Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 18 lipca 2008, 14:08

autor: Łukasz Malik

Red Faction: Guerrilla - E3 2008

Głównym wyróżnikiem pierwszych dwu części Red Faction była niespotykana jak na owe czasy możliwość destrukcji terenu, ścian oraz drążenia tuneli. W trzeciej części studio Volition poszło o krok, a nawet kilka kroków, dalej...

Idąc na prezentację takiej gry jak Red Faction: Guerrilla nie nastawiasz się na zobaczenie ósmego cudu świata – gry, na którą czekasz z zapartym tchem, a każdy news o niej powoduje przyspieszone bicie serca. W końcu mamy do czynienia z marką może i rozpoznawalną wśród części graczy, ale nie zaliczającą się do elity rozrywki elektronicznej. Jednak gra ma w sobie tyle ciekawych pomysłów, które mogą pomóc jej się wybić, że po prostu grzechem byłoby wrzucić ją do worka z przeciętniakami oraz tytułami, o których zapominamy w trzy godziny po ich skończeniu.

Pierwszym rzucającym się w oczy elementem nowej odsłony cyklu Red Faction jest otwarta, nieliniowa rozgrywka, czyli po prostu tryb sandbox. Wcielamy się w postać górnika, który dołącza do ruchu oporu przeciwko korporacji EDF (Earth Defence Force). Poprzez różne działania dywersyjne oraz niszczenie narzędzi propagandy stopniowo przejmujemy kontrolę nad poszczególnymi rejonami na mapie świata. Akcja gry ponownie przenosi nas na Marsa, którego oglądamy 50 lat po wydarzeniach z „dwójki”. Planeta przeszła proces terraformingu i niektóre jej terytoria przypominają ziemskie.

Trzeci Red Faction nie jest już FPS-em, akcję obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. Autorzy tłumaczą, że gigantyczne możliwości destrukcji terenu wymagają szerszej perspektywy i konieczności odniesienia położenia naszego bohatera w stosunku do wydarzeń rozgrywających się na ekranie. Przy okazji wprowadzono system strzelania zza osłon, które – nomen omen – również ulegają zniszczeniu.

Z racji tego, że tym razem nie jesteśmy wprawionym w walce żołnierzem, ale zwykłym robotnikiem, w naszych misjach będziemy wykorzystywać narzędzia górnicze – np. do zniszczenia mostu, po którym ma przejechać konwój EDF. To, jak tego dokonamy, będzie zależało w dużej mierze od naszej pomysłowości. Oczywiście nie zabraknie strzelania, a niezbędną do walki broń zdobędziemy od zabitych żołnierzy EDF. Znalezione środki zagłady dostarczymy do naszej kryjówki i z pomocą inżynierów współpracujących z ruchem oporu dozbroimy rebeliantów, zmieniając tym samym sytuację militarną w danym regionie. Dzięki kryjówce ulepszymy również posiadane przez nas pukawki oraz zgubimy goniące nas patrole.

Głównym wyróżnikiem pierwszych dwu części Red Faction była niespotykana jak na owe czasy możliwość destrukcji terenu, ścian oraz drążenia tuneli. W trzeciej części studio Volition poszło o krok, a nawet kilka kroków, dalej. Zniszczyć możemy praktycznie wszystko, podkreślam, wszystko, a zdecydowana większość misji będzie rozgrywać się na otwartych terenach. Środowisko w takim stopniu podatne na destrukcję stawia przed nami nieograniczone możliwości interakcji. Podczas prezentacji jeden z developerów opowiedział o sposobie przejścia jednej misji, którego autorzy sami nie przewidywali, a wpadł na niego jeden z testerów. Należało wejść do jakiegoś budynku, gracz doprowadził więc do zawalenia jednej ze stojących nieopodal wież, która upadając zrobiła w nim wyrwę, stając się tym samym mostem, po którym bez problemów bohater dostał się do środka. Do naszej dyspozycji zostanie oddanych wiele niszczycielskich narzędzi: od wielkiego młota po przyklejane bomby. Również dobrze rozpędzony samochód okaże się niezłym środkiem destrukcji, podobnie jak występujące w dalszej części rozgrywki mechy górnicze. Nie należy jednak popadać w absolutny zachwyt – przy takiej skali zniszczeń, obliczanie toru lotu każdego fragmentu rozwalanej ściany wymagałoby odpalenia gry na super komputerze. Musimy zejść na ziemię. Fizyka Guerrilli jest dość prosta i zdaje się bazować (przynajmniej w części) na skryptach.

Red Faction: Guerrilla to 22 misje główne, których przejście powinno zająć około 15-20 godzin. Gdy dodamy do tego misje poboczne, wychodzi całkiem przyzwoity czas rozgrywki, jak na współczesne produkcje. Do tego należy pamiętać o multiplayerze dla szesnastu osób z trybem, który będzie bazował na niszczeniu otoczenia. Autorzy rozważają także udostępnienie edytora do pecetowej wersji gry. Jednak ostateczna decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła.

W trzeciej części Red Faction najciekawiej prezentuje się możliwość wpływania na sytuację militarną w danym obszarze. Mamy dokonywać tego zarówno poprzez akcje dywersyjne jak i bardziej skomasowane ataki. Jak to wyjdzie w praniu, zobaczymy. Założenia są ambitne, miejmy tylko nadzieję, że pomysły przełożą się na wysoką grywalność. Premiera tytułu w pierwszym kwartale przyszłego roku.

Łukasz „Verminus” Malik

Red Faction: Guerrilla

Red Faction: Guerrilla