Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Assassin's Creed: Odyssey Publicystyka

Publicystyka 12 września 2018, 15:30

Oto nowości w Assassin's Creed – czym Odyssey różni się od Origins?

Przyglądamy się najnowszej odsłonie serii Assassin's Creed, rozkładając wprowadzone przy okazji wizyty do antycznej Grecji nowości na czynniki pierwsze.

Dzięki uprzejmości firmy Ubisoft niedawno mieliśmy okazję pograć chwilę w Assassin’s Creed: Odyssey, które – podobnie jak Origins – przenosi nas do czasów starożytnych. Początkowo planowaliśmy po prostu spisać wrażenia z pobytu w antycznej Grecji, ale z racji tego, że na łamach naszego serwisu pojawiło się takich tekstów co najmniej kilka, tym razem postanowiliśmy podejść do sprawy inaczej. Skupiliśmy się wyłącznie na tych aspektach tytułu, które odróżniają go od egipskiej przygody, bo trzeba uczciwie przyznać, że choć Odyseja wygląda na pierwszy rzut oka bardzo podobnie do Origins, w rozgrywce zaszło kilka istotnych i ciekawych zmian. Wprawdzie raczej nie przekonają one malkontentów, iż nie mamy tu do czynienia z produktem stworzonym według szablonu, ale ludzi dobrze znających przygody Bayeka z Siwy z pewnością zainteresują. Pamiętajcie, diabeł zawsze tkwi w szczegółach!

Podczas zamkniętego pokazu Assassin’s Creed: Odyssey mogliśmy spędzić z grą trzy i pół godziny. Zaczęliśmy od samego początku, liznęliśmy więc również odrobinę wątku współczesnego. Tekst jest jednak wolny od spojlerów. Nie zdradzimy Wam, co dzieje się w prologu, kim jest Alexios/Kassandra i w jaki sposób w posiadaniu bohaterów znalazł się artefakt Pierwszej Cywilizacji, czyli złamana włócznia Leonidasa. O tym przekonacie się już niedługo sami, o ile oczywiście weźmiecie udział w tytułowej odysei.

Senu, tfu… Ikaros pomoże nam odnaleźć cele misji w trybie eksploracyjnym.

Tryb eksploracyjny

Pierwszą niespodziankę Assassin’s Creed: Odyssey serwuje już na starcie. Gra oferuje dwa tryby rozgrywki – tradycyjny i eksploracyjny, przy czym ten ostatni jest zalecaną przez deweloperów nowością. Diametralnie zmienia on sposób, w jaki traktowane są questy, a konkretnie znaczniki prowadzące do kolejnych celów misji. W wariancie eksploracyjnym na mapie widzimy jedynie marker startowy zadań głównych i pobocznych, później trzeba radzić sobie samemu. Otrzymujemy kilka wskazówek pozwalających określić, gdzie dany cel się znajduje, np. podana jest nazwa regionu (którą można sprawdzić na mapie świata) oraz ogólny kierunek i dodatkowe informacje. Znacznik nie pojawia się jednak automatycznie na kompasie, więc musimy samodzielnie udać się w daną stronę i spróbować namierzyć obiekt.

Rozwiązanie to zmienia w oczywisty sposób realizację misji. Odyssey przestaje być grą, w której zasuwamy od markera do markera. Po przestudiowaniu mapy kierujemy się tam, gdzie według nas powinien znajdować się poszukiwany obiekt, i korzystamy z usług Ikarosa, żeby ustalić dokładne położenie celu misji. Gra odrobinę ułatwia ten ostatni aspekt, bo zawsze sygnalizuje, że jesteśmy już blisko i pora wypuścić orła. Nie wiemy, niestety, czy to ułatwienie da się wyłączyć w menu. Jeśli tak, to – o dziwo – Odyssey będzie bardziej przypominać Morrowinda niż Obliviona – i na to właśnie liczymy.

