Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

The Long Dark Publicystyka

Publicystyka 6 sierpnia 2014, 12:18

autor: Luc

Test gry The Long Dark - prawdziwy survival to walka z naturą

Słysząc o grach survivalowych od razu mamy przed oczami przedzieranie się przez hordy zombie i szarą, wyniszczoną rzeczywistość. The Long Dark, nowa gra studia Hinterland Games, stawia jednak na coś całkowicie innego.

THE LONG DARK W SKRÓCIE:
  • Survival, w którym walczymy z naturą;
  • Liczne współczynniki opisujące bohatera;
  • Duży realizm rozgrywki;
  • Produkt przeznaczony tylko dla pojedynczego gracza;
  • Fabuła podzielona na epizody oraz sezony.

Wbrew pozorom tytułów, które rozgrywają się w klimatach typowo katastroficznych nie znajdziemy na rynku zbyt wiele. Oczywiście postapokalipsa i zombie to motywy spotykane w co drugiej produkcji, jednak gry, w których centralny punkt stanowi potęga Matki Natury to naprawdę rzadkość. I z pewnością jeszcze długo czekalibyśmy na survival osadzony w podobnym kontekście, gdyby nie zorganizowana pod koniec zeszłego roku kampania na Kickstarterze. Zespół złożony z ludzi pracujących przy seriach: Warhammer 40.000, Company of Heroes, Red Faction, Saints Row czy choćby Far Cry postanowił zjednoczyć się pod szyldem Hinterland Games i stworzyć coś, czego nie mieliśmy jeszcze okazji oglądać. The Long Dark w przeciągu 30 dni bez większych problemów zebrało nawet ponad wymagane 200 000 kanadyjskich dolarów i proces produkcji mógł ruszyć pełną parą. Efekty tych prac będziecie mogli zobaczyć na własne oczy za kilka tygodni, nam jednak już teraz udało się przetestować wczesną wersję gry. Wrażenia z tej sesji są zaskakująco pozytywne.

O samej historii, którą przyjdzie nam przeżyć w The Long Dark, nie wiemy póki co zbyt wiele. Podobnie jak w wielu współczesnych tytułach, także i w tym przypadku mamy do czynienia z fabułą podzieloną na osobne epizody – ich liczba jak na razie nie jest znana, twórcy obiecali jednak, iż wszystkie przyszłe odcinki będą automatycznie zawarte w cenie gry. Wszystko wskazuje na to, że doczekamy się także kolejnych sezonów, te będą już jednak wydawane jako osobne tytuły. Całość skupia się na osobie 43-letniego pilota – niejakiego Willa Mackenziego – który podczas rutynowego lotu trafił w sam środek potężnej, magnetycznej burzy. Jak nietrudno przewidzieć, skończyło się to katastrofą, a nasz cudem ocalały śmiałek znalazł się w sytuacji nie do pozazdroszczenia – osamotniony w leśnej dziczy i z szalejącą wokół zimą musi przeżyć na tyle długo, aby odkryć tajemnice tego miejsca i znaleźć ratunek.

Widoki bywają doprawdy bajeczne i chwilami warto odrobinę pomarznąć, aby obejrzeć zachód słońca.

W testowanej wersji do trybu fabularnego niestety nie było jeszcze dostępu, swoje survivalowe umiejętności miałem za to okazję sprawdzić w tzw. trybie sandboksu, gdzie naszym głównym celem jest przetrwanie najdłużej jak to tylko możliwe. Szybko okazuje się, że w panujących warunkach jest to jednak o wiele trudniejsze niż moglibyśmy się spodziewać. Choć w The Long Dark brakuje krwiożerczych zombie, a jedynym co obecnie może nas zaatakować jest wataha panoszących się po lesie wilków, nasze życie nieustannie wisi na włosku. Walkę o kolejne minuty i godziny egzystencji toczymy tutaj z kimś o wiele potężniejszym – bezlitosną naturą. O tym jak śmiercionośne potrafią być wichury oraz temperatura rzędu -60 °C przekonamy się już pierwszego dnia. Wraz z kolejnymi mijającymi dobami jest jeszcze trudniej.

