Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Star Citizen Publicystyka

Publicystyka 16 listopada 2013, 13:50

Star Citizen - spełnienie marzeń fanów kosmicznych symulatorów?

Chris Roberts ma prawie 30 milionów dolarów na wprowadzenie w życie nowoczesnej mieszanki Wing Commandera, Privateera i Freelancera. Rozmach Star Citizena jest ogromny, ale równie wielkie są oczekiwania fanów.

Star Citizen w skrócie:
  • symulator kosmiczny autorstwa legendy gatunku – Chrisa Robertsa;
  • łączący efektowną kampanię dla jednego gracza z bardzo rozbudowanym trybem MMO;
  • tworzony na silniku CryEngine 3;
  • finansowany w ogromnej mierze przez graczy, którzy do tej pory przekazali twórcom blisko 30 mln dolarów;
  • termin premiery: początek 2015 roku;
  • platforma sprzętowa: PC.

Nieważne, czy mówimy o crowdfundingu, czy wyłącznie o gatunku kosmicznych symulatorów – Star Citizen zapowiada się na fenomen i trzeba to jasno zaznaczyć już na wstępie. Przeszło rok temu Chris Roberts i jego nowe studio, Cloud Imperium Games, poprosili graczy o dwa miliony dolarów na dokończenie projektu. Fani kosmicznych symulatorów dosłownie rzucili się na Kickstartera i oficjalną stronę gry (za pośrednictwem których przyjmowano datki), a rzeczona kwota trafiła na konto twórców w kilka tygodni. Deweloper założył wówczas, że uda mu się uzyskać jeszcze kilka milionów – i faktycznie, w grudniu 2012 roku licznik pokazał siódemkę z sześcioma zerami. Ale na tym się nie skończyło.

W czerwcu tego roku liczba opisująca stan posiadania twórców zyskała kolejne zero, toteż wkrótce Chris Roberts dokonał kolejnego szacunku i założył, że do świąt Star Citizen zarobi dwadzieścia milionów dolarów. W istocie osiągnięcie takiej kwoty celebrowano pod koniec września, a na tę chwilę powoli zanosi się na zdobycie dwudziestego ósmego miliona. Co się z tym wiąże? Oczywiście coraz więcej zawartości i coraz większe oczekiwania. Ale o tym za chwilę – najpierw przypomnijmy, czym w ogóle jest Star Citizen.

Dwa w jednym

W gruncie rzeczy pod tą nazwą kryją się dwie niemal odrębne produkcje – jedna zawierająca rozbudowaną kampanię fabularną (Squadron 42), a druga będąca bogatym w możliwości modułem MMO (Star Citizen). Niemniej oba tytuły korzystają z mniej więcej tych samych mechanizmów i są osadzone w tym samym uniwersum – Drodze Mlecznej z trzydziestego stulecia – w którym ludzkość dokonała skoku technologicznego i ruszyła między gwiazdy, jednocześnie cofając się do archaicznego systemu polityczno-społecznego, zakładającego hierarchiczny podział na klasy i status obywatela zależny od zasług w wojsku bądź służbie cywilnej.

Grając w Squadrona 42, wykonamy co najmniej pięćdziesiąt misji jako członek tytułowej jednostki, będącej czymś na kształt francuskiej legii cudzoziemskiej. To elitarna formacja, która zrzesza najlepszych pilotów wysyłanych do zadań, jakich nie powierzono by nikomu innemu. I jeśli chodzi o ogólne założenia, jest to wszystko, co w tym momencie wiadomo o kampanii dla jednego gracza. Konkretów – pokroju wroga, któremu stawimy czoła, czy informacji o głównym bohaterze – nadal brak. Możemy jednak oczekiwać ambitnej historii pełnej zwrotów akcji, zróżnicowanych misji z efektownymi, iście filmowymi scenami, a także charyzmatycznych postaci, które ożywią głosy należące do znanych aktorów. Sam Chris Roberts, zapytany o kształt trybu single player, sugeruje przypomnieć sobie formę, jaką miała kampania z Wing Commandera, i dorzucić do tego możliwości oferowane przez współczesną technologię, nie zapominając przy tym, że dziesiąty milion dolarów Cloud Imperium Games przeznaczyło na stworzenie własnego studia motion capture.

