Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Risen 2: Dark Waters Publicystyka

Publicystyka 27 lutego 2012, 08:58

Risen 2: Mroczne wody - graliśmy w pirackiego Gothica!

Po wielu miesiącach oczekiwania, zagraliśmy wreszcie w nową odsłonę cyklu Risen. Piranha Bytes powraca i robi to w wielkim stylu, pokazując konkurentom, jak powinien wyglądać czwarty Gothic.

Po średnio udanej Arcanii i katastrofalnym do niej dodatku fani Gothica mogli stracić nadzieję, że niemiecka myśl programistyczna zaoferuje im kiedyś produkt na miarę pierwszych przygód Bezimiennego. Na szczęście broni nie złożyła firma Piranha Bytes, która po dobrze przyjętej grze Risen postanowiła pójść za ciosem i przygotowała jej pełnoprawną kontynuację. O tym, czy eksperyment się udał, mieliśmy okazję przekonać się sami, eksploatując najnowszego dzieło naszych zachodnich sąsiadów.

Ahoj, przygodo!

Wersja prasowa gry, którą intensywnie testowaliśmy w ostatnich tygodniach, zawierała trzy spośród jedenastu obszarów, jakie znajdziemy w pełniaku. Obszarów, bo rozgrywka w Mrocznych wodach nie została – wzorem poprzednika – podzielona na odrębne akty. Co jakiś czas Bezimienny po prostu przenosi się na kolejną wysepkę i tam wykonuje przygotowane przez twórców zadania. Autorom udało się w ten sposób upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Nie dość, że za każdym razem dostajemy zupełnie nowy teren do zwiedzania, to na dodatek nie istnieje ryzyko zrealizowania wszystkich misji pobocznych już w pierwszej fazie rozgrywki. Dla wielu graczy był to jeden z największych mankamentów pierwowzoru.

Zmagania w drugim Risenie rozpoczynamy w Calderze, a konkretnie w Kryształowej Twierdzy, głównej bazie Inkwizycji. Jak już zapewne wiecie, znana z pierwszej odsłony cyklu organizacja zmaga się z atakiem Tytanów, którzy – wykorzystując nieobecność bogów – dokonują prawdziwego spustoszenia, niszcząc wszystko, co stanie im na drodze. Ostatnim bastionem obrony przed mitycznymi stworami jest wspomniana wyżej forteca i to właśnie stąd bezimienny bohater – pogromca jednej z takich istot – wyruszy na kolejną wyprawę, mając za cel uratowanie świata przed zagładą.

Pomiędzy poszczególnymi obszarami można swobodnie podróżować, choć akurat w testowanej przez nas wersji opcja ta nie była jeszcze dostępna – problem stanowił brak własnej łajby, załogi i wynikająca z fabuły konieczność korzystania z usług innych okrętów. Powroty na już odwiedzone tereny okażą się oczywiście niezbędne, jeśli zamierzacie w pełni wyeksploatować produkt. Na swej drodze napotkałem sporo skrzyń, których na początku zmagań nie sposób otworzyć, a także kilka lokacji, z różnych względów znajdujących się jeszcze poza zasięgiem mojego śmiałka. Doskonałym przykładem mogą być tu lochy na wyspie Tacarigua (drugiej w kolejności odwiedzania), strzeżone przez niezwykle silne monstrum, zwane Strażnikiem. Mimo licznych prób i zmarnowania całej masy środków leczniczych nie byłem w stanie pokonać tego stwora – okazał się zbyt silny.

Konflikt pomiędzy tubylcami a żołnierzami Inkwizycji zmusi Cię do dokonania ważnych wyborów.