Mróz oraz wilki to jednak niejedyne, co nam zagraża – elementy takie jak głód, pragnienie czy chociażby zmęczenie także wpływają na obniżenie sił witalnych Mackenziego i niezaspokojenie podstawowych potrzeb doprowadzi do śmierci równie szybko, co zbyt długie przebywanie po kolana w śniegu. Zadbamy o siebie zdobywając pożywienie, szukając schronów czy chociażby rozpalając ognisko. Nie wszystko będzie jednak tak proste, jak do tego w grach przywykliśmy – aby dobyć płomień w kominku opuszczonej rezydencji potrzebujemy zapałek i drewna, otworzenie puszki z ananasami wymaga posiadania otwieracza, zaś do dobrodziejstw zamkniętej szafki dostaniemy się tylko przy pomocy łomu. Jakby realizmu wciąż było za mało, twórcy umieścili w grze także… kalorie. Wszystkie bardziej skomplikowane czynności jakie wykonujemy wpływają na ich poziom – zbyt niski oznacza, iż niektórych czynności po prostu nie będziemy w stanie wykonać. Jeżeli któreś z nielicznych niebezpieczeństw zastanie nas w chwili, w której słaniamy się na nogach – śmierć mamy niestety gwarantowaną.

Rozpalenie ognia to nie lada osiągnięcie i jeden z najważniejszych elementów rozgrywki.

Poziom obecnych w The Long Dark współczynników wpływa także na statusy, jakie zostają przypisane naszej postaci. Oprócz obowiązkowego „wygłodzenia” lub „zamarzania” znajdziemy tu także inne elementy odnoszące się do zdrowia, takie jak chociażby „utrata krwi” lub „skręcona kostka”. Każdy z nich, oprócz tego, że wpływa na wytrzymałość postaci, mocno oddziałuje także na sposób, w jaki się poruszamy oraz to, jak zachowuje się nasz bohater. Część ze statusów jesteśmy w stanie zniwelować poprzez odpowiednie odżywianie się i regularny odpoczynek, niektóre z nich wymagają jednak specjalnej pomocy medycznej – a jak nietrudno się domyślić, odnalezienie bandaży oraz środków przeciwbólowych wcale nie jest proste. Przez to nawet najmniejsza rana, jeśli nie zajmiemy się nią odpowiednio szybko, stanowi poważne zagrożenie, a to z pewnością przypadnie do gustu zwolennikom realizmu i prawdziwego survivalu.

W grze natrafimy na innych ocalałych… niestety w większości nieżywych.

Będąc przy kwestii wytrzymałości warto również wspomnieć o tym, iż odnosi się ona także do przedmiotów oraz samego systemu craftingu. Choć w finalnej wersji The Long Dark najprawdopodobniej swobodnie stworzymy masę potrzebnych rzeczy, aktualnie nasza działalność w tym zakresie skupia się przede wszystkim na naprawianiu poszczególnych fragmentów ekwipunku – np. ubrań potrafiących zużywać się w błyskawicznym tempie. Od czasu do czasu natrafiamy jednakże w którymś z domostw na drobny warsztat, umożliwiający skonstruowanie odrobinę bardziej skomplikowanych przedmiotów. Jednak nawet w wyjątkowo komfortowych warunkach oraz wyposażeni w mnóstwo ubrań i narzędzi nie jesteśmy w stanie wytrzymać zbyt długo – głód oraz pragnienie za każdym razem skutecznie wyganiają nas z przytulnych czterech ścian i zmuszają do dalszych poszukiwań.

Przed nami długa droga w nieznane. Czy starczy nam sił, aby dotrzeć do jej końca?

