Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 1 lipca 2011, 11:27

autor: Marcin Serkies

Skylanders: Spyro's Adventure - pierwsze spojrzenie

Próby łącznia gier z fizycznymi przedmiotami miały już miejsce w przeszłości. Nikt jednak nie spróbował zrobić tego tak dogłębnie jak twórcy Skylanders: Spyro's Adventures.

Połączenie gier video z tradycyjnymi zabawkami rozpatrywało zapewne wielu wydawców, ale szczerze mówiąc nie spotkałem się z przypadkiem, by któremuś udało się ów pomysł zrealizować. Tym bardziej na prezentacji firmy Activision zainteresowało mnie Skylander's Spyro's Adventures, które w założeniach ma wiązać właśnie świat zabawek – w tym przypadku figurek przedstawiających bohaterów – ze światem wirtualnym, reprezentowanym przez klasyczny produkt z gatunku action adventure.

Pokaz zorganizowano w bardzo klimatycznie przygotowanej sali, obfitującej w elementy nawiązujące do tytułu. Zobaczyliśmy fragment rozgrywki, usłyszeliśmy trochę informacji, mieliśmy okazję obejrzeć figurki i na krótką chwilę wziąć do ręki kontroler od Wii, by sprawdzić samemu, jak dzieło firmy Activision sprawuje się w praktyce. Po tym wszystkim mam trochę mieszane odczucia, bo z jednej strony zapowiada się ona naprawdę ciekawie – takie przenikanie się świata realnego z grą brzmi świetnie. Z drugiej jednak – obawiam się, że rozwiązanie to się nie przyjmie i całkiem fajny pomysł spali na panewce.

Ale na czym w zasadzie polega wyjątkowość nowych przygód Spyro i jego ekipy? Do każdego egzemplarza gry ma być dołączane specjalne urządzenie – zwane portalem – oraz trzy figurki. Uruchomiwszy program i wybrawszy tryb rozgrywki, zobaczymy pustą planszę, bez bohatera. Aby rozpocząć zmagania, musimy wybrać jedną z posiadanych zabawek i położyć ją na portalu. W ten sposób w świecie gry natychmiast pojawi się postać reprezentowana przez położony obiekt. Każde nasze działanie, każdy zdobyty punkt doświadczenia, każdy element ekwipunku, jaki pozyskamy, będzie zapisywany w pamięci zabawki. Eksploatując grę, możemy w dowolnej chwili zdjąć jedną figurkę z portalu i położyć na nim inną, co spowoduje zmianę protagonisty.

Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów fabuły – chociaż mam wrażenie, że nie popsułoby to specjalnie nikomu zabawy – powiem jedynie, że bohaterowie Spyro's Adventures w wyniku konfliktu między mistrzami portali zostają zamienieni w małe figurki i przeniesieni do naszego świata. Żeby uratować własny, muszą zrobić wszystko, by najpierw do niego wrócić. Przekłada się to na rozgrywkę, która w zasadzie wymyka się stosowanej dotąd klasyfikacji. Pierwszy rzut oka kazałby nazwać grę zręcznościową, bo zawiera wszystkie cechy typowe dla tego rodzaju. Jednak uważniejsze spojrzenie ujawnia elementy logiczne, a jak się okazało podczas pokazu, mamy tu też aspekty RPG. Taki miks gatunków jest ostatnio coraz popularniejszy i całkiem sympatycznie to wygląda.

Wracając do wspomnianych figurek – w dowolnej chwili można będzie zmienić bohatera stojącego na portalu na innego. W zasadzie nawet trzeba to robić, aby w pełni wykorzystać możliwości tego tytułu. Poziomy skonstruowano tak, by zachęcić nas do wprowadzania wszystkich herosów. Już na początku etapu, który nam pokazano, grający trafił w miejsce, gdzie życie zaczął utrudniać mu bardzo szybki przeciwnik. Można było poradzić sobie z nim za pomocą prowadzonego aktualnie bohatera, ale po co się męczyć, skoro jednym ruchem dało się zmienić postać na znacznie szybszą. Pozwoliło to błyskawicznie pokonać przeciwnika. Chwilę później nasz śmiałek dotarł do miejsca, w którym spokojnie mógł iść dalej, ale widoczne pod wodą przedmioty mocno go kusiły. Kąpiel okazała się niedostępna dla postaci, aktualnie widocznej na ekranie, bo ta związana była z żywiołem ognia, ale przecież zmiana bohatera na odpowiedniego do danej sytuacji trwa momencik, a pozwala na dokładniejszą eksplorację świata gry.

