Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Expeditions: Viking Publicystyka

Publicystyka 4 listopada 2016, 14:30

Graliśmy w Expeditions: Viking – krew i zdrada w wikińskim RPG

Nadciąga kawał solidnego RPG-a. Expeditions: Viking bestsellerem nie zostanie, ale fani erpegów powinni mieć ten tytuł na radarze, bo zapowiada się bardzo ciekawie.

EXPEDITIONS: VIKING W SKRÓCIE:
  1. taktyczne RPG z elementami strategicznymi;
  2. następca Expeditions: Conquistador;
  3. nacisk na realizm historyczny (brak magii);
  4. początek akcji w Danii pod koniec VIII wieku;
  5. rozbudowany system tworzenia i rozwoju postaci;
  6. taktyczny system walki oparty na turach;
  7. duża rola dialogów i decyzji;
  8. silnik Unity;
  9. polska wersja językowa;

Jest ciepły majowy poranek. Znad strzech drewnianych domostw unosi się dym, a ogień powoli trawi budynki. Między płotami walają się trupy. Ktoś jeszcze się rusza, ktoś charczy… W oddali na horyzoncie widać biało-czerwony żagiel rozciągnięty nad odpływającym drakkarem. Wikingowie dopełnili swojego dzieła – wracają do domu. Do takiego świata zaprasza nas w Expeditions: Viking studio Logic Artists.

Pierwsza odsłona serii Expeditions opowiadała o konkwistadorach, którzy ruszyli na podbój Nowego Świata. W drugim dziele duńskiego studia, czyli w Viking, twórcy zabiorą nas w swoje rodzinne rejony, przenosząc akcję do wczesnośredniowiecznej Danii, gdzie wcielimy się w rolę wikińskiego wodza. Staniemy na czele klanu i przyjdzie nam walczyć o władzę, handlować, a także organizować łupieżcze wyprawy. Spędziłem z demem produkcji ponad siedem godzin i choć początkowo gra nie zachwycała, to im dłużej z nią przebywałem, tym bardziej mi się podobała. Expeditions: Viking nie będzie produkcją dla każdego, ale fani hardkorowych RPG-ów powinni mieć ją na radarze. Zwłaszcza jeśli uważają, że oprawa graficzna to nie wszystko.

Odcięta głowa nie spiskuje

Graliśmy w Expeditions: Viking – krew i zdrada w wikińskim RPG - ilustracja #2

Epoka, gdy wikingowie siali postrach na Wyspach Brytyjskich, trwała mniej więcej w latach 800–1050. Za symboliczny jej początek uznaje się złupienie klasztoru na wyspie Lindisfarne (793 r.), a za koniec bitwę pod Stamford Bridge (na obrazku), gdzie zginął król Norwegii, Harald III, nazywany ostatnim wikingiem (1066 r.).

Zacznijmy od fabuły, bo już teraz widać, że będzie silną stroną produkcji. W Expeditions: Viking przenosimy się do Danii pod koniec VIII wieku i wcielamy w młodego wikinga, który po śmierci ojca staje na czele klanu. Nasz rodzic nie był najwybitniejszym wodzem, więc jego nagła śmierć w trakcie zamorskiej wyprawy stawia nas w trudnej sytuacji – okoliczni przywódcy chcą wykorzystać okazję i osłabić nasze wpływy.

Przygoda rozpoczyna się podczas rodowej stypy – w trakcie rozmów szybko dochodzi do spięć, a następnie ataku jednego z sąsiadów. Gdy tylko uporamy się z buntownikami (krnąbrnego Erlingra możemy oszczędzić, wygnać lub… skrócić o głowę), musimy stawić czoła najazdowi hardych wojowników ze Skandynawii. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale w ciągu pierwszych kilku godzin opowieść toczy się wokół organizowania przez naszego bohatera wyprawy łupieżczej (bądź handlowej – to nasz wybór) na Wyspy Brytyjskie. W momencie, gdy zwerbowałem dziesięciu ochotników, zdobyłem wartościowe przedmioty na handel, a także znalazłem odpowiednie drewno, z którego wioskowy szkutnik przygotował drakkar, demo się skończyło.

