Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

The Long Dark Publicystyka

Publicystyka 25 stycznia 2016, 13:35

Test gry The Long Dark - próbujemy przeżyć zimę stulecia

Zimno, samotnie, z ograniczonymi surowcami, wśród drapieżników – The Long Dark podchodzi do kwestii przetrwania znacznie poważniej i bardziej realistycznie niż większość konkurencyjnych tytułów, dając prawdziwy wycisk graczom nieuczącym się na błędach.

Pierwsze podejście trwało kilkanaście minut – zbyt długi spacer w mocno niesprzyjających warunkach skończył się zamarznięciem. Za drugim razem poszło dużo lepiej, głównie dzięki temu, że dość szybko znalazłem pełną zapasów chatkę. Raz jeszcze zlekceważyłem jednak matkę naturę i zginąłem zaskoczony w środku lasu przez śnieżycę. Podejście numer trzy rokowało dobrze, dopóki nie zostałem napadnięty przez wygłodniałego wilka. Dopiero podczas czwartej wizyty w mroźnych lasach Kanady udało mi się przetrwać w zimowych okolicznościach przyrody, choć więcej w tym było szczęścia niż umiejętności. Tuż po wyjściu z bezpiecznego schronienia zostałem zaatakowany przez niedźwiedzia. Zdążyłem oddać w jego kierunku dwa strzały, nim się na mnie rzucił. Podczas szarpaniny jakoś udało mi się go odrzucić i ledwo żywy z powodu odniesionych obrażeń doczołgałem się na powrót do chatki. Po kilkudziesięciu godzinach kurowania się opuściłem ponownie kryjówkę, by nieopodal znaleźć zwłoki mego niedawnego przeciwnika – rany postrzałowe musiały być na tyle poważne, że ostatecznie padł. Jego ciało zapewniło mi dość pożywienia, bym przez kilka kolejnych dni czuł się względnie bezpiecznie.

Choć grafika stylizowana jest na kreskówkową, efekty pogodowe wyglądają bardzo dobrze.

The Long Dark, osadzony w otwartym świecie pierwszoosobowy symulator przetrwania studia Hinterland, już od około półtora roku znajduje się w usłudze Early Access. Gdy swego czasu testowaliśmy jedną z pierwszych udostępnionych światu grywalnych wersji, tytuł ten już wtedy robił wrażenie rzadko spotykanym na takim etapie produkcji poziomem dopracowania, atmosferą i kompletnością. Wydawało się, że wersji ostatecznej powinniśmy spodziewać się niedługo, tymczasem TLD do dziś nie opuściło programu wczesnego dostępu. Postanowiliśmy sprawdzić więc, jak wiele się zmieniło w kanadyjskiej puszczy i czy warto nadal przygotowywać się do przetrwania „długotrwałego mroku”.

Niektóre widoki potrafią wywołać złudne poczucie bezpieczeństwa.

Zmiany, jakie zaszły od czasu najwcześniejszych wersji, widać już w menu głównym – gra doczekała się możliwości wyboru poziomu trudności oraz płci protagonisty. W pierwszym przypadku różnice objawiają się głównie w gęstości rozmieszczenia surowców oraz w agresywności dzikich zwierząt (już nie tylko wilków, ale też niedźwiedzi) – po postawieniu na najłatwiejszy wariant nie spotkamy żadnych mięsożerców, jeśli zaś skłonimy się ku opcji najtrudniejszej, ataku możemy spodziewać się niemalże w każdej chwili. Wybór płci według moich obserwacji większych różnic w rozgrywce nie wprowadza – decyzja ta wpływa jedynie na to, jakie komentarze od czasu do czasu umilają nam wędrówki.

Do zwiedzenia oprócz budynków i otwartych przestrzeni czeka też kompleks jaskiń.