Dramatyczne pościgi wśród asteroid będą zapewne naszym chlebem powszednim w kampanii 42. Eskadry. - 2013-11-15
Dramatyczne pościgi wśród asteroid będą zapewne naszym chlebem powszednim w kampanii 42. Eskadry.
Star Citizen -  spełnienie marzeń fanów kosmicznych symulatorów? - ilustracja #3

Chris Roberts to jedna z bardziej zasłużonych postaci w dziejach elektronicznej rozrywki, która zasłynęła przede wszystkim w gatunku symulatorów kosmicznych. To spod jego ręki w pierwszej połowie lat 90. wyszła kultowa seria Wing Commander. Ostatnim tytułem w dorobku Robertsa był do tej pory Freelancer, wydany w 2003 roku z ramienia firmy Microsoft, która znacznie okroiła pierwotny projekt, zniechęcając Chrisa do zajmowania się grami na blisko dekadę.

Jednak Squadron 42 nie będzie doświadczeniem przeznaczonym wyłącznie dla samotników. Nic nie stanie na przeszkodzie, by zaprosić do zabawy znajomych i przekazać im pod kontrolę któryś ze statków należących do eskadry, a następnie stanąć z nimi do walki ramię w ramię (czy może raczej skrzydło w skrzydło). Ponadto gra ma zaoferować klasyczną rozgrywkę multiplayer, w której grupki graczy spotkają się na prywatnych serwerach, by odbywać mecze w udostępnionych trybach. Podobnie jak w przypadku kampanii fabularnej niewiele jeszcze wiadomo o zabawie wieloosobowej, choć możemy być pewni, że wśród sposobów na rozgrywkę znajdzie się kosmiczny deathmatch. Co ciekawe, deweloperzy obiecują, że owe prywatne serwery zaoferują wsparcie dla modów przygotowanych przez zapaleńców.

Druga część – czyli właśnie Star Citizen – to, jak wspomniano, moduł umożliwiający zabawę typową dla gatunku MMO. I tutaj w pełni objawia się fenomen, jakim pod względem mechanizmów rozgrywki ma być dzieło Chrisa Robertsa. Wcielimy się we własnoręcznie wykreowanego pilota, obywatela Zjednoczonego Imperium Ziemskiego (United Earth Empire), mającego do swojej dyspozycji cały wszechświat, zmieniający się dynamicznie pod wpływem działań użytkowników. To, czym się zajmiemy i kim zostaniemy, zależy tylko od naszej inwencji i możliwości pojazdów, które trzymamy w hangarze. Najemnik, korsarz, kupiec, odkrywca – każda z tych „karier” stanie przed nami otworem. Ale nie oszukujmy się – to nie liczba oferowanych ścieżek rozwoju stanowi o rewolucji, jaką może okazać się Star Citizen.

Choć obecnie większość uwagi poświęca się modelom statków, otoczenie, w którym przyjdzie im się poruszać, też będzie miało się czym pochwalić. - 2013-11-15
Choć obecnie większość uwagi poświęca się modelom statków, otoczenie, w którym przyjdzie im się poruszać, też będzie miało się czym pochwalić.

Technologiczny majstersztyk

Prawdziwe przesłanki rewolucji tkwią tak na dobrą sprawę w technologicznych szczegółach. Jak wiadomo, dzieło studia Cloud Imperium Games powstanie na silniku CryEngine 3 – by zobaczyć, co deweloper potrafi z niego wycisnąć, wystarczy obejrzeć jeden z filmów, do których odsyła niniejszy tekst. Spójrzmy zatem na arcyszczegółowe modele pojazdów, pełne detali kokpity i piękno przestrzeni kosmicznej, a następnie nałóżmy na to wszystko termin „imersja”. W Star Citizen będziemy bowiem pilotem – nie przyjdzie nam sterować całym statkiem, tylko pojedynczym ludzkim istnieniem. Dlatego zanim polecimy między gwiazdy, w większości wypadków będziemy musieli najpierw przemierzyć hangar, by dotrzeć do swojego pojazdu, następnie dostać się na pokład (trapem bądź windą, zależnie od modelu), przejść przez kilka pomieszczeń i zająć fotel pilota, by w końcu przyszykować maszynę do startu, aktywując kolejne systemy.

