Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 15 lutego 2007, 10:59

autor: Wojciech Gatys

Left 4 Dead - zapowiedź

Turtle Rock Studios wprawili się nieco przy tworzeniu Counter-Strike: Condition Zero a teraz zamierzają troszkę bardziej namieszać. Ciekawa koncepcja, nowe pomysły, tryb kooperacji i spora dawka survival-horroru wyglądają na wybuchową mieszankę.

Valve już raz zaufało Turtle Rock Studios – po wielu perturbacjach to właśnie ta ekipa dokończyła Counter-Strike: Condition Zero i dała nam produkt, o którym prawie natychmiast zapomnieliśmy. Być może jedyną korzyścią z tego projektu był fakt, że Turtle Rock spełnili oczekiwania Gabe’a Newella i spółki, i teraz mogą rozwinąć skrzydła w swojej pierwszej, samodzielnej produkcji. Panie i panowie – oto Left 4 Dead!

Czym będzie nowa gra Turtle Rock? Michael Booth i jego towarzysze ze studia, mającego swą siedzibę w Seattle, przygotowują dla nas „wieloosobowy survival-horror, rozgrywany w trybie kooperacji”. Czyżby miał to być Resident Evil, w który można pograć z przyjaciółmi? Czegoś takiego chyba jeszcze nie było. Samotna czwórka bohaterów w opanowanym przez zombie miasteczku – fani krwawych siekanek powinni zacząć wstrzymywać oddech i odliczać dni do premiery.

Pomysł na Left 4 Dead powstał w głowie Michaela Bootha już jakiś czas temu – pracował on wtedy nad sztuczną inteligencją do botów w Counter-Strike’u. Testy na dużej grupie kierowanych przez SI terrorystów z nożami dały bardzo dobre efekty. Booth był wtedy świeżo po obejrzeniu zombiakowego filmu 28 dni później (kto nie widział, niech zobaczy) i postanowił, że jego kolejnym dzieckiem będzie właśnie Left 4 Dead.

MUZGU, HCEMY MUZGU!

W związku z tym, że ich shooter ma być unikatowy za każdym razem, kiedy umówimy się z przyjaciółmi na partyjkę Left 4 Dead, Turtle Rock niemal całkowicie zrezygnowali ze skryptów i „ustawionych” scenek. Chociaż fabuła przedstawiająca przygody czterech osób ocalałych ze zombifikującego kataklizmu ma być silną stroną tego tytułu, producenci stawiają na popularne ostatnio wydarzenia „proceduralne”. Dzięki temu Left 4 Dead ma być bliższe Counter-Strike’owi niż Half-Life’owi 2 – za każdym razem, gdy odpalimy planszę, przeciwnicy zostaną rozstawieni losowo. Również broń i sprzęt znaleźć będzie można w różnych miejscach – tam, gdzie za pierwszym razem do dyspozycji mieliśmy karabin maszynowy, który szybko posiekał szybko nacierające zombiaki, teraz może leżeć snajperka. Tylko od nas zależy, czy znajdziemy sposób, aby skutecznie ją wykorzystać i... przeżyć.

Niesamowicie wyglądają projekty naszych przeciwników. Turtle Rock nie skorzystali z oklepanych wzorców, które obmyślił jeszcze John Romero. Zombie w Left 4 Dead są ogromnymi, przerośniętymi, jakby rozdętymi powietrzem, obleśnymi stworami, których sam widok na horyzoncie może spowodować drżenie rąk. Dobrze, jeśli kieruje nimi sztuczna inteligencja, ale kiedy zorientujemy się, że oto do naszej gry przyłączył się żądny wrażeń użytkownik Steama i zamiast z komputerem, musimy walczyć z człowiekiem w ciele zombie – krew naprawdę zastyga w żyłach. Tak jest – przewrotni projektanci pracują nad systemem, który umożliwi nam podłączanie się do gry w dowolnym momencie i stawanie oko w oko z czwórką głównych graczy – w końcu satysfakcja z pokonania uzbrojonego po zęby „Ocalonego”, kiedy do dyspozycji mamy tylko przerośnięte łapska i instynkt zabijania, może być ogromna.

Można powiedzieć, że w grze występuje swojego rodzaju element stealth. Nieumarłych przeciwników w całym miasteczku – zarówno we wnętrzach, jak i na otwartym terenie – jest bowiem mnóstwo. Choć pojedyncze wystrzały, a nawet większe starcia nie zawsze robią na nich wrażenie, trzeba uważać, aby w pewnym momencie zbyt wielu zombiaków nie zainteresowało się naszą grupą. Zwabić ich może potężny ryk co większego potwora, zapach krwi w przypadku zranienia albo wymiociny towarzyszy, którzy ze swych przepastnych brzuchów wypluwają ogromne ilości zgniłej cieczy. Brzmi sympatycznie...

