Recenzja filmu Han Solo – nigdy nie mów mu o szansach!

Postać Hana Solo to ikona popkultury i model idealnego łotrzyka o złotym sercu. Twórcy filmu o przygodach młodego Hana stanęli przed wyzwaniem odtworzenia uroku Harrisona Forda i sprzedania go w nowej, atrakcyjnej formie. Udało się? Tylko częściowo.

filmomaniak.pl

Filip Grabski

PLUSY:
  1. kolejny fajny droid (L3);
  2. świetni Glover, Bettany, Harrelson i zaskakująco dobra Emilia Clarke;
  3. Alden się stara, jak może, i wychodzi mu to całkiem nieźle;
  4. bardzo dobra sekwencja pokazująca słynny Kessel Run;
  5. przemyślana stylistyka: odpowiednie proporcje akcji, humoru i dramatu.
MINUSY:
  1. brakuje emocji, których oczekujemy od Gwiezdnych wojen;
  2. dramat jest co najwyżej letni, a skala filmu serialowa;
  3. nijaka muzyka;
  4. niedokończony ważny wątek;
  5. taka sobie postać Enfysa Nesta.

Film Han Solo od samego początku miał pod górkę. Wszyscy wiedzą, że kreacja Harrisona Forda w oryginalnej trylogii Gwiezdnych wojen stała się czymś w rodzaju wzorca z Sevres dla wszystkich uroczych cwaniaków. Próba uchwycenia esencji tej postaci byłaby wyzwaniem dla dowolnego scenarzysty, reżysera i przede wszystkim aktora. Jakie zatem istniały szanse, że niezbyt znany Alden Ehrenreich kierowany przez filmowca rzemieślnika Rona Howarda według scenariusza panów Kasdanów podoła temu zadaniu? Jak to mówił Han: nigdy nie mów mi o szansach!

Han Solo: Gwiezdne wojny – historie to produkcja daleka od porażki, na jaką kreowała ją bezlitosna, internetowa gawiedź. Mało tego, są tu momenty naprawdę dobre, jakich nie powstydziłyby się najlepsze odcinki gwiezdnej sagi. Film Howarda nigdy jednak nie osiąga prędkości nadświetlnej, a na każdą bardzo dobrze zrobioną rzecz przypada jedna taka sobie lub wręcz słaba.

Początek tego „bromansu” powinien spodobać się wszystkim. - 2018-05-25
Początek tego „bromansu” powinien spodobać się wszystkim.

Jestem Solo, Han Solo

Jeśli mieliście ochotę poznać wydarzenia, które uczyniły Hana przemytnikiem na wygranym w karty statku kosmicznym, facetem, który strzelał pierwszy, zaliczył karierę w szeregach Imperium i pilotował jak nikt w galaktyce – pewnie będziecie zadowoleni.

Bohatera poznajemy na brudnej, ciemnej, pozostającej w imperialnym uścisku Corelli. Han wraz z ukochaną wybrali życie na pograniczu prawa i wspólnie fantazjują o ucieczce gdzieś daleko, bo przecież wystarczy się wzbogacić ten jeden, ostatni raz. Tego typu plany mają jednak to do siebie, że rzadko kiedy się realizują... Potem mamy przeskok czasowy i wtedy rozpoczyna się właściwa akcja filmu, o której napiszę tylko tyle, że jej głównym elementem jest słynny przelot z Kessel w rekordowo krótkim czasie. Wszystkie istotne szczegóły warto poznać osobiście, nawet jeśli nie każdy z nich okaże się tak dobry, jak powinien.

Disney ma już w planie kilka kolejnych spin-offów Gwiezdnych wojen. James Mangold ma wyreżyserować przygody Boby Fetta, a Rian Johnson (reżyser Ostatniego Jedi) stworzyć własną, całkiem nową trylogię. Pewna wydaje się także premiera osobnego filmu poświęconego postaci Obi Wana Kenobiego. Czy Disney na tym się zatrzyma? Jeśli tylko wpływy ze sprzedaży biletów pozostaną na obecnym poziomie...

Przywitaj się z moim małym przyjacielem

Siłą każdego dobrego przygodowego filmu są bohaterowie. Han Solo to samograj, wystarczyło „tylko” dobrze go pokazać. Alden Ehrenreich to kontrowersyjna kandydatura do tak ważnej roli, ale chyba te rzekome kursy aktorstwa na planie rzeczywiście przyniosły pożądany rezultat. Ani jeden moment w filmie nie wywołuje grymasu niezadowolenia – Han Solo w tym wcieleniu jest więcej niż poprawny, choć może nieco zbyt dobroduszny. Oczywiście takie było zamierzenie i rozumiem je, ale chciałbym ujrzeć trochę więcej Hana w Hanie.

Bezpośrednie porównania z kreacją Forda skazują Ehrenreicha na porażkę. Mając jednak w głowie wizję potencjalnej katastrofy, jaką mogła okazać się próba podrobienia oryginału, możemy być zadowoleni z ostatecznego rezultatu.

