Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Mafia III Publicystyka

Publicystyka 9 września 2016, 14:00

autor: Szymon Liebert

Graliśmy w Mafię III – grę sandboksową, ale wciąż klimatyczną

Mafia III to wielka niewiadoma dla fanów serii. Nowe tło fabularne, bardziej sandboksowa rozgrywka, inny producent – po kilku godzinach zabawy możemy rozwiać część wątpliwości.

W życiu zdarzają się propozycje nie do odrzucenia – na przykład sposobność zagrania w nową Mafię na kilka tygodni przed premierą. Taką ofertę złożyła nam firma 2K Games, która zaprosiła reprezentanta redakcji, czyli moją skromną osobę, na pokaz Mafii III w Nowym Orleanie. Na miejscu mogłem zobaczyć miasto, poznać bogatą historię lokalnego światka przestępczego, a nawet popływać po bagnach w towarzystwie aligatorów. Domyślam się jednak, że nie pojawiacie się na tej stronie, by czytać o folklorze. Zdecydowanie bardziej wolelibyście dowiedzieć się, jak prezentuje się Mafia III w akcji i czy będzie to gra, która sprosta oczekiwaniom? A te są przecież olbrzymie, bo seria w naszym kraju doczekała się kultowego statusu. Studio Hangar 13, które tworzy „trójkę”, zdaje sobie z tego sprawę, ale jednocześnie nie boi się zmian. A zmiany, jak wiemy, wiążą się ze stresem. Miejmy to więc za sobą i zanurzmy się w świat gangsterskich porachunków.

Lincoln Clay wrócił z wojny, ale wojna się nie skończyła.

W samo serce

Akcja gry toczy się fikcyjnym mieście New Bordeaux, które jednak w znacznej mierze opiera się na topografii i historii Nowego Orleanu. Miasto leżące w stanie Luizjana jest znane z jazzu, mieszanki kulturowej, ale też mafijnych porachunków. To tu na przełomie XIX i XX wieku trafiło między innymi ponad 60 tysięcy Sycylijczyków, z których część utworzyła później mafijne struktury.

Szybkie śniadanie, przemarsz ulicami miasta w asyście orkiestry oraz policji i możemy grać! 2K Games przygotowało dla dziennikarzy konsole PlayStation 4 z dwoma wycinkami Mafii III: początkiem gry i późniejszym fragmentem kampanii, kiedy dostajemy większą swobodę. Przechodząc do samej rozgrywki, już na pierwszy rzut oka widać, że Lincoln to największy twardziel, jakim pokierujemy w serii Mafia. Wracający ze służby wojskowej w Wietnamie gość jest w szczytowej formie: dobrze zbudowany, pewny siebie, pozbawiony skrupułów i chętny do działania.

Hangar 13 włożyło sporo pracy w stworzenie wyrazistych postaci, dzięki czemu robią one naprawdę dobre wrażenie – to element niezbędny do osiągnięcia sukcesu, bo przecież Mafia od zawsze opiera się na odważnym budowaniu przerywników na bazie dostępnej technologii (wszyscy wiemy, jak mocno zestarzała się słynna scena łóżkowa z „jedynki”). Pod tym względem „trójka” stanowi krok naprzód, chociaż z drugiej strony w branży widzieliśmy zapewne już bardziej imponujące przykłady zaawansowanych systemów mimiki czy animowania postaci. To, co osiągnięto w Mafii III, powinno jednak w zupełności wystarczyć.

Lincoln postanowił się rozerwać na placu zabaw.

Prężąc muskuły, Lincoln próbuje wrócić do normalnego życia w sympatycznej, acz niestroniącej od brudnych interesów społeczności. Trochę imprezuje w barze „U Sammy’ego”, należącym do jego przybranego ojca, odwiedza znajomych, w tym lokalnego duchownego ojca Jamesa, a nawet próbuje pomóc, rozdając biednym zupę gumbo w lokalnym bistro. Niestety, brutalna rzeczywistość szybko dopada wojennego weterana.