Zmodyfikowana konstrukcja gry to nie jedyna nowość, jaką napotkamy w najświeższym dziele firmy Piranha Bytes. Poważnych zmian doczekał się kluczowy dla każdego RPG system rozwoju postaci. W grze nie zbieramy już doświadczenia i nie awansujemy na kolejne poziomy! Zamiast tego kolekcjonujemy tzw. Chwałę, którą wynagradzane są wszystkie działania naszego śmiałka, od zabijania potworów począwszy, na wykonywaniu questów skończywszy. Za określoną liczbę tych punktów rozwijamy jeden z sześciu podstawowych atrybutów, jakie opisują Bezimiennego. Wysokość współczynnika w poszczególnych atrybutach wpływa z kolei na trzy podległe im talenty, określając ich procentowe wartości. Dopiero na szarym końcu tego łańcucha są umiejętności, które doskonalimy dokładnie tak jak w każdej poprzedniej grze Piranii, czyli u trenerów. W rezultacie progresja bohatera w Risenie 2 jest bardzo złożona i zmusza do dokonywania trudnych wyborów, zwłaszcza w początkowej fazie, gdy człowiek chciałby nauczyć się wszystkiego naraz. Nie muszę chyba dodawać, że system ten bardzo mi się podoba. Jest kapitalny!

SYSTEM ROZWOJU POSTACI W PRAKTYCE

W Risenie 2 znajdziemy tyle zamkniętych skrzyń, że bardzo szybko zapragniemy się do nich dobrać. Aby móc to zrobić, najpierw trzeba doprowadzić atrybut Cwaniactwo do czwartego poziomu, co jest równoznaczne z wydaniem 6000 punktów Chwały (dla zobrazowania rozmiaru przedsięwzięcia: zwykły potwory warte są od 50 do 100 takich punktów). Teraz należy odnaleźć trenera i zapłacić mu 1000 sztuk złota za naukę otwierania kufrów, jak również zdobyć niezbędny do tego procesu wytrych, co samo w sobie też jest nie lada wyzwaniem. Czy to wreszcie rozwiązuje nasz problem? Okazuje się, że nie. Zamki mają różny poziom trudności, wyrażony w procentach. Liczba ta odpowiada wartości Złodziejstwa, czyli jednego z trzech talentów z grupy Cwaniactwo. Rezultat jest taki, że aby otworzyć skrzynię o poziomie trudności 35, musimy mieć taki sam współczynnik Złodziejstwa, a to zmusza do dalszych inwestycji punktów Chwały w Cwaniactwo bądź w płatną naukę innych zdolności. Na końcu trzeba uporać się z minigrą, polegającą na odblokowaniu bolców w odpowiedniej kolejności. MA-SA-KRA!

Użycie pistoletu w tradycyjnej walce pomoże Ci przechylić szalę zwycięstwa na Twoją korzyść.

Kolejną innowacją w grze – dodajmy od razu, że piekielnie udaną – jest broń palna. Nie dość, że doskonale wpisuje się w piracką stylistykę tytułu, to na dodatek zastępuje łuk tak godnie, że w ogóle nie odczuwa się jego braku. Pukawki dzielą się na dwie grupy: strzelby/muszkiety oraz pistolety. Tych pierwszych używamy zamiennie z klasycznym orężem. Kluczowe jest tu oczywiście celowanie – im więcej czasu poświęcimy na przymierzenie, tym dokładniejszy będzie strzał. Jeśli chodzi o pistolety, to posługujemy się nimi wyłącznie podczas walki w zwarciu. Na komendę Bezimienny potrafi szybko dobyć schowanej za pasem broni i uderzyć nią przeciwnika z bliskiej odległości, zadając duże obrażenia. Niestety, z tego triku nie można korzystać zbyt często ze względu na długi czas przeładowywania pukawki. Amunicja w obu rodzajach spluw jest oczywiście limitowana, więc braki trzeba uzupełniać na bieżąco.

Takie zastosowanie pistoletu jest tak naprawdę jedną z tzw. brudnych sztuczek, czyli kolejną nowością w Risenie 2, którą nasz śmiałek może wypróbować podczas klasycznych starć. Wyobraźcie sobie sytuację, że nie potraficie przełamać ataku rywala i pojedynek zaczyna rysować się w czarnych barwach. Na szczęście zawsze możecie rzucić w przeciwnika kokosem bądź sypnąć mu piaskiem w oczy, wybijając go automatycznie z rytmu. To są właśnie brudne sztuczki, które szkoli się tak samo jak inne umiejętności. Jedną z najciekawiej zapowiadających się akcji tego typu jest dezorientacja rywala za pomocą papugi, widoczna na opublikowanym niedawno filmiku – niestety, mój Bezimienny nie dorobił się swojego ptaszka, więc nie mogłem przetestować tej opcji.

