Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Marvel's Spider-Man Publicystyka

Publicystyka 2 sierpnia 2018, 16:00

Marvel's Spider-Man na PS4 – jak w Batmanie, tylko lepiej?

Spider-Man i inni bohaterowie uniwersum Marvela święcą triumfy na ekranach kin, ale wciąż nie mogą sobie poradzić na komputerach i konsolach. Czy kolejna efektowna piaskownica Sony ma szansę to zmienić?

SPIDER-MAN W SKRÓCIE
  1. Data premiery: 7 września 2018
  2. Platformy: PlayStation 4
  3. Producent: Insomniac Games

Ogólnie rzecz biorąc, Spider-Man nigdy nie miał szczęścia do gier komputerowych. Firma Activision solidnie eksploatowała tego superbohatera w ostatnich latach, chcąc maksymalnie wykorzystać potencjał umowy zawartej wieki temu z Marvelem. Znany wydawca dostarczał jednak na rynek produkty co najwyżej przeciętne. Fani Człowieka Pająka mogą dziś z rozrzewnieniem wspominać jedynie Spider-Mana 2 (i to wyłącznie w wersji na konsole szóstej generacji) studia Treyarch – pozostałe odsłony przygód nowojorskiego herosa prezentowały już znacznie słabszą formę.

Gwoździem do trumny okazała się gra The Amazing Spider-Man 2 z 2014 roku, która zebrała katastrofalne oceny w recenzjach. Chęć podpięcia się twórców pod mający się ukazać w tym samym czasie film mocno zemściła się przede wszystkim na graczach, którzy otrzymali produkt wtórny i nijaki.

Cyfrowy Manhattan budzi podziw

Nadchodząca wielkimi krokami pozycja zatytułowana po prostu Spider-Man będzie zupełnie nowym otwarciem dla miłośników tego superbohatera. Za bary z tematem wzięła się bowiem firma Sony Interactive Entertainment, która powierzyła to trudne zadanie sprawdzonemu w boju studiu Insomniac Games. Efekt jego prac mieliśmy okazję podziwiać na zorganizowanym w Warszawie pokazie.

NOWA OPOWIEŚĆ

Spider-Man na PS4 – jak w Batmanie, tylko lepiej? - ilustracja #1

Twórcy utrzymują, że Spider-Man nie będzie adaptacją jakiejś historii z komiksów czy filmów, ale ich własną opowieścią, wymyśloną przez nich od początku do końca. To dobra wiadomość, choć nie oznacza ona, że w grze nie znajdą się patenty wykorzystane wcześniej. Wynika to z obfitości materiału źródłowego – od 1962 roku powstało już tyle komiksów z rozpinaczem pajęczyn w roli głównej, że trudno byłoby wpaść na coś całkowicie nowego, co nie gryzłoby się z samym uniwersum. Dobry przykład mamy zresztą już na początku gry, kiedy poznajemy zaskakującego mentora Petera Parkera. To właśnie pomysł wykorzystany w filmie, a znając życie, również niejednokrotnie w komiksach.

Choć nikt nie powiedział tego wprost, jesteśmy praktycznie pewni, że deweloperzy przywieźli do stolicy pełną wersję swego dzieła. Nie oznaczało to jednak, że mogliśmy grać do upadłego. Wszystkim zebranym udostępniono jedynie otwierający całość prolog, a zabawa była brutalnie przerywana po pierwszym spotkaniu Spider-Mana z Mary Jane, mniej więcej dwie i pół godziny po rozpoczęciu zmagań.

Spider-Man jest typowym sandboksem, osadzonym – a jakże – na Manhattanie. Pobudzająca wyobraźnię wyspa podzielona została na dziewięć dzielnic, a cały obszar jest dostępny praktycznie od razu, po obowiązkowym starciu z pewnym znanym w tym uniwersum gangsterem, którego imienia oczywiście nie podamy. Miasto jest ogromne i budzi podziw dużą dbałością o szczegóły. Nowojorscy bywalcy bez trudu rozpoznają większość charakterystycznych budynków.

Wrażenie robi też zejście na poziom ulicy, co w przypadku tej produkcji raczej nie będzie zdarzać się zbyt często. Ciasnymi drogami przemieszcza się tutaj sporo samochodów, a na chodnikach, placach i w parkach spotykamy mnóstwo ludzi. Większość z nich to jedynie zapychacze, niepełniący żadnej istotnej roli, ale sam fakt, że silnik bezproblemowo obsługuje tak dużą liczbę obiektów, budzi respekt.

