Podstawowa wada gier Bethesdy – wszechobecne ekrany wczytywania. Kocham Obliviona, ale to nie gra dla nowych graczy
Spis treści
Podstawowa wada gier Bethesdy – wszechobecne ekrany wczytywania
Nie będę kłamać – ja do ekranów wczytywania nic nie mam, wręcz nawet czuję do nich sympatię. Gram w produkcje Bethesdy od blisko 22 lat i wciąż je akceptuję. Będąc jednak obiektywnym, muszę powiedzieć, że ekrany wczytywania w 2025 roku są nieporozumieniem – Starfield dostał za nie zasłużone baty, więc jakim prawem mogłyby się obronić w Oblivionie?
Owszem, to remaster 19-letniej gry, ale nie wierzę, że nie dało się ogarnąć tego elementu przy pracach technicznych. Co prawda Unreal Engine 5 działa tutaj jako nakładka na stary silnik, ale skoro już wzięto się do roboty, warto było dać z siebie nieco więcej. Zwłaszcza że za remasterek płacimy całkiem sporo grosiwa... Już nawet nie będę wspominał, że z pieczołowitością przeniesiono praktycznie wszystkie bugi z oryginału, bo to byłoby kopanie leżącego. A co do samych technikaliów – nieco poznęcałem się nad tą grą przy okazji recenzji technicznej na futurebeat.pl.
Jeśli chodzi o projektowanie gry, totalnie niezrozumiałym posunięciem jest dla mnie zostawienie tak przestarzałego i nieczytelnego interfejsu, jak tylko się da. Ja rozumiem chęć zachowania ducha oryginału, ale ma on taki kłopot, że czasem nie wczytują się opisy przedmiotów, więc muszę zgadywać, co dany magiczny obiekt robi. Poważnie, nie dało się zachować stylistyki pierwowzoru, rozszerzając ekwipunek o dodatkowe zakładki (pozwalające np. przechowywać osobno składniki alchemiczne i same mikstury) lub wyposażając go w jakiś filtr posiadanych przedmiotów?