Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 30 lipca 2009, 14:27

Resident Evil 5 - przed premierą

Już wkrótce pecetowy Resident Evil 5 trafi do sklepów. My natomiast sprawdzamy, czy firmie Capcom nie zabraknie asów w rękawie, aby przyciągnąć nowych klientów.

Pewne było, że wraz ze zmianą polityki firmy Capcom, która wraz z obecną generacją konsol postawiła na pełną multiplatformowość przygotowywanych przez siebie gier, zapowiedź pecetowej wersji Resident Evil 5 to tylko kwestia czasu. Można wyrażać pewne obiekcje co do wielkości tego opóźnienia, wszak tytuł na Xboksa 360 i PlayStation 3 wyszedł już w marcu, ale lepiej liczyć na to, że czas ten przysłużył się wykonaniu przez autorów wszelkich niezbędnych poprawek i przygotowaniu produktu wartego oczekiwania. Przyjrzyjmy się zatem bliżej nadchodzącej pecetowej piątej części Biohazard, bo pod taką właśnie nazwą seria ta znana jest w kraju, z którego się wywodzi, czyli w Japonii.

Resident Evil 4 okazał się być w pewnym sensie grą przełomową dla całej serii. Najważniejszą zmianą w stosunku do poprzedników było porzucenie systemu statycznych ujęć kamery i wprowadzenie dynamicznego widoku TPP, pokazującego przebieg akcji zza pleców sterowanej postaci. Zaowocowało to jeszcze większą immersją, a więc możliwością utożsamienia się z bohaterem i pełniejszego zanurzenia w przedstawiony świat, ale także zdecydowanie podkręciło tempo akcji. Ponadto powolnych zombie zastąpili nieco szybciej poruszający się i mniej bezmyślni hiszpańscy wieśniacy.

Różnice pomiędzy trybem DX9 i DX10 to głównienaturalniej wyglądające, mniej kontrastowe cienie.

Zmiany te sprawiły, że gra stała się jednym z największych hitów, jakie ukazały się na konsolę GameCube i jednym z najbardziej pożądanych tytułów przez właścicieli pozostałych platform. Znam osobę, która w GC zaopatrzyła się tylko po to, aby przejść Resident Evil 4, a następnie sprzedała konsolę. Gdyby ów gracz okazał się nieco bardziej cierpliwy, wydatek ten ominąłby go, a on sam mógłby spokojnie zagrać w ulubiony tytuł na PlayStation 2 lub na pececie. O ile miałby anielską cierpliwość i diabelnie mocne samozaparcie do sterowania (w tym drugim przypadku) za pomocą klawiatury.

Na szczęście czasy, kiedy Capcom nie potrafił porządnie skonwertować żadnej gry na PC, minęły już bezpowrotnie. W przypadku Lost Planet czy Devil May Cry 4 twórcy udowodnili, że jak się chce, to można, wobec czego nie powinniśmy obawiać się, że klawiatura plus myszka będą leżały odłogiem. Poza tym nawet wśród zatwardziałych komputerowców coraz częstszym gadżetem staje się pad, pod który cała seria Residentów, z racji swojego pochodzenia, była, jest i zapewne będzie optymalizowana.

W „piątce” po raz kolejny wcielimy się Chrisa Redfielda – byłego członka S.T.A.R.S., który tym razem zostaje wysłany z misją do Afryki, gdzie odpowiedzialna za rozprzestrzenianie się biowirusów korporacja Umbrella wyciąga swe długie macki i próbuje eksperymentować na miejscowej ludności.

Trudno nie zauważyć w tym miejscu podobieństw pomiędzy czwartą a piątą częścią serii. Przede wszystkim ponownie zabraknie wśród przeciwników typowych zombiaków. Wcześniej ich rolę przejęli hiszpańscy wieśniacy, teraz będą to w większości wieśniacy afrykańscy. Fakt ten tuż po ogłoszeniu prac nad grą wywołał, zresztą moim zdaniem niezrozumiały, protest środowisk antyrasistowskich, które głośno wyrażały swoją dezaprobatę dla powstającego projektu. Niezrozumiały, ponieważ trudno wyobrazić sobie, aby Afrykę mieli zamieszkiwać Eskimosi i że to oni mieliby stać się głównymi antagonistami naszego bohatera, a właściwie bohaterów – o czym za chwilę.

Autorzy Resident Evil 5 dobrze wiedzą, że lepsze jest wrogiem dobrego, wobec czego niemal zupełnie nie tknęli również sposobu sterowania postacią. Najbardziej kontrowersyjna wydawała się fanom gry niemożność jednoczesnego chodzenia i strzelania do przeciwników. Konieczność każdorazowego zatrzymania się i celowania z pewnością jest czynnikiem dość mocno utrudniającym rozgrywkę i właściwie elementem rozpoznawczym całej serii. Zwolennicy pozostawienia sterowania takim, jakie jest, przypominają, że Residenty to survival horrory, a nic lepiej nie podkreśla atmosfery stałego zagrożenia niż to właśnie ograniczenie. O ile trudno nie zgodzić się z tym argumentem w przypadku wszystkich pozostałych części, o tyle Resident Evil 5 do elementów typowego horroru nie odnosi się właściwie wcale i przede wszystkim jest brutalną grą akcji, w której odpowiedni nastrój zastąpiony został hektolitrami przelanej krwi. Ale fakt, gdyby twórcy pozwolili na jednoczesne bieganie i rozpylanie wokół siebie ołowiu, Resident przestałby już w ogóle być Residentem.