Prawdopodobnie wszystkie czynności w grze wykonamy, obserwując świat z perspektywy FPP lub TPP. I nie musi mieć to związku jedynie z pilotowaniem. Może bowiem zaistnieć taka sytuacja, że nasz ostatni statek, któremu poskąpiliśmy ubezpieczenia, ulegnie zniszczeniu, a my zostaniemy bez grosza przy duszy na zakup nowego – w takim wypadku trzeba będzie zaciągnąć się na frachtowiec, krążownik czy lotniskowiec dowodzony przez innego gracza i oddać się pod jego komendę, by wykonywać różne czynności na pokładzie tejże jednostki. I może się też zdarzyć tak, że ktoś zaatakuje ów okręt, a następnie przeprowadzi abordaż – wówczas gra zamieni się nagle w FPS-a, a w wąskich korytarzach rozpocznie regularna wymiana ognia (bądź ciosów, jako że system walki wręcz też ma zostać zaimplementowany). Jednak nie musi nastąpić to na statku – równie dobrze do potyczki ma szansę dojść na należącej do kumpla stacji kosmicznej, którą akurat odwiedziliśmy, by napić się w kantynie i posłuchać plotek, albo na powierzchni planety, gdzie właśnie byliśmy o włos od zawarcia umowy przekazującej w nasze posiadanie lokalną bazę, zbudowaną wokół bogatych złóż cennego surowca. Nie zaszkodzi dodać, że osoby żądne jeszcze większych wrażeń będą mogły zasiąść do gry, korzystając z okularów Oculus Rift, które doczekają się oficjalnego wsparcia ze strony dewelopera.

Imersja i kokpity – bodajże dwa najważniejsze elementy oprawy Star Citizen. - 2013-11-15
Imersja i kokpity – bodajże dwa najważniejsze elementy oprawy Star Citizen.

Nie mniej intrygująco przedstawia się trzon rozgrywki, czyli pojazdy i poruszanie się nimi w przestrzeni kosmicznej. Zastosowany model fizyczny powinien być na tyle elastyczny, by z jednej strony początkujący nie odbili się od gry z powodu kraksy już przy opuszczaniu hangaru, a z drugiej weterani mogli pokiwać głową z uznaniem dla wyzwania, przed jakim staną, jeśli zdecydują się wyłączyć systemy wspomagające i objąć kontrolę nad użyciem energii generowanej przez poszczególne silniki i układy. Warto też wspomnieć, że twórcy postawią na walki toczone na stosunkowo bliski dystans. Nie oznacza to jednak, że zabraknie batalii na dużą skalę – zapowiedziano, że większe potyczki zostaną wydzielone z głównego serwera (wspólnego dla wszystkich graczy, podobnie jak np. w EVE Online) do odrębnej instancji dla około stu osób.

O tym, że imponujących starć nie zabraknie, świadczy również wspomniana już różnorodność dostępnych statków – począwszy od małych myśliwców przez transportowe fregaty aż po olbrzymy pokroju lotniskowców, do obsługi których niezbędne może być współdziałanie grupy graczy. Ile pojazdów znajdzie się łącznie w grze? Liczby tej nie tylko nie znamy, ale w gruncie rzeczy nie jesteśmy w stanie nawet jej w przybliżeniu oszacować. Wszystko z powodu, który został zasygnalizowany na początku tego tekstu – potoku dolarów, który nieustannie zasila konto Cloud Imperium Games.

A może ktoś ma chęć wejść w posiadanie stacji kosmicznej? - 2013-11-15
A może ktoś ma chęć wejść w posiadanie stacji kosmicznej?

Skala projektu jest wielka – najnowsza technologia, ogrom możliwości, bezlik detali i smaczków. Czy kilkadziesiąt milionów dolarów to mimo wszystko kwota wystarczająca, by dopiąć wszystko na ostatni guzik? Idąc dalej – czy Chris Roberts, choć jest bezsprzecznie geniuszem gatunku kosmicznych symulatorów, podoła również implementacji w Star Citizen elementów należących do gier innego rodzaju, jak np. FPS? Czy stopień zaawansowania silnika CryEngine 3 nie obróci się przeciwko twórcom?

