Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

This War of Mine Publicystyka

Publicystyka 8 września 2014, 15:02

autor: Szymon Liebert

Graliśmy w This War of Mine - jak przeżyć wojnę?

This War of Mine to nowa propozycja twórców Anomaly, która opowiada o cywilach, próbujących przetrwać oblężenie miasta. Graliśmy w wersję testową gry i musimy przyznać, że jest ona ciekawa. Czy to kolejny polski hit?

Studio 11 bit wyrobiło sobie renomę grą Anomaly, która punktowała zabawnym pomysłem i świetnym wykonaniem. Sam uległem tej euforii i obroniłem ludzkość przez kosmitami w Warzone Earth z 2011 roku. Kiedy jednak warszawski producent zapowiadał kolejne odsłony swojej flagowej „serii odwracającej założenia gatunku tower defense”, czułem lekkie rozczarowanie. Znowu to samo? To nie pasuje do wizerunku prężnego, pomysłowego producenta niezależnego. Nie pomogły mniejsze gry w stylu Funky Smugglers – wciąż czekałem na coś większego. Czekałem i się doczekałem, bo właśnie skończyłem testować This War of Mine.

Czym jest This War of Mine? Twórcy chwalą się, że to równie „wywrotowe” podejście do tematu gier wojennych, jak wspomniane „odwrócenie gatunku tower defense”. Zamiast kolejnej opowieści o żołnierzach, otrzymujemy historię cywilów, ukrywających się przed wojskiem w oblężonym mieście. Pomysł brzmi nieźle, ale jak to ugryźć, żeby nie przeciążyć budżetu? To proste, trzeba połączyć stylistykę rodem z platformówki z elementami przygodowymi i dodać do tego faktor survivalowy. Witajcie w This War of Mine.

Jedną z rzeczy, której nie mogliśmy przetestować w pełnej rozciągłości, są wątki fabularne. Mimo, że gra nie podąża za jedną liniową fabułą, zawiera sporo ukrytych historii. Poznajemy je na ekranie bohaterów, którzy wyrażają swoje zdanie o zaistniałych sytuacjach. Poza tym, każda z dostępnych postaci ma pewne tło fabularne. W wielu lokacjach trafiamy też na strzępy historii dotyczących różnych ludzi.

Dzień pierwszy: przygodowa platformówka

Na pierwszy rzut oka This War of Mine kojarzy się z Deadlight. Akcję obserwujemy z boku, niczym w dwuwymiarowej grze zręcznościowej. Podobne są też paleta kolorów i ogólny klimat – funkcjonowanie w zniszczonym świecie. Podstawowa różnica objawia się, kiedy tylko spróbujemy poruszyć jedną z postaci. Szybko odkrywamy, że dzieło Polaków jest obsługiwane przy pomocy myszy i przypomina raczej skrzyżowanie przygodówki z platformówką, w której wydajemy rozkazy podwładnym. Klikamy w dane miejsce i nasza postać automatycznie się tam dostaje, obierając najkrótszą drogę. Wskazujemy ikonkę nad danym obiektem i bohater zabiera się do roboty. W podobny sposób działa walka, podczas której po prostu wybieramy symbol, pojawiający się nad głowami przeciwników, a reszta dzieje się automatycznie. Wyobrażam sobie, że tak prosty system sterowania wynika z kilku źródeł – jednym z nich jest niewątpliwie łatwość dostosowania go do platform mobilnych.

Warto pilnować swojego dobytku.

Początkowo bałem się, że przez powyższy system sterowania ludźmi gra będzie statyczna, ale na szczęście tak nie jest. Postacie żwawo wykonują rozkazy, a stosunkowo niewielkie poziomy sprawiają, że nie ma w nich miejsca na nudę. Poza tym w wielu sytuacjach musimy bacznie śledzić rozwój wydarzeń i szybko reagować na zagrożenia. To buduje odpowiedni klimat niepokoju, tym bardziej że poziom trudności jest wysoki i porywanie się na zbyt trudne wyzwania lub przesadne ufanie napotkanym postaciom bywa surowo karane. Przeważnie bardziej opłaca się ukrywać i kraść, co jest stosunkowo łatwe od strony sterowania – jedno kliknięcie sprawia, że postać porusza się ukradkiem, natomiast dwa oznaczają, że rozkazujemy jej się spieszyć. Do tego dochodzą dwa elementy: miejsca, w których możemy się schować oraz system śledzenia postaci w innych pomieszczeniach. Proste ikonki wskazują wszelki ruch w najbliższym otoczeniu, co ułatwia pozostawanie w ukryciu.

Dzień pierwszy, jeszcze żyjemy.

Podstawy przetrwania mamy za sobą. A teraz zapomnijcie o wszystkim, co napisałem, bo This War of Mine nie jest żadną platformówką ani grą przygodową. Gra studia 11 bit jest kilkupoziomowym symulatorem przetrwania.