Direct X 10 w niektórych momentachradzi sobie nieco lepiej niż jego poprzednik.

Największą zmianą w stosunku do „czwórki” jest więc, o czym wspomniałem nieco wyżej, dodanie drugiej postaci, wraz z którą możemy ukończyć całą grę w trybie kooperacji. Osobą tą jest Sheva Alomar, członkini miejscowej komórki organizacji B.S.A.A. (Bioterrorism Security Assessment Alliance), powołanej, jak sama nazwa wskazuje, w celu walki z bioterrorystycznym zagrożeniem. W wersji pecetowej nic akurat w tym aspekcie zabawy się nie zmieni. I dobrze. W przypadku gry w trybie single player Sheva jest bowiem partnerem idealnym. Sterujące nią skrypty w większości wypadków znakomicie spełniają swą rolę, sprawiając, że nie tylko nie jesteśmy zmuszeni do jej stałego niańczenia, ale często to właśnie dzięki otrzymanej od niej pomocy udaje nam się wyjść cało z prawdziwych tarapatów. Ponadto Sheva o 100% zwiększa miejsce na przenoszony ekwipunek, bowiem w każdej chwili możemy wymieniać się z nią różnymi przedmiotami. W trakcie kooperacji z drugą, tym razem już żywą osobą, elementy te przestają mieć znaczenie i zaczyna się prawdziwa współpraca i dobra zabawa. W edycji konsolowej – zarówno na podzielonym ekranie, jak i w trybie online. Miejmy nadzieję, że pecetowa wersja będzie również pod tym względem portem idealnym i twórcy nie poprzestaną jedynie na potyczkach w sieci.

Z napływających informacji wiemy, że użytkownicy komputerów otrzymają wersję gry poprawioną głównie w sferze wizualnej. Już na konsolach dzieło Capcomu prezentuje się wyjątkowo dobrze, niemniej jednak podkręcenie rozdzielczości i poprawienie jakości tekstur ma być głównym atutem gry na rynku PC. I jest, co zresztą każdy zainteresowany może sprawdzić, ściągając udostępnionego jakiś czas temu, specjalnego benchmarka. Można dzięki niemu przetestować, jak zachowuje się gra na naszym sprzęcie. Przy tym – co ważne dla posiadaczy nowszych kart graficznych – benchmark daje się uruchomić również w trybie DirectX 10. Czy znacząco poprawia to doznania estetyczne płynące z rozgrywki?

Otóż nie do końca. Tak naprawdę trudno wyłapać jakieś większe różnice pomiędzy starym, poczciwym DirectX 9, a jego nowszą wersją. Być może przy DirectX 10 nieco lepiej wyglądają elementy post-processingu obrazu w postaci wszelkich flar czy rozmyć, ale jeżeli nawet, to różnica jest prawie niedostrzegalna. Nieco lepiej ma się sprawa, jeżeli przyjrzeć się zacienionym fragmentom obrazu. Pod DX10 są one mniej kontrastowe, dzięki czemu spalone w słońcu afrykańskie tereny wyglądają naturalniej. Warto także zauważyć, że różnica w ilości wyświetlanych klatek pomiędzy obydwoma trybami jest na karcie graficznej GeForce 8800GT właściwie znikoma, a często zdarza się, że w DX10 gra chodzi nieco płynniej. Różnice pomiędzy DX9 a DX10 wraz z szybkością animacji możecie obejrzeć na dołączonych do niniejszej zapowiedzi obrazkach. Pecetowa wersja jest również wzbogacona o możliwość skorzystania z okularów 3D, ale że takowych nie posiadam, ograniczę się jedynie do samej informacji o tym fakcie.

Wyniki benchmarka.

Podsumowując, należy zadać sobie pytanie, czy warto czekać pół roku dłużej, aby poznać nowe przygody Chrisa Redfielda. Wydaje mi się, że w przypadku osób, które wcześniej zakupiły konsolową edycję gry, ponowny zakup mija się z celem. Testowana przeze mnie wersja na PlayStation 3 właściwie nie różni się od tego, co można zobaczyć na wspomnianym wyżej benchmarku, oczywiście wyłączając rozdzielczość. Ustawienie na PC trybu 1920x1200 pikseli daje znakomity, ostry i kontrastowy obraz. Jednocześnie podniesiona została rozdzielczość nałożonych na obiekty tekstur, co tylko potęguje dobre wrażenie. Jednak nie na tyle, aby przekreślać pozostałe wersje, które pod względem technicznym zostały przygotowane na bardzo wysokim poziomie.

Należy dodać, że benchmark posiada polskie napisy, więc najwyraźniej tego samego możemy oczekiwać po pełnej wersji gry, która powinna pojawić się na półkach w połowie września. To bardzo poważny atut dla osób słabiej znający język angielski, ponieważ RE5 dość mocno nawiązuje do wcześniejszych historii, przy okazji dopowiadając mnóstwo ciekawych rzeczy związanych z ich fabułą. Uatrakcyjniony multiplayerowy tryb Mercenaries, przypominający nieco Hordę z Gears of War 2, gdzie musimy bronić się przed przeważającymi siłami przeciwnika, oczekując na przybycie posiłków, to również plus dla pecetowego Residenta.

Przemek „g40st” Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Resident Evil 5

Resident Evil 5