Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 5 sierpnia 2008, 10:29

autor: Adam Kaczmarek

Operation Flashpoint: Dragon Rising - przed premierą

Operation Flashpoint to kawał dobrej gry, a przede wszystkim kawał dobrej historii. Czy firma Codemasters stanie na wysokości zadania i stworzy godnego następcę tego produktu?

Kompromis między nieskrępowaną zabawą, a realizmem w grach nie został dotychczas osiągnięty. Dlatego też wszelkie tytuły noszące znamiona symulacji należą do rynkowej niszy, a grają w nie hermetyczne grupy ludzi. A co – jeśli do kosza z hardkorową rozgrywką wrzucimy szczyptę lekkości i filmowość wykonania? Taką drogą postanowili pójść programiści z Codemasters. Za cel postawili sobie wydanie najbardziej realistycznego militarnego shootera, który jednocześnie byłby interesujący zarówno dla maniaków jak i nowych użytkowników.

Wszystko zaczęło się w roku 2005, kiedy Bohemia Interactive rozstała się z Codemasters. Nieporozumienia wywołane wskutek opóźnień w pracach nad następczynią Operation Flashpoint okazały się problemem nie do rozwiązania. Czesi zostali bez wydawcy, za to z pomysłem na grę. Mistrzowie Kodu mieli w swoich rękach jedynie markę i prawo do użycia nazwy. Na szczęście sprawa zakończyła się pomyślnie. Bohemia wydała nieoficjalny sequel pod tytułem ArmA: Armed Assault, natomiast firma Codemasters w 2007 roku zapowiedziała drugą część symulacji pola walki napędzaną autorskim silnikiem NEON. Operation Flashpoint 2: Dragon Rising ma za zadanie ustanowić nowe standardy gatunku. Czy tak się faktycznie stanie?

Mawiają, że strzał w plecy to dyshonor dla egzekutora.

Bliżej nieokreślona przyszłość. Należąca do Rosjan, bogata w złoża mineralne wyspa Skira gości Amerykanów. W większości są to osoby związane z placówkami naukowymi, których zadaniem jest nadzór nad wydobyciem ropy naftowej i gazu ziemnego. Na mocy umowy obie nacje nie wchodzą sobie w drogę, toteż życie na Skirze upływa pod znakiem spokoju i zrozumienia. Jednak amerykańskie wpływy nie podobają się Chińczykom, którzy węszą szansę ubicia porządnego interesu na rynku petrochemicznym. Planowany atak na wyspę przeobraża się w inwazję. W obliczu zagrożenia Rosjanie poproszą o pomoc rząd Stanów Zjednoczonych.

Fabuła gry umieści gracza po stronie wojsk Wuja Sama, dzięki czemu będziemy mieli okazję obserwować przebieg konfliktu od środka. Przygotowywana kampania obejmie kilka dni tegoż sporu. Ma to zagwarantować dynamikę działań na terenie wroga. Rozciągnięcie historii na kilka tygodni wiązałoby się z obecnością mniej interesujących akcji. Twórcy obiecują, że na jeden wirtualny dzień przypadnie 4 lub 5 misji. Pewnikiem jest podział zadań ze względu na pory doby. Jeżeli rozpoczniemy natarcie jednostkami pancernymi o poranku, wieczór i noc zdominują oddziały specjalne, które dzięki udanym akcjom sabotażowym obrócą w pył niejeden skład amunicji należący do przeciwnika.

Autorzy wspominają także o obecności wielu misji pobocznych, które będą miały znaczący wpływ na przebieg fabuły. Niewiele wiadomo o trybie wieloosobowym, oprócz tego, że na pewno się pojawi. Podczas targów E3 przebąkiwano o Cooperative dla maksymalnie 8 osób (co byłoby prawdziwą katastrofą) oraz PvP dla 32 użytkowników. Miejmy nadzieję, że ten ostatni wariant wyjątkowo zwiększy grywalność tytułu.

Marka Operation Flashpoint od zawsze kojarzy się ze wszechobecnym realizmem. Zespół programistów wziął sobie tę kwestię głęboko do serca. Dbałość o szczegóły uwidoczni się niemal w każdym aspekcie rozgrywki. Zachowanie żołnierzy uzależnione będzie nie tylko od sytuacji na polu walki, ale również od warunków atmosferycznych i odgłosów. Dynamiczny system pogody wpłynie na poruszanie się w terenie. Po opadach deszczu ziemia stanie się bardziej grząska, co znacznie utrudni wojakom szarżę na szczyt. Z drugiej strony nadmierne promieniowanie słoneczne oraz wysoka temperatura obniżą ich kondycję i mobilność.

Autorzy zapowiadają także, że wzorem ostatniego hitu z serii Race Driver cały sprzęt będzie można zabrudzić. Na pojazdach i karabinach pojawią się rysy, natomiast na mundurach błoto. Drobne detale, ale z pewnością ucieszą oko. Wehikułów w grze znajdziemy nieco ponad 30. Do takich zabawek jak AH-1Z Super Cobra oraz M1A1 Abrams zdołaliśmy się już przyzwyczaić, więc w tej kwestii żadnych niespodzianek nie będzie. Codemasters stawia jednak na jakość wykonania, a nie na ilość. Podobnie wygląda sprawa pukawek. Tych ma być aż 70, a wśród nich doskonale znane wszystkim miłośnikom gier wojennych SCAR-L, M16 oraz Javelin. Niektóre z nich będą musiały zostać złożone przed ostatecznym użyciem.