Dzień drugi: symulator przetrwania

This War of Mine jest nieporównywalnie bardziej złożoną produkcją niż wspomniany Deadlight, który w temacie survivalu rozczarował. Tam na pierwszym miejscu była fabuła, tutaj – walka o życie, przedstawiona na kilku płaszczyznach. Gra została podzielona na dwa zasadnicze etapy: dzień i noc. Podczas dnia spędzamy czas w kryjówce grupy, gdzie możemy budować różne obiekty, wytwarzać przedmioty i dbać o zdrowie naszych podwładnych. Początkowo da się skonstruować na przykład warsztat do produkcji narzędzi, zbiornik na deszczówkę czy chociażby prosty piecyk do gotowania. Później warto pomyśleć o piecu grzewczym, radiu przynoszącym wieści lub ukojenie, a także ogródku z leczniczymi ziołami. Upływ czasu determinuje, ile czynności możemy wykonać. To nie jest wielkim problemem w pierwszych dniach, gdy w kryjówce nie mamy zbyt wiele do roboty. Później oczywiście sprawy się komplikują.

Marko – pozwolił sobie zaufać innemu człowiekowi.

Kiedy zapada zmrok, przechodzimy do mapy okolicy. W tym momencie musimy określić, co mają robić poszczególni członkowie grupy – mogą odpocząć, pilnować kryjówki lub wybrać się na łowy. Każdej nocy mamy możliwość przeczesania jednego z okolicznych domostw w poszukiwaniu zasobów lub innych ocalałych. Podoba mi się to, że każde z tych miejsc zostało opisane w mniej lub bardziej konkretny sposób. Najczęściej wiemy, jakie kategorie przedmiotów znajdziemy w danej lokacji i czy należy spodziewać się w niej innych ludzi. Czasem są to opisy niejasne, głoszące na przykład, że zagrożenie może, ale nie musi występować. Innym razem otrzymujemy uspokajające komunikaty – w tym punkcie znajdziesz ludzi, z którymi można handlować. Dodam tylko, że każde z miejsc da się odwiedzać wielokrotnie. Jeśli mamy pod ręką pusty budynek pełen surowców, najlepiej ogołocić go całkowicie, co wymaga paru wizyt. Bohaterowie mogą bowiem nosić ograniczoną liczbę przedmiotów przy sobie. Jeszcze jedną barierą jest to, że do bazy powinniśmy wrócić przed wschodem słońca.

Mam przeczucie, że na dachu czai się snajper.

Kiedy już podejmiemy decyzję, przed rozpoczęciem nocy, ruszamy w poszukiwaniu przedmiotów niezbędnych do życia. I tu robi się naprawdę ciekawie, bo niemal każda wyprawa jest małym przeżyciem.

Dzień trzeci: rozprawka o naturze ludzkiej

This War of Mine potrafi budzić emocje już od pierwszych dni naszej walki o życie. Podam dwa proste przykłady. Pewnego razu wybrałem się do supermarketu, gdzie według opisu istniało ryzyko natknięcia się na innych szabrowników. Od razu po pojawieniu się przed budynkiem zauważyłem uzbrojonych mężczyzn. Zaryzykowałem i podszedłem. Przywódca grupy zapewnił mnie, że „towaru” starczy dla wszystkich i nie mam się czego obwiać. Spokojnie zacząłem szukać jedzenia i materiałów. Kiedy już miałem opuścić teren, „koledzy” po prostu mnie zastrzelili. „Człowiek człowiekowi wilkiem” – pomyślałem, nawet nie mając pojęcia, że szybko sytuacja się odwróci. Istotne jest to, że po śmierci postaci gra toczy się dalej, o ile oczywiście ktoś pozostał w naszej grupie. Liczebność społeczności jest zresztą kwestią zmienną, bo czasami ktoś do nas dołącza. Ja na przykład zwerbowałem starszego mężczyznę, który po prostu przyszedł za dnia i poprosił o schronienie.

Jeden śpi, drugi pilnuje, trzeci rusza na łowy.

Parę nocy po śmierci jednego z moich ludzi wybrałem się do domu starszego małżeństwa. Senior trochę mnie postraszył, ale oporu nie stawiał – widząc, że zaczynam rozkradać jego dobytek, uciekł z żoną do sypialni na piętrze. Desperacko potrzebowałem żywności, więc napełniłem plecak po brzegi. Po powrocie do kryjówki kierowana przeze mnie postać próbowała wytłumaczyć sobie to, co zaszło w mniej więcej tych słowach: „Oni pewnie umrą z głodu, ale przecież nie mieliśmy wyboru”. Nie mieliśmy? Może i mieliśmy, ale ta droga – ograbienie bezbronnego starszego małżeństwa – była łatwiejsza. This War of Mine składa się więc z wielu wyborów. Naszą sytuację determinuje to, na co poświęcimy surowce i jak pokierujemy ludźmi. Na ich samopoczucie wpływają też decyzje moralne, które prawdopodobnie mają też realne konsekwencje – przyznam, że nie widziałem wielu z nich, ale domyślam się, że są. Gra polskiego studia jest więc swoistą rozprawką na temat natury ludzkiej, wzorem takich opowieści jak The Walking Dead.