W sumie dostępne mają być trzydzieści dwie figurki prezentujące różnych protagonistów. Każdy z nich charakteryzuje się innymi umiejętnościami i oczywiście odmiennym wyglądem. Każdym można przejść grę od początku do końca, ale zmieniając figurki w trakcie, znacznie uatrakcyjnimy sobie rozgrywkę. Nada jej to dodatkową głębię, zwłaszcza, że bohaterowie mają przynależeć do konkretnych żywiołów, a na mapie co jakiś czas pojawią się specjalne przejścia dedykowane im właśnie. Żeby się przez nie przedostać, na portalu trzeba będzie położyć odpowiednią zabawkę. Za bramami ukryte zostaną trochę bardziej wymagające zagadki i wyzwania, a nagroda zawsze ma być szczególna – w oglądanym fragmencie widzieliśmy zdobycie kapelusza, który założony na głowę postaci wyglądał komicznie i oczywiście oferował odpowiednie bonusy.

Osobną częścią zabawy będzie rozgrywka wieloosobowa. Kładąc na portalu drugą figurkę, momentalnie rozpoczniemy grę w kooperacji. Tu niespodzianek brak, dwie postacie na jednym ekranie spowodują jeszcze większe zamieszanie w szeregach wroga, a odpowiednie ich dobranie poskutkuje tym, że zmagania staną się przyjemniejsze. Innym wariantem rozgrywki będą areny. Okażą się one tłem dla zażartych starć jeden na jednego, w których i ona ma stanowić aktywny element rozgrywki. Podczas pokazu widzieliśmy pojedynek dwójki bohaterów na planszy, której środek zajęty był przez wyskakujące od czasu do czasu kolce. Gracze walczyli przeciwko sobie, ostrzeliwując się i okładając, a do tego kombinowali, jak nie dać się nabić na owe kolce, a za to rzucić na nie przeciwnika. Inne areny mają być skonstruowane tak, żeby herosom należącym do różnych żywiołów dawać różne bonusy lub w odmienny sposób utrudniać życie. Tryb rywalizacji wieloosobowej wygląda na szybki, dynamiczny i co ważne, wszystko, co osiągniemy podczas potyczek z innymi graczami, wliczone zostanie w rozwój naszego bohatera. Dzięki temu będziemy mogli przygotować się do kampanii, tocząc boje na arenie, ewentualnie odwrotnie – dopiero kiedy zdobędziemy doświadczenie w singlu, zaatakujemy areny i staniemy do walki z żywymi przeciwnikami.

Niestety, nie pokazano dokładnie, na czym polega rozwój postaci, ale z tego, co usłyszeliśmy, chodzi o inwestowanie punktów w klasyczne drzewko. Jeśli zdecydujemy się pójść w jedną stronę, w drugą już nie uda się udoskonalić postaci, bo limit poziomów ustalono na jedenaście. Jednak sprawdzenie różnych opcji ulepszania bohatera nie będzie specjalnie trudne, w dowolnej chwili da się wykasować z figurki wszystkie osiągnięcia i zacząć zabawę nią od nowa. Dzięki temu czas obcowania ze Skylanders wzrośnie. W obecnej wersji gry ukończenie trybu fabularnego trzema bohaterami dostępnymi od początku zajmie około dwunastu godzin. Jednak próby innego ukierunkowania naszych postaci, dokładanie kolejnych figurek do kolekcji, wracanie w miejsca już odwiedzane, żeby sprawdzić rzeczy wcześniej niedostępne, sprawią, że można będzie grać znacznie dłużej. Cofając się do eksplorowanych już rejonów, dzięki nowym mocom zwiedzimy je dokładniej, no i możliwe stanie się przejście przez portale do tej pory zamknięte ze względu na brak w naszej kolekcji figurki powiązanej z odpowiednim żywiołem.

