Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

LEGO The Lord of the Rings Publicystyka

Publicystyka 17 sierpnia 2012, 07:50

autor: Szymon Liebert

Obroniliśmy Helmowy Jar w grze LEGO: Władca Pierścieni na targach gamescom 2012!

Traveller’s Tales powraca z kolejną grą z serii LEGO, tym razem poświęconą Władcy Pierścieni. Jak oddać klimat tej opowieści? Oczywiście tworząc olbrzymi świat z klocków.

Traveller’s Tales to studio, które od kilku lat robi wszystkie gry na jedno kopyto, a i tak cieszy się bardzo dużym zaufaniem graczy. Łatwo zarzucić temu deweloperowi opieszałość czy wręcz lenistwo, bo przecież nie wprowadza on żadnych rewolucyjnych zmian do kolejnych odsłon serii LEGO. Prawda jest jednak taka, że nie musi, gdyż klockowe adaptacje znanych marek bawią same w sobie. I podobnie będzie z najnowszą odsłoną cyklu – LEGO: Władca Pierścieni – prawdopodobnie największym i najlepszym dziełem brytyjskiej firmy.

Zabierając się za każdą adaptację znanej marki, ekipa studia Traveller’s Tales stawia sobie podstawowe pytanie: co odróżnia ją od innych serii? W przypadku Władcy Pierścieni odpowiedź była prosta: piekielnie długa i mordercza podróż do Góry Przeznaczenia, położonej na środku płaskowyżu Gorgoroth. Żeby jak należy oddać trudy tej wędrówki, autorzy postanowili stworzyć największy i najobszerniejszy świat spośród wszystkich ze swoich dotychczasowych produkcji. Zapomnijcie o hubach z poprzednich odsłon serii. W LEGO: Władca Pierścieni przemierzymy prawdziwe Śródziemie: od Hobbitonu aż po Mordor.

W trybie Śródziemia otrzymamy możliwość ponownego zwiedzania lokacji w celu odkrywania sekretów, zdobywania przedmiotów i skarbów. Przygodę zaczniemy chronologicznie – w malowniczej i sielankowej wiosce hobbitów, aby dość szybko opuścić jej bezpieczne okolice. Autorzy zbudowali świat w oparciu o mapy z dokumentacji Tolkiena, chociaż go – rzecz jasna – pomniejszyli. Mimo to płynne przejścia pomiędzy lokacjami i ogólne rozmiary planszy robią spore wrażenie (pojawi się nawet możliwość „szybkiej podróży”). Góry, które widać na horyzoncie, będą tylko przystankiem w drodze do celu. Wspinając się na jedną z nich, można rzucić okiem na mijany wcześniej las i dostrzec kolejne lokacje.

Ważną informacją jest to, że w grze znajdziemy całą kampanię – od przygód w Hobbitonie aż po zniszczenie Jedynego Pierścienia. Kiedy pod koniec pierwszego aktu drużyna zostanie rozdzielona, losy każdej z grup będziemy śledzić na przemian.

Taki sporych rozmiarów spójny świat kojarzy się naturalnie z wysokobudżetowymi tytułami RPG. Porównanie jest trochę na wyrost, ale Traveller’s Tales niewątpliwie podąża w tym kierunku. Producent przyznaje, że wypełnienie połaci terenu atrakcjami i szczegółami stanowi pewną trudność, dlatego też projektuje ten element w pierwszej kolejności. W klockowym Śródziemiu znajdziemy ukryte przejścia, setki prostych łamigłówek oraz mikroskopijne podziemia, skrywające śmiertelnie niebezpieczne pułapki i skarby. Zapytany o długość gry, deweloper przyznał, że to zdecydowanie najobszerniejsza odsłona z całego cyklu LEGO. Mówimy o mniej więcej 40-50 godzinach potrzebnych na zajrzenie pod każdy kamień i zgromadzenie wszystkiego, co ma jakąkolwiek wartość.

Standardowo znajdziek będzie zatrzęsienie – od podstawowych narzędzi aż po mniej przydatne gadżety i lepsze rodzaje sprzętu (wytworzymy go u kowala w zamian za klocki mithrilu). Odkrycie wielu przedmiotów ma wymagać wykorzystania konkretnych postaci, posiadających specjalne umiejętności. Gimli może przebijać się przez skały, Saruman i inni „źli” niszczyć blokady z ciemnych klocków itd. Wśród bohaterów pojawią się ci znani z filmów i parę postaci pominiętych w adaptacji Petera Jacksona. Gandalf, Gimli, Legolas i inni przemówią głosami swoich hollywoodzkich odpowiedników, bo Traveller’s Tales ma licencję na wykorzystanie dialogów ze słynnej kinowej sagi.

Przy tak rozbudowanym trybie eksploracji i czasie spędzanym w słynnych lokacjach Śródziemia bardziej typowe misje wydają się tylko dodatkiem. Ich wartość polega naturalnie na odgrywaniu pamiętnych z pierwowzoru wydarzeń – na przykład obrony Helmowego Jaru, której zresztą miałem okazję podjąć się na targach w Kolonii. W przerywnikach filmowych Traveller’s Tales korzysta z wypracowanych środków – bawi się głupkowatym humorem i lekką parodią, jednocześnie oddając hołd marce. Sama rozgrywka to typowe połączenie platformówki i gry logicznej, tradycyjnie wykorzystującej kilka postaci naraz. Na murach twierdzy musiałem na przykład atakami Gimliego strącać drabiny lub strzelać Legolasem do łuczników z wież. W kluczowej scenie elf pochwycił krasnoluda, aby cisnąć nim we wrogą maszynę oblężniczą. Mówiąc krótko: to stare, dobre i wciąż śmieszne LEGO.

Przyznam, że wybierając się na prezentację „kolejnej części LEGO”, miałem mieszane uczucia. Eksploatując Piratów z Karaibów, czułem znużenie tą sympatyczną w krótkich porcjach, ale mimo wszystko oklepaną rozgrywką. Traveller’s Tales znalazło jednak sposób, aby ponownie przyciągnąć naszą uwagę. Wyobraźcie sobie klockowego Gandalfa i Frodo składających wizytę klockowemu Elrondowi. Pomyślcie o podróżowaniu przez literacko-filmowe wspomnienia podane w dużym, złożonym świecie o kanciastych kształtach. Tak, to nadal wydaje się zabawne.

LEGO The Lord of the Rings: Władca Pierścieni

LEGO The Lord of the Rings: Władca Pierścieni