Ważnym elementem nowego Hana jest chemia między nim a Chewbaccą. Moment, gdy panowie się poznają, został pomyślany wyśmienicie i z miejsca wrzuca ten słynny „bromance” na właściwe tory. Sam Chewie zresztą ma tu sporo do roboty, co ucieszy osoby nie do końca zadowolone z roli dużego futrzaka w Przebudzeniu Mocy i Ostatnim Jedi.

Lando Calrissian w interpretacji Donalda Glovera jest jedną z jaśniejszych stron filmu – odpowiednio elegancki i skuteczny, by uwierzyć w każdą o nim opowieść. Czuć w nim Lando z Imperium kontratakuje. On i Han dobrze się uzupełniają na ekranie, tu nie ma się do czego przyczepić. Podobnie wysoko oceniam nowych bohaterów – Woody Harrelson gra postać, którą można by określić mianem „Old Man Han”. To taki starzejący się Solo, który dużo widział, dużo przeżył i jest jeszcze bardziej bezwzględny w wykorzystywaniu nadarzających się okazji.

Dryden Vos okazał się ciekawą postacią, ale potencjał tego bohatera nie został wykorzystany w 100%. - 2018-05-25
Dryden Vos okazał się ciekawą postacią, ale potencjał tego bohatera nie został wykorzystany w 100%.

Bardzo ludzka L3, nowy dodatek do gromadki droidów, jest zadziorna, charakterna i znowu (wzorem Łotra 1) kilkakrotnie prowokuje niewymuszony uśmiech. Szkoda mi tylko Paula Bettany’ego, bo jego Dryden Vos to zacny przeciwnik świetnie balansujący między sztuczną uprzejmością a nonszalanckim skazywaniem ludzi na śmierć. Na ekranie było go jednak zwyczajnie za mało. Na koniec chwalenia bohaterów jedno zdanie poświęcę Emilii Clarke. Postać Qi’ry jest jedną z najciekawszych w całym filmie, z ogromnym potencjałem do rozwoju, a sama aktorka wywiązała się z zadania bardzo solidnie, jakby chcąc udowodnić malkontentom, że jest kimś więcej niż tylko matką smoków z Gry o tron.

Skoro Qi’ra potrafiła przekonać do siebie Hana, to widzów też przekona. - 2018-05-25
Skoro Qi’ra potrafiła przekonać do siebie Hana, to widzów też przekona.

Komu nie wyszło? Rio i Val, członkowie ekipy dowodzonej przez bohatera granego przez Harrelsona, nie zdołali wzbudzić we mnie jakichkolwiek emocji, czego zresztą nie ułatwił im scenariusz. Bardzo słabo zaprezentował się też kolejny zamaskowany bandzior używający modulatora głosu. Enfys Nest kreowany jest początkowo na godnego oponenta, wzbudzającego lęk i szacunek, jednak ostatecznie wypada nijako. Jest w tę postać wpisane pewne zaskoczenie, ale i tak efekt okazał się daleki od zamierzonego.

Zmiana reżysera

Ron Howard, pierwszy nagrodzony Oscarem (Piękny umysł) reżyser pracujący przy Gwiezdnych wojnach, trafił na to stanowisko w atmosferze małego skandalu. Wschodzące gwiazdy komedii, Phila Lorda i Chrisa Millera, zatrudniono do stworzenia filmu o Hanie Solo w dobrej wierze i zdołali oni nakręcić większość zaplanowanego materiału. Później jednak okazało się, że ich styl pracy – zbytnio polegający na improwizacji i komediowym szaleństwie – nie odpowiadał szefowej Lucasfilmu. Panowie zostali więc zwolnieni (podobno rozstano się z nimi w zgodzie), a ich miejsce zajął Ron Howard. Filmowiec, który nie miał nic przeciwko pracy w ściśle kontrolowanych warunkach. Rezultat możecie zobaczyć w kinie – wyszło nieźle. Jak wyglądałby Han Solo w komediowej wersji? Chętnie bym się o tym przekonał...

Film:Han Solo: Gwiezdne wojny - historie(Solo: A Star Wars Story)

premiera: 2018przygodowysci-fiakcja

Film Solo: A Star Wars Story
Podobało się?

21

Filip Grabski

Autor: Filip Grabski

Z GRYOnline.pl współpracuje od marca 2008 roku. Zaczynał od pisania newsów, potem przeszedł do publicystyki i przy okazji tworzył treści dla serwisu Gameplay.pl. Obecnie przede wszystkim projektuje grafiki widoczne na stronie głównej (i nie tylko), choć nie stroni od pisania tekstów. W 1994 roku z pełną świadomością zaczął użytkować pecety, czemu pozostaje wierny do dzisiaj, choć w międzyczasie polubił Switcha. Prywatnie ojciec, podcaster (od 2014 roku współtworzy Podcast Hammerzeit) i miłośnik konsumowania popkultury, zarówno tej wizualnej (na dobry film i serial zawsze znajdzie czas), jak i dźwiękowej (szczególnie, gdy brzmi ona jak gitara elektryczna).