Liczba statystyk ucieszy każdego fana RPG.

Żałuję, że zaliczenie wersji alfa zajęło tylko siedem godzin, bo zdążyłem się wciągnąć w tę historię. Nie od razu, ale z czasem coraz bardziej doceniałem dialogi, których jest cała masa, czy nacisk na trudne decyzje. Przykładowo, aby dostać się do starożytnego grobowca, mogłem albo wymordować chroniących go mieszkańców, albo zgodzić się na złożenie ofiary z ludzi, by przebłagać podziemne bóstwa – do wyboru był jeden z towarzyszy lub trzech anonimowych niewolników. Takich momentów w ciągu pierwszych kilku godzin było całkiem sporo.

Rozmowy w Viking to nie przelewki.

Okręt mój płynie dalej

Graliśmy w Expeditions: Viking – krew i zdrada w wikińskim RPG - ilustracja #2

Wbrew powszechnym przekonaniom, wikingowie nie nosili rogatych hełmów – to głównie wymysł malarstwa romantycznego z XIX wieku. Zdarzały się ceremonialne nakrycia głowy z rogami, ale nie korzystano z nich w czasie walki – byłby niezbyt praktyczne. Expeditions: Viking to RPG o historycznym zacięciu, nie ma więc w grze rogatych hełmów.

Wciągająca fabuła to atut każdego RPG-a, równie ważna jest jednak mechanika gry. W uproszczeniu przypomina ona poprzedniczkę, czyli Expeditions: Conquistador, ale poprawioną i rozbudowaną. Mamy więc do czynienia z taktycznym RPG-iem, w którym zwiedzamy poszczególne obszary, przemieszczając się po nich w czasie rzeczywistym (cieszy usprawniony system poruszania). Jeśli w trakcie zwiedzania osady, miasta czy lasu natrafimy na wrogów, bądź rozmowa z NPC-em doprowadzi do starcia, na mapie pojawi się siatka heksów, a rozgrywka przełącza się w tryb turowy.

Walka w Expeditions: Viking pod pewnymi względami przypomina serie Jagged Alliance czy XCOM – mowa o systemie osłon, punktach ruchu czy dużej roli flankowania. Oczywiście od wymienionych gier odróżnia ją prostota, która powoduje, że w praktyce najbliżej produkcji studia Logic Artists do utrzymanej w podobnych klimatach, choć wzbogaconej mocną domieszką fantastyki, Banner Sagi. Dowodzimy więc kilkoma wojownikami (teoretycznie mapy zwiedzamy w góra pięcioosobowej grupie, ale czasem dołączają do nas dodatkowi sojusznicy), a każdy ma dwa punkty akcji – możemy się ruszyć i zaatakować, bądź oba wykorzystać na przesuniecie postaci, tyle że dalej. Każdy z naszych wojowników posiada pięć podstawowych statystyk (np. siła, kondycja), różne umiejętności (np. ogłuszanie czy oddanie dwóch mniej celnych strzałów w jednej turze); jest też system tarczy, która może pochłaniać obrażenia. Słowem, taktyczno-erpegowy standard. Walka w Expeditions: Viking mnie nie urzekła – jest po prostu przeciętna. Nawet jeśli twórcy poprawią ten aspekt przed premierą, to nie będzie ona największym atutem gry.

Wilki nie były wielkim zagrożeniem.