Spider-Man na PS4 – jak w Batmanie, tylko lepiej? - ilustracja #4

EKRANY ŁADOWANIA

Podniebne harce w Nowym Jorku nie są przerywane loadingami, więc bujanie się z użyciem pajęczych sieci okazuje się płynne i bezproblemowe. Nie oznacza to jednak, że ekranów ładowania nie uświadczymy w ogóle. Każde wejście do budynku wymaga wczytywania, to samo dzieje się po wyjściu na zewnątrz. Warto też podkreślić, że gra nie pozwala zwiedzać wnętrz według własnego widzimisię. Dodatkowe lokacje dostępne są wyłącznie w misjach, chyba że rzecz dotyczy wybranych miejscówek, które odwiedzać można w dowolnym momencie zmagań. W takich przypadkach loading również jest obowiązkowy.

Sandboksowa klęska urodzaju

Wspomnieliśmy już, że Spider-Man jest sandboksem, więc potencjalni nabywcy gry muszą zaakceptować związane z tym konsekwencje. Tak, swoboda działania okazuje się ogromna, ale z drugiej strony produkt po brzegi wypełniony jest niezbyt atrakcyjnymi zapchajdziurami. Deweloperzy poszli tutaj drogą swoich kolegów z Ubisoftu. Mgłę wojny odsłania się po przejęciu wież komunikacyjnych (obsługuje je prosta, ale na dłuższą metę nudna do bólu minigierka), a po uzyskaniu kontroli nad sygnałem na mapie pojawia się pierdyliard znaczników wszelkiej maści, z których trudno wyłowić nawet fabularne misje poboczne.

Będziemy odszukiwać pozostawione przez Petera plecaki ze sprzętem, eliminować miejscowych rzezimieszków, którzy napadają na ludzi lub sklepy, brać udział w wyzwaniach na prowizorycznych arenach (zlokalizowanych np. na dachu wieżowca), robić zdjęcia „landmarkom” oraz inne, niezbyt angażujące rzeczy. Kiedy gra otwiera sandboksową puszkę Pandory, można złapać się za głowę. Szybkie przestudiowanie mapy prowadzi do następującego wniosku – w całym mieście czeka bez mała kilkaset zapychaczy, które zmuszają do wykonywania żmudnych i tych samych czynności. Fanom maksowania gier autentycznie współczuję, bo o ile na początku oddawanie się tym aktywnościom zdaje się być sympatyczne, tak później będzie jedynie przykrym obowiązkiem.

Spider-Man na PS4 – jak w Batmanie, tylko lepiej? - ilustracja #6

WYRWAĆ SIĘ Z SIECI

Dyskusyjna wydaje się w grze pajęcza sieć. Z jednej strony jest w stanie utrzymać przylepione do ścian plecaki przez wiele długich tygodni, z drugiej podrzędne oprychy rozrywają ją bez problemu po kilku sekundach. Jesteśmy ciekawi, czy zostało to fabularnie uzasadnione, ale podejrzewamy, że gra pozwoli udoskonalać formułę sieci, dzięki czemu wyswobodzenie się z pułapki zajmie wrogom więcej czasu.

Zresztą, nie tylko im, bo na bazie aktywności pobocznych zdobywamy żetony pozwalające ulepszać strój i sprzęt. W grze funkcjonuje tradycyjny model rozwoju postaci oparty na punktach doświadczenia i zdolnościach (do odblokowania są trzy zróżnicowane drzewka), ale gadżety i nowe gatki to zupełnie inna historia. Dość szybko można się zorientować, że bez zbierania plecaków nie będziemy w stanie uskładać odpowiedniej liczby żetonów potrzebnych do udoskonalania zabawek, a co za tym idzie – uzyskać dostępu do dodatkowych mocy i umiejętności. Szukanie znajdziek jest więc wliczone w ten sport i trzeba się nim zajmować, czy się to komuś podoba, czy nie.

Jak w Batmanie, tylko lepiej

Na drugim biegunie znajduje się system walki, do którego w zasadzie nie można się w żaden sposób przyczepić. Powiedzmy to sobie od razu – został on zerżnięty z serii Batman: Arkham, ale za to odpowiednio podrasowany. Spider-Man obija twarze rywali bardziej efektywnie niż konkurent z Gotham i na dodatek bardziej efektownie. Już podstawowy zestaw ciosów robi wrażenie, a na odblokowanie czeka jeszcze cała masa alternatywnych uderzeń.

Pająk potrafi wykonywać proste combosy, wyrzucać przeciwników w powietrze i okładać ich pięściami kilka metrów nad ziemią, skracać dystans do rywali przy pomocy sieci, a także krępować ich tą ostatnią lub przylepiać do ścian. Istnieje opcja używania obiektów interaktywnych (np. koszy na śmieci), zwalania rusztowań na głowy niemilców, odbijania się od ścian i morderczego nurkowania. Obecne są również typowe uniki (pajęczy zmysł daje znać o zagrożeniu na okrągło) i efektowne wykończenia.

Gra jest pod tym względem tak cholernie płynna i widowiskowa, że naprawdę trudno nie być pod wrażeniem, jak to zostało złożone do kupy. Sympatycy Batmana będą mieć tu ogromne pole do popisu, a gdy doskonale opanują cały system, eliminowanie liczniejszych grup przyniesie mnóstwo satysfakcji.