No i najważniejsze – kwestia odpowiedzialności. Rezultat, jakim zakończą się prace nad Star Citizen, może zadecydować o być albo nie być Kickstartera i crowdfundingu jako takiego. Gdyby bowiem doszło do tego, że owe kilkadziesiąt milionów dolarów wpompowanych przez graczy w omawiany tytuł jakimś sposobem okaże się pieniędzmi wyrzuconymi w błoto, konsekwencje mogą być trudne do przewidzenia. Do tej pory mieliśmy właściwie tylko jeden kilkumilionowy projekt zrealizowany w podobny sposób – mowa o wydanym w lipcu cRPG Shadowrun Returns, któremu nie bez trudu przyszło udowodnienie, że włożone weń przez fanów niecałe dwa miliony dolarów były dobrze zainwestowanym kapitałem.

Oprócz standardowych modeli nie zabraknie także statków należących do obcych. Okażą się one tym cenniejsze, że nie będzie możliwości ich ubezpieczenia. - 2013-11-15
Oprócz standardowych modeli nie zabraknie także statków należących do obcych. Okażą się one tym cenniejsze, że nie będzie możliwości ich ubezpieczenia.

Obawy o Star Citizen mogą być tym większe, że jakkolwiek wiemy sporo o tym, co znajdzie się w grze, to niewiele z tego jak dotąd zobaczyliśmy w akcji. Dużą część oficjalnych materiałów, jakich dostarcza Cloud Imperium Games, stanowią zwiastuny w filmowym stylu (na przykład reklamy statków), które – owszem – wyglądają obłędnie, lecz mało mówią o tej produkcji jako takiej. Na szczęście twórcy zdają sobie sprawę z ciekawości graczy i zamiast kazać im czekać do momentu rozpoczęcia alfa-testów, postanowili udostępniać swoje dzieło kawałek po kawałku, w modułach zawierających pojedyncze mechanizmy rozgrywki.

Krok po kroku do perfekcji

Pierwszy z tych fragmentów trafił już w ręce użytkowników – jest to wydany w sierpniu Hangar Module. Jak sama nazwa wskazuje, oddaje on do użytku wirtualny „garaż” dla statków, pozwalający osobiście przekonać się, jak Chrisowi Robertsowi udało się wywołać wrażenie faktycznego przemierzania hangaru i obcowania z własnym pojazdem – zarówno podczas oglądania go z zewnątrz, jak i penetrowania jego wnętrza czy przeglądania dostępnych ulepszeń przy holograficznym stole. Choć sam nie należę do wspierających Cloud Imperium Games „obywateli gwiazd” i nie dane mi było poczuć uniesienia przy zasiadaniu w niesamowicie szczegółowym kokpicie maszyny, to materiały nagrane przez innych dowodzą niezbicie, że Hangar Module – mimo iż reprezentuje daleką od doskonałości wersję pre-alfa gry i niewiele mówi o sednie zabawy w Star Citizen – w zupełności wystarcza, by podtrzymać zainteresowanie projektem Cloud Imperium Games.

Ba, mało tego – najwyraźniej to ten skromny moduł przyczynił się do odczuwalnego przyspieszenia tempa, w jakim ostatnio rośnie kwota na koncie twórców. Wszystko za sprawą mikropłatności. Jako że omawiany tytuł udostępni rozgrywkę MMO bez okresowego abonamentu, twórcy będą zarabiać dzięki przedmiotom i usługom oferowanym w świecie gry. Jednak nie należy obawiać się obecności modelu pay-to-win, czyli szastania pieniędzmi celem uzyskania przewagi nad innymi uczestnikami zabawy. Jedyne, co mamy dostać za prawdziwą gotówkę, to różnego rodzaju bajery, jak podstawowe wersje broni pokryte wyjątkową skórką, skafandry o nietuzinkowym wyglądzie czy miniaturowe modele statków, którymi można ozdobić hangar.

