Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Conqueror's Blade Publicystyka

Publicystyka 28 sierpnia 2018, 15:18

Oblężenia, spiski i chaos – darmowe Conqueror’s Blade potrzebuje trochę szlifów

Darmowa gra sieciowa Conqueror’s Blade kusi wizją gigantycznych oblężeń i długofalowych strategii. Choć jednak premiera nadchodzi wielkimi krokami, grze brakuje dopracowania, które mogłoby uczynić ten tytuł czymś naprawdę ciekawym.

Gdybym miał opisywać Conqueror’s Blade na podstawie potencjału, jaki posiada ta szerzej nieznana darmowa gra sieciowa, niniejszy tekst byłby pełen peanów. Z wypowiedzi deweloperów wyłaniał się bowiem obraz tytułu szalenie ambitnego, łączącego średniowieczne potyczki na gigantyczną skalę z długofalowymi kampaniami, w których nie zabraknie chwiejnych sojuszy i niespodziewanych zdrad. Miałem też jednak okazję przetestować tę grę – i choć bawiłem się całkiem nieźle, widzę tu sporo powodów do niepokoju.

Najpierw jednak krótkie wprowadzenie, bo większość z Was zapewne pierwszy raz słyszy o produkcji Booming Games. W Conqueror’s Blade dowodzimy generałem prowadzącym do boju armię składającą się z maksymalnie czterdziestu jednostek. A że wraz z nami na polu bitwy znajdować może się nawet 29 innych osób – walki toczą się w drużynach po piętnastu graczy – skala starć jest naprawdę gigantyczna. Oddziałom wydajemy rozmaite komendy i to ten element okazuje się najważniejszy – bo sam bohater, choć ma zdecydowanie większą ilość punktów życia i zadaje ogromne obrażenia, solo nie jest w stanie istotnie wpłynąć na przebieg batalii. Całość obserwujemy zza pleców naszego awatara, tak jak ma to miejsce chociażby w serii Mount & Blade.

CONQUEROR’S BLADE TO:

  1. darmowa sieciowa gra akcji studia Booming Games;
  2. symulator średniowiecznych oblężeń, w którym maksymalnie trzydziestu graczy prowadzi do boju swoje 40-osobowe armie;
  3. produkcja, w której sama walka naszym generałem jest zdecydowanie mniej ważna od wydawania rozkazów żołnierzom;
  4. masa możliwości taktycznych w forsowaniu zabezpieczeń i niszczeniu fortyfikacji;
  5. rozbudowany rozwój postaci, nieograniczający się do jednej specjalizacji;
  6. mapa strategiczna, na której frakcje rywalizują ze sobą o surowce i kontrolę nad twierdzami.

Katapultą ich!

To właśnie ogromne bitwy mają działać jak magnes na graczy, którzy miło wspominają takie tytuły jak For Honor czy Chivalry: Medieval Warfare, ale chcieliby spróbować czegoś o większej skali i z taktycznym zacięciem. Niestety, tu pojawia się pierwszy problem. Gdy podczas gamescomu usiadłem na chwilę do zabawy – a graliśmy tylko trzech na trzech – już wtedy chaos na ekranie potrafił momentami całkowicie uniemożliwić skuteczną współpracę. Nie wyobrażam sobie nawet, jak miałoby to wyglądać, gdyby w oblężeniu brało jednocześnie udział 30 osób, każda ze swoim własnym wojskiem.

Deweloperzy uspokajają, że to przejściowy problem graczy, którzy dopiero zaczynają przygodę z Conqueror’s Blade, a gdy już uda się odnaleźć w tym wszystkim – rozgrywka staje się zdecydowanie bardziej przystępna, bo każdy w drużynie ma wyznaczone role i się ich trzyma. Nie wiem, czy do końca przekonuje mnie to tłumaczenie, trzeba jednak przyznać, że same zamki, które oblegamy, bynajmniej mikroskopijne nie są – w trakcie paru chwil spędzonych z grą udało mi się sforsować zaledwie dwie bramy. To niewiele, bo tego typu fortyfikacji w twierdzach jest masę, a w dodatku bez przerwy napotykamy ostry opór ze strony obrońców. Nie ma więc obaw, że na polu bitwy ktoś zostanie bezrobotny.

WALKA TO NIE KONIEC ZABAWY

Oblężenia, spiski i chaos – darmowe Conqueror’s Blade potrzebuje trochę szlifów - ilustracja #3

W trakcie gamescomu nie było, niestety, czasu, by zapoznać się ze wszystkimi elementami Conqueror’s Blade. Tymczasem jest jeszcze parę rzeczy, które obiecują twórcy. Wśród nich między innymi opcja rozbudowy i umacniania twierdzy, co zabezpieczałoby ją przed odbiciem, gdy władca pozostaje z dala od swego terytorium. Deweloperzy zapowiadają też, że gracze będą musieli dbać o ekonomię, wystawiając przedmioty na aukcje, nabywając wyposażenie u kupców oraz sprzedając rzadkie materiały na czarnym rynku.