Znana z pierwowzoru Patty towarzyszy Ci od początku przygody. Jej ojciec – Stalowobrody – dołączy do Was po wylądowaniu na Wybrzeżu Ostrzy.

Pomijając wykorzystanie brudnych sztuczek, sama walka nie różni się zbyt wiele od tego, co widzieliśmy w pierwszej grze z serii. Standardowo Bezimienny potrafi wykonać prostego kombosa, złożonego z trzech uderzeń. Całej reszty, czyli kopniaka, parowania oraz innych technik, trzeba się dopiero nauczyć. Za władanie bronią białą odpowiadają aż dwa talenty, oręż należy więc dobierać do naszych możliwości. Warto w tym miejscu nadmienić, że w nowym Risenie nie ma tarcz – ciosy rywali blokuje się ostrzem, a w przypadku zwierząt trzeba po prostu kombinować. Walka na początku gry może wydawać się bardzo trudna, bo przeciwnicy zadają spore obrażenia, a nasz śmiałek wręcz przeciwnie. Wyrównanie szans następuje dopiero po zdobyciu broni palnej.

Zapewne interesuje Was, ile w nowym dziele firmy Piranha Bytes jest Gothica. Odpowiedź jest prosta: sporo. Po prawdzie Risen 2 jest pod każdym względem bardziej „gothicowy” niż wydana niedawno Arcania. Niemcy nie poszli tu na żadne, najmniejsze nawet ustępstwa – upływ czasu można przyspieszyć wyłącznie w łóżkach, leczenie odbywa się poprzez konsumowanie jedzenia i alkoholu, trofea zbiera się ze zwłok zabitych zwierząt po uprzednim zdobyciu narzędzi, surowce pozyskuje w jaskiniach i kopalniach, a broń wytwarza w kuźni, o ile posiadamy odpowiedni schemat. Gra umożliwia również warzenie trunków w gorzelniach i produkowanie mikstur alchemicznych w kotłach. Klasycznej magii w nowym Risenie nie uświadczymy – jest za to voodoo, które poznajemy bezpośrednio od tubylców. Technika zadawania obrażeń podejrzanymi rytuałami stanowi odrębną kategorię – można nawet posługiwać się lalkami do fizycznego nękania ofiar bądź przejmowania kontroli nad niektórymi postaciami.

Kryjówka piratów na wyspie Tacarigua. Robi wrażenie.

Niestety, gra powiela też te złe „gothicowe” wzorce. Zadań jest kilkaset, ale większość to proste, niezbyt angażujące zlecenia. Zaskakująco mało jest pięciosekundowych „fedeksów” – jeśli trzeba już coś komuś przytaszczyć, to na ogół są to unikalne przedmioty, a nie powszechnie dostępne graty, które składujemy w nieograniczonym ekwipunku. Nie zmienia to jednak faktu, że te najbardziej wartościowe misje giną w zalewie krótkich, banalnych questów, na dodatek sporo zadań jest zaliczanych nawet wtedy, gdy o ich istnieniu nie mieliśmy zielonego pojęcia – ten patent ciągnie się za Piranią od trzeciego Gothica i szczerze mówiąc, nie lubię go. Jeśli chodzi o fabułę, to ta w wersji prasowej gry nie zdołała jeszcze rozwinąć skrzydeł, ale wygląda na to, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Tradycyjnie już w pewnym momencie musimy dokonać wyboru frakcji, tym razem pomiędzy Inkwizycją a dzikusami, który wpłynie nie tylko na dalszy przebieg opowieści, ale zadecyduje też o naszym rozwoju – rezygnując z pomocy tubylców, zamykamy sobie drogę do nauki voodoo. Jestem ciekaw, czy w późniejszej fazie wybór ten ma poważniejsze konsekwencje i np. uzależniony jest od niego dostęp do poszczególnych obszarów, jak w drugim Wiedźminie. Niestety, testowana edycja gry kończyła się niedługo po opowiedzeniu się za którąś ze stron, nie byłem więc w stanie tego sprawdzić.

