Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Lost Planet 3 Publicystyka

Publicystyka 3 maja 2012, 11:00

autor: Szymon Liebert

Lost Planet 3 - jak Capcom chce straszyć Akridami

Do trzech razy sztuka – mówi Capcom i zaprasza na kolejną wyprawę na mroźną planetę E.D.N. III. Tym razem przygotuje ją zachodni deweloper, znany z dość „kontrowersyjnych” dzieł. Czy Lost Planet 3 jest w dobrych rękach?

Lost Planet to jedna z tych serii, które mają potencjał, ale nigdy nie zdołały w pełni przekonać recenzentów i graczy. Co nie znaczy, że jej twórcy nie szukali na to sposobu. Pierwsza część cyklu Capcomu zaskoczyła niejednego fana akcji ciekawym tłem – mroźną planetą E.D.N III – oraz dynamicznym systemem walki z olbrzymimi Akridami. W dwójce deweloper poszedł w stronę rozgrywki wieloosobowej, zachęcony zapewne sukcesem marki Monster Hunter. Niestety, pomysł nie był trafiony, głównie ze względu na kiepską sztuczną inteligencję. Po znalezieniu partnerów do zabawy gra miewała jednak swoje dobre momenty.

Wracamy na mroźną planetę. Przygotujcie się na sporo zmian.

Po kilku latach ciszy Capcom szykuje się do kolejnej wyprawy na E.D.N III, która ponownie będzie poszukiwaniem nowego, bardziej wyrazistego stylu. Główny projektant serii, Kenji Oguro, przekonuje, że otrzymamy grę najbliższą jego pierwotnej wizji. Tym razem przygotuje ją zachodni deweloper – Spark Unlimited. Jaka to wizja? Chodzi o człowieka odizolowanego od swoich towarzyszy i walczącego o życie w skrajnie ekstremalnych warunkach.

Bohater, którego polubisz

Nie wiem jak wy, ale ja mam dość bezpłciowych, stereotypowych herosów. Osiłków z łysymi głowami, którzy w każdym zdaniu muszą zaznaczyć swoją przewagę nad światem i wrogami przy pomocy ciętej riposty. Lost Planet 3 najwyraźniej postara się przełamać lub lekko nagiąć ten schemat.

Akcja rozgrywa się na mroźnej planecie E.D.N. III, którą ludzkość próbuje skolonizować ze względu na pogarszające się warunki życia na Ziemi. To niełatwe zadanie, bo na tym obcym globie panuje drakoński klimat i grasują przerażające bestie zwane Akridami.

W grze prześledzimy losy niejakiego Jima, cywilnego pracownika „produkcyjnego”, który przybył z Ziemi na E.D.N III w grupie pionierów, aby pomóc w kolonizacji i zarobić na rodzinę. Więzi emocjonalne z tym zwyczajnym i sympatycznym gościem zostaną zbudowane przy pomocy zgrabnie wyreżyserowanych scenek rodzajowych – na przykład rozmowy z żoną w zaciszu kolonialnej bazy. Dowiemy się z niej, że w Jim w zastępstwie za kolegę podjął się niebezpiecznego zlecenia, polegającego na zebraniu energii termicznej z terenów opanowanych przez lokalne istoty. W ten sposób mężczyzna chce szybciej wrócić do domu. Niestety, sytuacje tego typu nigdy nie są łatwe i bezproblemowe.

Historia Jima rozegra się przed wydarzeniami z poprzednich dwóch odsłon i będzie powrotem do wyrazistej, silnie zarysowanej fabuły. Ludzie dopiero przybyli na obcą planetę i nie do końca wiedzą, czego się spodziewać. Jednym z największych niebezpieczeństw, jakie czyhają na kolonistów (oprócz samych warunków pogodowych), będą wspomniane bestie. Te kreatury z charakterystycznymi pomarańczowymi miejscami, symbolizującymi ich słabe punkty, przyjmują wszelkie kształty i rozmiary. Od zwykłych czworonogów przypominających ludzkie zwierzęta aż po gigantyczne, kilkudziesięciometrowe potwory. Przeciętny człowiek w starciu z takim olbrzymem nie ma szans. Na szczęście bohater otrzyma wsparcie technologiczne – największego mecha w historii serii Lost Planet.