Tym bardziej że całość nie ogranicza się wyłącznie do wysyłania podkomendnych w dowolne miejsca na mapie lub nakazywania im ataków. Równie dobrze możemy zarządzać machinami oblężniczymi, chociażby taranami czy katapultami – tymi drugimi kierujemy zresztą samodzielnie, próbując wycelować w odpowiedni fragment fortyfikacji, co wcale nie jest takim prostym zadaniem. Wykorzystujemy także specjalne drabiny, by nasi żołnierze mogli wejść na mury i zneutralizować łuczników, przejmujemy kluczowe punkty na mapie, wzywamy wsparcie dystansowe – opcji jest dostatecznie dużo, by zapewnić sporo taktycznych możliwości.

Wygrać bitwę, nie przegrać wojny

Oblężenia, spiski i chaos – darmowe Conqueror’s Blade potrzebuje trochę szlifów - ilustracja #1

Podczas gdy my grzecznie czekamy na premierę Conqueror’s Blade, chińscy gracze już zdobywają zamki i trenują swoich bohaterów. Gra została już bowiem udostępniona w Państwie Środka, w związku z czym w sieci możecie znaleźć masę fragmentów rozgrywki – i przekonać się, czy to coś dla Was.

Tak wygląda to w akcji. Ale to nie jedyne, co ma zaoferować Conqueror’s Blade. Deweloperzy obiecują m.in. rozbudowany system rozwoju postaci, który pozwala kształcić się w kilku specjalizacjach jednocześnie i wraz z postępami w rozgrywce umożliwia odblokowywanie i ulepszanie stosowanych ciosów. Przy okazji warto pochwalić twórców za to, że wybór awatara nie ogranicza się do klasycznych europejskich rycerzy, japońskich samurajów oraz wikingów. Oprócz nich mamy też wojowników z mniej znanych kręgów – na przykład mameluków, czyli żołnierzy dynastii wywodzącej się z niewolników, która przez ponad dwa wieki rządziła Egiptem.

Na początku rozgrywki nasza postać wstępuje też do jednej z frakcji walczących o kontrolę nad mapą świata. Tutaj Booming Games wykorzystuje rozwiązanie podobne do tego, co znajdziemy chociażby w polskim sieciowym FPS-ie World War 3 – dużą mapę strategiczną, na której rywalizujące stronnictwa konkurują o dostęp do surowców oraz władzę nad większymi i mniejszymi twierdzami. Świat w Conqueror’s Blade ma być zróżnicowany pod względem krajobrazów i architektury, oferując zarówno górzyste regiony, w których używanie machin oblężniczych może okazać się karkołomnym zadaniem, czy pustynne pustkowia, jak i pełne zieleni równiny.

Jak zapewniają autorzy, ten element metagry ma jej nadać nową głębię. W wizji deweloperów rozmaite frakcje skupiające uczestników zabawy szybko zaczną zawierać sojusze, a następnie wielkie przymierza stronnictw, co stworzy okazję tak do wielkich, ekscytujących ofensyw, jak i ciosów w plecy oraz nieoczekiwanych zdrad. To jednak nie zależy już w żaden sposób od studia produkującego grę – do całej idei muszą się jeszcze przekonać sami gracze.

Oblężenia, spiski i chaos – darmowe Conqueror’s Blade potrzebuje trochę szlifów - ilustracja #3

NIHIL NOVI

Jeśli czytając o rozgrywce w Conqueror’s Blade, pomyśleliście „hmm... to coś nowego”, to chcieliśmy powiedzieć, że wcale nie. Samodzielny mod do Mount & Blade, zatytułowany Napoleonic Wars, oferował bardzo podobną zabawę. Tam także każdy gracz w drużynie dowodził własnym oddziałem (kawalerią, muszkieterami albo artylerią). Pozycja ta skupiała się jednak na walce w polu, a nie na oblężeniach. Taka formuła meczu sieciowego sprawdzała się całkiem nieźle, choć trudno było uniknąć bałaganu na placu boju.

Oblężenie w kilkunastu klatkach

A mogą mieć z tym, niestety, problem, bo o ile na papierze Conqueror’s Blade robi wrażenie tytułu posiadającego potencjał, by wybić się z tłumu, w trakcie samej rozgrywki niedogodności było sporo. Dziesiątki postaci na ekranie powodowały nie tylko chaos i brak przejrzystości, ale także spadki płynności. A gdy akurat walczymy z dowódcą przeciwnej armii, równie potężnym jak my, każda zgubiona klatka może być na wagę złota. Ponadto kilkakrotnie zdarzało się, że moi żołnierze przysłaniali mi kamerę, co uniemożliwiało skuteczne korzystanie z machin oblężniczych.

To niestety niedociągnięcia mogące zadecydować o losie naszego bohatera, a deweloperom wcale nie zostało tak wiele czasu, by je poprawić – w końcu premiera ma mieć miejsce „wkrótce”. Ale nie chcę być czarnowidzem. Conqueror’s Blade ma swoje ambicje, które – o ile zaliczy jeszcze odpowiednie szlify przed debiutem – mogą uczynić tę grę naprawdę ciekawą propozycją. Tym bardziej że zostanie ona udostępniona bezpłatnie, więc każdy będzie mógł sam sprawdzić, czy Booming Games wykorzystało w pełni swoje pomysły.

ZASTRZEŻENIE

Koszty wyjazdu autora tekstu na targi gamescom 2018 pokryliśmy we własnym zakresie.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

Conqueror's Blade

Conqueror's Blade