Kupując produkt, otrzymamy trójkę bohaterów – Spyro, Gill Grunta i Trigger Happy. Już oni wystarczą, żeby się świetnie bawić, jednak wyciągnięcie z gry wszystkiego wymaga nabycia kolejnych figurek. Ich dokładna cena nie jest znana, ale podobno ma nie przekroczyć dziesięciu dolarów. Nie jest to kwota wygórowana, a dla kolekcjonerów frajda z kolejnych śmiałków może być niesamowita. Co ważne, nie kupujemy tylko kawałka plastiku, kupujemy również dodatek do gry. Testy potwierdziły, że taka forma rozprowadzania dodatkowych treści jest szczególnie atrakcyjna dla najmłodszych. A to w końcu nasze pociechy są najzagorzalszymi zbieraczami tego typu gadżetów. Tu docenią fakt, że oprócz rozrywki w tradycyjnej formie mogą swojego bohatera zabrać do świata gry. Ponieważ poziom trudności ustawiono tak, że już sześciolatki dadzą sobie z tą produkcją radę, można spodziewać się, że będzie ona dla nich dużą atrakcją. Warto wspomnieć – a specjalnie o to pytałem – że nie znaczy to, iż dorośli uznają ją za zbyt prostą. Podobno bywało tak, że to dorosły nie potrafił rozwiązać jakiejś zagadki, a dziecko rozpracowało ją w kilka sekund.

Jak widać, szykuje się całkiem pomysłowa i ciekawa pozycja, choć skierowana raczej do młodszego odbiorcy. Podejrzewam, że wytrawni gracze sięgną po nią dopiero wtedy, kiedy będą szukać odskoczni od poważniejszych tytułów. Mam wrażenie, że nie zmieni tego nawet obecność Skylanders na wszystkich podstawowych platformach oraz specjalny serwis internetowy, dzięki któremu podzielimy się naszą kolekcją figurek i ich osiągnięciami z innymi posiadaczami gry. Myślę, że nawet informacja, iż zapisane w figurce dane możemy w każdej chwili wykorzystać u innego użytkownika, kładąc swojego bohatera na jego portalu, nadal nie uczyni tej produkcji zachęcającą dla dorosłych, mających się za doświadczonych graczy. Próbowaliśmy dowiedzieć się, czy jest możliwość, żeby dowolnej figurki użyć na portalu podłączonym do dowolnej konsoli. Na razie odpowiedzi są wymijające, przenoszenie na zasadzie Wii-Wii czy PS3-PS3 już zaimplementowano. Chęci, żeby rozszerzyć zakres wymiany, są, ale czy się uda – nie wiadomo. Podejrzewam, że dużym utrudnieniem będą tu różnego rodzaju licencje i obostrzenia stawiane przez właścicieli platform.

Niemniej, trzeba czekać, może jednak okaże się, że coś takiego jest możliwe. Musimy również zaczekać na informacje dotyczące dodatkowej zawartości dostępnej dla Skylanders w Internecie – o tym na razie nie powiedziano nic. Wiadomo za to, że człowiekiem odpowiedzialnym za skomponowanie muzyki do gry jest Hans Zimmer, co oznacza całkiem sympatyczne dźwięki dobiegające z głośników. Ciekaw jestem, czy pomysł przenośnych figurek odniesie sukces. Gdyby nie on, Skylanders Spyro's Adventures byłoby grą, jakich wiele – kolorową, z zagadkami, ze śmiesznymi potworami. Dodanie fizycznych gadżetów całkowicie zmienia postrzeganie tego dzieła, dlatego z zainteresowaniem wypatruję końcowego efektu.

Marcin „yasiu” Serkies

Skylanders: Spyro's Adventure

Skylanders: Spyro's Adventure