Resistance: Fall of Man - zapowiedź
II Wojny Światowej nigdy nie było. Zamiast tego, ludzkość została w latach 40-tych XX wieku zdziesiątkowana przez nieznaną rasę potworów. Hmm.
Krzysztof Gonciarz
Nie trzeba mieć wielkiej smykałki do analizy rynkowej, by zauważyć, że ludzie z gruntu lubią płacić w kółko za to samo. W każdej ze współczesnych sztuk – dajmy na to w filmie, muzyce, grach – istnieją schematy i wzorce, które mimo szczątkowej zawartości realnych innowacji i tak dobrze się sprzedają i napędzają całe to błędne koło. Pokażcie mi plakat filmu, a w 90% przypadków trafnie nakreślę wam koncepcję jego zakończenia. Puśćcie 5-sekundowy wycinek mainstreamowego wydawnictwa muzycznego, a bez problemu określimy, jakie to granie. Wreszcie, zarzućcie pojedynczym screenem z jakiejś gry, a od ręki porozmawiamy o jej plusach i minusach, może nawet ocenę wystawimy, kto wie. Nie wnikając zbytnio w temat, skierujmy swe wypalone radiacją monitorów i telewizorów oczy w stronę gry Resistance: Fall of Man, jednego z tytułów startowych na Playstation 3. Do powyższych zdań nawiązuje on na tyle, że w bardzo ironiczny sposób karci zaprezentowane właśnie, pewniackie nastawienie do wszystkiego, co się widzi. O ile bowiem kolorystyka, stylizacja i ogólny feeling screenshotów wskazywałyby nam na typowego shootera w realiach II Wojny Światowej, w tym kapeluszu czai się królik.

Niby zwykły shooter w reliach WW2…
Insomniac to studio znane głównie z cartoonowej serii Ratchet & Clank oraz przygód smoczka Spyro. Tym razem wraca ono do swych z dawien zapomnianych korzeni, czyli strzelanin FPP (Disruptor z 1996 roku). Resistance jest grą, która stawia nas w obliczu alternatywnego biegu historii XX wieku. Według niego, WW2 nigdy nie nastąpiła – „coś” spowodowało, że obawy ludzkości skierowane zostały w zupełnie inną stronę. W latach 40-tych rozpoczęła się zagłada, cały Związek Radziecki opanowany został przez nieznaną rasę potworów, zwanych Chimerami. Bestyjki te zmiażdżyły wszystko na swojej drodze, a ich niepowstrzymana fala sięgnęła aż po zachodnie krańce Europy. I tak, w lipcu roku pańskiego 1951, Brytyjczycy i Amerykanie rozpoczęli operację ostatniej szansy, mającą na celu odwrócenie szali zwycięstwa na stronę ludzkości. Gracz wciela się, rzecz jasna, w rolę zwykłego żołnierza, który odnajduje się w samym środku tego piekła. Przyjdzie mu zarówno uczestniczyć w akcjach typowo wojennych, jak i niejako pobocznie odkryć, czym są i skąd wzięły się Chimery. Przybysze z obcej planety? Nieświęte wyniki sowieckich eksperymentów genetycznych? Samoistna mutacja nieznanego wirusa? Tego nie wiemy, i pewnie nie dowiemy się przed premierą gry, zapowiedzianą rzecz jasna na listopad.
O ile warstwa fabularna intryguje jak mało która tymi czasy, sam gameplay pozostanie raczej rozpostarty na standardowym dla pierwszoosobowych strzelanin szkielecie. Akcja toczyć się będzie głównie w Europie i Azji, stąd też mnogość znajomych z gier pokroju Call of Duty widoczków. Wystąpią tu zarówno fragmenty batalistyczne, wielkie bitwy, w których po obydwu stronach walczyć będzie po kilkadziesiąt postaci, jak i zahaczające o survival-horror, skąpane w mroku przechadzki przez opanowane przez przeciwnika bunkry i podziemia. Coś jak połączenie rzeczonego Call of Duty z odrobiną Half-life’a, przeplatanego Doomem. Koktajl cokolwiek ciekawy.
