Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Far Cry 6 Publicystyka

Publicystyka 31 sierpnia 2021, 18:00

Graliśmy w Far Cry 6 - największa odsłona, ale czy najlepsza?

Far Cry 6 to kolejna gra Ubisfotu aspirująca do miana „największej”. Nie chodzi jednak tylko o rozmiar mapy, bo „szóstka” wprowadza parę zmian w mechanikach rozgrywki. Niektóre nowości trafiają w punkt, inne są chyba trochę chybione.

Słyszeliście ten kawał? Do baru wchodzą Far Cry 5, Assassin’s Creed: Valhalla, The Division, Ghost Recon: Breakpoint i Far Cry: New Dawn, a po długim czasie wychodzi z niego tylko... Far Cry 6. Francuski symulator partyzanta znam od samego początku tej serii, więc mając okazję do spędzenia paru godzin z „szóstką”, uwagę najbardziej zwracałem na wszelkie nowości, zwłaszcza względem ostatniej części. I kilka wyróżniających się elementów istotnie jest, ale nie takich zupełnie nowych, tylko – tradycyjnie – przeszczepionych z innych gier Ubisoftu.

Tropikalne klimaty przywołują w pamięci kultową „trójkę", a nawet zupełnie pierwszego Far Cry'a.

Na szczęście nie zostało to zrobione aż tak bezmyślnie jak w ostatnim Ghost Reconie. Wiele zmian albo stanowi miły dodatek, albo powinno znaleźć się w tym cyklu już dawno, choć są też i takie, które nie przypadły mi do gustu. Zgodnie z przewidywaniami należy się również nastawić na nieco ciężkostrawny konflikt klimatów. Fabuła płynnie przeskakuje tu od brutalnych scen, pokazujących metody rządzenia totalitarnego reżimu z okrutnym traktowaniem uchodźców włącznie, do komediowych absurdów w postaci tresowanego aligatora w T-shircie. A całkiem niezły i jak zawsze charyzmatyczny Giancarlo Esposito w roli dyktatora Antona Castillo bynajmniej nie pomaga w połączeniu tych dwóch światów.

Przez większość czasu to jednak stary, dobry Far Cry, czyli ogromna piaskownica i swoboda robienia totalnej demolki wszelkimi środkami zniszczenia lub skrytego działania po cichu. Czym więc wyróżnia się szósta część?

W OPARACH ABSURDU

Kumpel aligator i karabin grający Macarenę to zaledwie detale, które może być trudno zaakceptować w świecie Far Crya. Natomiast dużo większą przesadą scenarzystów wydaje mi się pomysł, że naśladująca Kubę (słynnego importera cygar) wyspa Yara przeżywa rozkwit dzięki opracowaniu przez tamtejszych specjalistów lekarstwa na raka o nazwie „Viviro”, robionego z... liści tytoniu. Czy więc przymuszający ludzi do pracy na plantacjach dyktator jest ciemiężycielem, czy może zbawcą ludzkości? I czy gra w ogóle odpowie na to pytanie?

Twój głos ma znaczenie

Dani Rojas mówi! W końcu po tylu latach główny bohater znowu ma głos i przestał być pustym manekinem niepotrafiącym wykrztusić ani słowa. Bez względu na to, czy wybierzemy męską, czy żeńską wersję Daniego, Rojas będzie postacią z krwi i kości, postacią z charakterem. Osobą, którą można lubić i jej kibicować (lub wręcz przeciwnie). Cutscenki przestały wyglądać dziwne i nienaturalne – ogląda się je jak fragmenty filmu, co znacznie lepiej buduje całą historię. Jestem pewien, że niezależnie od końcowych wrażeń Daniego bądź Dani zapamiętamy na długo, w przeciwieństwie do takiego bohatera z The Division czy Far Crya 5, który... kimś tam był (zastępcą szeryfa, ale chwilę potrwało, zanim to sobie przypomniałem).

