Graliśmy w Shadow of the Tomb Raider – Lara w królestwie Majów
Shadow of the Tomb Raider jako zwieńczenie „trylogii narodzin” Lary Croft ma zaoferować większe zagrożenie (w postaci dżungli), sporo emocji (za sprawą bardziej dojrzałej fabuły) i ponownie położyć mocny nacisk na eksplorację zaginionych od stuleci ruin.
- nie przyniesie znaczących zmian w rozgrywce i skupi się raczej na rozwijaniu istniejących mechanik;
- opowie bardziej dojrzałą historię, na końcu której będziemy świadkami narodzin Lary jako legendarnej podróżniczki;
- zaserwuje mocno kinowe, emocjonujące sceny;
- ponownie położy duży nacisk na badanie opustoszałych grobowców i znajdowanie artefaktów;
- zaprezentuje najbardziej zabójczą z dotychczasowych lokacji – dżunglę, występujące w której zagrożenia będziemy mogli wykorzystać przeciwko wrogom;
- wprowadzi etapy eksploracji pod wodą;
- wyjdzie 14 września tego roku na PC, Xboksa One i PlayStation 4.
Nie będę Was trzymać w niepewności do końca zapowiedzi i od razu powiem: najsłynniejsza archeolog świata gier wciąż jest w formie. Podczas prezentacji nadchodzącej produkcji Crystal Dynamics i Eidos Montreal dostałem dokładnie to, czego się spodziewałem – sporo wspinaczki, trochę strzelania i mnóstwo iście filmowej akcji. Ci, którzy oczekują jakiejś rewolucji w rozgrywce, srodze się zawiodą, gdyż tytuł twardo trzyma się sprawdzonych rozwiązań z poprzednich części, ale wszyscy inni mogą spać spokojnie. Bo choć to Shadow of the Tomb Raider, Lara Croft zdecydowanie nie jest tu cieniem samej siebie.
Miałem spore obawy dotyczące tego, w jakim kierunku pójdzie ta produkcja, i wszystkie wiązały się z sukcesem Uncharted 4. To, co zobaczyłem w Londynie, nieco mnie uspokoiło, bo choć oddano nam do dyspozycji tylko początek gry, nic nie wskazuje na to, by w późniejszych etapach lokacje miały przeobrazić się w quasi-sandboksy, a strzelania było po szyję. Jeśli bazować na ukończonym przeze mnie poziomie, nowy Tomb Raider postawi raczej na eksplorację zapomnianych ruin, rozwiązywanie zagadek i przetrwanie. Eksploracja ruin toczy się spokojnym, niespiesznym tempem – co nie zmienia faktu, że gdy akcja się rozkręca, od razu wrzuca piąty bieg.
Twórcy od razu zapowiedzieli, że nadchodząca odsłona ma być pełna momentów bardzo znaczących dla głównej bohaterki. Shadow of the Tomb Raider to zwieńczenie trylogii, której końcowym punktem będą „narodziny” Lary Croft jako legendarnej poszukiwaczki przygód. Stąd też produkcja pełna jest wyjątkowo kinowych momentów. Etap, który miałem okazję przetestować, rozpoczął się od celebracji Dnia Zmarłych w Meksyku, następnie przeniósł do podziemnych grobowców, a na samym końcu rzucił mnie w środek gigantycznej powodzi, która nagle nawiedziła miasteczko. A pamiętajmy, że to tylko poziom ze ścisłego początku gry, można więc obstawiać, że później będzie jeszcze efektowniej.
O samym Shadow of the Tomb Raider mogę napisać sporo rzeczy – dużo pozytywnych, ale i parę negatywnych – niemniej trzeba przyznać Square Enix, że potrafi zaprezentować swój produkt z przytupem. Na potrzeby pokazu gry wynajęto starą, nieużywaną już kaplicę: górne piętro przerobiono na stacje do grania, na parterze można było pooglądać cosplayerki w strojach Lary Croft, zaś podziemia przygotowano tak, by przypominały meksykański bar. Neony, malowidła na ścianach, jaskrawe światła – wszystko to tworzyło bardzo ciekawą atmosferę. Ba, był nawet sekretny bar, który można było znaleźć podczas eksplorowania kaplicy – choć mówiąc szczerze, nie stanowiło to szczególnie trudnego wyzwania.