A co jest w tym wszystkim najlepsze? To, że każda rozgrywka przynosi pewne niespodzianki. Najczęściej nieprzyjemne.

Dzień czwarty: gra nieprzewidywalna

Ustaliliśmy już, że This War of Mine ma prosty, ale sympatyczny system sterowania oraz ciekawy pomysł na motyw survivalowy. Polacy umieścili w swojej grze coś jeszcze: wspomnianą nieprzewidywalność. Otóż każda rozgrywka jest nieco inna. Losowany jest skład grupy oraz okoliczności startowe. Jednego razu rozpoczynamy w środku lata, innym razem zimą. To determinuje w pewnym zakresie początkowe działania, bo oczywistym jest, że podczas mrozu musimy przede wszystkim zapewnić ludziom ciepło. Drugą sprawą jest to, że mapa okolicy za każdym razem nieco się różni. Nie należy spodziewać się tu szalonego kreowania świata w sposób proceduralny, lecz raczej dobierania ręcznie przygotowanych elementów składowych. Lokacje mają podobne opisy, ale występują w innej kolejności itd. Jak wiele opcji i wariantów występuje? Trudno to ocenić, ale rozpoczynając zabawę bodajże cztery czy pięć razy zawsze trafiałem na coś nowego.

Czy starczy jedzenia dla kolejnej osoby?

11 bit poszło o krok dalej i pewną dozę losowości zaimplementowało też podczas samych nocnych wypraw. Pamiętacie sytuację ze starszym małżeństwem, które bez zmrużenia okiem pozbawiłem środków do życia? W innej grze zobaczyłem na mapie ich dom z tym samym opisem. „Świetnie, kolejny łatwy łup” – pomyślałem. Jakież było moje zdziwienie, gdy po udaniu się na miejsce spostrzegłem, że oprócz dwójki staruszków w domu mieszka także ich syn. „Muszę zająć się rodzicami” – rzucił na mój widok. Okraść kogoś, kto nie stawia oporu, a zabić osobę broniącą swoich bliskich to dwie różne rzeczy – aż takim potworem nie jestem. Drobne zmiany pojawiają się też w samej konstrukcji poziomów. Jednego razu opuszczony dom, do którego się udałem płonął. Wejście do niego było niebezpieczne, ale łatwe. Innym razem pożaru nie było, więc trafiłem na drzwi z zamkami, których bez łomu otworzyć się nie da. Do kryjówki wróciłem z pustymi rękoma. Wnioski nasuwają się same: bądźcie gotowi na najgorsze i nie ufajcie nikomu. Całkiem surowa lekcja, jak na twórczość z dziedziny „rozrywka elektroniczna”.

This War of Mine jest wyjątkowo oszczędną grą w zakresie interfejsu. Autorzy mogliby zapewne umieścić w grze wiele wskaźników i statystyk, ale zamiast tego postawili na prostsze rzeczy. Postacie mają krótką charakterystykę, opisującą w dosłownie paru słowach ich stan zdrowia, zmęczenie i nastrój. W kryjówce widzimy też tylko zegar i temperaturę.

Radio można ustawić na kojącą muzykę lub informacje wojenne.

Przetrwają czy nie?

This War of Mine zapowiada się na udaną produkcję, która połączy popularne dzisiaj motywy, zachowując przy tym unikatowość. To tytuł survivalowy w klimatach niemal postapokaliptycznych, ale jednak pozbawiony męczących zombie czy innych nadnaturalnych elementów. Gra, która stoi przede wszystkim surowymi decyzjami gracza, a mimo to mająca jakieś narracyjne punkty zaczepienia, odwołujące się do sumienia. Dobrze rokuje też zaufanie twórców do odbiorców – w obecnej wersji nie znajdziecie zbędnych wprowadzeń czy samouczków. Wzorem wielu survivalowych gier, uczymy się na błędach i liczymy na własną intuicję.

Każda z postaci ma tło fabularne i prowadzi swój dziennik.

Ryzyka w tym wszystkim nie brakuje. Mroczna, przygnębiająca stylistyka może zacząć nudzić po jakimś czasie. Zrównoważenie rozgrywki tak, by gracz miał szanse, ale jednocześnie nie czuł, że dostaje fory łatwe nie będzie. Trzeba też dopracować rozgrywkę, szczególnie w zakresie interakcji z innymi postaciami – często zdarzało się, że napotkani ludzie blokowali się albo robili inne dziwaczne rzeczy. Po to są testy, żeby wyeliminować takie problemy i wierzę, że w finalnej wersji ich nie zobaczymy. Zamiast nich chciałbym ujrzeć najambitniejszą grę w historii 11 bit, która pokaże, że podczas wojny prawdziwymi bohaterami nie są żołnierze, tylko zwykli ludzie.

This War of Mine

This War of Mine