Sam motyw nie wydaje się szczególnie zachęcający, ale w praktyce sprawdza się naprawdę doskonale. Rozgrywka jest na tyle dobrze zbalansowana, że świadomość tego, iż rozwiązanie naszych problemów może znajdować się zaledwie kilka kroków przed nami, pcha nas nieustannie do przodu. W momencie kiedy w pobliskim budynku nie znajdziemy wszystkiego, czego potrzebowaliśmy, ruszamy ponownie przed siebie, powtarzając sobie, że przy następnym odkryciu na pewno będziemy mieć więcej szczęścia. Niemal każdy napotkany budynek to gwarancja przeżycia dodatkowych kilkunastu minut i kiedy już rozpoczniemy walkę o przetrwanie, trudno po prostu z niej zrezygnować.

Atak wilka niestety często kończy się śmiercią – jeśli nie mamy broni, najlepiej odganiać go ogniem.

Samo przemierzanie puszczy, w której się znaleźliśmy, również potrafi zaskakująco mocno zaangażować. Choć udostępniona mapa (w finalnej wersji ma być ich przynajmniej kilka) nie należy do szczególnie rozległych i zawsze wygląda identycznie, brak jakiegokolwiek kompasu oraz śnieżna zamieć sprawiają, że już po kilku minutach błądzimy niczym dziecko we mgle. A że do głównego bohatera bardzo szybko zaczynamy czuć sympatię (nawet nie znając jego pełnej historii!), w momencie, w którym to od nas zależy jego życie, trudno po prostu „odmówić mu pomocy”. W ciągłym powracaniu do rozgrywki pomaga także bez wątpienia interesująca oprawa graficzna tytułu. Choć nie należy ona do szczególnie spektakularnych, jej lekko baśniowy charakter ma swój urok i wbrew pozorom wcale się nie nudzi, a do tego często świetnie buduje nastrój czekającej nas „przygody”.

Tymi torami od dawna nie jeździ żaden pociąg, ale być może przynajmniej doprowadzą nas do jakiejś osady.

Ogromny wkład w immersyjną atmosferę ma także samo udźwiękowienie – pomijając odgłosy natury, takie jak świst wiatru czy wycie wilków, na ogromną pochwałę zasługuje także sam głos bohatera. Choć mamy do czynienia dopiero z wersją alfa, ten element gry wydaje się praktycznie w 100% dopracowany. Za wypowiadane kwestie odpowiada nie kto inny jak Mark Meer (aktor, który użyczył głosu Komandorowi Shepardowi w Mass Effect oraz wielu postaciom w serii Baldur’s Gate) i podobnie jak w innych produkcjach także i tutaj poradził sobie znakomicie. Jego komentarze na temat otoczenia oraz stanu organizmu bohatera pozwalają błyskawicznie wczuć się w postać i co chyba najistotniejsze – po prostu nie są nachalne, a to często w grach tego typu skutecznie rujnuje rozgrywkę.

W The Long Dark nie wystarczy się najeść i napić – musimy również wziąć pod uwagę mnóstwo innych czynników.

Choć rzadko mi się to zdarza, muszę szczerze przyznać, iż The Long Dark, nawet w obecnej formie, trudno cokolwiek zarzucić. Fakt, wciąż brakuje funkcji zapisu (ta dojdzie w późniejszych patchach) oraz możliwości skakania, ale w żaden sposób nie wpływa to na przyjemność płynącą z rozgrywki. Mamy tu praktycznie wszystko, czego fani gatunku chcieliby od porządnego survivala, ale jednocześnie całość kręci się wokół świeżego i niewyeksploatowanego motywu walki z naturą. Podczas kilku godzin gry nie napotkałem również żadnego graficznego błędu, żadnych spadków w ilości wyświetlanych klatek ani dziwnego zachowania sztucznej inteligencji – czyli czegoś, na co trafiamy wyjątkowo często, nawet w teoretycznie dopracowanych produkcjach. Wygląda więc na to, że Hinterland Games już teraz ma do dyspozycji bardzo solidną podstawę i „jedyne” co wystarczy zrobić, to odpowiednio obudować ją nowymi elementami. Jeśli twórcom uda się dołączyć do tego ciekawą i wciągającą historię, The Long Dark może okazać się jedną z największych, pozytywnych niespodzianek tego roku.

The Long Dark

The Long Dark