Kiedy Clay odkrywa, że rodzina ma problemy z gangiem Haitańczyków i wisi pieniądze włoskiemu mafioso Salvaro Marcano, rozwiązanie jawi się tylko jedno: powrót na wojnę. Mafia III zaczyna się w ciekawy sposób, sprawnie przerzucając nas pomiędzy fragmentami napadu na bank rezerw finansowych, co raz na zawsze ma rozwiązać problemy czarnej mafii, a różnymi scenami ekspozycji: pokazującymi miasto, lokalne szychy, no i samego Lincolna. W kluczowym momencie Clay traci wszystko: rodzinę, dom i nadzieję. W zamian zyskuje jedno, potężne i niewyczerpane paliwo: chęć zemsty na kłamliwym i podstępnym Marcano. Jak to zrobić? Oczywiście przejmując całe miasto.

Efekty świetlne w grze były szczególnie intensywne.

Jak smakuje gumbo? Prezentując grę, firma 2K Games postarała się zapewnić dziennikarzom odpowiednie tło i kontekst. Z tego względu pokaz odbył się w Nowym Orleanie, gdzie mogliśmy posłuchać lokalnej kapeli oraz historii o luizjańskiej mafii, a nawet wybrać się na wycieczkę po mieście i pobliskich bagnach. Jeśli interesują Was przytulasy z aligatorami i podobne vlogowe klimaty, odsyłamy do jednego z filmów tvgry o Mafii III. A jak smakuje gumbo, zupa, którą Lincoln podaje mieszkańcom swojej dzielnicy w grze? Cóż, smakuje jak gulasz z ryżem.

Prawie jak prawdziwa historia

Zanim przejdziemy dalej, muszę wspomnieć jeszcze o jednym – nadrzędnym pomyśle Hangar 13 na ubranie gry w konwencję nową dla serii Mafia, chociaż nawiązującą do jej tradycji niebanalnego opowiadania historii. Wewnętrzną narrację bohatera, wzbogaconą filmowymi scenkami rodem z Ojca chrzestnego, zastąpiono techniką łączenia scen dokumentalnych z klasycznie podaną fabułą. Przypomina to chociażby patent zastosowany niedawno w filmie Pakt z diabłem i wielu innych produkcjach z ostatniego okresu.

Zamiast typowych przerywników poszczególne ważne wydarzenia spinają więc wywiady z różnymi bohaterami opowiadającymi przed kamerą historię Lincolna. Ich słowa często są ilustrowane ujęciami z rozpraw, przesłuchań sądowych i innych „przebitek” pasujących do epoki. To ciekawa próba urealnienia fikcyjnych przecież wydarzeń, tym bardziej że wykonanie całości wydaje się stać na niezłym poziomie. Tu i ówdzie zdarzyły się bardziej ckliwe wynurzenia o traumie wojennej, ale w ogólnym rozrachunku odebrałem zaprezentowane fragmenty scenariusza Mafii III jako coś interesującego.

Eliminacja wrogiego gangstera - chleb powszedni dla Lincolna.

Uspokajam malkontentów, że w grze pojawią się też normalne, pozbawione dokumentalnej otoczki sceny – nasiadówy gangsterów, pertraktacje i po prostu luźne rozmowy obrazujące specyfikę „życia w rodzinie”. Jak zawsze opowieść będzie centralnym elementem Mafii, co odzwierciedlą główne misje fabularne. W nich mamy bawić się w lokalną politykę, tropiąc i „przekonując” do siebie sędziów czy mężów stanu oraz obcując z reprezentantami szeroko pojętej szarej strefy.

Mimo to zauważyłem, że niektóre z dialogów, jakie prowadzimy podczas rozgrywki, zostały zaprezentowane w dość płaski sposób – jednym ujęciem kamery znad ramienia Lincolna. Domyślam się, że wynika to z prostego faktu, iż Mafia III będzie obszerniejsza treściowo niż poprzednie odsłony serii, więc autorzy czasem musieli pójść na skróty. Wiąże się to też z sandboksowym charakterem rozgrywki, do czego przejdziemy za moment.

