Heart of Empire: Rome - przed premierą
Nie było ostatnio zbyt wielu interesujących symulacji budowy starożytnego miasta – czy jak tam zwać ten gatunek. Ostatnim sukcesem było bodaj Immortal Cities: Children of the Nile, a i ta gra nie podbiła zbytnio naszych serc...
Wojciech Gatys
Rzymianin to ma fajne życie... każdy, kto należy do ekskluzywnego grona abonamentów (czy też abonentów) HBO może się tego domyślać. A jeśli, tak jak ja, jest tylko biednym pismakiem (pozdrawiam kochanego naczelnego, jest super, jest super!) to ewentualnie mógł sobie kiedyś grać w Centuriona. Albo w Caesara. Owinięty w prześcieradło. I też sobie wyobrażać, jak to jest. A teraz – będzie mógł zagrać w Heart of Empire: Rome.
Nie było ostatnio zbyt wielu interesujących symulacji budowy starożytnego miasta – czy jak tam zwać ten gatunek. Ostatnim sukcesem było bodaj Immortal Cities: Children of the Nile, a i ta gra nie podbiła zbytnio naszych serc. Chłopaki ze studia Deep Red postanowili więc coś z tym zrobić – w końcu fani Caesara od dawna czekają na godnego następcę dla swojej ulubionej gry. „Głębokiej Czerwieni” doświadczenia nie brakuje – w końcu to właśnie oni stworzyli naprawdę niedocenione perełki, takie jak Monopoly Tycoon (kto grał, wie, że to bynajmniej nie komputerowa wersja planszówki) czy choćby Beach Life.
Tytuł Serce Imperium: Rzym mógłby komuś zasugerować, że przeniesiemy się do starożytnego Rzymu i właśnie tam będziemy budować swoje miasto. Nic bardziej słusznego – wcielimy się bowiem w cesarskiego namiestnika, którego zadaniem będzie zarządzanie sprawami politycznymi, rozwijanie gospodarki oraz trzymanie w garści niesfornego ludu. W ciągu kampanii, złożonej z czternastu ciekawych scenariuszy będziemy mieli okazję tak ukształtować wieczne miasto, jak tylko będzie nam się podobało. Ponad setka różnorodnych budynków oraz niezliczona ilość elementów upiększających, dróg, roślin i wyniosłych łuków (oby triumfalnych) tylko nam w tym pomoże.
Nie byłby Rzym Rzymem, gdyby nie znajdowały się w nim słynne budowle. Dlatego też prócz standardowych villi, plaz i agor (ale bez Michnika) będziemy mogli wznieść wszystkie, słynne zabytki miasta (wtedy jeszcze zresztą całkiem nowe). Koloseum, Forum Romanum, Świątynia Westy, Panteon czy Łuk Tytusa – postawimy tam, gdzie zechcemy.
Choć zdarzają się jeszcze w dzisiejszych czasach strategie 2D, Heart of Empire nie chce nas zadręczać dwuwymiarową grafiką – podobnie jak w swoim niedawnym City Tycoon: New York, DeepRedowcy zastosowali własny, trójwymiarowy silnik graficzny, który – choć nikogo na kolana zapewne nie powali – wygląda sympatycznie i funkcjonalnie (jak ja lubię to podstępne słowo). W każdym razie wirtualny Rzym wraz z jego wirtualnym Koloseum wyglądać będzie tak, że z Nowym Jorkiem na pewno go nie pomylimy. Będzie też można dowolnie manipulować kamerą, bosko lewitować nad zatłoczonymi uliczkami miasta i sprawdzać, który z naszych poddanych zamiast pracować gra w Sidus Meierus Civilizatius na swoim liczydle.
Każdy fan SimCity wie, że z czasem tworzenie własnego miasta (choćby i nie wiem jak pięknego) przestaje wystarczać prawdziwemu budowniczemu z ambicjami. Chcemy więcej i więcej! No, to dostajemy. Choć oczywiście naszym głównym celem jest zbudowanie jak najbardziej efektownej, starożytnej metropolii, która na „siedmiu pagórkach piętrzy się”, będziemy też mieli okazję zrealizować swoje sny o potędze na większą skalę. Przede wszystkim w grze pojawi się opcja handlu, a nawet prostego zarządzania różnymi prowincjami Imperium Romanum. Aby nasi obywatele byli zadowoleni, będziemy im sprowadzać wina z Normandii, sery z Helwecji i napój magiczny z Galii. Warto więc podziękować tym, którzy mówili – „zaciągnij się do legionów”.
Kiedy już Rzym będzie nam kwitł, ludzie będą nas wielbić, a dalekie prowincje przysyłać dary w postaci sympatycznych niewolnic, będziemy mogli zacząć realizować cele polityczne. Przeciąganie na swoją stronę wyniosłych Senatorów może przysporzyć nam wiele korzyści i zyskać uznanie u samego Cezara. Kiedy już jednak staniemy się bardzo potężni, musimy pamiętać o tym, że zazdrość to straszna rzecz – i o tym, że idów marcowych lepiej się strzec. Brutusie, podaj mi nową butlę inkaustu, bo zapowiedź piszę, bene?
Co staromodne tygrysy, takie jak ja, lubią najbardziej? Tak, zgadza się – przerywniki filmowe z udziałem Marka Hamilla są świetne, ale tym razem chodzi o elementy zręcznościowe w strategiach, takich jak Heart of Empire: Rome. Widać, że Deep Red grali w klasycznego Centuriona, bo najlepsze mini-gierki z tamtego klasyka powracają w ich produkcji. Chodzi o możliwość zorganizowania walk gladiatorów i wyścigów rydwanów – oczywiście.
Już Starożytni Rzymianie (a to mi się udało) wiedzieli, że imprezy masowe świetnie podnoszą morale. Można się wtedy wykrzyczeć, zapomnieć o codziennych kłopotach, a przy wyjściu kupić koszulkę Becksa – przy okazji państwo też zyska. Dlatego w Heart of Empire organizować będziemy nie tylko chleb, ale i igrzyska. Jako dumny patron, będziemy musieli wyłożyć nieco sestercji na odpowiednią oprawę, broń i samych gladiatorów (oby nie Spartakusa), ale za to możemy liczyć na najlepsze miejsce i towarzystwo czirliderek... eee to znaczy kapłanek Westy.
Samo starcie niewolników zapewne nie będzie stało na poziomie Street Fightera czy Mortal Kombat, ale kierowanie jednym z nich na pewno pozwoli nam się nieźle odprężyć. Nie będzie zresztą chodziło tylko o zwycięstwo – aby podgrzać publikę, warto walczyć długo, efektownie i brutalnie. A na koniec – miejmy nadzieję – będzie opcja pokazania kciuka. Ostatecznie to my za to płacimy, prawda?
Wyścigi rydwanów to z kolei prosta, zręcznościowa ścigałka z udziałem bodaj najniebezpieczniejszych pojazdów, jakie stworzył człowiek (no, może z wyjątkiem czinkuczento). Ważny będzie zarówno dobór koni, jak i woźniców, a rozsądne korzystanie z bata przesądzi o zwycięstwie lub porażce. I pomyśleć, że tyle doskonałej zabawy tylko po to, żeby gawiedź była zadowolona.
Na koniec wróćmy jeszcze do zarządzania miastem. Czym byłby bowiem Rzym, gdyby jakiś szaleniec w stylu Nerona nie mógł go spalić? Zgodnie z najlepszymi tradycjami SimCity, w Heart of Empire będziemy świadkami plag, które nawiedzą naszą starożytną metropolię. Klęski żywiołowe, głód i epidemie to oczywiście tylko początek. Pożar, który strawi najpiękniejsze miasto świata może zostać wywołany przez nieuważnego mieszkańca... albo samego namiestnika, który będzie miał taką opcję w rozwijanym menu. Krążą też pogłoski, jakoby w samym środku Rzymu mogło dojść do erupcji wulkanu, ale nie udało się potwierdzić tych rewelacji. W każdym razie fani demolki na pewno nie będą zawiedzeni.
Mamooooo, gdzie jest moje prześcieradło? Znaczy się „toga” chciałem powiedzieć. Musi być śnieżnobiała na moje dzisiejsze wystąpienie przed Senatem! Zresztą później jadę w teren, doglądać budowy nowego akweduktu, dzięki któremu moi poddani będą mnie wielbić i wysławiać w pieśniach. A na koniec – krwawa zabawa w Koloseum... Yes, yes, yes! Mamoooo, no co z tą togą? Co...? Mam odrabiać lekcje? Hnnghh... No dobra, tylko pamiętaj – „Ab alio exspectes, alteri quod feceris”. HA! Pwnd!
Wojtek „Malacar” Gatys
NADZIEJE:
- doświadczenie studia Deep Red;
- czyżby godny następca Caesara?
- elementy zręcznościowe wprost z Centuriona.
OBAWY:
- a może tylko popłuczyny po Caesarze?
- niewiele naprawdę oryginalnych pomysłów;
- grafika nie powala.