Jima zadanie może nieco przerosnąć.

Mech mechowi nierówny

Spark Unlimited podchodzi do serii w dość zaskakujący sposób, stosując dwie odmienne perspektywy. Akcję za sterami robota będziemy obserwować oczami bohatera. Taka forma przedstawienia rozgrywki ma podkreślić ciężar maszyny i zagwarantować dodatkowe atrakcje. To przy okazji zaskakująco miłe nawiązanie do takich reprezentantów klasyki jak np. MechWarrior i kolejna gra wpisująca się w trend powracającej mody na „bojowe machiny kroczące”. Dopiero po wyjściu z bezpiecznego kokpitu ekran zawiśnie nad ramieniem postaci jak w poprzednich Lost Planet, a sama gra zamieni się w standardową strzelankę TPP.

Sterując robotem, otrzymamy kontrolę nad jego dwoma ramionami – jedno z nich będzie „uzbrojone” w użytkowe wiertło, a drugie w poręczny „chwytak”. „Zabawka” ta początkowo przyda się do wypełniania typowych zadań Jima, czyli zbierania energii termicznej, niezbędnej do przetrwania na mroźnym globie. Bardzo szybko zastosujemy ją jednak w walce z Akridami i przedzieraniu się przez trudno dostępne zakamarki planety.

W mechu będziemy bezpieczni – zarówno przed burzami, jak i większością Akridów.

W produkcji Spark Unlimited możemy spodziewać się mieszanki scen, w których Jim pilotuje maszynę lub działa na piechotę. Opuścić pojazd da się w każdym momencie, chociaż tylko on zapewni schronienie przed trudnymi warunkami pogodowymi – zimnem i burzami śnieżnymi – oraz przerośniętymi Akridami. Przełoży się to bezpośrednio na rozgrywkę – jeśli zrobi się zbyt zimno, bohater będzie musiał wyjść z mecha i usunąć lód z trasy lub samej maszyny. Jim, pozbawiony swojego metalowego pojazdu, skorzysta z typowych rodzajów broni (strzelba, karabin, granaty). W tych momentach Lost Planet 3 będzie najbliższe korzeniom serii, w której mechy były tylko „gadżetami”.

Na własnych nogach

W pewnych sytuacjach rozmiary maszyny uniemożliwią wykorzystanie jej w akcji i bohater będzie musiał zdać się na własne nogi. W ten sposób dostaniemy się na przykład do pewnej jaskini, w której dokonamy nietypowego odkrycia. Po opuszczeniu się na linie z hakiem (co jest nawiązaniem do poprzednich Lost Planet) i wyeliminowaniu oporu Jim aktywuje tak zwany „thermal post”. Urządzenie wyzwalające pokłady energii termicznej rozpuści pobliski lód i odkryje coś przedziwnego – metalowe konstrukcje i sprzęt, który najwyraźniej nie należy do kolonistów. Oczywiście bohater podejmie próbę wyjaśnienia tej tajemnicy i zrozumienia, skąd na mroźnej planecie wzięły się oznaki cywilizacji, skoro jego grupa podobno jest pionierska. Czyżby ktoś odwiedził lub zamieszkiwał E.D.N III przed ekipą Jima?

Jim to „zwyczajny” gość, który chciał zarobić na swoją rodzinę.

Spark Entertainment ewidentnie nawiązuje do wielu tytułów i czerpie garściami z różnych pokrewnych gatunków. Wspominałem już o akcentach w stylu MechWarriora lub lekkich motywach survivalowych (walka o przetrwanie w trudnych warunkach). Czasami poczujemy się też podobno niczym Isaac Clarke z Dead Space. Takie sytuacje zaistnieją w dalszej części przytoczonego fragmentu, kiedy Jim zacznie przeszukiwać tajemniczą bazę, w której najwyraźniej wydarzyło się coś okropnego. Elementy horroru oraz dynamiczne quick time eventy (mniejsze Akridy spróbują rozszarpać bohatera) powinny wzbogacić rozgrywkę.