W Risenie 2 istotną rolę pełni ubiór. „Zbroje” nie są jednoelementowe, Bezimienny może nałożyć koszulę lub kurtkę, portki, buty, nakrycie głowy, pierścień, amulet, a także zafundować sobie kolczyk. Praktycznie każdy ciuch w grze w jakiś sposób wpływa nie tylko na podstawowe cechy, ale również zwiększa punkty określonym talentom. Ciekawie rozwiązano też kwestię pożywienia. Wszystkie produkty żywnościowe, np. jabłka, jagody czy pieczone mięso, po podniesieniu ich przez naszego śmiałka stają się automatycznie jednym przedmiotem – prowiantem.

Na koniec kilka zdań o oprawie audiowizualnej. Niemcom tradycyjnie najlepiej wyszedł świat. Dżungle, nadmorskie plaże, imponujące wodospady, rwące rzeki, ładnie wykonane budowle, imponujące statki zacumowane w portach, a wszystko to w oprawie pięknych promieni słońca przebijających się przez drzewa – takie krainy po prostu chce się przemierzać. Nieco gorzej jest z modelami postaci. Niekiedy razi animacja Bezimiennego (wspinaczką jako żywo przypomina on bohatera z pierwszego Gothica), szybko zwrócicie też uwagę na mało zróżnicowane facjaty postaci niezależnych – powtórki z dramatu o nazwie Arcania co prawda nie ma, ale nowe dzieło firmy Piranha Bytes uparcie podąża tym śladem. Dźwięk praktycznie bez zastrzeżeń, muzyka również, choć tym razem nie jest ona zasługą mistrza klimatu – Kaia Rosenkranza. Podsumowując, gra wygląda i brzmi naprawdę dobrze, choć nie obraziłbym się, gdyby Niemcom udało się uzyskać wizualny poziom pierwszych „target renderów”.

Nie będę owijać w bawełnę – drugi Risen mnie autentycznie zauroczył. Gra jest naprawdę dobra, a skok jakościowy pomiędzy „jedynką” a „dwójką” jest mniej więcej taki sam jak między pierwszym a drugim Gothikiem. Co ważne, najnowszy produkt firmy Piranha Bytes wydaje się być poukładany i przemyślany – nic, począwszy od kapitalnych pomysłów w rodzaju systemu rozwoju postaci, a na takich kwestiach jak interfejs użytkownika kończąc, nie wydaje się tu pozostawione przypadkowi. Niemieckie studio wyraźnie rozwinęło skrzydła, współpracując z firmą Deep Silver, i całe szczęście, bo fani przygód starego Bezimiennego po raz kolejny dostaną tytuł bliski ich sercu.

W grze nie brakuje ogromnych stworów, które wycisną z Ciebie siódme poty. Na zdjęciu Mogilny Pająk.

Oczywiście nie będzie to gra dla wszystkich. Risenowi, tak jak i Gothicowi, trzeba wybaczyć niektóre toporne rozwiązania, niespotykane w innych produkcjach tego typu, zwłaszcza tych tworzonych za oceanem. Z drugiej jednak strony trudno dziś uznać specyficzną mechanikę niemieckich RPG za wadę. Nie tak dawno mogliśmy w Arcanii zobaczyć próbę uczynienia z Gothica tytułu dla masowego odbiorcy i eksperyment ten zakończył się porażką. Fakt, że ludzie z Piranha Bytes pozostali wierni korzeniom, raczej się chwali niż gani.

Werdykt? Ostatecznego oczywiście nie będzie – jest na to za wcześnie. Mimo że spędziłem z grą godzin kilkadziesiąt, nadal nie widziałem wszystkiego, co przygotowali jej twórcy. Ciężko też oceniać produkt bez możliwości sprawdzenia polskiej wersji językowej. Ta ostatnia była mocnym punktem wszystkich gier z tej serii i w dużej mierze przyczyniła się do jej sukcesu w naszym kraju. Brakiem dubbingu w przypadku pierwszego Risena Cenega podpadła fanom, teraz ostro się rehabilituje – oby z sukcesem. Cóż, nie pozostaje nic innego, jak cierpliwie poczekać na pełną wersję. Premiera już za dwa miesiące.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Risen 2: Mroczne wody

Risen 2: Mroczne wody