We wszystkich wywiadach i notkach prasowych bardzo duży akcent kładzie Insomniac na szeroki asortyment oryginalnych rodzajów broni, zarówno tych skonstruowanych przez ludzi, jak i zdobytych na martwych Chimerach. Nawet te pierwsze nie będą dokładnie tym, do czego przywykliśmy – odmienny bieg historii ma wszak swoje konsekwencje także i w tym względzie. W zaprezentowanych na tegorocznym E3 trailerach oraz wycinkach gameplay’a widzimy ciekawostki w rodzaju pocisków-wabików (przyczepiamy jeden do ciała przeciwnika, po czym wszystkie nasze naboje same znajdują do niego drogę), kolczastych granatów, czy dość zmienionych standardów spod znaku shotguna czy spawarki. Każda giwera posiadać będzie dwa tryby ognia. Otoczenie, jak przystało na dzisiejsze standardy, można prawie do woli masakrować, bezcelowo marnując amunicję na większości obecnych w świecie gry obiektów. Duże wrażenie robi engine fizyczny, epatujący jakby większą dynamiką od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni na dzisiejszej generacji sprzętu (odsłona Havokowa).
Oprawa graficzna robi rzecz jasna znakomite wrażenie – choć w odniesieniu do next-genów nie jest to przecież nic nadzwyczajnego. Świetnym pomysłem wydaje się zmieszanie charakterystycznej dla okresu Drugiej Wojny estetyki z faktem walczenia z jakąś obcą formą życia. Te dymy, wybuchy, syreny przeciwlotnicze, bombowce nad głowami – niby takie typowe, a jednak tak oryginalne, gdy skonfrontowane z obleśnymi alienami po drugiej stronie wojennej barykady. Wygląd samych przeciwników nie jest raczej w żaden sposób szokujący – ot, zmutowane humanoidy z wielkimi zębiskami i jakimiś bateriami sterczącymi z karków, względnie dość wprost przypominające Half-life’a pajączki. Jedno, co wydaje się na tym etapie prac szwankować, to reakcje wrogów na trafienia. Wybuchy broni ciężkiego kalibru wdzięcznie ich co prawda odrzucają na kilkumetrowe odległości, ale serie z karabinu zdają się znajdować odzwierciedlenie tylko w jakimś transcendentnym współczynniku „health”, bez realnego uwidocznienia tego w świecie przedstawionym (jakieś konwulsyjne ruchy cielska, zniszczenia?).

… ale coś tu się jednak nie zgadza.
Bardzo dużo zależeć będzie od ostatecznego klimatu, jaki uda się zakodować programistom z Insomniac. Czy będziemy mieli wrażenie bycia jednoosobową armią niczym Master Chief z Halo? A może raczej udzieli się nam poczucie ogólnej beznadziei i bezcelowości tego, co robimy, przytłaczający nastrój wojny z góry przegranej (jak we Freespace 2, argh!)? Stworzenie alternatywnej wersji historii, która w samym produkcie ma zostać bardzo szczegółowo opowiedziana i wyjaśniona, to strzał w dziesiątkę. Nie wiadomo jednak, czy zostanie to poparte równie celną serią gameplay’owych innowacji, które wszystkie ułożą się w coś naprawdę next-genowego. Sony walczy jak może, by przebić się ze swoją 600-dolarową „okazją” do łask użytkowników. Czy Resistance stanie się wyraźnym argumentem za? Szanse są.
Krzysztof „Lordareon” Gonciarz
NADZIEJE:
- doskonały pomysł na scenariusz;
- świetna grafika;
- połączenie scen batalistycznych z elementami survival-horroru.
OBAWY:
- póki co brak wyraźnych innowacji w sferze gameplay’a.