Graliśmy w Expeditions: Viking – krew i zdrada w wikińskim RPG - ilustracja #4

Twórcy ciekawie zrealizowali system obozowania. Nasi bohaterowie odczuwają zmęczenie, więc co jakiś czas trzeba zatrzymać się na jednym z biwaków, które oznaczone są na mapie kampanii. Na miejscu wyznaczamy zadania dla każdego członka ekipy – możemy wysłać ich na polowanie, kazać pilnować obozu, gotować czy leczyć innych. Trzeba więc kombinować tak, aby zrobić konieczne rzeczy, ale zarazem wypocząć.

Kiedy mój bohater zaliczył kontuzję (a o to nie jest trudno – początkowe walki stanowią wyzwanie; parę musiałem powtarzać), pełne jej wykurowanie zajęło parę dni i dwa noclegi. Przez ten czas postać zadawała niższe obrażenia.

Banner Saga w innym wydaniu

Graliśmy w Expeditions: Viking – krew i zdrada w wikińskim RPG - ilustracja #5

Shieldmaiden to występująca w skandynawskich mitach i sagach wojowniczka. Chociaż historycy spierają się o to, czy wikińskie kobiety faktycznie walczyły na równi z mężczyznami, to obraz ten inspirował wielu twórców. Tolkienowska Eowina określała samą siebie jako shieldmaiden, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę, jak gruntownie Tolkien znał nordycką mitologię i kulturę.

Kilka godzin z rozbudowanym RPG-iem to niewiele, ale wystarczająco, żeby wstępnie ocenić, co już dobrze się sprawdza, a nad czym twórcy powinni jeszcze popracować. W Expeditions: Viking szczególnie spodobali mi się bohaterowie niezależni. Członkowie mojej drużyny mieli swoje charaktery, a zdobywaliśmy ich zaufanie lub obietnicę służby w różnych okolicznościach – dzięki temu zżyłem się z nieustraszonym Gunnarem, początkowo przywódcą wrogiego najazdu, zabobonną wiedźmą Roskvą czy honorową wojowniczką Nefją, archetypową wikińską shieldmaiden. Nasi towarzysze mają swoje poglądy, często włączają się w rozmowy – nie są tylko pionkami na polu bitwy. Przypomina mi to Baldur’s Gate’a, w którym postacie niezależne także zostały świetnie napisane. Skoro mowa o kultowym RPG-u BioWare, to trzeba podkreślić, że nawiązań do niego w Viking znajdziemy więcej – ot, choćby zbieranie przedmiotów czy zasobów z beczek i skrzyń porozrzucanych po mapach (obiekty te są podświetlane, gdy przytrzymamy klawisz Alt). Podobnie wygląda też odgrywający w grze dużą rolę system dialogów.

Bij, zabij!

Całkiem sprawnie udało się twórcom wykreować w Expeditions: Viking przekonujący historyczny klimat. Autorom nieźle wyszły grafiki, które widzimy w czasie wczytywania lokacji; także muzyka wprowadza w odpowiedni nastrój – choć utworów było za mało i to trzeba poprawić. Szczególnie podoba mi się jednak podejście twórców do realizmu. Usuwając z gry magię, nie zlikwidowali np. potężnych mieczy czy wątków nadprzyrodzonych. Jak to zrobili? Wprowadzając je jako element wiary – działa to w ten sposób, że jeśli nasza postać zada kilka razy pod rząd krytyczne obrażenia, to uwierzy, że broń, którą dzierży, jest wyjątkowa, więc będzie pewniej się z nią czuć – w mechanice gry przełoży się to na bonusy do obrażeń.

Ciekawie także rozwiązano jedyny wątek nadnaturalny, na jaki się natknąłem – nie wiem do końca, co wydarzyło się w odwiedzanym grobowcu (nie powiódł mi się rzut na spostrzegawczość), ale sądząc z unoszącego się w powietrzu odurzającego zapachu i psychodelicznych kolorów wypełniających ekran, sądzę, że moje postacie widziały dużo więcej, niż zdarzyło się w rzeczywistości. Postawienie na realizm wyróżnia Expeditions: Viking na tle powszechnej fascynacji fantastyką, magicznymi mieczami i kulami ognia. Wyróżnia zdecydowanie na plus. Cieszy wreszcie konieczność podejmowania niejednoznacznych decyzji, które wydają się istotne dla całej historii. Kończąc litanię pozytywów powiem jeszcze, że doceniam również rozbudowany system tworzenia postaci, a także liczbę umiejętności, w które możemy wyposażać nasze postacie.