Co słychać w Empire Bay? Zapytaliśmy jednego z deweloperów, czy nowa Mafia podejmie wątki z poprzednich gier. Producent potwierdził, że oczywiście będzie ona rozgrywać się w tym samym uniwersum, ale postara się zbudować własną tożsamość. Nie oznacza to jednak, że nie znajdziemy tu żadnych odniesień do Empire Bay – fani wcześniejszych części na pewno wyłapią sporo detali. Co więcej, jednym z naszych współpracowników może zostać Vito, główny bohater Mafii II. Twórca gry zdradził, że jednym z celów Vito będzie poznanie historii jego kumpla, Joe. Prawdopodobnie dowiemy się, co stało się z sympatycznym grubaskiem po zakończeniu „dwójki”.

New Bordeaux to sporo atrakcji pobocznych.

To miasto należy do mnie

Prolog Mafii III stopniowo doprowadza gracza do momentu, kiedy Lincoln odbudowuje podstawowe kontakty i zaczyna podbój miasta z kilkoma sprzymierzeńcami u boku: parającym się mechaniką samochodową Burkiem, dobrze znanym graczom włoskim mafioso Vito Scalettą oraz Cassandrą, przywódczynią haitańskiego gangu (potencjalnych sojuszników będzie najwyraźniej więcej, ale na razie nie znamy ich tożsamości). Warto pomówić więc o tym, jak gra jest skonstruowana. We fragmencie, który miałem okazję przetestować, mogłem podjąć próbę przejęcia jednej z dwóch dzielnic, zarządzanych przez różne ekipy. Wygląda na to, że tytuł będzie oferować sporo swobody w tym, gdzie i jak uderzymy, co stanowi miłą odmianę względem wielu innych miejskich sandboksów. Po krótkiej wycieczce krajoznawczej po dzielnicy Frisco Fields, gdzie mierzymy się między innymi z lokalnym odpowiednikiem Ku Klux Klanu, ruszyłem do dzielnicy francuskiej, by rozbić tamtejszy interes sutenerski. „Rozbić”, czyli mówiąc precyzyjniej: załatwić dotychczasowych szefów przybytków uciechy i przejąć je na własność, by później zarabiać na tym grube pieniądze. Przecież to Mafia!

Osłabianie pozycji szefa danej dzielnicy może przyjmować różną postać: od napadania na lokalne interesy, przez eliminowanie ważniejszych gangsterów, aż po niszczenie produkowanych w okolicy filmów pornograficznych czy kradzież pieniędzy. Z poziomu mapy da się sprawdzić listę wszystkich opcji, jakie mamy do dyspozycji.

Za daną dzielnicę możemy zabrać się na wiele sposobów, ale zawsze musimy działać w porozumieniu z miejscowym „kontaktem wywiadowczym”, którym najczęściej są agenci CIA (historię podobnej kooperacji pokazywał wspomniany film Pakt z diabłem). Od informatorów dowiadujemy się, czego trzeba dokonać na danym terenie, żeby osłabić obecną władzę i w dalszej perspektywie wywabić ją z ukrycia. Tu robi się ciekawie, bo o ile poszczególne zadania nie są zbyt zróżnicowane, o tyle nie musimy wykonać ich wszystkich. Mówiąc inaczej, nie trzeba oczyścić mapy dzielnicy ze znaczników z misjami, by rzucić wyzwanie danemu gangsterowi – wystarczy w odpowiednim stopniu osłabić jego pozycję. W tym momencie należy już tylko uzbroić się po zęby i zaatakować siedzibę wroga. Skalp po skalpie w końcu dopadniemy szefa szefów – wyeliminowanie go z gry sprawi, że dzielnica przejdzie w ręce Lincolna Claya. Ta finalna misja zwykle jest dość rozbudowana i interesująca. Ja musiałem posłać na dno pewien statek wycieczkowy.