Znacząco rozrósł się też obszar, który możemy zwiedzać – do dostępnej od samego początku mapy doszły cztery inne o podobnych rozmiarach, pozwalające zbadać na przykład tereny rolnicze czy górskie. Co ważne, terytoria te są ze sobą połączone i nic nie stoi na przeszkodzie, by podczas jednej rozgrywki odwiedzić je wszystkie. Nic prócz poziomu trudności – The Long Dark, choć w przeciwieństwie do większości symulatorów przetrwania nie każe nam walczyć z żywymi trupami, kanibalami czy innymi mutantami, potrafi dać niemały wycisk. Kierowana przez nas postać musi regularnie jeść, pić i spać, zaś wystawiona na bezpośrednie działanie mrozu wytrzymuje ledwie kilka rzeczywistych minut (lub kilka godzin czasu w grze), nim zacznie zamarzać. I choć zadbano, by schrony, ciała czy inne punkty, w których znajdujemy mogące zapewnić nam kilka minut więcej życia przedmioty, były zlokalizowane w wielu miejscach, należy ich uważnie wypatrywać, bowiem ryzyko przegapienia jest naprawdę spore. Do tego dochodzą potencjalne rany, skręcenia kostek, zakażenia, zatrucia czy po prostu dzikie zwierzęta – zginąć można tu na naprawdę wiele sposobów.

Noce i burze śnieżne najlepiej jest przeczekiwać wewnątrz budynków.

Wyciąganie wniosków z poprzednich porażek i unikanie popełniania tych samych błędów, a co za tym idzie – przeżywanie coraz dłużej stanowi zresztą główną motywację w The Long Dark. Jak na porządny symulator przetrwania przystało, śmierć jest ostateczna – stan gry zapisuje się tylko wtedy, gdy wyłączamy produkcję wciąż będąc żywi, każdy zgon oznacza natomiast, że trzeba zaczynać od nowa. Rozgrywka została też tak pomyślana, że nie da się zbyt długo pozostawać w jednym miejscu – większość surowców w końcu się wyczerpuje i aby mieć dostęp do niezbędnych zapasów, musimy stale odnajdywać nowe schronienia. Gdy więc natrafiamy na jakiś opuszczony budynek, opróżniamy go ze wszystkiego, co przydatne, przez kilka kolejnych dni podczas krótkich wypadów oczyszczamy również z cennych surowców najbliższą okolicę naszej tymczasowej bazy i zajmujemy się odpowiednim obrabianiem zasobów (uzdatnianie wody, gotowanie mięsa, naprawianie ubrań), w końcu zaś wyruszamy na dłuższą wędrówkę w nieznane, w poszukiwaniu następnej kryjówki. I tak – dopóki nie zginiemy: z powodu wybrania złej drogi i zamarznięcia, ataku dzikiego stworzenia, zużycia zapasów czy też popełnionego błędu.

Kilka opuszczonych budynków obok siebie to prawdziwa kopalnia użytecznych przedmiotów i surowców.

Niewiele innych atrakcji oprócz takiego podróżowania z jednego miejsca do drugiego znaleźć można w The Long Dark crafting jest tu ograniczony do kilkunastu przedmiotów, jakie możemy stworzyć na specjalnych stołach, strzelba i amunicja do niej to towar zbyt deficytowy, by regularnie polować, próżno też szukać w grze jakichkolwiek typowych znajdziek do kolekcjonowania. Na dodatek mapy nie są generowane losowo, więc po kilku podejściach siłą rzeczy wiemy już, czego gdzie się spodziewać, i zabawa zaczyna nużyć. Nie następuje to szybko, bo dopiero po dobrych kilkunastu godzinach naprawdę przedniej rozrywki, ale jednak w końcu następuje. Trochę dziwi mnie, że przez półtora roku rozwijania tytułu w ramach oferty Early Access nie zdecydowano się na wprowadzenie jakiejś aktywności pobocznej, która na dłużej urozmaiciłaby zabawę, ale widać twórcy nie chcieli popełniać tego samego błędu co autorzy The Forest i zamiast rozmieniać się na drobne, skoncentrowali się na doprowadzeniu do perfekcji tego, co w ich grze stanowi sedno, czyli walki z matką naturą. Co zresztą im się udało – w trakcie zabawy nie zanotowałem ani jednego artefaktu graficznego, źle działającej fizyki, wyjścia do pulpitu. Jedynie podczas otwierania zakładki z ubraniami w inwentarzu gra na krótką chwilę zawsze się zawieszała.