Sama fabuła ma też dostarczyć więcej emocji. Deweloperzy zapowiadają, że Lara tak naprawdę po raz pierwszy będzie musiała zmierzyć się z konsekwencjami swoich decyzji. I o ile takie zapewnienia zazwyczaj średnio na mnie działają, już w pokazanym w Londynie etapie doszło do zawiązania intrygi w taki sposób, że zacząłem się zastanawiać, czy panna Croft na pewno postępuje słusznie. Jeśli takich zagrywek pojawi się więcej – dla mnie bomba! Skoro to rzeczywiście finał trylogii kształtującej legendę Lary, warto byłoby, by dziewczyna dojrzała również emocjonalnie.
Witamy w dżungli
Aby podbić stawkę, w Shadow of the Tomb Raider deweloperzy każą nam zmierzyć się z najtrudniejszym przeciwnikiem, z jakim dotychczas miała do czynienia słynna pani archeolog. Nie, nie chodzi o Zakon Trójcy (choć jest on bardzo ważnym elementem historii) – naszym największym wrogiem w tej grze ma być dżungla. Twórcy zapowiadają, że będzie ona „najważniejszą z drugoplanowych postaci”. Ma stwarzać poczucie nieustannego zagrożenia, bombardować kolejnymi niebezpieczeństwami (w zwiastunie widzieliśmy np. jak Lara stawia czoła wielkiemu lampartowi) i wywoływać ciągły niepokój.
Ale nie tylko my będziemy narażeni na tego typu atrakcje. Lara rozwinie bowiem swoje zdolności przetrwania i wytwarzania przedmiotów, aby zrobić jak najlepszy użytek z nieprzyjaznego środowiska. Gdy już nieco zadomowimy się w dżungli, stanie się ona dla nas doskonałym miejscem do ukrywania się i zastawiania pułapek. Kamuflaż z błota czy zasadzki robione z lian mają być tu równie ważnym elementem walki jak łuk czy pistolet. Dodatkowo twórcy zapowiedzieli, że nasza bohaterka, wykorzystując właśnie dżunglę, będzie mogła sama zasiać strach w sercach przeciwników – choć nie wyjaśnili, co dokładnie ma to oznaczać.

W mieście Derby w Wielkiej Brytanii znajduje się ulica Lara Croft Way, nazwana na cześć głównej bohaterki serii Tomb Raider. Zdecydowała o tym internetowa ankieta, w której udział wzięło około 30 tysięcy osób.

Do premiery zostało jeszcze trochę czasu, ale już podczas londyńskiego pokazu mieliśmy okazję zobaczyć, jakie edycje Shadow of the Tomb Raider planuje wypuścić Square Enix. Trochę ich jest – obok standardowego wydania na PC, PlayStation 4 i Xboksa One gracze będą też mogli zainwestować w cyfrową wersję deluxe, fizyczną i cyfrową edycję „Croft”, a także kolekcjonerską oraz steelbooka.
Deweloperzy zapewniają też, że wreszcie położą naprawdę duży nacisk na eksplorację ruin, grobowców i zaginionych świątyń – czego momentami brakowało w poprzednich częściach. Gra skupi się mocno na upadłych cywilizacjach dzisiejszej Ameryki Łacińskiej – w testowanym przeze mnie etapie Lara odwiedziła podziemną piramidę Majów w Meksyku, a scenariusz wyraźnie sugeruje, że zobaczymy także Peru i pozostałości po imperium Azteków. Ruin do zbadania powinno być więc całkiem sporo.