Ze strzelaniem nie ma co przesadzać - amunicja nie jest nieskończona.

Przejęcie dzielnicy to szczególnie ciekawa sytuacja i jeden z ambitniejszych systemów rozgrywki obecnych w Mafii III. Chodzi o to, że zdobyty teren musimy przekazać we władanie jednemu z naszych sprzymierzeńców, czyli np. Vito albo Cassandrze. Problem polega na tym, że w świecie mafijnych porachunków każdy bywa zachłanny, więc jeśli nie zrównoważymy dystrybucji dóbr wśród naszych asów, może dojść między nimi do kłótni. Jak się zapewne domyślacie, kłótnie w New Bordeaux rozwiązuje się nie poprzez rzeczową dyskusję, tylko za pomocą kul. Mafia III postawi nas w obliczu trudnego wyboru, komu powinniśmy zaufać, a z czyich usług zrezygnować. Coś czuję, że sprzymierzeńcem o najwyższym poziomie żywotności okaże się Vito, no bo przecież jak moglibyśmy podnieść rękę na naszego ulubieńca? Tak czy inaczej, postawienie na nieco bardziej złożony system rozwijania fabuły niż proste misje z GTA V jest naprawdę intrygujące i może zapewnić uznanie Mafii III.

Wrogów do wyeliminowania na pewno nie zabraknie.

Przysługi sprzymierzeńców. Przejmowanie dzielnic i przekazywanie ich podwładnym wiąże się ze zdobywaniem nagród. Każdy ze sprzymierzonych gangsterów oferuje bonusy i przysługi – tym mocniejsze, im więcej dzielnic mu powierzymy. Bonusy mogą być naprawdę różne – widzieliśmy takie opcje jak: możliwość przyzwania furgonetki ze sprzedawcą broni, dostawa jednego z odblokowanych samochodów, wezwanie posiłków w postaci kilku cyngli czy chociażby przekupienie policji, by zaniechała pościgu. Za korzystanie z poszczególnych dodatków tego typu musimy jednak czasem zapłacić pewną kwotę.

Sandboksowa rozróba

Niemałe kontrowersje wzbudza w Mafii III mocniejsze niż do tej pory zaakcentowanie otwartego modelu rozgrywki. „Jedynka” miała spore miasto i pewne poboczne atrakcje, ale jednak wykorzystywała je do opowiadania linearnej historii. „Dwójka” próbowała zrobić coś więcej, ale ostatecznie skończyła w podobnym miejscu. Nie miejcie złudzeń co do Mafii III: tu jest zupełnie inaczej. Niech dowodem na to będzie fakt, że w grę studia Hangar 13 można grać jak w dowolną odsłonę GTA, po prostu rozbijając się po mieście jak wariat. Sam tego zresztą spróbowałem i bawiłem się całkiem nieźle.

Strzelaniny z policją, napady na sklepy, karambole – tego typu wygłupy są tu na porządku dziennym. Autorzy stosują pewne środki, próbując nadać temu namiastkę bardziej przyziemnego stylu – jak całkiem wysoki poziom trudności w strzelaninach, ograniczenie zasobności amunicji czy wreszcie aparat policyjny – ale ostatecznie raczej poddają się wzorcom opracowanym przez Rockstar. Czy jest w tym coś złego? Czy straci na tym klimat? To rozważania na inną okazję, bo teraz wolałbym opowiedzieć o tym, jak się w to w ogóle gra.

Kradzież samochodów w Mafii III nie jest pozbawiona konsekwencji – jeśli przyuważy nas postronna osoba, może spróbować wezwać policję z pobliskiej budki telefonicznej. Gracz ma szansę unieruchomić takiego delikwenta bez stosowania przemocy lub po prostu rozjechać go na miazgę.