Zupełną nowością w Far Cryu jest natomiast oglądanie naszej postaci z perspektywy TPP. Aktywuje się ona automatycznie po wejściu do obozu rebeliantów i przełącza na FPP, ilekroć opuścimy jego granice. Wygląda to tak jak podczas zwiedzania huba w grze Ghost Recon: Breakpoint. Pewną niekonsekwencją jest jednak to, że widok TPP pojawia się dopiero w drugim obozie, który odwiedzamy w grze, gdzie jest nieco więcej atrakcji – w pierwszym działa kamera FPP, a jedyną zmianę stanowi brak broni przed naszymi oczami.

Rebelianci „dominują” w obozach

Mówiąc o atrakcjach, co powiecie na minigry w przerwach od demolki? Prosto z Assasin’s Creed: Valhalli do rebelianckich obozów w Far Cryu zawitały towarzyskie zajęcia integracyjne, jak chociażby gra w domino. Wyznam, że byłem pod wrażeniem staranności, z jaką wykonano stół, animacje kładzenia kostek i zamaszyste ruchy przeciwników – tylko lecąca w tle muzyka kazała mi jak najszybciej zakończyć partię.

Widok TPP to nowość w Far Cry'u.

Minigry chyba przywędrowały tu z Assassina.

Z osad w Valhalli zapożyczono także rozbudowę obozu. Wydając wygrindowane po drodze leki, metal i benzynę, można wybudować baraki, garnizon, stołówkę, budkę rybaka oraz leśniczego, co pozwala m.in. rekrutować dodatkowe siły partyzanckie i wyposażać je w lepszą broń, odkrywać nowe tereny łowieckie, spożywać posiłki dające tymczasowe buffy do umiejętności i – co mnie najbardziej zaskoczyło – odblokować wingsuit! Ogólnie bazy wypadowe w „szóstce” to już nie tylko kioski, gdzie kupuje się broń i amunicję oraz zbiera zlecenia misji, ale miejsca wymagające poświęcenia im znacznie więcej uwagi i czasu.

Sporo zmian w zasadach walki

Obok pełnienia funkcji zarządcy obozu czeka nas jeszcze farcryowy chleb powszedni, czyli przejmowanie posterunków, odbijanie zakładników, palenie plantacji i wszelkiego rodzaju inne działania dywersyjne, osłabiające rządowe siły dyktatora Castillo. Pierwsze walki przyniosły, niestety, spore rozczarowanie w postaci powracających z Far Crya: New Dawn pasków zdrowia nad głowami przeciwników.

Na szczęście nie jest to (chyba) do końca takie samo levelowanie wrogów i robienie z niektórych gąbek na pociski. Paski można wyłączyć w opcjach, niemniej pojawia się przy nich uczucie niemocy broni palnej – przekonanie, że celny strzał zabiera nieprzyjaciołom tylko część punktów HP, jak w grach RPG. O wiele lepszym pomysłem byłaby możliwość opcjonalnego włączenia ich przez chętnych, a nie na odwrót. I być może właśnie z tego powodu najlepiej walczyło mi się, gdy wgramoliłem się do znalezionego po drodze czołgu – bo wtedy wszyscy nagle stali się wrażliwi na jedno trafienie.

Z FC: New Dawn powróciły paski zdrowia nad głowami przeciwników i zdecydowanie nie jest to dobra decyzja.

Niezwykle satysfakcjonujące jest także użycie broni Supremo, czyli miniwyrzutni granatów (i innego dobra) w formie plecaka. Za jej sprawą spada na wrogów istny deszcz ognia. Szkoda jednak, że jej wykorzystanie nie jest zależne np. od znalezienia do niej ładunków, tylko działa jak magiczna supermoc odnawiająca się po cooldownie, tak samo jak zdolność specjalna w The Division czy Destiny.

Podobne znaczenie co w The Division ma teraz ubiór naszej postaci. Nie są to już tylko po prostu stroje, a konkretne wyposażenie wpływające na ilość przenoszonej amunicji, odporność na trafienia czy trujące wyziewy i – jak można się domyślać – jest tego mnóstwo do odblokowania. Tyle samo uwagi wymaga modyfikowanie broni i dobór odpowiedniej amunicji. W początkowych misjach nie miałem jednak do dyspozycji totalnych samoróbek w stylu wyrzutni płyt CD, a jedynie standardowe AK, M-14 czy FN FAL.