Planujesz wyjście do kina na film?

Komentarze czytelników

Dodaj komentarz
Forum inne
2018-05-27
21:35

zanonimizowany1168249 Generał

Cóż..szkoda, że film mimo iż prezentuje się gorzej niż TLJ raczej nie będzie miał sukcesu nawet Łotrzyka.

Jak film zarobi chociaż z 600 milionów to i tak będzie sukces :/

https://www.thewrap.com/solo-memorial-day-box-office/

Komentarz: zanonimizowany1168249
2018-05-28
13:32

Ogame_fan Legend

Ogame_fan

Rozmieniaja się na drobne w najlepsze. Na pewno lepsze od słabego TLJ które ssalo niemilosiernie, więc to nie jakiś wielki sukces. Ale ogólnie slabizna.

Komentarz: Ogame_fan
2018-05-28
22:09

zanonimizowany1240960 Pretorianin

Jezt ciężko. Nie ogarniam wszystkich części.

Komentarz: zanonimizowany1240960
2018-05-29
21:45

eJay Legend

eJay

Dobra robota Disney! 5 dni od premiery, a w tym wątku pojawiło się na razie kilka opinii na krzyż. Nie ma to jak zniechęcić ludzi do Star Wars.

No dobra, nie napiszę wiele nowego poza tym co tu już rzucono - Solo to nie jest najlepszy film gwiezdnej sagi, nie jest lepszy od Rogue One, fabularnie i aktorsko jednak bije na głowę prequele Lucasa - ale to przecież żaden problem. Przywołuję jednak (po)twory Lucasa nie bez powodu. Miały one w sobie jakiś pomysł na wizualia, scenografię i akcję, a każdy epizod oferował coś nowego i świeżego, coś co zostało wyciągnięte z warsztatów artdizajnerów pracujących na najwyższych obrotach. Solo tego pomysłu nie ma.

To NAJGORZEJ wyglądający produkt Disneya od dawien dawna. Wszystko jest tutaj wycięte z generatora "starwarsowych dekoracji", duszne, ciasne, bez polotu (nawet sceny wojenne są nakręcone tak jakby plan zdjęciowy miał wymiary 5x5 metrów), do tego fatalna kolorystyka pierwszego aktu (spotęgowana przez marną konwersję 3D - nie ma na czym zawiesić oka). Nawet kurcze Rogue One prezentował się okazalej, a końcówka w otoczeniu piasku i palm była czymś w rodzaju użycia odświeżacza powietrza "morska bryza".

W Solo smród wizualnej padliny unosi się do ostatniej sekundy, jest ciemno, ponuro, ale za cholerę nie wiem czemu tak jest - bo akcja, dialogi, czy fabuła nie są w stanie mi udowodnić, że mamy do czynienia z jakąś beznadziejną sytuacją - w końcu i tak wiemy że będzie happy end.

Poza tym... solidna przygoda na jeden raz. I to jest chyba idealny opis, czy Solo to film, który będzie wspominany latami. Nie będzie i nie zamierzam do niego wracać (Rogue One już 2 razy powtarzałem BTW). Krzywdy nikomu nie robi i można się na nim nieźle bawić. Fanservice wbrew pozorom w granicach rozsądku, bo choćby scena z ukazaniem Falcona jest zrobiona normalnie, bez podnoszenia ciśnienia. To samo z pierwszym spotkaniem Hana i Chewiego - dość zaskakujące, bez patosu, po prostu fajne. Alden wypada przyzwoicie, ale widać po nim, że jednak Howard lepiej pracuje z aktorami - na początku wydawał się spięty, zbyt emocjonalny w niektórych scenach, a pod koniec zdecydowanie poczuł ducha Harrisona Forda.

2-3 sekwencje na wysokim poziomie, w których na ułamek sekundy pojawiają się emocje, ale to wszystko.

Dobrym rozwiązaniem okazało się też osadzenie tej historii w dość skromnych ramach - o wiele skromniejszych niż choćby Rogue One. Pod tym względem jest to na pewno "inny" film ze znakiem Star Wars w tytule.

L3? Było tego na tyle mało, że w sumie nie przeszkadzały mi żadne teksty skierowane do fanów SJW. Daję wiarę, że mógł to być pomysł Millera i Lorda, który w pierwotnej wersji miał być szyderą.

6,5/10

Komentarz: eJay
2018-05-31
16:28

Danielo1989 Junior

Byłem na tym filmie i szczerze mówiąc mam mieszane odczucia. Film można oglądnąć ale nie dodaje on nic ciekawego i godnego zapamiętania do uniwersum gwiezdnych wojen typowy disneyowski chwyt żeby wycisnąć kasę od fanów Star Wars

Komentarz: Danielo1989

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl