Graliśmy w World of Warships – starcia okrętów zapowiadają się doskonale
Po World of Tanks i World of Warplanes przyszedł czas na World of Warships, czyli najnowszą grę Wargamingu, tym razem poświęconą okrętom morskim. Sprawdź nasze wrażenia z pokazu.
- Morskie bitwy z udziałem 24 graczy.
- Cztery typy jednostek: niszczyciele, pancerniki, krążowniki oraz lotniskowce.
- Różne tryby rozgrywki.
- Ładne i szczegółowe modele okrętów.
Po zdominowaniu rynku czołgowych bitew i rozpoczęciu rywalizacji w bitwach lotniczych, Wargaming zdecydował się na kolejny duży krok w rozbudowie swojego portfolio. Tym razem przyszła kolej na starcia potężnych okrętów, czyli tak długo zapowiadane World of Warships. Podczas niedługiego pokazu mieliśmy okazję zobaczyć grę w akcji i rozegrać krótką bitwę. Trudno na tej podstawie przewidywać przyszłą jakość gry, ale pierwsze wrażenia są całkiem pozytywne.
Podobnie jak w innych grach z serii World of…, tak i tutaj do naszej dyspozycji oddanych zostanie kilka typów maszyn. Będą to lotniskowce, pancerniki, niszczyciele oraz krążowniki. Standardowo dla produkcji Wargamingu, zostały one podzielone według nacji oraz poziomów. W chwili obecnej dostępne są dwie narodowości (Stany Zjednoczone oraz Japonia), ale możliwe, że do startu beta testów pojawią się kolejne. W prezentowanym nam demie mogliśmy pokierować maszyną japońską – był to duży, powolny i dobrze uzbrojony pancernik. Zacznijmy od tego, co pierwsze rzuca się w oczy: model okrętu robi naprawdę bardzo dobre wrażenie. Łatwo dostrzec na nim wiele szczegółów, których jakość powinna zadowolić każdego fana historycznych maszyn czy modelarstwa. Jedyne do czego można było się przyczepić, to brak jakichkolwiek ludzi na pokładzie tej morskiej fortecy. Jest to oczywiście tradycyjna już cecha gier Wargamingu, ale w przypadku okrętów chyba bardziej zauważalna.
Tak jak w przypadku czołgów oraz samolotów, statek został podzielony na dużą ilość modułów, które mogą ulec zniszczeniu. Wszystkie one, wraz ze słabymi punktami okrętu, prezentowane są na dużej grafice tuż przed rozpoczęciem rozgrywki. Przed każdą walką mamy też kilka sekund na podziwianie modelu naszej maszyny. Choć początkowo obawiałem się o swoje umiejętności kierowania taką jednostką, to sterowanie w grze okazało się proste i intuicyjne. Powolnym niszczycielem można było kierować za pomocą klasycznego WSAD lub poprzez wskazanie mu myszką kierunku rejsu na mapie taktycznej. To drugie rozwiązanie jest o tyle przydatne, że dotarcie do obranego przez nas celu zajmuje najczęściej dłuższą chwilę, a podczas powolnego przemieszczania się możemy w pełni skupić się na otaczającym nas polu bitwy.
Prowadzenie ostrzału również nie nastręczało wielu problemów. Po szybkim przybliżeniu widoku, naszym oczom ukazywał się celownik, który pozwala określić pionowe oraz poziome ustawienie dział. Zmieniał on również kolor w zależności od tego, czy byliśmy dobrze ustawieni względem celu i czy nasze pociski mogły zostać wystrzelone w obranym kierunku. Co ciekawe, gra oferuje trzy tryby ostrzału: klikając odpowiednio przyciski na myszce, możemy zdecydować się na strzał z jednego działa, wszystkich naraz lub każdego po kolei. Istnieje również opcja wyboru amunicji – do dyspozycji mieliśmy zwykłe pociski oraz te przeciwpancerne.
Jeśli chodzi o inne możliwości naszej maszyny, dostępne były dwie opcje. Mogliśmy podczas bitwy naprawić jeden z naszych modułów oraz skorzystać ze wsparcia lotniczego. Ta druga umiejętność działała w ten sposób, że czasowo zwiększała zasięg naszego radaru. Było to szczególnie istotne w przypadku unikania płynących w naszym kierunku torped. Tylko bardzo szybkie zauważenie tych pocisków umożliwiało nam wykonanie manewru uniku, który – szczególnie w przypadku ociężałego pancernika – zajmuje trochę czasu.

Podczas prezentacji nie mieliśmy okazji sprawdzić lotniskowców, ale działka przeciwlotnicze na pewno okażą się przydatne.
Lokacja, na której przyszło nam się zmierzyć z przeciwnikiem w tym krótkim demie, nie była zbyt skomplikowana. Otwarte morze z kilkoma małymi fragmentami lądu pozwalało na pełną swobodę poruszania. Nie wiem jak wyglądają inne dostępne mapy, ale mam wrażenie, że twórcy mogą mieć pewne problemy z zagwarantowaniem większej różnorodności w tym aspekcie. Mimo wszystko, na morzu możliwości projektantów poziomów są dużo mniejsze niż w przypadku lądowych bitew z udziałem czołgów. Problem ten mogą jednak rozwiązać różnorakie tryby gry, których ma być kilka.
Jeszcze nie zdecydowano o ich liczbie oraz o tym, które z nich trafią do finalnej wersji gry, ale poznaliśmy dwa przykłady. Podczas krótkiej rozgrywki naszym zadaniem była ochrona płynącego przez całą mapę lotniskowca oraz zniszczenie lub spowolnienie płynącej w przeciwnym kierunku podobnej maszyny, należącej do wrogiej drużyny. Wygrywał ten zespół, którego lotniskowiec szybciej dotarł do celu. Po 15 minutach zabawy trudno oceniać, czy ten tryb przyjmie się na dłużej, ale daje spore możliwości ciekawego balansowania między obroną własnej jednostki i atakowaniem przeciwnika. Inny styl rozgrywki, o którym wspomniał jeden z projektantów, to dominacja. W tym przypadku gracze rywalizują o określone rejony mapy i starają się je utrzymać jak najdłuższej pod swoją kontrolą. Standardowo, w obu opisanych trybach do zwycięstwa prowadzi również zniszczenie wszystkich okrętów wroga. W tym kontekście warto wspomnieć, że w starciach mają uczestniczyć drużyny składające się z 12 statków, czyli na polu bitwy zobaczymy jednocześnie 24 okręty.

Na obrazku możemy podziwiać pancernik Nagato wystrzeliwujący salwę ze swoich potężnych dział 410 mm.
Wrażenia z pokazu najnowszej gry od Wargamingu są pozytywne. Szczegółowe modele okrętów, proste i intuicyjne sterowanie oraz interesujące tryby rozgrywki pozwalają z optymizmem patrzeć na premierę tego, tak długo zapowiadanego, tytułu. Po krótkiej prezentacji trudno jednak stwierdzić, na ile złożona będzie właściwa gra i jakie możliwości taktyczne zaoferuje odbiorcom. Potencjalny problem może stanowić liczba oraz jakość przyszłych aktualizacji. World of Warships to już trzecia duża produkcja Wargamingu, a utrzymanie w dobrej formie takiej ilości długo żyjących tytułów sieciowych wymaga sporych nakładów czasu i całej rzeszy zdolnych pracowników. Baza graczy również może się nieco rozmyć. Optymizmem napawa jednak fakt, że twórcy sporo nauczyli się podczas premiery World of Warplanes i z pewnością wykorzystają zdobytą w ten sposób wiedzę. Jak się dowiedzieliśmy, w przypadku World of Warships zamiast licznych, lecz drobnych aktualizacji, autorzy planują już od początku wypuszczać duże rozszerzenia, dostarczające sporo istotnych nowości. Nie pozostaje więc nic innego, jak trzymać kciuki i czekać na start testów wersji beta, które wstępnie planowane są na końcówkę tego roku.