Wielkie kraby...

Zróżnicowanie zauważymy także podczas samych potyczek. Gdy Jim będzie poruszać się na piechotę, np. podczas przemierzania jaskini, Lost Planet 3 okaże się dość standardową strzelanką. Autorzy mają jednak pomysły na to, jak urozmaicić rozgrywkę i zamierzają wykorzystać do tego przede wszystkim dynamiczne konfrontacje z największymi, najpotężniejszymi Akridami.

W walce z jednym z nich, ogromnym pająkiem, najpierw odsłonimy słabe punkty oponenta, strzelając do brył lodu na jego cielsku, a później wpakujemy mu do pyska kilka granatów. Kiedy zmierzymy się z identyczną bestią w sekcji gry, w której Jim ma dostęp do mecha, przebieg pojedynku będzie wyglądał inaczej. Za pomocą ramion machiny, zakończonych specjalistycznymi narzędziami górniczymi, odetniemy odnóża przeciwnika, zablokujemy potężne ciosy i przewiercimy go na wylot. Wyobraźcie sobie taką potyczkę z perspektywy pilota, siedzącego w potężnym, ale jednak wrażliwym na wstrząsy kokpicie.

Bezpośrednie starcia kilkunastotonowych gigantów zapowiadają się świetnie.

Podczas innego „spotkania” z przypominającym kraba Akridem użyjemy ramion mecha do podniesienia wroga za jeden z jego kleszczy, aby zlokalizować charakterystyczną, pomarańczową tkankę. Po ustawieniu kreatury w tej pozycji i zablokowaniu mecha Jim będzie musiał wyjść z kokpitu i trafić w niewielki słaby punkt potwora. To naprawdę ciekawy pomysł na wykorzystanie rozmiarów, siły i możliwości maszyny kroczącej, a jednocześnie podkreślenie znaczenia jego pilota – oby w grze podobnych scen było jak najwięcej.

... wielka niewiadoma

Lost Planet 3 powstaje na bazie silnika Unreal Engine 3, który zastąpił technologię Capcomu – MT Framework. Graficznie twórcy wzbogacili paletę kolorów użytych w grze o odcienie niebieskiego.

Czytając zapowiedzi i relacje dotyczące Lost Planet 3, nietrudno dać się porwać obietnicom deweloperów, z których wynika, że możemy dostać klimatyczną grę akcji. Niewprowadzającą zbyt wielu autorskich pomysłów i czerpiącą garściami z innych przedstawicieli gatunku, ale jednak w pewnym sensie unikatową. Jest tylko jeden drobny szkopuł, który skutecznie studzi poziom ekscytacji niejednej osoby. Chodzi o dotychczasowe „osiągnięcia” studia zajmującego się tym projektem, czyli Spark Unlimited.

Lost Planet 3 różni się od poprzednich odsłon cyklu. Więcej tu kolorów, ostrych cieni, wyrazistości.

Deweloper odpowiedzialny za trzecią część Lost Planet stworzył prawdopodobnie jedne z gorszych gier tej generacji. Mowa o Turning Point: Fall of Liberty oraz Legendary. Oba tytuły „zdobyły” średnią ocen poniżej 50% w popularnych agregatorach recenzji i cieszą się złą sławą. Inną sprawą jest to, że zachodnie projekty Capcomu do tej pory ponosiły porażki. Właściwie tylko Dead Rising 2 wyłamało się z tego schematu.

Spark Unlimited ma więc sporo do udowodnienia. Błędem byłoby jednak skreślanie producenta już teraz, kiedy jeszcze nie miał okazji zaprezentować gry w stu procentach. Dajmy szansę ekipie z Kalifornii na przełamanie złej passy. Może z dwóch kiepskich gier wyciągnęła jakieś wnioski?

Lost Planet 3

Lost Planet 3