Snajper w chwili zadumy.

Z pewnością najbardziej kontrowersyjną kwestią jest zachowanie przeciwników na polu bitwy – ich sztuczna inteligencja. Mistrzowie Kodu chwalą się, że na obecnym etapie prac udało im się zaimplementować wiele taktyk militarnych. Jednostki sterowane przez komputer będą automatycznie podejmować najlepszą dla nich w danym momencie decyzję. W razie ostrzału wroga poszukają schronienia, a przy ataku postawią ogień zaporowy. Podobnie ma być w przypadku wyboru formacji. W terenach zurbanizowanych żołnierze zabezpieczą swoich towarzyszy, asekurując narożniki ulic. Bardzo ważną rolę odegra sanitariusz. Tylko on będzie w stanie odratować rannych kompanów. Jeżeli nie wydamy mu rozkazu, sam podejmie próbę udzielania pierwszej pomocy. Jest to niezmiernie ważne, gdyż ranny wojak wykrwawi się na śmierć, jeżeli nie zostanie opatrzony przez specjalistę.

Wspomniałem o dowodzeniu… System wydawania poleceń ma być zbliżony do tego, co widzieliśmy w serii Ghost Recon. Drzewko rozkazów będzie przypominać kółko, które zaktywujemy jednym z przycisków. Błyskawiczny wybór opcji z pewnością zaoszczędzi czasu, a przypomnę tylko, że system dowodzenia w pierwowzorze był niesamowicie toporny i zabierał cenne sekundy. Liczba rozkazów z pewnością się zmniejszy, ale wśród podstawowych dyrektyw znajdą się również składowe, opisujące sposób zachowania. Dzięki temu kierowani przez nas żołnierze mogą dostosować się do panujących warunków, np. znalazłszy się pod ciężkim ostrzałem, wojacy nie będą próbowali wstawać, tylko z zimną krwią poślą granat w stronę przeciwnika z pozycji leżącej.

Oprawę graficzną Operation Flashpoint 2: Dragon Rising ma napędzać silnik NEON. Pomimo początkowych wątpliwości Codemasters gwarantuje, że doskonale sprawdza się on w i tytułach skromnych, i w epickich, gdzie polem walki jest wyspa o powierzchni 220 kilometrów kwadratowych. Autorzy zapewniają o uniwersalności ich dzieła, co pociągnie za sobą technologię prezentacji krajobrazów, znaną chociażby z Race Driver: Grid. Na potrzeby OFP2 naniesiono wiele usprawnień. Główną rolę w potęgowaniu wrażenia realizmu odegra rozbudowany, złożony z kilku etapów model destrukcji obiektów. Żaden budynek na Skirze nie będzie nietykalny. Podobnie pojazdy i drzewa. Warto nadmienić, że cele rozwalone na początku kampanii pozostaną w takiej postaci do samego końca.

Największe wyzwanie dla twórców to wykreowanie jednostek żołnierzy. Chwaląc engine NEON, nie sposób zapomnieć, że z tą kwestią silnik do tej pory nie miał za wiele do czynienia. Firma Codemasters postanowiła jednak zadbać o jak największy realizm i wynajęła profesjonalne studio oraz kilka oddziałów wojskowych, wykorzystanych do rejestracji ruchów i przeniesienia ich do gry metodą motion-capture. Same projekty wyglądu mundurowych zostaną wykonane od zera, z ogromną dbałością o szczegóły, tj. zarost, kolor skóry i oczu a nawet wielkość brwi. Ponadto Codemasters wprowadzi do rozgrywki animacje wsiadania i wysiadania z pojazdów, co w stosunku do poprzedniej odsłony stanowi duży krok naprzód w odwzorowaniu realiów bitew. Sequelowi nie będzie można odmówić brutalności. Twórcy mają w planach implementację bogatego wachlarza obrażeń, począwszy od zwykłych ran postrzałowych aż po utratę kończyn.

Tak już jest – wysyłają Cię na wojnę, abyś mógł podziwiać Cobrę.

Dragon Rising to prawdziwa zagadka. Pomimo że do wydania gry pozostało jeszcze sporo czasu, dotychczas poznane fakty każą wyczekiwać na prawdziwy hit. 60 milionów dolarów budżetu oraz ponad 100 osób siedzących nad projektem – liczby te mówią same za siebie. Zespołowi nie brak motywacji, wszak nad kolejną częścią ArmA również pracuje Bohemia Interactive. Konkurencja na rynku symulatorów pola walki może wyjść grom jedynie na dobre. Miejmy nadzieję, że powaga i historia tytułu, jakim jest Operation Flashpoint posłuży firmie Codemasters do stworzenia bardzo dobrej i ciekawej pozycji zarówno z punktu widzenia weteranów gatunku jak i początkujących amatorów taktycznych shooterów.

Adam „eJay” Kaczmarek

NADZIEJE:

  • oby był to godny następca Flashpointa

OBAWY:

  • zespół developerski nie miał nic wspólnego z poprzednią odsłoną, a więc finalny obraz gry wciąż pozostaje zagadką.
Operation Flashpoint: Dragon Rising

Operation Flashpoint: Dragon Rising