Poznałem za to owego aligatora w „gustownej” stylówce i szczerze... gra obyłaby się świetnie bez tak kuriozalnej „broni”. Głaskanie go jest fajne tylko za pierwszym razem. Później w oczy rzuca się „przyklejenie” stwora do naszej postaci (działa on jak co-opowy kompan SI). Nie znika, nawet jeśli wespniemy się gdzieś po stromej skale, oraz magiczne powraca do życia, ilekroć wróg zastrzeli gada.

Wszystko to sprawia, że Far Cry 6 niejako balansuje pomiędzy strzelanką i grą akcji a action-RPG, którym jeszcze nie jest, ale tak jakby chciałby być – tylko twórcy chyba się boją (lub nie planują) przekroczenia pewnej granicy. Jestem niemal pewien, że w FC7 zobaczymy wybory kwestii dialogowych z ostatnich „Asasynów”...

Znajomy widok - zrzuty zaopatrzenia prosto z The Division. Nawet odcień pomarańczowego koloru nie jest nowy.

W czołgu żadne paski życia wrogów nie są straszne.

Yara zaprasza do eksploracji

Na ostateczną ocenę tej zwiększonej złożoności mechanik i obozowej otoczki przyjdzie czas w recenzji – być może okażą się one ciekawym dopełnieniem rozgrywki. Już teraz natomiast bardzo dobre wrażenie zrobiły na mnie te bardziej ogólne rzeczy. Świat gry wygląda naprawdę przepięknie i aż chce się go zwiedzać. Różnice względem „piątki” może nie są rewolucyjne, ale na pewno widać poprawę i „szóstka” prezentuje się bardzo dobrze. W końcu można też ze spokojem eksplorować wyspę – bez strachu, że co chwilę będzie nas atakować patrol nieprzyjaciela czy wściekły rosomak. Atrakcji na Yarze nie brakuje, tyle że są zdecydowanie mniej agresywne od tych w Montanie.

Miałem sporo obaw co do ścieżki dźwiękowej, bo wyznam, że nie jestem fanem latynoskich rytmów. Muzyka okazała się jednak całkiem niezła – przynajmniej w pierwszych godzinach. Wprawdzie zabrakło jakiegoś znanego przeboju na początek, na wzór piosenki The Clash z „czwórki”, ale to, co słychać w trakcie eksploracji czy choćby podczas misji palenia plantacji tytoniu, brzmi naprawdę świetnie. Można się wręcz poczuć jak na koncercie Buena Vista Social Club.

Prawie jak Red Dead Redemption 2 w trybie FPP...

Największy, ale czy najlepszy?

Po kilku pierwszych godzinach z Far Cryem 6 wiem już, że na pewno będzie to największa, najładniejsza i najbardziej rozbudowana gra z tej serii. Nadal nie wiadomo jednak, czy okaże się tą najlepszą. Czy mnogość rzeczy do zrobienia i ogrom świata nie zaczną po pewnym czasie nużyć? Czy rozstrzał klimatów będzie akceptowalny aż do samego końca historii fabularnej? Jak wypadnie walka po znacznym ulepszeniu broni palnej?

Osobiście marzy mi się Far Cry z jednolitą atmosferą – albo bardzo poważną, albo luźną i komediową, jednak twórcy mają na ten temat zupełnie inne zdanie. A jak się nie ma, co się lubi, to się... gra, w co się ma. Far Cry 6 już w pierwszych godzinach zdołał zainteresować mnie latynoskimi klimatami, za którymi dotąd niespecjalnie przepadałem, wyrazistymi bohaterami i tym, co liczy się najbardziej, czyli ogromną swobodą we wspaniale wykreowanym otwartym świecie. Dzięki temu, mimo fabularnych absurdów, czekam na powrót do Yary.

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

Far Cry 6

Far Cry 6