Psychodeliczne kolory, pulsujący ekran – nasi wojownicy chyba są pod wpływem jakichś substancji.

Niestety, w przypadku Expeditions: Viking czuć, że mamy do czynienia z produkcją niezależną o niewielkim budżecie. Na wstępie uderza toporność wykonania – oprawa graficzna jest przeciętna, a praca kamery momentami niewygodna. Brakuje też opcji przerywania animacji ruchu i ataku postaci – wyglądają one co prawda efektownie, bo korzystano z techniki motion capture, ale po kilkunastu walkach zaczynają przeszkadzać, bo trwają ciut za długo. Nie zawsze jasno wytłumaczone zostały też zadania. Dość powiedzieć, że nie mogłem porozmawiać ze wskazaną osobą w jej domu, choć tam stała, a musiałem udać się do lasu, gdzie automatycznie do mnie dołączała (miało to związek z questem) i dopiero wtedy dało się rozpocząć dialog. Dziwne, prawda?

Czas na ostrzenie miecza

Expeditions: Viking widziałem w formie ograniczonego pod względem zawartości dema. Niedostępne były niektóre umiejętności, w zasadzie nie miałem też okazji rozbudowywać wioski, a to jeden z ciekawszych strategicznych elementów w grze. Zabawa zakończyła się też przed pierwszą zamorską wyprawą, w czasie których będzie można walczyć, grabić i handlować. Jeśli wszystko to będzie sprawiało równie wiele frajdy, co pierwsze godziny, to – nie mam wątpliwości – gra okaże się strzałem w dziesiątkę.

Mapa kampanii prezentuje się niezwykle efektownie.

Expeditions: Viking jest jedną z tych gier, które na pierwszy rzut oka sprawiają przeciętne wrażenie. Toporność wykonania wynikająca z niewielkiego budżetu czy skomplikowana mechanika mogą na początku odrzucać. Jeśli jednak da się produkcji szansę, to z godziny na godzinę bawi coraz bardziej. Trudno już teraz ocenić, czy na dłuższą metę system walki nie okaże się męczący, jak to było w Conquistadorze, ale po kilku godzinach z Viking jestem ciekawy co będzie dalej. Przygoda w średniowiecznej Danii zachęciła mnie też do zainstalowania Baldur’s Gate’a. To mocne porównanie, ale nie bezpodstawne – Duńczycy podwędzili kilka rozwiązań z tego klasycznego RPG-a. A poza tym Baldur to przecież bóg z nordyckiej mitologii.

Adam Zechenter

Adam Zechenter

W GRYOnline.pl pojawił się w 2014 roku jako specjalista od gier mobilnych i free-to-play. Potem przez wiele lat prowadził publicystykę, a od 2018 do 2025 roku pełni funkcję zastępcy redaktora naczelnego; szefował też działowi wideo i prowadził podcast GRYOnline.pl. Studiował filologię klasyczną i historię (gdzie został szefem Koła Naukowego); wcześniej stworzył fanowską stronę o Tolkienie. Uwielbia gry akcji, RPG-i, strzelanki i strategie. Kiedyś kochał Baldur’s Gate 1 i 2, dziś najczęściej zagrywa się na PS5 i od myszki woli pada. Najwięcej godzin (bo blisko 2000) nabił w World of Tanks. Miłośnik książek i historii, czasami grywa w squasha, stara się też nie jeść mięsa.

więcej

Expeditions: Viking

Expeditions: Viking