. Jednocześnie ten intensywniejszy na dalszych etapach klimat Conana, z kanibalami, tajemniczymi ołtarzami i monumentalnymi strukturami, potrafi wzbudzić ciekawość.

Przed Conan Exiles jeszcze długa droga.

O ile Conan Exiles zaliczyło start „mieszany” (według użytkowników Steama), jestem przekonany, że gra może spokojnie powalczyć o miejsce na liście bestsellerów ze wspomnianymi hitami survivalowymi. Wystarczy, żeby FunCom ogarnął bałagan z serwerami i popracował nad ich stabilnością, a gracze chętnie będą bawić się w przetrwanie. To kolejna średnia pozycja, która dzięki obecności innych ludzi i kreatywności społeczności może stać się zabawną odskocznią.

Taka jest moim zdaniem prawda: Conan Exiles nie wyróżnia się niczym szczególnym w obecnej postaci i podąża szlakiem przetartym przez inne tytuły. Można nawet powiedzieć, że to wybitnie średnia gra. Wygląda jednak na to, że niczego więcej w tym segmencie nie potrzeba – wystarczy wrzucić na serwer kilku świrów, którzy będą „animować” życie świata (w sposób destrukcyjny lub nie). Poza tym żadna produkcja survivalowa nie była jeszcze w stanie „postawić kropki nad i”, więc o jakiej konkurencji my tu w ogóle mówimy?

O AUTORZE

W Conan Exiles pograłem kilkanaście godzin na serwerach publicznych: solo i w grupie, z paroma przypadkowymi znajomymi z Twittera (w tym Smacznym i Panem Kubaką). Podobne produkcje znam dość dobrze, bo realizuję serię Samiec Alfa dla tvgry.pl, w której opowiadam właśnie o pozycjach wydawanych w ramach Steam Early Access. Grałem więc w Rusta, ARK-a, GRAV-a, Hurtworlda, Astroneera, Miscreated i wiele innych tytułów tego typu.

ZASTRZEŻENIE

Kopię gry Conan Exiles na PC pozyskaliśmy we własnym zakresie.

Conan Exiles

Conan Exiles