Jeśli w wyniku powyższych zostaniemy okrążeni przez hordę potworów, możemy mieć kłopot z przebiciem się ku wolności, a dołączenie do umarlaków może nastąpić szybko i boleśnie. Aby dodać grze emocji, Turtle Rock przewidzieli opcję „ostatniego tchnienia” – jeden z Ocalonych, powalony na ziemię i zaglądający w oczy śmierci, otrzymuje potężny zastrzyk adrenaliny, w związku z czym jego strzały są celniejsze i bardziej zabójcze. Poświęcenie jednego zawodnika może więc dać ocalenie pozostałym.

Buuuzi...?

A co się stanie, kiedy polegniemy, przytłoczeni obrzydliwą masą ciał nieumarłych? Na szczęście nie musimy czekać na koniec rozgrywki – wystarczy polegać na towarzyszach. Muszą oni najpierw oczyścić teren z zombioli, które tak śmiertelnie zalazły nam za skórę, a następnie przejść do jednego ze specjalnie oznaczonych miejsc rewitalizacji. Pomysł jest taki, że zombie niemal nigdy nie zabijają – po prostu ofiarę przerabiają na jednego ze „swoich”. Wystarczy więc nasze świeżo zzombifikowane ciało poddać skutecznej kuracji odpotworyzującej i oto zdrów jak ryba śmiałek znów może rozpocząć rzeźnię. Może nie do końca to realistyczne, ale przynajmniej widać, że Turtle Rock się starają wprowadzić ciekawe elementy do rozgrywki.

Wielokrotnie wspominałem już, że po stronie ludzkości, wolności i jako-takiego zapachu z ust stać będzie czworo zawodników – Ocalonych. Nikogo zapewne nie zdziwi fakt, że mamy tu do czynienia ze standardową zbieraniną śmiałków, prosto z niedzielnego serialu na Polsacie. Jest więc potężny motocyklista Francis, wytatuowany od stóp do głów, którego pasją jest ciężki sprzęt. Jest twarda dziewczyna, pochodząca z bogatej rodziny – włosy Zoey są kruczoczarne, a ona sama niezwykle biegle włada karabinem snajperskim i koktajlami Mołotowa. Jest weteran z Wietnamu i komandos na emeryturze w jednym, który z niejednego pieca jadł granit i popijał czystym olejem napędowym. Mimo siwej brody Bill wciąż świetnie się trzyma, a jego domeną jest gigantyczny obrzyn. No i wreszcie – sympatyczny afroamerykanin Louis, sprzedawca w sklepie ze sprzętem elektronicznym, który nie jest ani przesadnie silny, ani superzwinny, ani mocny w korzystaniu z jakiegoś konkretnego rodzaju broni. Słowem – klasa uniwersalna.

Nie można zapominać, że Left 4 Dead oparte będzie o silnik (jakżeby inaczej) Source+Havok, co szczególnie w grze o żywych trupach może dać bardzo interesujące skutki. Prócz standardowych efektów, takich jak zsuwanie się ciał ze stromych dachów i opcja chowania się za realistycznie reagującymi na kule beczkami (ziew), mamy też okazję trochę poeksperymentować z pełnymi trujących gazów ciałami naszych wrogów. Połączenie realistycznych efektów z przesadzonymi animacjami śmierci jest naprawdę efektowne – kto zobaczy gigantycznego zombiaka, miażdżonego przez wyrzucony w powietrze za pomocą ładunku wybuchowego samochód – będzie wiedział, o co chodzi. Ręce, nogi, głowy i brzuchy celnie trafionych granatami wyznawców piekieł wylatywać mają w powietrze w orgii krwi i wnętrzności, a odpowiednia współpraca w ramach drużyny może dać nam naprawdę satysfakcjonującą jatkę. Oops, miejmy nadzieję, że Minister Edukacji tego nie czyta (na wszelki wypadek założę swój nowy mundurek szkolny).

Związek zawodowy zombich powinien zaprotestować przeciwko wizerunkowi kreowanemu przez media...

Na co wygląda w tej chwili Left 4 Dead? Dla mnie – na średniej wielkości hit! Turtle Rock Studios wprawili się nieco przy tworzeniu Counter-Strike: Condition Zero a teraz zamierzają troszkę bardziej namieszać na rynku strzelanek. Ciekawa koncepcja, nowe pomysły, tryb kooperacji i spora dawka survival-horroru wyglądają na iście wybuchową mieszankę. Nie można też zapomnieć o wsparciu takiego giganta jak Valve – świetny silnik graficzny, system dystrybucji Steam, czujne oko Gabe’a Newella i spółki dają Left 4 Dead spore fory już na samym starcie. A zresztą – kto nie lubi porozkwaszać zombie na krwawą miazgę?

Wojtek „Malacar” Gatys

NADZIEJE:

  • Source+Havok+Valve+Steam;
  • nareszcie – naprawdę oryginalny pomysł!
  • doświadczenie twórców Counter-Strike;
  • hordy przeciwników;
  • świeżość i dynamika.

OBAWY:

  • jedyne, czego należy się bać, to żądne krwi zombie!
Left 4 Dead

Left 4 Dead