Rozbudowane dialogi i wybory

Odyssey to pierwsza gra z serii Assassin’s Creed z rozbudowanym systemem dialogów, który jeszcze bardziej zbliża ten tytuł do tradycyjnych produkcji z gatunku RPG. Po rozpoczęciu rozmowy z bohaterem niezależnym ta przebiega w tradycyjny sposób, ale nierzadko otrzymujemy możliwość rozwinięcia jej o nowe zagadnienia. Niektóre z nich mogą poszerzyć naszą wiedzę, inne z kolei pozwalają toczyć dyskusję dalej. Autorzy zastosowali tu doskonale znany moduł z Wiedźmina 3. Kwestie oznaczone na szaro są tymi uzupełniającymi, a złote – kontynuującymi lub kończącymi wymianę zdań. Długość konwersacji zależy od naszego widzimisię. Możemy wyczerpać wszystkie tematy lub od razu przejść do rzeczy.

Oto nowości w Assassin's Creed – czym Odyssey różni się od Origins? - ilustracja #2

WOJNY PELOPONESKIE

Wojen peloponeskich było dwie. Pierwsza toczyła się w latach 460–445/446 p.n.e., a druga, zwana wielką, w latach 431–404 p.n.e. W obu przypadkach konflikt obejmował Ateński Związek Morski i Związek Peloponeski, któremu przewodziła Sparta. Ateny były silniejsze na morzu i bogatsze, a Sparta znacznie lepiej radziła sobie na lądzie.

Ostatecznie konflikt zakończył się zwycięstwem Sparty, która przejęła wiodącą rolę na półwyspie. Wydarzenia te poznaliśmy dzięki Tukidydesowi, którego dzieło historyczne Wojna peloponeska dotrwało do naszych czasów.

Dużo przed premierą mówiono o wyborach dokonywanych w trakcie zabawy, których konsekwencje mają być zarówno krótko-, jak i długofalowe. Po kilku godzinach zmagań trudno wyrokować w tej kwestii. Faktycznie, gra zmusza nas do podejmowania różnych decyzji w dialogach, ale nie zauważyłem, żeby znacząco przekładały się one na rozgrywkę. Dobrym przykładem jest kwestia uśmiercenia dwóch wysłanników Cyklopa (bandziora trzęsącego Kefalonią – startową wysepką na Morzu Jońskim), którzy już na samym początku pukają do naszych drzwi, żeby odebrać dług. Choć nie oszczędziłem ich po walce, a gra zasugerowała, że to właśnie jest jeden z owych istotnych wyborów, nie usłyszałem w późniejszej konfrontacji z przywódcą bandy jakiegokolwiek odniesienia do tego czynu. Na razie więc zalecam ostrożność w ocenie zapowiedzi deweloperów – widzieliśmy zbyt mało, żeby faktycznie potwierdzić ich słowa.

Ocalić czy zignorować – oto jest pytanie?

Całkowity brak znajdziek

Nie jest to absolutna nowość, bo zmiana ta zaszła już w poprzedniej odsłonie serii, ale mimo wszystko warto to raz jeszcze podkreślić. W Odyssey nie występują znajdźki, żadne. Owszem, możemy potraktować papirusy jako pewną formę znajdziek, ale byłoby dużym nadużyciem porównywanie ich chociażby do plecaków z wydanego niedawno Spider-Mana. Jeśli gra oferuje jakąś aktywność poboczną, to ta stara się być czymś więcej niż tylko smutnym odfajkowaniem markera (z różnym skutkiem, a jakże). Wspomniane zagadki z papirusów są faktycznie zagadkami – musimy rozszyfrować przekaz samodzielnie, a następnie ustalić położenie przedmiotu w świecie. Gdy docieramy na miejsce, zawsze otrzymujemy jakiś fikuśny gadżet, np. broń.