Oczywiście wyzwania jako takiego także nie zabraknie, bo gra bardzo szybko wprowadza nowe rodzaje przeciwników i – co ważniejsze – mocno miesza składy grup. Mamy więc typowe mięso armatnie, które kładziemy kilkoma celnymi ciosami, grubasów wymagających związania, przeciwników z tarczami, łapiących tylko uderzenia w poślady, czy też bandytów uzbrojonych w broń palną i wyrzutnie rakiet.

Batman, dla porównania, serwował kolejne zagrożenia w znacznie większych odstępach czasu – tutaj już po godzinie trzeba mieć oczy dookoła głowy. Mam tylko nadzieję, że Insomniac nie wystrzelało wszystkich fajerwerków na starcie i w późniejszej fazie gry zaserwuje kolejnych oponentów, do których trzeba będzie dostosowywać taktykę. Z obowiązku wspomnę też o walkach z bossami. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, musimy najpierw znaleźć sposób na ich pokonanie, a potem sumiennie wcielać go w życie. Biorąc pod uwagę, co dzieje się w pierwszych scenach gry, można mieć nadzieję, że większych miśków do tłuczenia nie zabraknie, zwłaszcza że sami autorzy dość chętnie sięgają po postacie znane z komiksów.

Spider-Man na PS4 – jak w Batmanie, tylko lepiej? - ilustracja #4

ILE MOŻNA GADAĆ?

Po prezentacji gry postanowiłem obejrzeć sobie film Spider-Man: Homecoming i muszę przyznać, że oba te dzieła są w dużej mierze do siebie podobne. Człowiek Pająk dużo nawijał już w komiksach, ale powódź zawadiackich komentarzy z ust Toma Hollanda skutecznie odebrała mi przyjemność oglądania tego obrazu. W grze Parker jest nieco starszy, jednak nawyk ciągłego trajkotania mu pozostał, co w połączeniu z polską wersją językową (tak, graliśmy z dubbingiem) częściej irytowało, niż rajcowało.

Spider-Man to gra obrzydliwie rozgadana – Parker na okrągło odbiera telefony, a gdy tego nie robi, po prostu mówi do siebie. Po polsku nie da się tego przeżyć i jestem pewien, że będę grać w oryginalnej wersji językowej. Doceniam starania firmy Sony, że z uporem maniaka serwuje kolejne lokalizacje, ale ta wypadła średnio. Zrobić dobry dubbing to sztuka, zwłaszcza w grze, gdzie dialogów jest więcej, niż przewiduje ustawa.

Warto czekać?

W ogólnym rozrachunku Spider-Man Insomniaca jawi się jako naturalne rozwinięcie najlepszej gry z Peterem Parkerem w roli głównej, czyli Spider-Mana 2. Ciężko mi sobie wyobrazić, żeby tytuł ten dostał niższe oceny w recenzjach niż większość wydanych po 2004 roku tytułów Activision – po tych dwóch godzinach zabawy wydaje się to po prostu krzywdzące. Trzeba jednak pamiętać, że wyciąganie wniosków po tak krótkim czasie może być zgubne – wystarczy przypomnieć sobie Mafię 3, z której właśnie po prologu zeszło całe powietrze.

Ewentualnych wad w Spider-Manie upatrywałbym jedynie w module sandboksowym, bo tak duża liczba zapychaczy może zwyczajnie odstraszyć, zwłaszcza że nie są one specjalnie pomysłowe. Pod względem technicznym nie ma praktycznie na co narzekać – zaprezentowany w Warszawie produkt działał bardzo sprawnie, a glicze moglibyśmy policzyć na palcach jednej ręki. Spider-Man jawi się jako kolejny solidny ekskluzywny tytuł Sony, nie na poziomie niedawnego God of War, ale dorównujący zbyt przecenianemu moim zdaniem Horizon: Zero Dawn.

ZASTRZEŻENIE

Koszty wyjazdu autora na warszawski pokaz gry Spider-Man pokryliśmy we własnym zakresie.

Krystian Smoszna

Krystian Smoszna

Gra od 1985 roku i nadal mu się nie znudziło. Zaczynał od automatów i komputerów ośmiobitowych, dziś gra głównie na konsolach i pececie w przypadku gier strategicznych. Do szeroko rozumianej branży pukał już pod koniec 1996 roku, ale zadebiutować udało się dopiero kilka miesięcy później, kilkustronicowym artykułem w CD-Action. Gry ustawiły całą jego karierę zawodową. Miał być informatykiem, skończył jako pismak. W GOL-u od blisko dwudziestu lat, do 2023 pełnił funkcję redaktora naczelnego. Gra w zasadzie we wszystko, bez podziału na gatunki, dużą estymą darzy indyki. Poza grami interesuje się piłką nożną i Formułą 1, na okrągło słucha też muzyki ekstremalnej.

więcej

Marvel's Spider-Man

Marvel's Spider-Man