Tym, co zrobiło na mnie największe wrażenie w Mafii III, była wspomniana już swoboda doboru misji i brak konieczności zaliczenia wszystkich pomniejszych zadań, by ruszyć dalej z fabułą. Ma to sens w obliczu otwartego charakteru gry – możemy po prostu wyjść z baru, ukraść jakiś samochód i ruszyć na poszukiwanie wyzwań. Odbijając francuską dzielnicę, polowałem na bogatych klientów burdeli, przesłuchiwałem alfonsów, niszczyłem filmy porno. Owszem, wdaje się w to wszystko pewna rutyna, bo poszczególnie minimisje są w zasadzie pozbawione głębszej otoczki fabularnej, ale taki już urok tytułów z dużym światem i masą rzeczy do roboty.

New Bordeaux to prawdziwy tygiel kulturowy.

Samo miasto zwiedza się przyjemnie, obfituje ono bowiem w sporo miejsc, do których można wejść – w sklepach, garażach i barach czekają na gracza znajdzki lub nieprzyjemni ludzie, którym nie podoba się kolor skóry bohatera. Na bagnach też bywa wesoło, gdyż można popływać sobie z aligatorami. Te miłe zwierzątka chyba są jednak tylko ozdobą, bo mimo nieśmiałych prób, nie udało mi się upolować żadnego z nich. New Bordeaux wydaje się zróżnicowane, chociaż raczej nie stanie się nowym wyznacznikiem jakości – obawiam się, że na tym polu wciąż prym będą wieść miasta Rockstara.

Nielegalne znajdźki. Czym byłaby Mafia bez „Playboyów”? Element, który wprowadziła druga odsłona serii, powróci w „trójce”, więc ponownie będziemy mogli gromadzić okładki słynnego magazynu. Hangar 13 postanowiło poszerzyć aspekt zbieracki o parę innych zdobyczy, jak np. albumy winylowe, modele samochodów czy obrazy. Życie kolekcjonerom ułatwi fakt, że pojawi się możliwość oznaczenia interesujących przedmiotów na minimapie, jeśli znajdziemy się w ich pobliżu.

Kradnąc samochód musimy uważać na gapiów - mogą wezwać plicję.

Brutalne powalenie

Handlarz bronią oferuje nie tylko karabiny i strzelby, ale także możliwość podrasowania każdego elementu uzbrojenia, stuningowania samochodów, a nawet poprawy cech samego Lincolna. Mamy szansę zwiększyć wytrzymałość bohatera, wzmocnić zawieszenie wozu czy rozbudować magazynek broni. Część z tych opcji wymaga jednak posiadania odpowiednio dobrych stosunków z poszczególnymi sprzymierzeńcami.

W akcji Mafia III sprawdza się naprawdę nieźle, chociaż nie wprowadzono do niej żadnych szczególnie nowatorskich rozwiązań – innowacje leżą raczej we wspomnianym systemie przejmowania dzielnic (oczywiście pamiętamy, że podobne patenty posiadała seria The Godfather). W pozostałych aspektach dzieło Hangar 13 podąża utartymi szlakami. Wzorem innych bohaterów sandboksowych gier akcji Lincoln dość sprawnie pokonuje niewielkie przeciwności terenu, potrafi chować się za osłonami i lubuje się w stosowaniu „brutalnych powaleń”, najczęściej przy pomocy noża. Mafia III zawiera też typowe dla dzisiejszych gier uproszczone systemy skradania się i eliminowania oponentów po cichu – w grze funkcjonują różnokolorowe strefy, oznaczające stopień zagrożenia czy zainteresowania policji.

Z takim wybuchem w tle każdy osiągnie rekord na setkę.

Występuje nawet „filtr detektywistyczny”, który podświetla wrogów i interesujące obiekty. Jak zapewne się domyślacie, wszystko to nie jest szczególnie wyrafinowane, więc często da się zabić strażnika tuż pod nosem jego kolegi albo w ogóle zamordować dwóch delikwentów w następujących po sobie animacjach, niczym Ezio Auditore da Firenze (przecież to też Włoch, na pewno należał do mafii). Z drugiej jednak strony muszę przyznać, że niektóre strzelaniny były niełatwe, a Lincoln nie jest nieśmiertelny. Liczę więc na to, że gra będzie stanowić wyzwanie.