Oczywiście w Odyssey nie brakuje mniejszych lub większych zapychaczy. Podobnie jak w Origins są nimi przede wszystkim dodatkowe wyzwania w lokacjach, którym trzeba sprostać, żeby odfajkować miejscówkę. Do tego typu zadań należy eksterminacja przywódców i otwieranie skrzyń, ale gra – tak jak poprzednio – zawsze nagradza nas za wysiłek dodatkowym doświadczeniem. Nie widzieliśmy listy osiągnięć i trofeów, więc nie wiemy jeszcze, czy zaliczanie lokacji wiąże się z tego typu gratyfikacją. Tak było w Origins.

Surowce

Do ulepszania sprzętu u kowali niezbędne są surowce i muszę uczciwie przyznać, że ich zdobycie wymaga zdecydowanie więcej zachodu niż w Origins. Nauczony doświadczeniem wzbiłem się orłem wysoko w powietrze, żeby namierzyć konwoje przewożące materiały, i szybko przekonałem się, że po Kefalonii nie przemieszczają się żadne wozy. Nie wiem, czy tak będzie również w innych lokacjach, ale niedobór surowców sprawił, że miałem spore trudności z podbijaniem statystyk broni. Nie posiadałem drewna, rudy, absolutnie niczego i musiałem bazować na rzeczach zdobywanych na przeciwnikach, co było dużą niespodzianką.

Dopiero po kilkudziesięciu minutach odkryłem, że drewno pozyskuje się tu w taki sam sposób jak w ostatnich odsłonach serii Tomb Raider – podchodząc do drzewka i obłamując gałęzie. Nie ukrywam dużego zaskoczenia w tej kwestii. Ogólnie pomysł mi się podoba, ale nie jestem przekonany, czy na dłuższą metę w takiej formie się sprawdzi. Z grą obcowaliśmy zdecydowanie zbyt krótko, żeby wyciągnąć ostateczne wnioski.

Zmagania w Odyssey rozpoczynamy w Kefalonii, Markos to ktoś w rodzaju naszego mentora.

Ulepszanie sprzętu

Skoro poruszyliśmy temat ulepszania broni, warto zwrócić uwagę na małą zmianę dotyczącą pompowania statystyk oręża. W Assassin’s Creed Origins zdobywaliśmy sprzęt, sprawdzaliśmy, czy przypisane modyfikatory nam pasują (ich liczba była uzależniona od klasy przedmiotu, czyli jego koloru), i tyle. W Odyssey możemy sami wprowadzać wybrane modyfikatory, nawet w przypadku najprostszego miecza, bazując na tzw. rytach, które są odblokowywane w trakcie rozgrywki. Modyfikator wskazujemy samodzielnie, więc istnieje opcja pójścia w stronę preferowanego przez nas buildu wyłącznie na bazie statystyk samej broni. To naprawdę fajna rzecz, mocno zwiększająca nasze możliwości wyboru w kwestii rozwoju postaci.

Oczywiście trzeba pamiętać, że pula modyfikatorów na starcie jest niewielka i gra nie oferuje zbyt wielu opcji. Te jednak zwiększają się z czasem, bo ryty są de facto kolejnymi nagrodami. W późniejszej fazie rozgrywki ten aspekt może mieć olbrzymie znaczenie dla rozwoju postaci, graliśmy jednak zbyt krótko, żeby dokonać jego oceny. Pomysł na papierze wydaje się świetny.

Po ukończeniu prologu możemy popłynąć tam, gdzie chcemy.

Kradzież i konsekwencje bycia złym

Znów absolutna nowość, choć kradzież była przecież obecna w poprzednich odsłonach serii, np. w „dwójce”. Tam jednak złodziejstwo ograniczało się do wyciągania drobnych sum z kieszeni przechodniów. W Odyssey sporo skrzynek, kufrów oraz innych pojemników oznaczonych jest kolorem czerwonym i dobranie się do nich powoduje zwiększenie wskaźnika przestępstw, podobnego do gwiazdek z serii GTA. Co ważne, nie maleje on automatycznie po dłuższej chwili, więc nasza negatywna reputacja utrzymuje się cały czas. Prowadzi to do prostego wniosku – im więcej kradniemy, tym większe ściągamy na siebie kłopoty.