Przebudowany interfejs pozwala nam w mgnieniu oka ocenić, w jak bardzo nieciekawej sytuacji jesteśmy.

Mimo iż twórcy obiecali uwinąć się z trybem fabularnym do końca minionego roku, gracze wciąż mogą pobawić się tylko w trybie piaskownicy, w którym jedynym celem jest swobodna eksploracja i jak najdłuższe przetrwanie. Według najnowszych informacji historię w grze zaczniemy poznawać dopiero wiosną tego roku, w ramach mającego zapewnić kilka godzin rozrywki pierwszego epizodu kampanii. Nie wiadomo, ile takich odcinków ostatecznie wejdzie w skład pełnego sezonu ani jak długie okażą się odstępy pomiędzy debiutami kolejnych fragmentów, ale przynajmniej pewne jest, że osoby, które zakupiły grę, otrzymają dostęp do kompletnej opowieści.

W kwestii oprawy wizualnej nie zaszły żadne radykalne zmiany – The Long Dark nadal wyróżnia się kreskówkową stylistyką, która na papierze zdaje się zupełnie nie pasować do dość realistycznego podejścia do tematyki przetrwania, tymczasem w praktyce sprawdza się znakomicie i tworzy wyjątkową atmosferę osamotnienia. Nie podoba mi się jedynie to, że protagonista wydaje się wyjątkowo niski – najprawdopodobniej efekt ten ma jeszcze bardziej potęgować wrażenie naszej bezradności, ale w moim przypadku zamiast tego zaburzał immersję. Całkowitej przebudowie uległ interfejs, który teraz jest znacznie wygodniejszy w użyciu i mnogość możliwości oraz funkcji przedstawia w przystępny sposób. Jest to o tyle ważne, że gra wciąż nie posiada typowego samouczka. I mam nadzieję, że posiadać nie będzie – bycie rzuconym na głęboką wodę i dochodzenie do wszystkiego samemu sprawdza się znacznie lepiej.

Przebudowany interfejs, nowe mapy, wybór poziomu trudności – to największe zmiany, jakie zaszły w przeciągu półtora roku w The Long Dark. Do tego oczywiście dochodzi kilkaset mniejszych poprawek, ulepszeń czy nowych funkcjonalności, które jednak nie wprowadzają nowej jakości do zabawy, jedynie nieznacznie ją ulepszają. Nie jest to jakiś wyjątkowo imponujący rezultat, ale z drugiej strony produkcja kanadyjskiego studia już w chwili debiutu była tytułem zaskakująco dopracowanym i kompletnym, zwłaszcza na tle innych symulatorów przetrwania masowo pojawiających się w usłudze Early Access. Ciężko więc winić twórców o brak rewolucji, gdy już na starcie dostarczyli graczom bardzo solidny produkt. Tak naprawdę jedyną rzeczą, której niedobór jest w aktualnej wersji odczuwalny (nie licząc ciągle opóźnianego trybu fabularnego, który dałby konkretne cele do realizacji osobom znudzonym piaskownicą), są inni żywi ludzie, jakich w przyszłości mamy spotykać na naszej drodze. Poza tym The Long Dark, mimo że wciąż pozostaje w fazie wczesnego dostępu, jest zdecydowanie warte uwagi każdego miłośnika symulatorów przetrwania – nawet na obecnym etapie bije większość konkurencji na głowę i nie daje nam w żaden sposób odczuć, że nie jest jeszcze w pełni ukończonym dziełem.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

The Long Dark

The Long Dark