Podsłuchiwanie i przesłuchiwanie to jeden z powracających motywów.

Atakując teren wroga, musimy uważać na specjalnych strażników, którzy zaalarmowani będą próbowali ściągnąć posiłki. Jeśli nie „uciszymy” ich w porę, na głowę zwalą się nam dodatkowi gangsterzy. Eliminując oponentów po cichu, możemy za to wywabić ich z ukrycia gwizdaniem.

Mafia nigdy nie unikała przemocy, ale wydaje mi się, że „trójka” zdecydowanie będzie najbrutalniejszą odsłoną serii. Lincoln Clay zdaje się nie mieć żadnych skrupułów – hurtowe patroszenie ludzi nożem to w jego przypadku rutyna. Krótkie fragmenty rozgrywki pokazały też, że zabijanie będzie raczej nadrzędnym sposobem rozwiązywania problemów, co nieco mnie martwi – widziałem za mało interesujących misji polegających na czymś więcej niż samo zatrzymanie pulsu jednostki wskazanej na mapie. W otwartym świecie wyzwania w stylu „namierz i zabij” są łatwe do strywializowania, gdy np. gracz ma zbyt mocną broń, rozbicie nawet dużej grupy wrogów bywa banalne. Być może to ponownie efekt zwiększenia skali i na przestrzeni całej gry dostaniemy podobną porcję rdzennie mafijnych klimatów co w poprzednich odsłonach cyklu.

Na pewno więcej będzie zwykłego prucia ołowiem do hord wrogów. Czy takie podejście rozrzedzi rozgrywkę? Tego nie wiem. Wiem za to, że system prowadzenia samochodów, tak krytykowany po paru zwiastunach, w akcji sprawdza się nieźle. Nie powiem, żebym go w zupełności wyczuł, ale po paru próbach uznałem, że przy jego pomocy można wykonywać dość efektowne ewolucje szybkimi autami. To mi wystarczy. Podoba mi się też to, że w paru przypadkach autorzy pozwalają nam na dokonanie drobnych wyborów: podczas włamań możemy na przykład otworzyć zamek w prostej minigierce albo wywalić drzwi z kopa i od razu przejść do strzelania.

Eliminacja wroga z większego dystansu? Można i tak.

Inna, ale znajoma

Mafia zawsze kojarzyła mi się z wyrazistym, dobrze poprowadzonym wątkiem fabularnym, który całkiem nieźle wypada na tle licznych gangsterskich filmów oraz książek. Mafia III przez swój sandboksowy charakter i zwiększenie skali gry nieco rozcieńcza tę esencję mniej dopracowanymi elementami, ale oferuje w zamian parę współczesnych pomysłów. Hangar 13 znalazło naprawdę ciekawe miejsce dla kolejnej opowieści mafijnej, zarówno pod względem geograficznym, jak i kulturowym. Studio sięgnęło też po sprawdzony chwyt narracyjny do przedstawienia swojej historii. Podwaliny tego wszystkiego, chociaż oparte na doskonale znanych schematach, wydają składać się na solidnie zaprojektowaną grę, w której znajdziemy interesującą fabułę, ale i sporo okazji do wyszumienia się. Jest w tym słuszna próba nadania sandboksowej rozgrywce pewnego charakteru – przy pomocy wspomnianych dzielnic – chociaż okaże się, czy ten patent zmieni nasz odbiór podobnych tytułów. Tak czy inaczej, Lincoln Clay zainteresował mnie swoją „prawie prawdziwą” historią i z ochotą sprawdzę, czy uda mu się rozprawić z włoską mafią z New Bordeaux.

Mafia III

Mafia III