Oto nowości w Assassin's Creed – czym Odyssey różni się od Origins? - ilustracja #3

WIELKA KLĘSKA NA SYCYLII

Wojna peloponeska toczyła się nie tylko na Peloponezie. W 415 r. p.n.e. Ateny dokonały inwazji na sojusznika Sparty – Syrakuzy. Operacja zakończyła się tragiczną porażką. Siły ekspedycyjne, liczące około 40 tysięcy żołnierzy, przepadły, podobnie jak flota. Atenom udało się odbudować statki, ale ta porażka miała kluczowe znaczenie, przyczyniając się do upadku kraju i ostatecznej przegranej w wojnie.

Kradnąc wzbudzamy zainteresowanie łowców nagród. Ci ostatni przypominają łowców Phylake znanych z Origins. To wyraźnie silniejsi wrogowie, którzy przemierzają świat i polują na naszego bohatera. Pojawienie się takiego delikwenta może mocno skomplikować nam życie, zwłaszcza gdy zajmujemy się oczyszczaniem danej lokacji z przeciwników. Walka z łowcą jest zdecydowanie trudniejsza, bo nie tylko charakteryzuje go większa liczba punktów życia, ale ma on również mocno podbite statystyki. W mojej grze wmieszał się on w starcie z Cyklopem i jego obecność zrobiła sporą różnicę. Za pierwszym razem nie byłem w stanie wykonać misji, bo to właśnie od niego dostałem srogi łomot.

Na koniec dodam, że aktualnie nie wiemy, czy podejmowanie złych decyzji w dialogach przekłada się na podbicie wskaźnika przestępczości. Byłoby to naturalne rozwiązanie i mam nadzieję, że w Odyssey faktycznie jest obecne.

Większe bitwy

Nie uczestniczyliśmy w żadnej większej bitwie podczas naszego krótkiego spotkania z Odyssey poza jedną, tą z prologu, o której z oczywistych względów (spojlery!) mówić za wiele nie chcemy. Dała ona jednak przedsmak tego, co czeka nas w późniejszej fazie zmagań. Duże starcia są naprawdę duże, więc bierze w nich udział co najmniej kilkadziesiąt osób, a nie kilkanaście, jak to bywało w Origins.

Pomysł mi się podoba, bo manewrowanie na placu boju i eliminowanie kolejnych niemilców wypada naprawdę fajnie. Wiemy już, że nasz udział w bitwie przełoży się na układ sił w wojnie peloponeskiej, w startowej potyczce nie było jednak żadnego wskaźnika pokazującego, która ze stron przeważa, ale otrzymaliśmy informację, iż takowy wskaźnik się w grze pojawi. Miło było jednak zobaczyć, że obecność bohatera ma znaczenie. Włócznie wchodziły w rywali jak w masło, a sterta trupów rosła w zastraszającym tempie. Jeśli tak będzie to wyglądać w późniejszej fazie zmagań, to nie mam nic przeciwko takiemu rozwiązaniu.

Gramy spartiatą więc położenie dużego nacisku na walkę w grze jest zrozumiałe. Przeciwników można też jednak eliminować po cichu.

Aktywne umiejętności i spartański kopniak

Kwestia jest bezpośrednio związana z walką, więc poruszamy ją obok bitew. Alexios i Kassandra są w stanie bardzo szybko nauczyć się kilku umiejętności, które zwiększają ich możliwości w walce. Słynny kopniak z filmu 300 da się odblokować praktycznie na starcie zabawy, podobnie zresztą jak szarżę z włócznią oraz inne przydatne ataki. Te odpalamy po przytrzymaniu lewego bumpera i wybraniu odpowiedniego przycisku. Jak na porządną grę przystało, umiejętności przypisujemy do interfejsu sami, więc mamy tu pełną dowolność w wyborze.