A przynajmniej tak powinno wyglądać to po premierze gry – w tej chwili rzecz prezentuje się nieco inaczej. Dopóki bowiem nie pojawią się sposoby na zarabianie wirtualnej waluty, jedyną opcją powiększania swojego stanu posiadania jest wydawanie prawdziwych pieniędzy. Co więcej, o tym, za sterami jakiej maszyny rozpoczniemy zabawę, decyduje nic innego jak ilość gotówki, którą wsparliśmy dewelopera. O ile podstawowy pakiet gwarantujący dostęp do testów wersji alfa i beta (w cenie 45 dolarów) przekazuje w nasze ręce pospolitą jednoosobową Aurorę, tak dopłacając kilkanaście dolarów, możemy rozpocząć zabawę z większym i lepiej uzbrojonym 300i, w dodatku z dłuższym okresem ubezpieczenia. Z kolei gracze z kilkoma studolarówkami na zbyciu mogą dostać na start potężny, wielofunkcyjny Constellation – gwarantując sobie jednocześnie większy i lepiej wyposażony hangar.

Hangar i podstawowy statek marki Aurora, a wszystko to oglądane z perspektywy TPP. - 2013-11-15
Hangar i podstawowy statek marki Aurora, a wszystko to oglądane z perspektywy TPP.

Na szczęście już wkrótce sytuacja Star Citizen powinna zacząć się dynamicznie klarować. Na grudzień zapowiedziano bowiem wypuszczenie drugiego fragmentu gry, nazwanego Dogfight Module. Gracze będą mogli wówczas opuścić swoje hangary i zabrać maszyny w przestrzeń, a następnie wypróbować ich możliwości w kosmicznych starciach, innymi słowy – udostępniona zostanie zabawa wieloosobowa w trybie deathmatch. Tym samym pojawi się możliwość sprawdzenia bodaj najistotniejszych elementów rozgrywki w symulatorze kosmicznym, czyli fizyki lotu oraz systemu walki. A na tym nie koniec. Przez następne miesiące pojawią się jeszcze Planetside Module – będący czymś na kształt platformy społecznościowej, pozwalającej spotkać się z innymi graczami w hangarach czy na stacjach kosmicznych – oraz Ship Boarding Module, czyli symulator abordażu, dający okazję do sprawdzenia, jak udała się implementacja elementów gatunku FPS do space sima.

Mając wymienione cztery moduły, będziemy mogli wstępnie ocenić najważniejsze elementy omawianego tytułu. I zanim dojdzie do ich zespolenia poprzez udostępnienie wersji alfa lub beta Star Citizen (testy tej drugiej mają nastąpić przed końcem przyszłego roku), w międzyczasie gracze otrzymają możliwość wzięcia udziału w alfa-testach kampanii dla pojedynczego gracza, czyli Squadrona 42. Z kolei finalne wydanie gry, składające się z ostatecznych wersji trybów single i multiplayer, powinno zadebiutować na początku 2015 roku. Nie będzie to, rzecz jasna, zwieńczenie procesu tworzenia omawianego dzieła – deweloper już teraz zapowiada częste aktualizacje części MMO, jak również dodatkowe kampanie dla samotników (jak choćby składającą się z szesnastu misji Behind Enemy Lines).

Cloud Imperium Games zaopatrzyło się we własne studio motion capture. Odprawy przed misjami fabularnymi mogą okazać się więc bardzo interesującą częścią zabawy. - 2013-11-15
Cloud Imperium Games zaopatrzyło się we własne studio motion capture. Odprawy przed misjami fabularnymi mogą okazać się więc bardzo interesującą częścią zabawy.

Jak zatem widać, Star Citizen ma do przebycia jeszcze długą drogę, zanim stanie się pełnoprawnym produktem. W takiej sytuacji machina finansowa, jaka rozkręciła się wokół tej gry, budzi tyleż podziw i fascynację, co obawy o to, co może wydarzyć się, gdyby sChris Roberts zawiódł oczekiwania kilkuset tysięcy fanów i wypuścił tytuł, który nie spełni pokładanych w nim nadziei. A nadzieje te są niebywale duże – ogrom możliwości rozgrywki MMO oraz dynamika i efektowność kampanii fabularnej, okraszone zdumiewająco zaawansowaną technologią, składają się na spełnienie marzeń wszystkich miłośników gatunku kosmicznych symulatorów. Czy talent legendy i grube pieniądze wyłożone przez graczy wystarczą, by stworzyć wiekopomne dzieło? Odpowiedź na to pytanie otrzymamy stopniowo – moduł za modułem – choć wiele do powiedzenia będzie mieć odbiór najbliższego fragmentu, Dogfight Module. A więc byle do grudnia.

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej

Star Citizen

Star Citizen