Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 6 lipca 2011, 13:17

autor: Marcin Serkies

Resident Evil: Operation Raccoon City - zapowiedź

Kolejne spotkanie z zombie w świecie Resident Evil szykuje się jako interesujące doświadczenie, nieco odświeżone w stosunku do ostatnich produkcji. Jakie zmiany przyniesie gra?

Istnieje całkiem spora grupa graczy, dla których każda wizyta w świecie Resident Evil jest ważnym wydarzeniem. Nie chodzi jedynie o samą historię, o walkę ze złą korporacją, z wielkimi spiskami i tym podobne. Kluczem do popularności całej serii są zombie, sztucznie stworzeni chorzy ludzie, których jedynym celem jest unicestwienie tych normalnych. Ostatnia odsłona cyklu zabrała fanów do ciepłych krajów, następna pozwoli po raz kolejny zwiedzić ulice Raccoon City podczas największego karnawału w historii miasta, sponsorowanego przez korporację Umbrella i jej flagowy produkt – wirusa T.

Pan Julian ma trochę problemy z koncentracją i łatwo się denerwuje,ale chętnie oprowadzi po okolicy.

Saga przechodziła do tej pory wiele przeobrażeń i rewolucji, nie inaczej będzie i tym razem. Za produkcję nowej gry odpowiada studio, które jak na razie zasłynęło głównie z całkiem przyzwoitej serii S.O.C.O.M. Ekipa nie zamierza całkowicie zmieniać specjalizacji, toteż kolejna odsłona Resident Evil będzie bardziej taktycznym, drużynowym shooterem niż klasycznym horrorem. Mimo powrotu do czasów i wydarzeń z pierwszych części, nie nastąpi powrót do korzeniu całego cyklu. Posunięcie odważne, dzielące potencjalnych odbiorców na dwa obozy, ale – wziąwszy pod uwagę doświadczenie twórców – mające spore szanse powodzenia. System osłon, uzupełniające się umiejętności członków zespołu, znacznie większa dynamika całej akcji na pewno dla wielu okażą się sporym plusem.

Pewną niespodzianką może być też fakt, że bliskie spotkanie trzeciego stopnia z zombie nie skończy się śmiercią. Zanim dojdzie do infekcji, gra zaprezentuje – zgodnie z nowymi trendami – tzw. quick time eventy, czyli zaprogramowane sekwencje, wymagające wciśnięcia wskazanych klawiszy w odpowiedniej kolejności. Brak refleksu przypłacimy zarażeniem nas – drogą, której kropelkową nazwać nie można. Pogryziona postać nie tyle zginie, co stanie się ofiarą wirusa, ale aby ten zadziałał, potrzeba trochę czasu. Interwencja medyka lub zastosowanie specjalnego preparatu może przerwać cały proces.

Jak już wspomniałem, akcję postanowiono umieścić z powrotem tam, gdzie wszystko się zaczęło, czyli w Raccoon City, będącym areną początkowych wydarzeń części sagi, a także filmów. To właśnie w tym mieście swoją główną siedzibę ma korporacja Umbrella, której eksperymenty nad nową bronią biologiczną udały się nadzwyczaj dobrze, doprowadzając do wyprodukowania i uwolnienia śmiertelnie skutecznego wirusa, zamieniającego ludzi w bezmyślne, niehigienicznie wyglądające kreatury (i nie tylko).

Wspólne wyjście do knajpy zawsze kończy się jakąś zadymą.

W nowej odsłonie cyklu cofniemy się nieco w czasie. Historia osadzona zostanie w tym samym okresie, w którym rozgrywała się akcja drugiej części serii. I bardzo dobrze, miasto jest na tyle duże, że obsłuży i dziesięć gier, a naiwnością byłoby przypuszczać, że to, co zobaczyliśmy parę lat temu, wyczerpuje temat epidemii wirusa w Raccoon. Żeby było ciekawiej spotkamy bohaterów znanych z wcześniejszych gier. Jednym z celów, który pojawi się na liście do odstrzału, będzie Leon Kennedy - postać doskonale znana wszystkim fanom uniwersum Resident Evil.