Miałem zresztą przyjemność zobaczyć jedne z nich i wrażenia są jak najbardziej pozytywne. Co prawda etap w podziemiach mógłby być nieco dłuższy, za to panuje w nim atmosfera odkrywania czegoś, co nie było widziane od stuleci. Gra wycisza wówczas przygodową ścieżkę dźwiękową i pozwala przez chwilę napawać się tym niesamowitym klimatem. Oczywiście, do pewnego momentu – bo gdy zaczniemy eksplorować, ruiny szybko uzmysłowią nam, czemu nie zostały odnalezione wcześniej. Śmiertelnie groźnych pułapek jest tu więcej, a rozgrywka wymaga niekiedy bardzo szybkiego poruszania się, by idealnie wymierzyć skok – inaczej czeka nas spadek z kilkudziesięciu metrów i powrót do ostatniego punktu kontrolnego.

Pierwsza odsłona serii Tomb Raider wyszła w 1996 roku. Gra trafiła na komputery osobiste, PlayStation i Segę Saturn.
Nowinką w Shadow of the Tomb Raider będzie spory nacisk położony na elementy eksploracji pod wodą. Podczas zaprezentowanego etapu, którego ukończenie zajęło mi około 45 minut, były dwie sekwencje, w których Lara musiała zanurkować i przepłynąć spory dystans. O dziwo, działa to naprawdę nieźle: sterowanie jest dość intuicyjne, na dnie zawsze da się znaleźć jakąś zatopioną tablicę z inskrypcjami lub materiały, no i można się też nieźle zestresować. Kierowanej przeze mnie pannie Croft dwukrotnie zdarzyło się zaklinować w wąskim przesmyku, a walka o to, by się z niego wydostać i zaczerpnąć ponownie powietrza, była prawdziwie emocjonująca.
Tym bardziej że gra nie ma zbytnich problemów z tym, by karać za źle wymierzony skok czy niedostatecznie szybki refleks. Nie twierdzę, że Shadow of the Tomb Raider będzie produkcją trudną, bo raczej się na to nie zanosi, ale plus dla deweloperów za to, że nawet we wczesnych etapach potrafią skarcić za błędy. Zginąłem nie raz i nie dwa, bo w złym momencie odczepiłem się od ściany lub zlekceważyłem ostrzeliwującego mnie przeciwnika. Jakieś tam wyzwanie zatem występuje, co dobrze wróży reszcie gry. Jeśli tylko dojdą do tego nieco bardziej skomplikowane zagadki – jestem kupiony.
O Shadow of the Tomb Raider nie da się tak naprawdę powiedzieć niczego odkrywczego. Twórcy nie próbują na siłę niczego modyfikować ani dodawać mechanik, które wywróciłyby rozgrywkę do góry nogami, ale czy to błąd? Dwie poprzednie odsłony świetnie sobie radziły z tą sprawdzoną formułą i najnowsza także zapowiada się co najmniej solidnie. A zmiana otoczenia i nieco poważniejszy, bardziej osobisty ton całej historii mogą jej w tym tylko pomóc. W Londynie zobaczyłem grę bardzo ładną oraz z dobrze wyważonymi momentami spokojniejszej eksploracji i intensywnej akcji. I przede wszystkim wzbudzającą ekscytację – a czego innego można wymagać od przygód archeolog wałęsającej się po zapomnianych przez Boga ruinach?
O AUTORZE
Z Shadow of the Tomb Raider spędziłem około 45 minut i ukończyłem jeden z początkowych etapów gry. Mimo że raczej nie powiedziałbym o sobie, iż jestem fanem tej serii, z Larą Croft widywałem się zaskakująco często – począwszy od Legendy, przetestowałem (choćby przez chwilę) każdą odsłonę cyklu, a poprzedniej części poświęciłem całkiem sporo czasu. Nie wyobrażam sobie, by z Shadow of the Tomb Raider miało być inaczej – to bardzo bezpieczna kontynuacja, ale w tym przypadku nieszczególnie mi to przeszkadza.
ZASTRZEŻENIE
Koszty wyjazdu autora na londyński pokaz gry Shadow of the Tomb Raider pokryła firma Square-Enix.