Ładnych widoczków nie zabraknie, wspinaczki również.

Umiejętności aktywne są bardzo różne, jedna z nich potrafi natychmiast odnowić zdrowie bohatera, co przypomina nieco rozwiązanie zastosowane w Spider-Manie (tam odzyskujemy zdrowie z paska koncentracji, który zwiększa się, jeśli nabijamy wskaźnik kombosów). To właśnie tego typu skille pozwoliły mi zwyciężyć w starciu z Cyklopem. Miałem bardzo słabą broń, niższą o kilka poziomów od tego, co powinienem faktycznie dzierżyć w łapie, ale aktywne ataki zadawały tyle obrażeń, że udało się mi ten nierówny pojedynek wygrać. Skille dają przewagę i mocno urozmaicają system walki, bo ten – u podstaw – jest identyczny jak w Origins.

Statek i bitwy morskie

Z chęcią opowiedziałbym coś więcej na ten temat, ale czas na pokazie był mocno ograniczony i nie byliśmy w stanie pobawić się statkiem tak długo, jak byśmy chcieli. Dostęp do łajby otrzymujemy już w Kefalonii, po załatwieniu wspomnianego kilkakrotnie Cyklopa, więc możecie być pewni, że poważne pływanie rozpocznie się bardzo szybko. Gra nie stosuje żadnych sztucznych barier w eksploracji świata, możemy skierować się łajbą tam, gdzie sobie tylko życzymy. Oczywiście istnieje kwestia poziomu doświadczenia regionów, obecna już w Origins. Wylądowanie na dowolnym brzegu nie stanowi problemu, ale przeżycie na gościnnych występach to już zupełna inna para kaloszy.

Autorzy obiecują sporo opcji w kwestii rozbudowy okrętu, również pod kątem wizualnym.

Nie zetknęliśmy się z żadną formą ulepszania statku, nie powiem więc niczego na temat poruczników, których będziemy kompletować w trakcie zabawy. Same bitwy do złudzenia przypominają to, co widzieliśmy wcześniej w Assassin’s Creed IV: Black Flag. Manewrujemy statkiem i staramy się uszkodzić okręty wroga, wykorzystując do tego celu obecnych na pokładzie łuczników. Strzelać można w czułe punkty poszycia łodzi, co znacznie przyspiesza proces. Brak armat wpływa oczywiście na wrażenia z bitew morskich (nie czuje się tego powera w uderzeniu co w Black Flag), ale nie sprawia też, że starcia przestają wyglądać efektownie. To może być bardzo mocny punkt Odyssey i z pewnością zajmiemy się tym aspektem w recenzji.

Dodam jeszcze, że nie zauważyliśmy trybu podróży podczas pływania statkiem. Nie da się też jednym przyciskiem ustalić szybkości łajby – jeśli chcemy przemieszać się szybciej, to po prostu wciskamy do oporu klawisz odpowiedzialny za prędkość. Zmiana ta oddziałuje na sposób prowadzenia bitew, bo oprócz celowania musimy też na bieżąco martwić się o utrzymanie odpowiedniego tempa pływania. Wydaje się, że jest to dobre rozwiązanie, ale ostateczne wnioski – jak zwykle – wyciągniemy po kontakcie z pełną wersją gry.

ZASTRZEŻENIE

Koszty wyjazdu autora tekstu na paryski pokaz gry pokryła firma Ubisoft.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Podoba Ci się przemiana serii Assassin's Creed w RPG?

Tak, to dobry kierunek
80,4%
Nie, wolałem starsze części serii
15,5%
Nie mam zdania
4,1%
Zobacz inne ankiety
Assassin's Creed: Odyssey

Assassin's Creed: Odyssey