Raccoon City trochę się oczywiście od tego czasu zmieniło. Można spokojnie powiedzieć, że urosło i wyładniało, ale i stało się bardziej tłoczne. Włóczących się po nim zombie ma być znacznie więcej niż wcześniej, co w sumie zgadza się z obrazem, jaki oferują na przykład filmy – ulice w nich pełne są przecież nieumarłych zachowujących się jak Amerykanie przed centrum handlowym w czarny piątek. Liczniejsza rzesza przeciwników i większy teren działania to tylko dwa drobne elementy całej gry. Duże znaczenie mają mieć zaułki i wąskie uliczki budujące ciężki, wywołujący dreszcze klimat. Niemałym dodatkiem do klaustrofobicznej niekiedy architektury stanie się oświetlenie, będące jednym z istotniejszych narzędzi tworzenia nastroju zagrażającego utrzymaniu nerwów na wodzy. Jak pokazało już wiele gier, odpowiednie operowanie światłem często stanowi o być albo nie być atmosfery całości. Jeśli nowy Resident Evil ma utrzymać mroczną aurę miasta ogarniętego zarazą, nie powinniśmy spodziewać się jasno oświetlonych deptaków, głównych ulic tonących w powodzi kolorowych reklam czy zaułków zniechęcających ich zwykłych rezydentów do wykonywania zawodu. Istotnym dodatkiem będzie odpowiednie udźwiękowienie całości. Nie ma nic bardziej niepokojącego niż prawie kompletna ciemność i zatrważające odgłosy dochodzące z mroku. Nieznane, to, czego nie możemy dostrzec, straszy najbardziej.

Wszystko to nie jest w sumie niczym nadzwyczajnym. Widzieliśmy już przecież dobre gry częstujące nas hordami zombich. Rozgrywaliśmy mniejsze i większe potyczki w miastach i miasteczkach. Graliśmy w tytuły, w których światło, cień i ciemność miały ogromne znaczenie. Nawet kolejny z elementów, o którym chcę wspomnieć, nie jest w branży gier czymś nowym, ale nie musi być, bo liczy się pomysł i wykonanie, a nie tylko oryginalność.

Biorąc zakładnika, należy zwrócić uwagę,czy jest świeży i nic od niego nie odpada.

Twórcy najnowszej odsłony Resident Evil postanowili urozmaicić nieco całą serię. Do tej pory stawaliśmy zawsze po stronie sił, które były żywotnie zainteresowane zatrzymaniem epidemii i ewentualnym wykryciem jej źródła. Tym razem jednak nie dostaniemy możliwości takiego działania. Przeżyć w Raccoon City i udowodnić, że za całym zamieszaniem stoi korporacja Umbrella, to zadanie niezmiernie ważne, nobilitujące i ze wszech miar słuszne… ale to już było i nadeszła pora na zmianę. W Operation Raccoon City zostaniemy etatowymi likwidatorami problemów, których ubezpieczenie społeczne opłaca właśnie ta zła (według opinii publicznej) korporacja. Jako żołnierze dołożymy wszelkich starań, żeby zatrzeć ślady działalności Umbrelli, ale tak jak i koledzy z drugiej strony barykady, będziemy musieli stawić czoła zombiakom, którym wszystko jedno, kogo atakują. Żeby było jeszcze ciekawiej, do wyboru otrzymamy sześć zróżnicowanych postaci, dzięki czemu zyskamy szansę zastosowania swojego ulubionego stylu rozgrywki. Nie powinniśmy oczekiwać cudów – autorzy zaserwują archetypicznych bohaterów znanych z podobnych gier: speca od ciężkiej broni, sanitariusza, technika itp. Do boju ruszymy, wybierając czterech spośród nich. Od tego, jak ustawimy skład naszego teamu, zależeć ma nie tyle powodzenie misji, co sposób jej rozegrania.

W trybie dla jednego gracza da to możliwość ukończenia singla kilka razy, za każdym nieco inaczej. Ciekawie zapowiada się też tryb wieloosobowy. Znów pojawi się okazja zaliczenia kampanii w kooperacji. Do tego wśród opcji sieciowych znajdzie się na przykład klasyczny deathmatch, w którym ekipa Umbrelli stawi czoła bardzo podobnemu zespołowi, wywodzącemu się z sił reprezentujących prawo i sprawiedliwość. Mówi się też o zabawie w wykańczanie jak największej ilości umarlaków. Słowem, będzie co robić w sieci, co zdecydowanie powinno przedłużyć żywotność nowego Residenta.

Na razie wszystko wskazuje na to, że kolejne spotkanie z nieumarłymi w świecie Resident Evil szykuje się jako interesujące doświadczenie, nieco odświeżone w stosunku do ostatnich produkcji. Na pewno miło będzie poczuć się jak potężny wymiatacz, atakujący nieumarłych, a nie kryjący się przed nimi, oszczędzający amunicję i martwiący się, jak dotrzeć do kolejnego punktu kontrolnego człowiek. Zmiana podejścia całkiem spora, ale dobrze zrealizowana może zaprocentować powstaniem kolejnej wciągającej gry w tym uniwersum. Jak będzie w rzeczywistości, zobaczymy niedługo.

Marcin „yasiu” Serkies

Resident Evil: Operation Raccoon City

Resident Evil: Operation Raccoon City